Wielu obywateli RP nie zdaje sobie sprawy, jak barbarzyńskim bublem prawnym wprowadzającym odpowiedzialność zbiorową jest tzw. ustawa dezubekizacyjna. Jako objęty nią bezpodstawnie starszy oficer policji w stanie spoczynku starałem się im ten fakt w różny sposób uzmysłowić kolejnymi publicznymi wystąpieniami. Popełniłem jednak błąd sądząc, że kogoś interesują moje dokonania zawodowe w III RP: awanse do poziomu naczelnika, liczne nagrody, wyróżnienia za wzorową służbę, w tym od Komendanta Głównego Policji oraz Ministra Spraw Wewnętrznych m.in. za udział w dużych operacjach policyjnych jak zabezpieczenie EURO 2012, czy Szczytu NATO i Światowych Dni Młodzieży, o moich licznych medalach i odznaczeniach państwowych na czele z Krzyżem Zasługi i Medalem za Zasługi dla Obronności Kraju nie wspominając.
Dość późno zorientowałem się, że generalnie dominuje myślenie: politycy odebrali mu emeryturę policyjną, nazwali ją „ubecką” i nienależnymi przywilejami, widać mieli ważne powody. W końcu żyjemy w demokratycznym państwie, które dotrzymuje zawartych z obywatelami umów, wywiązuje się ze swoich zobowiązań… tak się przynajmniej wszystkim wydaje.
Po 30 latach służby (26 w policji i 4 w milicji) mundurowe świadczenia emerytalne, po jednym miesiącu ich otrzymywania, odebrano mi ustawowo wyłącznie z powodu, iż w latach 1987–1990 byłem słuchaczem trzyletniego szkolenia oficerskiego w Legionowie, które na ostatnim roku moich studiów zawodowych (po transformacji ustrojowej) przemianowano na Wydział Bezpieczeństwa Państwa Akademii Spraw Wewnętrznych. Nikogo nie obchodzi, że po koniec lat 80. szkolili się tam nie tylko funkcjonariusze SB, ale przede wszystkim milicji, dla których zabrakło miejsc w Szczytnie. Ponad połowa mojego rocznika to byli młodzi milicjanci, którzy w aparacie bezpieczeństwa PRL nie przepracowali nawet jednego dnia, a teraz ich policyjne emerytury określa się bezsensownie i bezpodstawnie mianem „praw niesłusznie nabytych”.
Ustawodawca wbrew oczywistym faktom stwierdził w uzasadnieniu do przedmiotowej ustawy, że moje szkolenie – początkującego milicjanta – służyło podniesieniu efektywności zlikwidowanej już w 1990 r. Służby Bezpieczeństwa i to pomimo, że nigdy nie złożyłem raportu o przyjęcie do tej formacji, a po napisaniu oraz obronie pracy dyplomowej z zakresu społecznych uwarunkowań przestępczości nieletnich jako absolwent WBP ASW, 23-letni podkomisarz trafiłem bezpośrednio do pionu kryminalnego policji, gdzie zwalczałem pospolitą przestępczość.
Podsumowując – szkolenie oficerskie, które było źródłem mojej kariery zawodowej, licznych awansów w stopniu i stanowisku jedynie w wolnej, demokratycznej Polsce jest teraz podstawą do odebrania mi emerytury policyjnej, pomimo że w całości stanowi ona prawa słusznie nabyte w III RP. Abstrahując od 4 lat w milicji przypomnę, że nawet po zaostrzeniu przepisów w tym zakresie wystarczy moje ponad 26 lat służby w policji, aby otrzymywać to świadczenie. Jednym słowem demokratyczne państwo polskie uznało, że jako młody oficer policji, na początku swojej drogi zawodowej, mogę współtworzyć jego struktury odpowiedzialne za bezpieczeństwo i porządek publiczny, aby zaraz po odejściu na emeryturę populistyczni politycy ustawowo, bez orzekania o winie, niewiadomo za co drastycznie o 2/3 mi ją obniżyli.
Aby jakoś uzasadnić tę ustawową grabież praw słusznie nabytych politycy PiS uznali mnie – w ramach odpowiedzialności zbiorowej – za oprawcę i zbrodniarza jednocześnie twierdząc, że katowałem opozycję w stanie wojennym (będąc uczniem szkole podstawowej?!). Kontynuując te ponure, polityczne brednie: rzekomo ponoszę również „moralną odpowiedzialność za męczeńską śmierć śp. Księdza Jerzego Popiełuszki” (jako licealista przygotowujący się wtedy do matury?!). To szkalowanie i pomówienia służyć miały jedynie temu, by moją policyjną emeryturę mogli w nikczemny i absurdalny sposób przemianowywać na „ubecką” i nazwać „nienależnymi przywilejami”. Prawdziwym chichotem historii jest to, że niszczą mi życie politycy PiS z dużo większymi „zasługami” na rzecz PRL, rzekomego państwa totalitarnego, niż moje tylko edukacyjne dokonania tj. szkoła: podstawowa, średnia i oficerska, do której trafiłem jeszcze w ramach zasadniczej służby wojskowej, która – jak się okazuje – nie stanowi służby na rzecz totalitarnego państwa.
Instytut Pamięci Narodowej podzielił okres mojej nauki, w trakcie trzyletniego szkolenia oficerskiego w Legionowie, na dwa kilkunastomiesięczne etapy.
Pierwszy z nich, zgodnie z ustawowym wyłączeniem związanym z zastępczą służbą wojskową, uznany został za naukę i podnoszenie kwalifikacji zawodowych, podczas gdy drugi (po transformacji ustrojowej, gdy Premierem był Tadeusz Mazowiecki?!) miał być już „służbą na rzecz totalitarnego państwa”. Informacja ta w niezrozumiały sposób zmienia moją sytuację prawną z milicjanta podnoszącego swoje kwalifikacje zawodowe na funkcjonariusza służącego „totalitarnemu państwu”, pomimo braku jakiejkolwiek faktycznej zmiany w tym zakresie. Przez cały okres nauki na kierunku prawno – administracyjnej ochrony porządku publicznego uczyłem się jako początkujący milicjant w tej samej szkole, tych samych przedmiotów i przy udziale tych samych wykładowców. Powyższy podział nauki nastąpił bez wskazania przez IPN charakteru mojej rzekomej służby na rzecz totalitarnego państwa oraz stanowiska, na którym była pełniona. Pomijając fakt, iż był to okres kształcenia a nie pełnienia służby nikt, stosując odpowiedzialność zbiorową, nie zamierza się przejmować takimi drobnostkami.
Przykre, że za to bezprawie, poza populistycznymi politykami, współodpowiedzialność ponoszą historycy i archiwiści IPN oraz urzędnicy Zakładu Emerytalno-Rentowego MSWiA (nie weryfikujący w ogóle informacji otrzymanych z IPN). Na wysokości zadania nie stanęli również sędziowie Wydziału XIII Sądu Okręgowego w Warszawie, którzy zawiesili nawet tak absurdalną sprawę jak moja i w związku z zadanym przez nich pytaniem prawnym od ponad roku czekają, aż oceny zgodności z Konstytucją tej represyjnej ustawy dokona politycznie podporządkowany Trybunał Konstytucyjny, który wykazuje się w tej sprawie wyjątkową i niestety celową opieszałością. Żeby było jasne: nie mam żadnych złudzeń, co do Prezes TK sędzi Julii Przyłębskiej uwikłanej rodzinnie w system zależności z partią władzy oraz odkrytą towarzysko przez jej lidera. Nie tylko przez ponad rok nie była w stanie wyznaczyć terminu rozprawy, ale bez żadnej wątpliwości wskazała, iż w przyszłości wezmą w niej udział gównie wybrani przez polityków PiS tzw. „sędziowie dublerzy”, na których orzecznictwie PiS szczególnie może polegać. Ponad rok blokowania i przewlekania tej sprawy oraz trzymania jej w tzw. „prawnej zamrażarce” pokazuje, że nawet oni mają z tym problem. Ewidentnie komplikuję też sprawę dobrze napisane przez sędziów Sądu Okręgowego uzasadnienie do pytania prawnego dotyczącego tej ustawy w którym podnieśli najważniejsze kwestie: naruszania zasady praw nabytych, zaufania obywatela do państwa i prawa, równouprawnienia, sprawiedliwości społecznej, niedziałania prawa wstecz, zakazu podwójnego karania. Na szali leżą bowiem resztki autorytetu oraz wiarygodności TK, który powinien przecież stać na straży Konstytucji, w tym praw i wolności obywatelskich a nie partyjnych interesów.
Pewnym pocieszeniem jest fakt, iż są też odważni i niezawiśli sędziowie, np. w Sądzie Okręgowym w Lublinie, który ostatnio wydał wyrok w sprawie byłego milicjanta Wojciecha Raczuka przywracając mu odebrane mundurowe świadczenia emerytalno-rentowe. Sąd ten nie odnosił się do kwestii zgodnością z Konstytucją przedmiotowej ustawy gdyż uznał, iż w tej konkretnej sprawie (podobnie zresztą jak mojej) orzeczenie TK nie jest potrzebne, ponieważ nie powinna być ona w stosunku do tego funkcjonariusza w ogóle zastosowana. Uznał również, iż istotą wskazanych przepisów jest pozbawianie uposażeń jedynie osób, które faktycznie działały na rzecz umocnienia w tamtym okresie państwa totalitarnego.
Absurdalność całej sytuacji pogłębia również fakt, iż te zagrożenia przewidział i próbował im zapobiec sam PiS. Przewodniczący Sejmowej Komisji Spraw Wewnętrznych Poseł Arkadiusz Czartoryski zgłosił bowiem poprawkę do tzw. ustawy dezubekizacyjnej „(…) chodzi w niej o to, że proponuję pozostawienie w ustawie tylko tych słuchaczy i studentów, którzy faktycznie pełnili służbę w Służbie Bezpieczeństwa. Pozwala to na wyjęcie spod regulacji ustawowej tych wszystkich, którzy byli w milicji i straży pożarnej (…).
Poprawka ta została poparta przez MSWiA i ostatecznie uwzględniona w ustawie. Jednak IPN wspólnie z ZER MSWiA postanowili z tego wyłączenia nie korzystać doprowadzając do opisywanych absurdów i ośmieszając tym samym całą ideę „ślepej sprawiedliwości społecznej” oraz karząc za naukę traktowaną jako służbę na rzecz nieistniejącego już totalitarnego państwa.
Całą tę moją sytuację, gdy od ponad 20 miesięcy otrzymuję radykalnie obniżoną emeryturę, za podnoszenie kwalifikacji zawodowych wykorzystywanych jedynie w III RP, można uznać za pytanie retoryczne do sędziów Wydziału XIII Sądu Okręgowego w Warszawie. W moim przypadku Instytut Pamięci Narodowej twierdzi, że tylko realizuje zapisy tej represyjnej ustawy, bez analizy zakresu czynności wykonywanych przez poszczególnych funkcjonariuszy, jednoznacznie deklarując, że władczą decyzję w tej sprawie podejmuje Zakład Emerytalno Rentowy MSWiA, który ze swej strony stoi na stanowisku, że jest związany informacją IPN i w ogóle jej nie weryfikuje. Oba organy odsyłają po merytoryczne rozstrzygnięcie „co do istoty sprawy” do sądu. Ten przez ponad rok uchyla się od odpowiedzialności oraz oceny materiału dowodowego nawet w tak absurdalnym przypadku jak mój, zasłaniając się koniecznością zajęcia stanowiska przez fasadowy Trybunał Konstytucyjny, który też nie zamierza tego podejmować i… mamy efekty deformy sądownictwa oraz coraz większego wpływu na nie populistycznych polityków w postaci m.in. tzw. „efektu mrożącego”.
Biorąc pod uwagę, że TK w obecnym składzie (z politycznych względów) wyraźnie nie ma ochoty zajmować się zadanym pytaniem prawnym, na które bez problemu odpowiedziałby student pierwszego roku prawa, mam gorącą prośbę, by sędziowie – autorzy tego pytania – podjęli decyzję o jego wycofaniu i wrócili do zawieszonych spraw oraz zaczęli orzekać bezpośrednio na podstawie Konstytucji. Ta prośba złożona w imieniu wielu tysięcy dyskryminowanych ustawą represyjną funkcjonariuszy różnych służb III RP nabiera szczególnego znaczenia w kontekście deklaracji Sądu Okręgowego, iż rozpatrzenie ponad 20 tys. złożonych odwołań potrwa ok. 5 lat, nie licząc apelacji.
Przypomnę jeszcze, że w tej kwestii wypowiedział się już Trybunał Konstytucyjny (wyrok z dnia 24 lutego 2010 r. sygn. akt K 6/09) , który stwierdził, iż każdy funkcjonariusz organów bezpieczeństwa Polski Ludowej, który został zatrudniony w nowo tworzonych służbach policji bezpieczeństwa, ma w pełni gwarantowane, równe prawa z powołanymi do tych służb po raz pierwszy od połowy 1990 r., w tym również prawa do korzystania z uprzywilejowanych zasad zaopatrzenia emerytalnego. Służba w organach suwerennej Polski po roku 1990 także traktowana jest jednakowo, bez względu na to, czy dany funkcjonariusz uprzednio pełnił służbę w organach bezpieczeństwa Polski Ludowej, czy też nie. O tym stanowisku [a także o bardzo ciekawych zdaniach odrębnych, m. in. prof. Ewy Łętowskiej i prof. Mirosława Wyrzykowskiego – przyp. redakcji MK] powinni pamiętać politycy PiS, którzy próbują instrumentalnie wykorzystywać przedmiotowy wyrok TK dot. poprzedniej tzw. ustawy dezubekizacyjnej z 2009 r. bezczelnie sugerując, że emerytury wypracowane po 1990 r. przez pozytywnie zweryfikowanych funkcjonariuszy można ustawowo traktować, jako „prawa niesłusznie nabyte”!
Na zakończenie mogę przewrotnie stwierdzić, iż moje 30 lat służby w mundurze, w szczególności 26 lat w policji, można pod pewnym warunkiem uznać za służbę na rzecz totalitarnego państwa. Bo to przecież nie PRL a demokratyczna Rzeczpospolit jako jedyna skorzystała z mojego szkolenia i kwalifikacji oficerskich, za które teraz jestem karany. Mimowolnie ustawodawca postawił więc znak równości pomiędzy służbami III RP i peerelowską SB, gdyż pomimo, że moje szkolenie wpłynęło jedynie na podniesienie efektywności działania Policji, karany jestem – zgodnie z uzasadnieniem do ustawy – za to, iż podniosłem efektywność nie istniejącej już SB, w której nigdy nie pracowałem!
Czasami mam wrażenie, że jest to jakiś senny koszmar, z którego zaraz się obudzę, że ta kompilacja Orwella i Barei nie jest moim udziałem i nie może dziać się naprawdę w demokratycznym państwie prawa. Straszne, że tak łatwo było nieodpowiedzialnym politykom napluć mi na oficerskie pagony, odebrać mi prawa słusznie nabyte, zniszczyć cały mój dorobek zawodowy, wszystko na co tak ciężko pracowałem, w co wierzyłem, z czego byłem tak dumny, w tym moje liczne medale i odznaczenia państwowe zredukowane teraz do nic nie znaczących blaszek z wstążkami. […]
Zadam retoryczne pytanie – czy Polska jest nadal demokratycznym państwem prawa w którym obowiązuje Konstytucja i określone reguły postępowania? To pytanie nabiera szczególnego znaczenia w kontekście stanowiska Sądu Najwyższego w tej sprawie, który stwierdził – radykalne obniżenie świadczeń emerytalnych, w ramach odpowiedzialności zbiorowej, stanowi niedotrzymanie zobowiązań ze strony Państwa, przez co niewątpliwie dochodzi do naruszenia zasady zaufania do Państwa i stanowionego prawa.
Patrząc, z jaką swobodą politycy PiS stosują barbarzyńską odpowiedzialność zbiorową i represje wobec kilkudziesięciu tysięcy obywateli RP pozbawiając ich jednocześnie, przez politycznie podporządkowany Trybunał Konstytucyjny, zagwarantowanego w art. 45 Konstytucji RP prawa do sprawiedliwego, jawnego rozpatrzenia sprawy bez uzasadnionej zwłoki przez właściwy, niezależny, bezstronny i niezawisły Sąd może się okazać, że pytanie zawarte w tytule nie jest tak absurdalne, jak by się mogło wydawać. Tak to jest, jak się wymyśla politycznie motywowaną walkę z dawno nie istniejącym, rzekomo totalitarnym państwem, aby zastosować wobec obywateli państwa demokratycznego już całkiem realne, totalitarne metody. Warto przy tym pamiętać, że demokratyczne państwo stosujące takie metody, w niczym nie jest lepsze od państwa totalitarnego a obywatel w starciu z autorytarną władzą jest bez szans przed pozbawionym niezawisłości sądem.
Jednak w moim przypadku i wielu tysięcy represjonowanych funkcjonariuszy III RP, pozbawionych konstytucyjnych praw, jest jeszcze gorzej. Jak na razie nie mamy szans na żadną drogę sądową a co za tym idzie na przywrócenie praw słusznie nabytych, należnych świadczeń emerytalnych oraz właściwego znaczenia słów „prawo i sprawiedliwość”.
mł. insp. w st. spocz. Tomasz Piechowicz
Od Redakcji:
Jak podała Gazeta Wyborcza w artykule Leszka Kostrzewskiego z 27 maja „Pierwsze osoby wygrywają z dezubekizacją – informator w czwartek w Gazecie Wyborczej” Już blisko 300 osób wygrało z MSWiA sprawy o niesłuszne zaniżenie emerytur w wyniku ustawy dezubekizacyjnej. Wszystkim przywrócono pełne świadczenia i wypłacono wyrównania.
My tymczasem załączamy list p. Pawła Gromniaka, funkcjonariusza policji (wcześniej – MO) do Rzecznika Praw Obywatelskich w sprawie dziwnych decyzji kieleckiego oddziału IPN oraz interpelację posła Mirosława Suchonia (z Nowoczesnej) do Ministra SWiA
Dezubekizacja_Pismo P.G. do RPODezubekizacja_Suchoń_Interpelacja nr 31616 - tekst