Z kłamstwa robi się istotę porządku świata. Kafka, Proces
Walka na pozwy
Stawka w grze jest wysoka. Telewizja Polska domaga się, abym wpłacił 100 tysięcy złotych na Caritas. Jako zadośćuczynienie za naruszenie „dobrego imienia” tej rzekomo szanowanej przez obywateli instytucji. Zarzuciłem im w wywiadzie przeprowadzonym przez Agnieszkę Kublik dla Gazety Wyborczej, że instytucja powołana do informowania obywateli, uprawia proceder zniewalania umysłów, a więc łamie godność człowieka. Uzasadnienie jednego z wyroków Europejskiego Trybunału Praw Człowieka z 2012 roku przemawia wyraźnie na moją korzyść: „nie można powoływać się na Artykuł 8, aby skarżyć się na utratę dobrego imienia, która jest konsekwencją własnych działań.” Tak, Panie Kurski, Jacku Kurski, Telewizja Polska miała kiedyś dobre imię. Dlaczego je utraciła?
To jest kontr pozew, zwyczajne zastraszanie i wywoływanie efektu mrożącego wobec ewentualnych naśladowców. Wcześniej, 1 września 2017 roku, to ja złożyłem pozew w Sądzie Okręgowym w Warszawie przeciw TVP. Domagam się, aby sąd zobowiązał TVP „do zaniechania naruszeń godności i wolności Obywateli Rzeczpospolitej Polskiej” oraz aby TVP przeprosiła wszystkich obywateli Polski i opublikowała ostrzeżenie mówiące, że:
„Media publiczne w demokratycznym państwie prawnym powinny być kontrolowane przez państwo jako wspólnotę obywateli, a nie przez partie polityczne. Nie przyjmuj bezkrytycznie wiadomości rozpowszechnianych w mediach publicznych. Dopóki media te będą kontrolowane przez tę czy inną partię, możesz być przedmiotem manipulacji. Narusza to godność człowieka – najważniejszą normę praw człowieka i obywatela oraz Konstytucję RP”.
Ogłoszenia powinny się ukazać w wielu mediach przez 10 kolejnych wydań. Powinny być też wyświetlone przed emisją „Wiadomości”. Ostrzeżenie ma analogiczny sens jak informacja na paczkach papierosów, że palenie może być przyczyną groźnych chorób.
Zarzut naruszania godności człowieka przez media publiczne to precedens nieznany w historii demokracji więc należy do spraw trudnych. Hard cases. W ogóle sprawy o naruszenie normy godności rzadko się pojawiają w sądach, gdyż większość przypadków reguluje prawo cywilne w przepisach o ochronie dóbr osobistych. A ciężkich naruszeń godności człowieka, takich, jakie znamy z historii komunizmu i faszyzmu, nie było w ostatnich czasach w Europie. Podstawa prawna pozwu brzmi tak:
„Działając w oparciu o treść art. 30 i 31 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej z 1997 roku w związku z art. 21 ust.1 ustawy z dnia 29 grudnia 1992 r. o radiofonii i telewizji oraz art. 23, 24 i 448 kodeksu cywilnego niniejszym wnoszę o…”.
Norma godności zawarta w art. 30 Konstytucji to jedyna norma w prawie, która ma charakter absolutny. Wspomniane artykuły chroniące dobra osobiste w kodeksie cywilnym z 1963 roku są więc jak zwykłe rakiety wyposażone w ładunki konwencjonalne, ale po połączeniu ich z normą godności, to już rakiety wyposażone w głowicę jądrową. Albo metafora bardziej pokojowa: norma godności pełni taką samą funkcję w prawie jak joker w kartach — przebija każdą inną normę i wartość, a państwo nie może jej naruszyć ani zawiesić nawet w stanie wyjątkowym.
Przedstawione dowody i argumentacja wykładająca na biurko jokera godności nie przekonały jednak Sądu Okręgowego w Warszawie. Sąd oddalił pozew – oparł się według mnie na stanie prawnym z czasów Władysława Gomułki. Uzasadnienie sędziego — delegowanego przez Ministra Sprawiedliwości z Sądu Rejonowego (przydzielony był również do rozpatrzenia obu spraw Pawłowicz vs Owsiak) zawiera szereg błędów merytorycznych i logicznych — i o tym poniżej.
TVP, główna instytucja propagandy partyjnej, niszcząca brutalnie demokratyczne reguły gry w Polsce, atakuje pozwami również kilka innych osób. Z tego, co można znaleźć w mediach, zaatakowani zostali obywatele: Piotr Owczarski – 75 tys. zł., Adam Bodnar – 25 tys. zł, oraz prawdopodobnie po 10 tys. zł – Wojciech Czuchnowski, Jacek Jaśkowiak, Wojciech Sadurski i Krzysztof Skiba. Do tego dochodzą koszty ogłoszeń. Jak łatwo zauważyć, mój zarzut o naruszenie godności człowieka został najwyżej wyceniony w tym rankingu.
Sprawę w imieniu TVP przeciwko mnie prowadzi mec. Krzysztof Ciepliński z kancelarii prawnej w Warszawie. Nie daję im wielkich szans… chyba, że pojawi się jakiś sędzia do zadań specjalnych wylosowany przez kolegów Davida Copperfielda.
Potop fake newsów
W gruncie rzeczy chodzi mi w tym procesie przeciwko Telewizji o redefinicję konstrukcji godności w systemie prawa w czasach, gdy strumienie informacyjne zalewają przeciętnego człowieka ilością 105 tysięcy słów dziennie (Źródło: University of California-San Diego, prof. Roger Bon). Umysł homo sapiens nie jest w stanie wchłonąć, przetworzyć i zrozumieć tego nieustającego słowotoku cywilizacji cyfrowej. Tym bardziej nie jest w stanie oddzielić, wymieszanych w nim, fake newsów od newsów ważnych i prawdziwych. Przyswojenie przez umysł homo sapiens nawet najważniejszych wiadomości, niezbędnych do wypełnienia funkcji odpowiedzialnego i przyzwoitego obywatela, staje się nierealne.
Mózg przystosowany do obsługi hominidów w dżungli może sobie więc nie poradzić z obsługą strumieni informacyjnych globalnego miasta. Bezradny człowiek jest materiałem, z którego rodzi się faszyzm, a demokracja obsługiwana przez ignorantów nie ma sensu. A więc stwórzmy system, w którym wszyscy obywatele są dobrze poinformowani albo lepiej porzućmy marzenia o demokracji, bo z ignorancji wynika jedynie „samobójczy system rządów”, jak nazywa to Sartori. (Warto poznać mroczne ostrzeżenia, które ceniony badacz demokracji Giovanni Sartori zawarł w książce „Homo videns”).
Współczesne państwa faszystowskie jak Rosja, Chiny, Węgry czy Polska — kraj faszyzmu w budowie — nie mając szacunku ani zobowiązań do głoszenia prawdy, dodatkowo zanieczyszczają te globalne strumienie informacyjne kłamstwami. Być może zachodnie demokracje powinny wprowadzić surowe kary za kłamstwa rozpowszechniane przez polityków? Czy wobec tego wszystkiego nie mamy już do czynienia z globalnym końcem epoki humanizmu i godnością człowieka jako jej centralnego paradygmatu? Przecież całą prawdę o tym, co jest grane, znają już dzisiaj tylko algorytmy, a więc sztuczna inteligencja.
Źródła
Wracając do godności w konstytucjonalizmie: nie istnieje prawna definicja godności człowieka. Jest to koncepcja zapożyczona z filozofii i teologii. I ciągle jeszcze dookreślana przez filozofię prawa. Odkryta została przez starożytnych stoików, przejęta przez chrześcijaństwo i przeniesiona do naszych czasów – bazując na założeniu, że człowiek został stworzony na podobieństwo Boga, a więc każdy człowiek (nie tylko Polak, jak sugerują „narodowi katolicy”) powinien być traktowany jako świętość.
W naszych czasach godność pojawiła się po raz pierwszy w Konstytucji Irlandii już w 1937 roku. Jednak była wówczas mocno uwikłana w teologię i powiązana z godnością grup czy godnością pracy. Dopiero stopniowo w ramach dyskursu z komunizmem i faszyzmem, jaki toczył się w Europie w latach 30. i 40., głównie we Francji, wyłoniła się koncepcja, w której jednostka uzyskiwała poprzez „godność” status niezależny od państwa. Katolicka myśl społeczna z jednej strony flirtowała wówczas z faszystowskim korporacjonizmem, zmagała się z obietnicami totalitaryzmu i z własną tęsknotą za zatopieniem umysłu i tożsamości w kolektywizmie faszystowskim, ale z drugiej strony zaczęło się w niej krystalizować bardziej personalistyczne, liberalne pojmowanie tej koncepcji. Szalę przeważyła encyklika papieża Piusa XI „Divini redemptoris”, w której godność, przeciwstawiana kolektywizmowi komunistycznemu, podłączona zostaje nie tylko do instytucji i grup społecznych, ale także do osób.
Nie przypadkowo więc jednym z głównych promotorów wprowadzenia godności jako fundamentalnej normy praw człowieka i obywatela był francuski filozof katolicki Jacques Maritain. Jego unowocześniona propozycja uzyskała po 1945 roku szerokie poparcie na forum ONZ. Zresztą już w okresie Renesansu koncepcja godności, nawiązując do myśli starożytnej, pojawia się także w świeckich nurtach — na przykład Pico della Mirandola w „Mowie o godności człowieka” przyznaje człowiekowi status istoty niezależnej od Boga i od Natury, a więc dysponującej godnością i wolnością.
I jako pełną autonomię rozumnej wolnej woli jednostki, na której opiera się roszczenie do godności, rozwinął to pojęcie Kant, kładąc silny fundament pod humanizm Oświecenia. Ujął to m.in. w formie znanego postulatu: „człowiek nie jest rzeczą, a więc czymś, czego by można było używać tylko jako środka, lecz musi być przy wszystkich swych czynach uważany zawsze za cel sam w sobie”.
Gdy więc w 1948 roku myśliciele z całego świata tworzyli w Nowym Jorku Deklarację Praw Człowieka i Obywatela i zaproponowali oparcie jej przepisów na godności jako normie absolutnej, a więc nienaruszalnej, która czyni wszystkich ludzi na Ziemi równymi, poparła to większość nurtów politycznych – chrześcijańska demokracja, lewica, liberałowie, prawica republikańska. Przeciwny był komunizm, faszyzm i skrajna prawica.
Godność w prawie
Pojęcie „godności” pojawia się w tekstach prawnych po raz pierwszy w 1848 roku w dekrecie ogłoszonym we Francji delegalizującym niewolnictwo. Już wówczas godność definiowana była właśnie w kontekście autonomii i wolnej woli. Po II Wojnie Światowej, gdy okazało się, że ani Konstytucja Weimarska, ani trójpodział władzy nie powstrzymały partii faszystowskiej przed przejęciem pełni władzy w państwie, opanowaniem mediów i masową stygmatyzacją grup i narodów, a potem ich eksterminacją, uznano, że ideologię humanizmu należy wprowadzić do prawa i to jako jego nienaruszalny fundament. Do tego kroku skłaniały także zbrodnie komunizmu i doświadczenia poddaństwa, których ślady w polskiej kulturze widoczne są do dzisiaj.
Do prawidłowej wykładni tej normy powinien przedzierać się więc krzyk i płacz ludzi poniżanych i torturowanych przez taką czy inną władzę. System państwa i prawa po Oświęcimiu i Gułagu ma służyć człowiekowi, a nie partii, ideologii czy narodowi.
Godność w myśl Konstytucji oraz paktów praw człowieka i obywatela ma więc charakter ponadprawny i nie została nadana człowiekowi przez państwo. Człowiek jest w centrum systemu prawa, państwo i inne abstrakcje schodzą na drugi plan. Jest to sztuczna konstrukcja kulturowa, podobnie jak na przykład prawo własności, oparta na przesłankach biologicznych i psychicznych, mówiąca, że człowiek nie może być traktowany przedmiotowo, a więc używany, w szczególności przez państwo, w tym także przez rządzącą demokratyczną większość, jak przedmiot służący do osiągnięcia celu.
Ryszard M. Małajny o definicji godności jako autonomii: „Zwykle wskazuje się, że jej podstawowy sens polega na zapewnieniu każdemu człowiekowi takich ram samorealizacji, by miał on rzeczywistą możliwość działania zgodnego z własną wolą i wynikającym z niej systemem wartości”. Z kolei Jeremy Waldron wskazuje, że źródłem tej normy jest także kulturowa instytucja statusu społecznego. Godność była w historii często powiązana ze sprawowaniem wysokiego urzędu, przy czym najwyższy status przypisywany był monarchom. Stąd humanizm w systemach prawnych Zachodu polega właśnie na przyznaniu każdej osobie statusu „króla”.
Wynika z tego, według doktryny, podwójne roszczenie każdego obywatela w stosunku do państwa: don’t touch me – protect me!
Argumentacja i dowody
W pozwie wyjaśnienie zarzutu wobec mediów publicznych oparte zostało przykładowo na następujących argumentach:
„Kłamstwa, manipulacje, stronnicze skróty, emocjonalizacja przekazu, dobór komentatorów, stronniczy dobór i kolejność tematów w mediach informacyjnych, to naruszanie najbardziej intymnej, chronionej przez prawo, sfery człowieka: wolnej woli. Działanie wolnej woli oparte jest na systemach wartości i napływających z zewnątrz informacjach, które przetworzone przez rozum stają się podstawą decyzji człowieka – życiowych, moralnych, politycznych. Dlatego umysł jednostki w demokratycznym państwie prawnym musi być chroniony przed manipulacją, indoktrynacją, praniem mózgu, kłamstwem i oszustwem, w tym czynionych przez instytucje Państwa, czy przez Państwo (Skarb Państwa) kontrolowanych”. (…)
„To w umyśle każdej jednostki formuje się bowiem wola narodu – ostateczne źródło władzy i prawa. Instytucje państwa, w tym media publiczne mają więc obowiązek przekazywania obywatelom wyłącznie prawdziwych i rzetelnych informacji, opartych na najlepszej dostępnej wiedzy”. […]
„Media publiczne (Pozwana), manipulując informacjami, zniekształcając przekaz lub kłamiąc, sterują zachowaniem ludzi. Człowiek traktowany jest tu przedmiotowo, jako instrument do osiągania określonych celów politycznych, co jest naruszeniem jego godności. Jednostki czerpiące informacje o faktach z takich mediów tracą suwerenność, nie są to już osoby wolne – są podporządkowane cudzej woli; obywatele tracą autonomię, często nie zdając sobie z tego sprawy. W tym tkwi istota naruszenia dobra osobistego Powoda – jego godności i wypływającej z niej wolności”. […] Żadna norma prawna ani żadne działanie władz publicznych naruszające godność nie mogą być więc w Polsce uznane za legalne. Jest to bowiem największa wartość i norma podstawowa, z której wywodzi się cały porządek prawny Polski i Europy”.
Fakt, że „Wiadomości” TVP uprawiają proceder manipulacji umysłami stał się faktem powszechnie znanym – takim samym jak fakt, że zimą pada śnieg. Ale w pozwie przytoczyłem 30 dowodów w różnej formie: własne analizy konkretnych wydań „Wiadomości”, artykuły prasowe z cytatami i wyjaśnieniami – większość z OkoPress, ekspertyzę naukowców z Wyższej Szkoły Psychologii Społecznej, pisma instytucji i stowarzyszeń, wskazujące na manipulacje informacjami w TVP oraz nagranie „Wiadomości” z 13.12.2017 roku zawierające reportaż z demonstracji przed Sejmem o niezależność sądownictwa, która odbyła się dzień wcześniej. Sąd zgodził się też na przesłuchanie świadka, który potwierdził mój udział w tej demonstracji.
Dowody z zeznań innych świadków – przedstawiciele partii politycznych i organizacji pozarządowych – sąd odrzucił, uzasadniając, że nie wniosą nic nowego do sprawy. Chodzi o przedstawicieli PSL, Razem, Wolność, PO, Obywatele RP, SLD, Kukiz ’15, Nowoczesna, Fundacja Batorego, Helsińska Fundacja Praw Człowieka, OkoPress i Zieloni. Odrzucone zostały też trzy nagrania CD z „Wiadomościami” wskazujące na okoliczność poniżania prezydenta Pawła Adamowicza, znieważanie oficera WP płk. Adama Mazguły i manipulacje tematem uchodźców. Sąd uzasadnił decyzję brakiem możliwości odtworzenia CD na rozprawie, a zapoznanie się z nagraniami poza rozprawą przedłużyłoby proces.
Jednocześnie głównym powodem oddalenia pozwu był brak – według sądu – przekonujących źródłowych dowodów. Przyczyną oddalenia pozwu był też zarzut braku legitymacji powoda do występowania w imieniu obywateli (występowałem we własnym imieniu). Jeszcze innym uzasadnieniem – nieco groteskowym – była interpretacja reportażu „Wiadomości” z demonstracji pod Sejmem w obronie niezależności sądów w dn. 12.12.2017 r.
Komuniści pod polskim Sejmem?
Warto przyjrzeć się najpierw bliżej temu ostatniemu zarzutowi, gdyż skupia się w nim kilka aspektów naruszania godności człowieka przez państwo Polskie. Cały reportaż z manifestacji w „Wiadomościach” z dn. 13.12.2017 r. urąga sztuce dziennikarskiej, ale to drobiazg, bo jest zgodny z linią propagandową PiS. Transkrypcja fragmentu ukazującego demonstrantów, wśród których znalazło się też kilku ludzi z czerwoną flagą (Minuta 6.20): „Przeciwnicy Prawa i Sprawiedliwości przestali zresztą ukrywać swoje afiliacje. Wczoraj demonstrowali jak sowieccy komuniści pod czerwonymi sztandarami. (tu komentarz eksperta — Zbigniew Lazara ): Są symbolem komunistycznych zbrodni i krwi setek milionów ludzi na całym świecie, niewinnych ofiar. To kpina”. W tym miejscu — min. 6.58 – na ekranie pojawia się znana powszechnie osoba — Bogdan Borusewicz. W tle trwa dalszy ciąg komentarza: „Dziś to ci ludzie protestują przeciwko reformie sądownictwa”.
A więc według TVP jacyś sowieccy komuniści walczą w Polsce przeciwko reformie sądownictwa.
Fakty są jednak banalnie proste. W morzu flag Polski i Unii Europejskiej pojawiają się dwie, może trzy flagi czerwone. Ewa Bugała nie interesuje się więc już — o co chodzi kilku tysiącom manifestantów, nie interesuje jej łamanie porządku konstytucyjnego przez oligarchię partyjną, lecz skupia uwagę na „komunistach”. Uznałem, że jest to jeden z wielu przypadków manipulacji i znieważania obywateli. Sąd był innego zdania: „Porównanie demonstrantów do sowieckich komunistów pod czerwonymi sztandarami, nie było bezprawne, gdyż wśród demonstrantów były osoby niosące czerwone flagi (sztandary), zaś w Polsce czerwone flagi mogą kojarzyć się z ustrojem komunistycznym. Już tylko z tych przyczyn powództwo podlegało oddaleniu”.
Teza TVP i Sądu nie jest akceptowalna przez przeciętnie rozgarniętego obywatela. Setki ugrupowań demokratycznej lewicy i ruchów robotniczych używało bowiem tej barwy do swojej identyfikacji. Wiedza gimnazjalna. Komunistyczna flaga oprócz czerwonego koloru nosiła duży, widoczny sierp i młot – i to dopiero nadaje tożsamość komunistyczną. Komunistów jako liczącej się grupy w Polsce nigdy nie było. I tym bardziej nie ma ich od ponad dwudziestu lat, żadne z ugrupowań organizujących demonstrację nie głosi ani nie promuje komunizmu. Żadne ugrupowanie organizujące manifestację nie proponuje uspołecznienia środków produkcji i wprowadzenia rządów jednej partii.
Żenujące, że trzeba o tym poważnie rozmawiać przed sądem.
Przeciwnicy PiS-u, to antykomuniści!
A więc TVP nie miała podstaw ani prawa porównywać wszystkich uczestników do „komunistów”. Słowo to jest we współczesnym języku polskim obraźliwe, symbolika komunistyczna zakazana, a skrajne organizacje prawicowe wznoszą często na demonstracjach hasła nawołujące do fizycznej likwidacji komunistów. Pisowska oligarchia używa tego pojęcia do stygmatyzacji swoich przeciwników. Komentarz TVP jest więc mową nienawiści, wskazywaniem potencjalnych ofiar, co jest realizacją linii programowej PiS.
Pseudo-dziennikarz „Wiadomości”, zamiast forsować absurdalną tezę, że w 2017 roku pod Sejmem demonstruje kilka tysięcy sowieckich zbrodniarzy komunistycznych, mógłby po prostu zapytać osobę z czerwoną flagą, kim jest lub jako obywatel zgłosić ten fakt licznej w tym miejscu policji. Sprawdziłem więc sam, o co chodzi. Okazuje się, że flagę niósł Czesław Kulesza, członek Polskiej Partii Socjalistycznej, który ze względu na wiek nie mógł być też „komunistą” w PRL-u. Zarówno flaga, jak i organizacja są w Polsce legalne.
Co więcej, ze względu na tradycję, z której się ten ruch wywodzi, zalicza się go do samego rdzenia polskiej tożsamości, skupiającej cenne wartości narodowe i społeczne. Założycielem i przewodniczącym Polskiej Partii Socjalistycznej był przecież Marszałek Józef Piłsudski. A flaga tej organizacji miała właśnie czerwony kolor. Brukanie tej tradycji poprzez utożsamianie jej z sowieckim komunizmem jest o tyle niegodziwym nonsensem, że to właśnie Piłsudski pokonał komunistów w wojnie polsko-bolszewickiej, a ok. 60 tysięcy dowodzonych przez niego żołnierzy poległo w tej walce, w tym także członkowie PPS. Twierdzenie „Wiadomości” i Sądu jest więc nie tylko manipulacją, ale także niegodziwością.
Ale naruszanie godności o tym samym charakterze ma w tym samym reportażu także bardziej współczesny wymiar. „Wiadomości” atakują „wszystkich przeciwników PiS”, przyrównując ich do sowieckich komunistów, a jako ilustracja filmowa na ekranie pojawia się Bogdan Borusewicz. Symbol antykomunizmu — człowiek, który obok Wałęsy i Walentynowicz, doprowadził do obalenia światowego systemu komunistycznego. To nie tylko manipulacje, ale także czyn odrażający moralnie. TVP dopuszcza się kłamstw fałszujących polską historię: przedstawiając dwóch największych antykomunistów i bohaterów Polski jako „sowieckich komunistów” i „symboli komunistycznych zbrodni”, winnych „krwi setek milionów ofiar”. Trudno o bardziej brutalny i bezmyślny atak na polską tradycję, system wartości oraz tożsamość narodową i obywatelską.
„Polskie obozy koncentracyjne”
Pełnomocnik telewizji argumentował przed sądem, iż pozwana TVP nie naruszyła godności powoda, bo nie pokazano mojego wizerunku. To stara peerelowska wykładnia, która nie odróżnia „godności człowieka” od „czci”. Wysunąłem więc argument, iż godność człowieka można naruszyć także poprzez znieważenie tożsamości określonej grupy ludzi jako wspólnoty wartości, które zasługują na ochronę prawną.
Analogiczną sprawę rozpatrywał Sąd Okręgowy: oddalił pozew wniesiony przez wnuczka więźnia obozu koncentracyjnego przeciw dziennikowi Die Welt o naruszenie jego dóbr osobistych. W artykule zamieszczonym w niemieckim czasopiśmie użyto kilka razy zwrotu polskie obozy koncentracyjne. Wnuczek z oczywistych względów nie przebywał nigdy w obozie, Die Welt nie wymieniał jego nazwiska ani nie mógł być zidentyfikowany przez czytelników w inny sposób.
Sąd Okręgowy oddalił więc pozew, ale Sąd Apelacyjny był innego zdania:
„ […] „W ocenie SA dla uznania naruszenia poczucia tożsamości narodowej wskutek wypowiedzi o polskich obozach koncentracyjnych nie jest niezbędne zawarcie w jej treści odniesienia do konkretnej osoby jako wchodzącej w skład polskiej wspólnoty narodowej. W/w wypowiedź godzi wprost w wartości związane z uczestnictwem jednostki w społeczności, w sposób naturalny kształtującej jej osobowość.” (Sygn I ACa 971/15.).
To byłby absurd: można naruszyć godności jednej osoby, jeżeli ją widać, ale jeżeli ktoś naruszy godność 37 milionów osób, to nie ma problemu.
Stygmatyzacja
Należy zwrócić uwagę, że mamy tu do czynienia z dwojakim rodzajem naruszenia godności. Poprzez naruszenie istoty godności wszystkich obywateli Polski, manipulując ich wolą i wprowadzając ich w błąd oraz poprzez znieważenie powoda i opozycji demokratycznej, przyrównując ich do zbrodniarzy komunistycznych, co jest dodatkowo stygmatyzacją. Stygmatyzacja, czyli naznaczanie społeczne jest procederem nadawania negatywnych etykiet jednostkom, grupom lub kategoriom społecznym, w wyniku czego zaczynają one być traktowane w społeczeństwie w sposób negatywny, adekwatny do przypisanych im określeń. Jeżeli stygmatyzacja dotyczy dużych grup społecznych, to często prowadzi to do zaburzeń funkcjonowania społeczeństwa, rozruchów i wojen domowych.
Naziści stygmatyzowali całe grupy społeczne: Żydów, Słowian, Cyganów, upośledzonych psychicznie, homoseksualistów, odbierając im poważanie, uznanie, godność ludzką, aby uzyskać w ten sposób akceptację społeczną do ataków. Komuniści podobnie prowadzili masowe znieważanie dużych grup społecznych — burżuazji, kapitalistów, kułaków, aby ich odsunąć od władzy lub unicestwić fizycznie, z akceptacją społeczną. Tworzona w ten sposób wspólnota nienawiści nie musi być oparta na istnieniu realnego wroga. Faszystowska czy komunistyczna polityka kreuje wroga urojonego — a nienawiść i lęk do niego ma mobilizować i łączyć zwolenników partii.
Według mojej oceny PiS i TVP dokonują analogicznej stygmatyzacji dużych grup ludzi – opozycji politycznej, organizacji pozarządowych, imigrantów. Używanie wobec opozycji i przeciwników, określeń „komuniści”, „postkomuniści” czy „złodzieje” jest widoczną linią polityki rządzącej partii. Pierwszym sygnałem tego uwłaczającego rozumnej wspólnocie obywatelskiej procederu był słynny performans wykonany przez duet Jarosław Kaczyński i Joachim Brudziński w dn. 13.12.2015 roku, który poniżał demonstrantów opozycyjnych:
Jarosław Kaczyński:
„I mogę powiedzieć Państwu na koniec, warszawska ulica, już nawet wczoraj, w czasie tej ich demonstracji, potrafiła na to odpowiedzieć. Mnie może tej odpowiedzi w całości nie wypada zacytować. Zaczynała się tak: cała Polska z was się śmieje…” – okrzyk Joachima Brudzińskiego: „komuniści i złodzieje!”. Po tych słowach tłum zwolenników PiS skanduje: „Cała Polska z was się śmieje, komuniści i złodzieje”.
Następnie Jarosław Kaczyński woła: „I to jest cała prawda o tym, co dzieje się w Polsce”.
Kilka poważnych argumentów
Wartość, to wzorzec kształtujący świat życia i zachowania człowieka, współdzielony przez członków wspólnoty obywatelskiej – często przekazywany jest z pokolenia na pokolenie, a zakorzeniony głęboko w umyśle, tworzy cechę osobowości człowieka. Te najważniejsze i najcenniejsze wartości są zjawiskiem grupowym – współdzielonym przez osoby-obywateli. Co więcej, wartości te ujęte są często w systemie prawa, w tym w formie umów międzynarodowych jako standardy, „wzorce przyczynowania”, którymi powinna i chce się kierować wspólnota obywatelska. To tutaj tworzy się tożsamość – lokalna, narodowa, europejska, ludzka, liberalna czy chrześcijańska.
Tożsamość obywatela państwa wiąże się więc przede wszystkim z takimi wartościami jak godność, demokracja, wolność, czy niezależność sądów i trójpodział władzy. Są to także wartości doświadczane i dominujące w polskiej kulturze co najmniej od czasów Konstytucji 3-go Maja, poprzez odzyskanie niepodległości i demokratyczne reformy zapisane w Konstytucji marcowej, przeciwstawianie się sanacyjnej faszyzacji, tradycje Polskiego państwa podziemnego walczącego z dwoma totalitaryzmami i wreszcie „Solidarność” (tamta) oraz pokojowe przywrócenie demokracji w 1989 roku.
Wartości te są wymienione w różny sposób w Preambule Konstytucji RP z 1997 r.: „prawa do wolności i obowiązku solidarności z innymi,” , „oparte na poszanowaniu wolności i sprawiedliwości, współdziałaniu władz, dialogu społecznym oraz na zasadzie pomocniczości umacniającej uprawnienia obywateli i ich wspólnot.”, „…będącego źródłem prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna,”, „równi w prawach i w powinnościach wobec dobra wspólnego — Polski,”. Wartości te wymienia także art. 30 i 31 Konstytucji RP jako godność i wolność.
Wymienia te podstawowe wartości także Traktat o Unii Europejskiej (z 1992 w Mastricht ze zmianami) – art. 2: „Unia opiera się na wartościach poszanowania godności osoby ludzkiej, wolności, demokracji, równości, państwa prawnego, jak również poszanowania praw człowieka, w tym praw osób należących do mniejszości. Wartości te są wspólne Państwom Członkowskim w społeczeństwie opartym na pluralizmie, niedyskryminacji, tolerancji, sprawiedliwości, solidarności oraz na równości kobiet i mężczyzn.”
Wartościami skodyfikowanymi w ten sposób musi się kierować także każdy organ państwa. Wartości, które TVP narusza, nie są pustymi sloganami, lecz powiązane są silnie z polską tradycją i tożsamością narodową. W ostatnim czasie medalistka olimpijska Zofia Klepacka wypowiedziała w prasie następujące zdanie dotyczące Deklaracji LGBT ogłoszonej przez warszawski Ratusz: „Mówię kategoryczne NIE dla promocji środowisk LGBT i będę bronić tradycyjnej Polski. Czy mój dziadek walczył o taką Warszawę w Powstaniu? Nie wydaje mi się”.
Wanda Traczyk-Stawska, uczestniczka Powstania Warszawskiego w rozmowie z Wirtualną Polską w następujący sposób — istotny dla sprawy — skomentowała powyższą wypowiedź:
– „My w Powstaniu walczyliśmy przede wszystkim o odzyskanie niepodległości naszej ojczyzny, ale także o to, co było dla nas najważniejsze. O to, żebyśmy byli traktowani nie jak podludzie, tylko żeby każdy z nas był człowiekiem godnym szacunku. O naszą godność ludzką. I każdy, kto wie, czym jest ludzka godność, musi pamiętać, że jej podstawą jest wolność. Że nie wolno nikogo nie szanować dlatego, że ma inny kolor skóry, inne poglądy czy orientację seksualną. O ile nie wyrządza nikomu krzywdy ma prawo taki być”.
To właśnie między innymi dlatego wprowadziliśmy do Konstytucji normę godności, którą – moim zdaniem – ludzie z TVP naruszają w rażący sposób.
Przeprosić i ostrzec obywateli
Sąd i TVP twierdzą, że „powód nie ma legitymacji czynnej w zakresie występowania z roszczeniami o ochronę dóbr osobistych przysługującym innym podmiotom prawa – obywatelom Rzeczpospolitej Polskiej”. I „Brak jest przepisu, który dawałby taką legitymację.”
Działalność mediów publicznych masowych polega na tym, że zwracają się one nie do pojedynczej osoby, lecz z zasady — na podstawie misji ustawowej — do wszystkich obywateli Polski. Jeżeli przekaz taki nosi cechy manipulacji i kłamstwa, to narusza godność wszystkich, gdyż kierowany jest do wszystkich. Kropka. Przy czym już samo usiłowanie okłamania obywateli przez państwo stanowi naruszenie ich godności i rodzi roszczenie do ochrony. Naruszenie godności polega tu na instrumentalnym traktowaniu obywateli poprzez przekazywanie im nieprawdziwych wypowiedzi, co jest sterowaniem ich wolą, w szczególności wolą wyborców (to rodzi też problem uznania wyborów za wolne).
Pozew składam oczywiście we własnym imieniu. Pozew zbiorowy o ochronę dóbr osobistych jest niedopuszczalny, w każdym razie utrudniony przepisami. To sąd w ramach obowiązku ochrony godności człowieka jako przedstawiciel państwa ma obowiązek chronić godność wszystkich obywateli. Powód miał prawo wystąpić z takim roszczeniem do sądu ze względu na absolutny i niezbywalny charakter normy godności. Także ze względu na ochronę dobra wspólnego, którego niezbywalną częścią jest godność obywateli i prawda. Jak przekonująco wyjaśnia Jeremy Waldron, godność obywatela jest częścią godności człowieka („Dignity and Citizeship: w: „Understanding Human Dignity”, Oxford Press 2014).
W związku z art. 30 Konstytucji należy uznać, że godność człowieka w systemie prawa istnieje w różnych wersjach i przysługuje każdemu człowiekowi oraz różnym grupom. Najszerszą grupą, ale też możliwą do zidentyfikowania z imienia i nazwiska są członkowie wspólnoty obywatelskiej. Jest to wspólnota narodowa, ale jednocześnie wspólnota prawna. Konstytucja z 1997 roku w Preambule tak definiuje tę grupę: „my, Naród Polski — wszyscy obywatele Rzeczypospolitej”. Zarówno grupa ta jako cały „Naród Polski”, jak i każdy obywatel z osobna mają roszczenie do każdego organu państwa wynikające z normy godności – a więc na organach państwa spoczywa komplementarny obowiązek poszanowania i ochrony godności tych podmiotów.
Kłamstwa i manipulacje kierowane są przez masowe media publiczne do wszystkich obywateli z osobna i do wspólnoty określanej w systemie prawa jako „my Naród”. Nie ulega więc wątpliwości, że media publiczne naruszają godność poprzez kłamstwa i manipulacje (a nie tylko poprzez zniesławienie konkretnej osoby). Ukazywanie wizerunku czy inna forma identyfikacji konkretnej osoby na ekranie telewizora nie ma tu nic do rzeczy, gdyż w tym procederze nie chodzi o zniesławienie czy naruszenie czci jednej osoby, lecz o zmasowane uprzedmiotowienie wspólnoty obywatelskiej. Naruszenie godności odbywa się tu na poziomie kanałów przekazu informacji zestawianych między nadawcą a umysłem odbiorcy.
Ze względu na trwały i masowy sposób naruszania godności całej wspólnoty obywatelskiej, nie jest możliwe ze względów praktycznych, aby cała wspólnota wystąpiła do sądu o ochronę przed naruszaniem godności przez media publiczne kontrolowane przez władzę ustawodawczą i wykonawczą. Zbiorowe naruszenie godności niszczy też dobro wspólne, a o jego ochronę może wystąpić każdy obywatel.
Wspólnota obywatelska nie może też przejąć kontroli nad mediami publicznymi ze względu na siły porządkowe, które chronią działalność mediów publicznych. Pokojowe protesty Obywateli RP, pokazują problem, ale nie robią na rządzącej oligarchii, jak na razie, wrażenie.
„Rzut karłem na odległość”
W dziedzinie międzynarodowych paktów praw człowieka i obywatela utrwaliła się linia orzecznicza, która daje legitymację do występowania we własnym imieniu, ale w celu realizacji roszczenia do ochrony godności przez państwo w stosunku do osób trzecich. Linia ta widoczna jest w kilku orzeczeniach zakazujących uprawiania zawodów pod wiele mówiącą nazwą „rzut karłem na odległość”.
W przytoczonym w pozwie przypadku, o ochronę godności „karła”, którym rzucano w trakcie zawodów (kto nim dalej rzuci, ten wygrywa), wystąpiła osoba trzecia. I mimo że „ofiara” procederu godziła się na łamanie jego godności, bo zarabiała na tym pieniądze, sąd orzekł zakaz organizacji tego typu zawodów. Uzasadnienie: „Nie ma znaczenia, że poszkodowany dobrowolnie pozwalał sobą rzucać i nie czuł, że impreza odbiera mu godność. Godność człowieka jest wartością, z której jednostka nie może skutecznie zrezygnować”.
Podobna sytuacja i analogiczne rozstrzygnięcie miały miejsce we Francji. Obywatel francuski Manuel Wackenheim, jako człowiek niskiego wzrostu zatrudniony jako „karzeł”, którym rzucano na odległość, otrzymał w 1995 roku sądowy zakaz zatrudniania się w tej roli ze względu na naruszenie jego godności człowieka. Orzeczenie podtrzymane zostało przez sądy francuskie oraz przez Europejski Trybunał Praw Człowieka i Trybunał Praw Człowieka ONZ.
Należy przyjąć, że skoro norma godności ma charakter absolutny, to jej naruszenie nie może zostać wyjęte spod ochrony prawnej. W przypadku naruszenia normy godności, a więc normy absolutnej powód jako członek grupy obywateli ma interes i legitymację grupową. Jaki sens miałoby funkcjonowanie w systemie prawa normy absolutnej, jeżeli sąd mógłby odmówić jej ochrony, uzasadniając oddalenie pozwu brakiem przepisów dotyczących legitymacji w tym zakresie?
Nawet gdyby się okazało, że sędzia nie może znaleźć w systemie prawa norm, które umożliwiają osądzenie niedozwolonych działań państwa, to w tym przypadku musiałby wykorzystać instrumenty prawne wynikające z formuły Radbrucha, opisanej w słynnej pracy „Ustawowe bezprawie i ponadustawowe prawo” (współczesne znaczenie formuły wyjaśnia w swoich pracach prof. Jerzy Zajadło). Godność człowieka jako norma prawna i wartość nie może być bowiem naruszona przez organ państwa w żadnym wypadku i pod żadnym pozorem. Sąd oddalając pozew, musiałby naruszyć sprawiedliwość w sposób rażący najwyższego stopnia i orzec bezprawie.
Takie zachowanie sądu uprawniałoby z kolei obywateli do bardziej zdecydowanych działań w obronie swojej godności, czyli do przejęcia mediów z rąk partii przez wspólnotę obywatelską. Asertywnie. Legalnie. Aby odwrócić skutki partyjnego zamachu stanu na media.
Nieobeznani z zachodnią kulturą polityczną zwolennicy PiS-u często powtarzają, że Partia ma prawo robić to wszystko, z mediami i sądami, bo wygrała wybory. Niestety tak nie jest — ma tylko prawo do działań zgodnych z regułami gry zapisanymi w Konstytucji. Tymczasem Partia już dawno dokonała nielegalnej zmiany porządku konstytucyjnego — choćby tylko niszcząc Trybunał Konstytucyjny i właśnie przejmując media publiczne — utraciła więc demokratyczną legitymację do sprawowania władzy. Po stronie rządzącej większości stoi więc teraz siła, ale nie prawo.
Jak widać, problem ochrony umysłu człowieka przed partyjnymi mediami jest trudny. Prawdopodobny jest więc scenariusz, który można skomentować cytatem z „Procesu” Kafki: „Jeżeli namaluję tu jednego przy drugim wszystkich sędziów i pan będzie się przed tym płótnem bronił, więcej pan wskóra przed nim niż przed prawdziwym sądem”. Wkrótce składam apelację, a więc być może obraz przemówi i sprawa się wyjaśni?
Waldemar Sadowski