Wynik jest jednoznacznie wymowny: wyborcy nie poparli frontu anty-PiS. Koalicja Europejska poniosła porażkę. Wcześniej, w wyborach samorządowych Koalicja Obywatelska powstrzymała inwazję antyobywatelskiej prawicy, która zamierzała rozciągnąć swoje dominium na obszary najbliższe obywatelom: na samorządy lokalne. Tamte plany nie powiodły się dzięki wspólnemu działaniu dwóch wtedy podmiotów – Platformy Obywatelskiej i .Nowoczesnej, do których w różnych regionach dołączali lokalni politycy Polskiego Stronnictwa Ludowego i działacze Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Okazało się, że współpraca i zjednoczony front ma akceptację wyborców i kolejny projekt „Koalicja Europejska” miał przekonać także niezdecydowanych do oddania głosów na jego kandydatów.
Stało się jednak inaczej: kampania rozdawnictwa publicznego grosza propagowana – w rozmiarach od 30 lat zapomnianych – przez państwowe media, a telewizję przede wszystkim przekonała niezbyt znających się na gospodarce – a to, w pośredni sposób, było główne pole agresji Prawa i Sprawiedliwości – do wiary w skuteczność cudów.
Trzy płyną z tej sytuacji fundamentalne wnioski, ważne dla przyszłej koalicji.
1. Prawo i Sprawiedliwość powtarza drogę nie Gomułki, jakkolwiek styl i retoryka Jarosława Kaczyńskiego kojarzy się z jakąś koślawą inkarnacją Wiesława. Zjednoczona Prawica obrała drogę Edwarda Gierka. Sypie obywatelom miliardy złotych, których dziś w kasie państwa nie ma. Wyborca, zajęty swoją codzienną krzątaniną, nie musi znać się na gospodarce i finansach publicznych. Można wprawdzie przywoływać przykład Szwajcarów, którzy odrzucili w referendum projekt płacy obywatelskiej. Ale też społeczeństwo szwajcarskie żyje od dwóch wieków w realnym kapitalizmie bez przerw wojennych i systemowych; wręcz przeciwnie, sama Szwajcaria jest jednym z najważniejszych centrów tego systemu. I Szwajcarzy we krwi mają rachunek ekonomiczny.
Podział polskiego społeczeństwa biegnie wzdłuż granicy analfabetyzmu – w niedawnej przeszłości był to analfabetyzm dosłowny, a dziś jest to analfabetyzm ekonomiczny. I Polacy na wschód od Wisły czerpią wiarę w cuda od czarodziejów, którzy bez skrupułów roztaczają przed nimi uwodzicielski miraż fatamorgany.
Dlatego nie warto, przyszła koalicjo anty – PiS, ścigać się na obietnice nierealne. Więcej niż Prawo i Sprawiedliwość obiecać nie można! Natomiast celowe będzie przypomnienie drogi Gierka: on brał kredyty na inwestycje, których ówczesny system ze swej istoty nie był w stanie przetworzyć w efektywne źródło wzrostu gospodarczego i poprawy dobrostanu społeczeństwa; umorzone w połowie długi polska gospodarka skończyła spłacać 29 października 2012 roku.
Jedną z osi programu poszerzonej, mam nadzieję, koalicji powinna być wyjaśnianie zagrożeń, jakie dla przyszłości (nie mojej, nie Jarosława Kaczyńskiego czy Katarzyny Lubnauer, a dzieci i wnuków) niesie szastanie dziś pieniędzmi. Przypomnienie, czym skończyła się miła przecież pierwsza pięciolatka Gierka odświeży pamięć wielu wyborców, którzy albo o tym już zapomnieli, albo nie mają o tym pojęcia, bo są zbyt młodzi. Uświadamianie nieubłaganych konieczności ekonomicznych kapitalizmu: oszczędzanie, liczenie każdego grosza i wydawanie nie na wakacje pod palmami, a na cele rozwojowe, a jeśli już, to na szeroko rozumiane usługi społeczne: zdrowie, edukację i przyjazną administrację publiczną – to, uważam, bardzo ważne tematy wyborcze.
2. Swój sukces prawica zawdzięcza nie tylko szerokiemu gestowi, którym prezes i premier rozrzucali złoto na lewo i prawo, ale nieprawdopodobnemu natężeniu propagandy, na którą Polacy nie byli, niestety, zaszczepieni. 4 lata przestępczej, moim zdaniem, działalności Jacka Kurskiego, który z niebywałym cynizmem i bezczelnością wpierał telewidzom obraz wrogiej opozycji i błogosławionej władzy, przy niedostępności w wielu miejscach alternatywnych źródeł informacji przyniosło zatruty owoc całkowitego zafałszowania obrazu rzeczywistości społecznej, gospodarczej i politycznej.
Dostępu do mediów opozycja nie dostanie, niech o tym nie marzy. Przy niskim, wciąż spadającym poziomie czytelnictwa (patrz – analfabetyzm) nie ma co liczyć na dostęp do umysłów zamykających się przed prawdziwym obrazem rzeczywistości. Jedynym, tak naprawdę wolnym polem nie objętym koncesjami (jak media elektroniczne) i wszędzie praktycznie dostępnym, jest internet. Na nim winna się opozycja skupić. Są instrumenty, jest wielu doświadczonych ludzi, którzy w to się zaangażują.
I na drugim polu – kontakcie bezpośrednim. Czyli na pracy w terenie: a tam spotkania, spotkania, spotkania… Ciężka orka, ale pozwalająca – przez bezpośrednie relacje z ludźmi, przedstawiać im zagrożenia, perspektywy i możliwości.
Wiem, że to trudna sprawa, bo skąd wziąć gromadę osób zdolnych do pracy w terenie, jak je znaleźć i wytrenować, czym opłacić – tak, to są dylematy, z którymi szybko trzeba sobie poradzić, ale mają one charakter bardziej techniczny, niż ideowy – tu nie ma sprzeczności; jeśli działacze, zwłaszcza młodzi, Polskiego Stronnictwa Ludowego, Zielonych, Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej oraz aktywiści uliczników dostaną background i odpowiednie narzędzia oraz najskromniejsze nawet środki – to pójdą w lud by głosić słowo.
Wierzę w uliczników zwłaszcza.
3. Wreszcie kwestia ostatnia. Koalicja musi być pod każdym względem inkluzywna, zachęcać musi swoją otwartością i przyjaznym, nie elitarnym wizerunkiem do wybierania dań ze szwedzkiego stołu, którym będzie oferta licznych podmiotów, na koalicję się składających.
W historii Polski tylko raz się zdarzył ruch, w którym znaleźli się i Jacek Kuroń, i Tadeusz Mazowiecki, i Andrzej Czuma, i przede wszystkim Lech Wałęsa – była to Solidarność, powstała w odpowiedzi na kryzys i bankructwo gierkowskiego socjalizmu z krzywą gębą. Pewnym słabym powtórzeniem tego fenomenu stał się po 2015 roku ruch obywatelski, najmocniej skoncentrowany wokół obrony praworządności, w tym – konstytucji.
Obecny stan rzeczy w Polsce nakazuje – moim zdaniem – spleść te dwa wątki i uczynić z nich oś, wokół której opozycja powinna się skupić.
Uważam, że nadszedł czas na Solidarność Konstytucyjną.
Solidarność, jako ruch społeczny, była – i jest nadal – własnością wszystkich Polaków, nie tylko członków i władz związku zawodowego, ale każdego obywatela tego kraju. Przyjęcie tego symbolu przywraca mu jego miejsce – nie po prawej stronie, a w centrum życia, w sercu polskiego społeczeństwa.
Drugi wątek jest bezdyskusyjny – obrać go mogą wszyscy zwolennicy porządku, którego konstytucja jest gwarantem. Ale jest też na tyle elastyczny, że nie sprzeczny z koniecznymi reformami, do których przeprowadzenia koalicja się zobowiąże.
Panie i Panowie z Platformy Obywatelskiej, Nowoczesnej, Polskiego Stronnictwa Ludowego, Sojuszu Lewicy Demokratycznej, Zieloni, Kodziarze, Obywatele RP i inni ulicznicy stwórzcie – solidarnie – prawdziwą Solidarność Konstytucyjną i pod jej sztandarem przygotujcie się do zwarcia jesienią.
Tylko Solidarni – obronicie Konstytucję i przeprowadzicie niezbędne reformy.
Piotr Rachtan