Z wielkim smutkiem zawiadamiamy, iż w drodze na Łotwę zmarła wczoraj pani Halyna Safonova, 85-letnia ukraińska uchodźczyni z okupowanej przez rosyjskich agresorów części obwodu chersońskiego.
Za jej śmierć odpowiedzialność ponosi polska klasa polityczna, a wprost wiceminister MSWiA Maciej Duszczyk, który osobiście firmował ubiegłoroczne zmiany w ustawie o pomocy obywatelom Ukrainy, sprowadzające na uchodźców przybywających do Polski z terenów okupowanych i samej Rosji (dokąd przeważnie wywieziono ich pod przymusem) via państwa trzecie systemowe zagrożenie utraty zdrowia i życia.
Polega to m.in. na tym, że nowelizacja pozbawiła prawa do korzystania z pomocy przewidzianej ustawą uchodźców ukraińskich, którzy przybywają do Polski na podstawie [dokumentów] innych niż ukraiński paszport zagraniczny, co realnie powoduje m.in. w kluczowym dla nich czasie pozbawienie ich prawa do bezpłatnej opieki medycznej (ci ludzie przeważnie zostali przez okupantów ograbieni ze wszystkiego).
Minister zrobił to wbrew prawu unijnemu, konstytucji i sprzeciwowi wielu organizacji pozarządowych, które na każdym etapie pseudo konsultacji społecznych sprzeciwiały się takim zapisom. „Pseudo”, ponieważ minister Duszczyk, wiedziony ignorancją, arogancją i butą, ma opinie strony społecznej w głębokim poważaniu i znakomitej większości nie bierze pod uwagę, „bo nie”, czego nieustannie daje dowody i jest z tego dumny. O sprawie pisałem wielokrotnie (najważniejsze wpisy na ten temat w komentarzach w kolejności chronologicznej).
Pani Halyna znalazła się pod rosyjską okupacją sama, odcięta od reszty rodziny, w tym syna, który znalazł się na Łotwie. Ponieważ nie chciała długi czas przyjąć rosyjskiego paszportu (bez niego ludność okupowanych terytoriów nie ma prawa do niczego), nie otrzymywała emerytury, więc głodowała. Syn postarał się jednak, żeby opłacona przez niego osoba dostarczała jej żywność i opiekowała się nią. Osoba ta jednak okazała się niesolidna (już w Polsce pani Halyna opowiadała nam, że otrzymywała jedną konserwę na tydzień).
Nie było więc wyjścia, mężczyzna skontaktował się z wolontariuszami, którzy przeprowadzili ewakuację jego matki przez Rosję i Białoruś do Polski. Przybyła do Warszawy 6 maja tuż przed północą, czekał na nią syn i pielęgniarka poproszona o pomoc przez naszą fundację. Pani Halyna miała objawy chronicznego niedożywienia, awitaminozy i odwodnienia. Powinna na dobrą sprawę trafić do szpitala, co doradzali wszyscy, łącznie z koordynatorką Rubikus help UA, znający sytuację, ale syn, przerażony ewentualnymi kosztami, idącymi w dziesiątki tysięcy złotych, zdecydował się jechać następnego dnia rano samochodem na Łotwę, bo nie stać go było absolutnie na zapłacenie rachunku, jaki wystawiłby polski szpital. A musiałby go wystawić, gdyż – skutkiem nowelizacji pana Duszczyka – pani Halyna nie miała paszportu (skąd miała go wziąć pod okupacją rosyjską?), jedynie stary ukraiński dowód osobisty, więc nie otrzymałaby statusu ukr, który zapewniłby jej ubezpieczenie.
Dlaczego osoby przybywające do lipca ubiegłego roku z takimi dokumentami (cały czas pozwalającymi przekraczać granicę UE wedle dyrektywy) otrzymywały status ukr, tym samym ubezpieczenie, a te potem już nie? To pytanie do ministra Duszczyka. Ale raczej retoryczne, bo nigdy nie potrafił tego uzasadnić w sposób przekonujący, o ile nie chodziło o przekonanie słuchających o jego głębokiej ignorancji w zakresie sytuacji uchodźców i braku empatii.
Nie mam niestety żadnych wątpliwości, że śmierć pani Halyny przejdzie bezgłośnie, nie obudzi niczyjego, a już na pewno nie w rządzie, sumienia. Dla państwa polskiego pani Halyna nie istniała już przed przekroczeniem polskiej granicy – bo ustawowo z góry wykluczono pomoc dla niej, a potem nie istniała konsekwentnie nadal w czasie krótszego niż doba pobytu, gdyż – o czym piszę w tej kronice co dzień, w Warszawie, mimo że mamy czwarty rok wojny, nigdy nie było, nie ma i nie zapowiada się, żeby było choćby jedno miejsce dla osób w jej stanie zapewnione przez państwo czy samorząd. A potem cicho umarła w samochodzie, który Polskę już opuścił.
Mogła żyć, gdyby spełniono postulaty głoszone przez nas od lat każdego dnia, które nie obejmują niczego innego jak realizację praw zapisanych w polskiej konstytucji i prawie unijnym, są codziennością w cywilizowanych państwach UE. Ale nie w Polsce.
Wstrząśniętej, gdy pojedynczy zbrodniarz zarąbie kogoś siekierą, obojętnej, gdy parlamentarzyści ponad podziałami skazują potencjalnie na śmierć tysiące ludzi przyciskami do głosowania bez żadnego powodu.
Pomyślcie o tym choćby przez parę sekund, kiedy spojrzycie na zdjęcia pani Halyny z Warszawy (jej historię opisałem w skrócie w poście z 7 maja, kiedy pożegnaliśmy ją pod hostelem, skąd syn zabrał ją w, jak się okazało, ostatnią drogę. O jej śmierci dowiedziałem się dopiero wczoraj wieczorem).
Przeżyła rosyjską okupację, głód, strach i samotność. Dzięki poświęceniu wolontariuszy, wydostano ją z tego piekła i spotkała się po latach rozłąki z synem. Na tę krótką chwilę otoczyliśmy ją najczulszą opieką, jak tysiące innych uratowanych spod rosyjskiego jarzma, niestety wobec machiny obojętności naszego własnego państwa, które nas nie słucha ani nam nie pomaga, jesteśmy bezradni.
————————————————————————–
Czy wypada pod takim postem prosić Was o wsparcie? Otóż nie tylko wypada, ale to wręcz konieczność. Bo tylko my, wolontariusze różnych organizacji, niesiemy ulgę ludziom pozostawionym bez żadnej pomocy przez państwa i struktury międzynarodowe. Ludziom mającym prawo ratować się przed torturami, gwałtami, głodem i śmiercią, którym niestety nikt nie chce dać nawet jednego euro umożliwiającego realnie ten ratunek. A są ich nadal tysiące. I będą nadal, dopóki trwa wojna, a raczej dopóki nie zwycięży Ukraina.
Dlatego błagamy o wpłaty na zrzutkę i konto (numer w dalszej części posta, wraz z numerem konta i zrzutką na jedzenie dla uchodźców prowadzoną przez zaprzyjaźnioną z nami fundację Humanitarni):
Kajetan Jan Wróblewski
Zdjęcie: Pani Halyna Safonowa w Warszawie