Żeby zostać lekarzem trzeba studiować dziesięć lat. Najpierw sześć lat bardzo trudnych pamięciowych studiów teoretycznych: wkuwanie, bo inaczej nie da rady. Potem cztery lata praktyk pod okiem mentora. Kiedyś uważano, że każdy humanista najpierw powinien studiować medycynę. Też tak uważam, chociaż wiem, że to niedościgły ideał.
Każdy lekarz miewa różne przypadki, zdarza się, że mimo najszczerszych chęci popartych wiedzą i doświadczeniem pacjent umiera.
Zarazem lekarze to grupa społeczno-zawodowa bardzo często krytykowana. I nie tylko przez polityków, ale przez nas, zwykłych obywateli.
Żeby zostać nauczycielem trzeba studiować jakieś pięć lat. Potem niesie się oświaty kaganiec (proszę, by korekta nie poprawiała! – JT) za marne pieniądze. Już Władysław Gomułka mówił, że nauczycielom nie trzeba dawać podwyżek, będą pracować, bo mają poczucie misji. Kształcą nową Polskę. Czasem stawiają dwóje, czasem nie są niedościgłym wzorcem dla młodzieży.
Zawsze znajdzie się coś, za co można nauczycieli skrytykować. I robi się to. Ostatnio przez proboszczów za pedofilię (patrz kościół Św. Michała w Warszawie przy ul. Puławskiej).
Sędzia musi najpierw ukończyć studia prawnicze, potem zdać trudny egzamin zawodowy. I zawsze komuś się nie spodoba: mianowicie tym, którzy proces przegrali. Ale większość przeciwników niezawisłości trzeciej władzy z sądami nic wspólnego nie miała. Wystarczy poszczuć prostych ludzi na tych wykształconych i to wyposażonych w jakąś władzę.
Jest więc kogo atakować, jeśli chce się ugrać coś w sondażach. Pamiętajmy, że Jarosław Kaczyński przede wszystkim dziękował socjologom, a nie wyborcom.
Ale, ale! To nie Jarosław Kaczyński jest wszystkiemu winien.
Sami sobie jesteśmy winni, bo odpowiedzialność obywatelska jest zbiorowa.
Jakub Tau