“Dla formowania prawa wewnętrznego decydujące znaczenie ma istnienie centralnego ośrodka dyspozycji politycznej, którym jest jakiś organ państwowy, lub nawet kilka organów, jak to się dzieje w niektórych ustrojach, współpracujących z kierownictwem partii rządzącej. Niekiedy w skład tego ośrodka wchodzi w sposób nieformalny jakaś grupa osób lub pojedyncza osoba. Ośrodek ten nie tylko podejmuje decyzje, którym nadaje kształt przepisów prawa, ale dysponuje scentralizowanym aparatem przymusu, przy pomocy którego zapewnia ich efektywność” – pisał profesor Stanisław Ehrlich, naukowy i intelektualny mentor dr. Jarosława Kaczyńskiego, uznawanego do niedawna za tę pojedynczą osobę, stanowiącą CODP.
Tymczasem, jak się zdaje, od dwóch lat inkryminowany ośrodek tworzy wspólnie z premierem Mateuszem Morawieckim, oraz – co doprawdy jest zjawiskiem ponadstandardowym – z podającą się za prezes Trybunału Konstytucyjnego sędzią TK Julią Przyłębską.
Dzisiejsze doniesienia Gazety Wyborczej, które uprzedził sam Jarosław Kaczyński oznajmiając w telewizji, że Julia Przyłębska jest jego towarzyskim odkryciem, potwierdzają znaczenie tych relacji. Jest ona drugim – o ile nasza wiedza jest ścisła – sędzią trybunalskim nawiedzanym w domu przez prezesa PiS. O ile jednak pierwszy z jego gospodarzy od dawna wiedzie życie w zasłużonym stanie spoczynku, zaś spotkania towarzyskie były rzeczywiście towarzyskie, bo odbywały się w większym gronie, o tyle wizyty prezesa u pani Julii, kierującej pracami Trybunału są dyskretne i poświęcone wyłącznie wzbogacającej intelekt pogawędce, z pewnością tylko przy dobrej kawie, bez wyskokowych napojów.
Chociaż jedna wizyta u sędziwego sędziego była niespodziewana i było to spotkanie samowtór: sędzia udzielił wywiadu, w którym zdystansował się od niektórych aspektów deform systemu sprawiedliwości, czym oburzył nie tylko prezesa (przyjechał o 8 rano z wymówkami), ale i bardzo wpływowego wiceprezesa PiS. Ten tylko zadzwonił, by żalić się STK w stanie spoczynku, mówiąc: „wbiłeś nam nóż w plecy”.
Jarosław Sellin, poproszony o skomentowanie dziwnych spotkań w mieszkaniu na Szucha, bardzo niepasujących do europejskich standardów trójpodziału władz i ich wzajemnej niezależności, zapisanej expressis verbis także w konstytucji RP, wolał odwołać się do paremii o biciu Murzynów, oskarżając poprzednie kierownictwo Trybunału o autorstwo ustawy o TK z 25 czerwca 2015 r.
Głupotą tego argumentu nie będziemy się tu zajmować, jak wiemy, wśród autorów ustawy o Trybunale Konstytucyjnym nie może być jego sędziów, bo przecież z pewnością ustawę np. o zawodach lekarza i lekarza dentysty piszą wyłącznie inżynierowie leśnictwa, lekarze weterynarii i technicy budowlani, gdyż oni wiedzą lepiej – jako pacjenci – czym i jak lekarze mają się zajmować.
Wróćmy do intymnych spotkań Julii Przyłębskiej z Jarosławem Kaczyńskim. Jak pisze Gazeta Wyborcza, prezes dociera do niej z teczką, niesioną przez fagasa.
Pytamy Julię Przyłębską:
Ile razy Jarosław Kaczyński składał jej wizytę?
O czym rozmawiali?
Czy mowa była o kształtowaniu składów orzekających?
Czy omawiano główne linie przyszłych orzeczeń?
Czy prezes z prezesem przeglądali jakieś teczki z dokumentami? (na zdjęciu opublikowanym przez Wyborczą widzimy prezesa wnoszącego do domu J. Przyłębskiej przezroczystą „reklamówkę” z kilkoma teczkami). Jakie teczki? Jakie dokumenty?
Podobno politycy Prawa i Sprawiedliwości uważają mieszkanie Julii Przyłębskiej za kolejny ośrodek władzy.
Pytamy więc nadal panią Julię: w którym artykule Konstytucji jest on unormowany?
Są to pytania fundamentalne, tyczą się bowiem konstytucyjnego kształtu państwa. Nie pytamy o sprawy błahe, jak koszty apartamentu, choć pewnie dużą część publiczności właśnie pieniądze rozgrzewają najbardziej. Bardziej ciekawi nas, czy prezes i premier to jedyne osoby polityczne, nawiedzające Julię w jej garsonierze.
Pytamy: kto jeszcze składa jej wizyty? Czy może marszałkowie?
I na koniec: czy Mariusz Kamiński bywa jej gościem? Jest przecież przełożonym wszystkich agentów wszystkich służb tajnych w Rzeczpospolitej. Skoro bywał po drugiej stronie Alei Szucha, to może kontynuuje spotkania i w mieszkaniu prywatnym…
Jeśli tak, to o czym rozmawiali? A może – o kim?
Tyle pytań, na które odpowiedzią może być cytat ze Stanisława Ehrlicha. Rzeczywiście w mieszkaniu Julii Przyłębskiej ukształtował się nowy, całkiem nowy (ganz neue) centralny ośrodek dyspozycji politycznej.
W Chińskiej Republice Ludowej podobny ośrodek nosił niegdyś nazwę „bandy czworga”. Jej koniec był bardzo przykry…
Piotr Rachtan