„Sędzia SN: Wyrażam zdumienie artykułem „Gazety Wyborczej””
„Sędzia Majchrowski z SN miażdży narrację „GW” i ulubienicy „kasty”, sędzi Frąckowiak”
To tytuły, jakie mają przykuć uwagę widza/czytelnika w niektórych mediach.
A to wypowiedź, którą Pan sędzia Majchrowski dokonuje „zmiażdżenia”:
Oświadczenie
SSN Jana Majchrowskiego
W związku z artykułem „O sędzi, która może unicestwić Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego”, który ukazał się dziś rano (16.05.2019 r.) w „Gazecie Wyborczej”, oświadczam:
Nie otrzymałem żadnego pozwu p. Moniki Frąckowiak i nie znam jego treści. Wyrażam zdumienie, że „Gazeta Wyborcza” wie na ten temat więcej niż sam rzekomo pozwany. Z treści artykułu wynikałoby, że sędzia Monika Frąckowiak gotowa jest chwytać się każdego sposobu, by zablokować toczące się postępowanie sądowe w jej własnej sprawie dyscyplinarnej, pozywając sędziów, którzy w tym postępowaniu w jakikolwiek sposób uczestniczyli. (Mój udział w jej sprawie ograniczył się do wskazania właściwego sądu dyscyplinarnego, przed którą jej sprawa ma się toczyć, do czego zobowiązywał mnie – jako podówczas pełniącego obowiązki Prezesa Izby Dyscyplinarnej SN – przepis ustawy). Jeżeli rzeczywiście złożyła pozew w kształcie, o którym pisze „GW” oznacza to, że de facto nie tyle usiłuje podważyć status mojej skromnej osoby jako sędziego SN, lecz samego Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, który korzystając ze swej konstytucyjnej prerogatywy (art. 144 ust. 3 pkt 17 Konstytucji RP), dokonuje powołań na urzędy sędziowskie. W tym kontekście sprawa byłaby rzeczywiście – jak pisze „GW” – „precedensowa”, gdyż oznaczałaby próbę pozbawienia możliwości wykonywania konstytucyjnych obowiązków przez Prezydenta RP, przez organ do tego w żaden sposób nieumocowany i nic dziwnego, że – jak donosi „GW” – zajął się nią prokurator.
Nadmieniam także, czego nie napisała już „GW”, iż konsekwencją podważenia mojego statusu jako sędziego SN, byłoby nie tyle tytułowe „unicestwienie Izby Dyscyplinarnej SN”, ile unicestwienie całego sądownictwa dyscyplinarnego w Polsce i uniemożliwienie prowadzenia jakichkolwiek spraw wobec wszelkich obwinionych sędziów, a to z uwagi na fakt, iż jako p.o. Prezesa Izby Dyscyplinarnej SN powołałem (nieprzypadkowo z dniem setnej rocznicy odzyskania niepodległości, 11 listopada 2018 r.) wszystkich prezesów wszystkich jedenastu sądów dyscyplinarnych w Polsce.
Warszawa, 16 maja 2019 r.
Prof. UW dr hab. Jan Majchrowski SSN
Na początek muszę dokonać pewnej dygresji, bo nie będę ukrywał, że smuci mnie celebrowanie pojęcia „kasta” przez niektóre media w sposób obliczony na deprecjonowanie sędziów i utrwalanie w odbiorze społecznym nieprawdziwego ich obrazu, jako osób zepsutych do cna i zainteresowanych wyłącznie bronieniem własnych przywilejów.
Osobiście nie znam Pani sędzi Frąckowiak, więc moją ulubienicą nie jest (rzecz do nadrobienia, oby z wzajemnością), choć pewnie znajdzie się wielu, którzy postrzegają mnie jako przedstawiciela „kasty”. Nie jestem jednak psychiatrą i nie zamierzam zgłębiać tego, z jakiej aberracji wynika zamiłowanie do uporczywego odwoływania się do niefortunnie użytego przez jednego z sędziów pojęcia „kasty” w odniesieniu do sędziów polskich. Swoją drogą dobrze, że któryś sędzia nie użył jakiegoś wulgaryzmu np. również na „k”, bo jakby się on spodobał „dziennikarzom” niektórych mediów – a pewnie by się spodobał – to byśmy mieli ciekawy dylemat. Czy ścigać tego sędziego z art. 141 k.w. lub choćby dyscyplinarnie, czy raczej rozpowszechnić używanie tego pojęcia w odniesieniu do sędziów, wśród wiernych telewidzów i czytelników. Jeśli ktoś by mi chciał zarzucić oderwanie od realiów, to przypomnę postać Pana sędziego, który będąc na tzw. „bańce” używał podobnego języka wobec funkcjonariuszy policji, a dziś pracuje na rzecz reformy wymiaru sprawiedliwości. Czy innego sędziego, który określał mianem „bydła” pewną grupę obywateli. Ostatnia postać tym bardziej godna przypomnienia, bo niedawno otrzymała delegację Ministra Sprawiedliwości do orzekania w Sądzie Okręgowym…
Przechodzę więc do sedna moich rozważań, czyli do organu funkcjonującego pod skrótem „KRS” oraz miażdżącej wypowiedzi Pana sędziego, w szczególności w kontekście obrony konstytucyjnych prerogatyw Prezydenta RP.
Otóż założeniem, jakie przyświeca Panu sędziemu, jest pewna „świętość prerogatyw prezydenckich” w takim oto znaczeniu, że nie ma możliwości skutecznego wzruszenia objętej prerogatywą czynności niezależnie (jak się wydaje) od jakichkolwiek faktycznych i prawnych realiów.
Usprawiedliwiać ma to wniosek, że nawet jeśli konsekwencją orzeczeń Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) miałby być wniosek, że przyjęta skutkiem ostatnich „reform” procedura powoływania sędziów nie jest zgodna z zasadami prawa unijnego, w tym równowagi instytucjonalnej oraz państwa prawa, to takie powołanie nie mogłoby być wzruszone, gdyż takie działanie „oznaczałoby próbę pozbawienia możliwości wykonywania konstytucyjnych obowiązków przez Prezydenta RP”.
W tym poglądzie wtórują Panu sędziemu niektórzy prawnicy, czy nawet sędziowie, w tym np. sędzia znany mi z forum internetowego FWS jako wybitny specjalista od zagadnień państwa feudalnego (a także – jak się okazuje – mitologii): https://www.rp.pl/…/304289995-Krolikowski-mozna-sobie-wyobr…
Zacząłem się więc czysto hipotetycznie zastanawiać, czy decyzja Prezydenta RP o powołaniu na stanowisko sędziego jako wynikająca z prerogatywy zapisanej w art. 144 ust. 3 pkt 17 Konstytucji RP nigdy nie mogłaby być wzruszona.
Oczywiście abstrahuję od osoby obecnego Pana Prezydenta, którego geniusz intelektu, zamiłowanie do ciągłej nauki przy jednoczesnym rozumieniu, że są sprawy trudne, nie pozwoliłyby nawet przypuszczać, że powoła On sędziów, mając przekonanie, że nie zostały spełnione narzucane przez zasady prawa unijnego kryteria wyłaniania tychże sędziów.
Zawsze jednak możemy się zastanowić, co by było, gdyby na urząd Prezydenta RP została wybrana w demokratycznych wyborach osoba nie aż tak wybitna jak Pan Prezydent Andrzej Duda.
Jak już wiemy, z prezentowanych wyżej poglądów wynika, że akt powołania na stanowisko sędziego będzie zawsze ważny nawet gdyby się okazało, że procedura nominacyjna nie spełnia wymogów właściwych dla wyłaniania sędziów w Unii Europejskiej.
Teoretyzując dalej należy się zastanowić, jak należałoby się odnieść do zastosowania prerogatywy i powołania sędziego przez Prezydenta RP, z grona osób, które nie były poddane jakiejkolwiek procedurze, ale spełniały wymogi ustawowe (art. 61 § 1 u.s.p.) i po prostu Prezydent obdarza je zaufaniem choćby jako odkrycie towarzyskie, lubi i dlatego powołuje. Skoro bowiem nie ma znaczenia, czy procedura była ułomna, to jakież może mieć znaczenie, czy w ogóle ją zastosowano ?
Czy w tym przypadku powołania sędziego nie będzie również można wzruszyć, bo „prerogatywa jest święta” ?
Idąc dalej, jak należałoby ocenić akt powołanie na urząd sędziego osoby, która nie spełnia wymogów ustawowych ? Czy w tych realiach możliwe jest wzruszenie aktu powołania na urząd sędziego obcokrajowca, skazanego za umyślne przestępstwo ścigane z oskarżenia publicznego, o paskudnym charakterze, z wykształceniem podstawowym, niezdolnego do jakiejkolwiek pracy, w wieku 25 lat ?
Przecież dalej to „święta prerogatywa prezydencka”.
Choć przychodzi mi to z ogromnym trudem, muszę sobie jednak wyobrazić, że Prezydentem RP w demokratycznych wyborach zostaje osoba o mentalności Kaliguli. Oczywiście wobec ostatnich olbrzymich sukcesów Polski w hodowli i sprzedaży koni, może być pewien problem na rynku krajowym z pozyskaniem konika godnego do piastowania tak zaszczytnej funkcji – porównywalnej z tą, jaką niegdyś sprawował tytułowy Incitatus. Zawsze jednak można pomyśleć o innych zwierzętach. Gdyby tak więc ów Prezydent postanowił uczynić sędzią przemiłe zwierzątko zaprezentowane na poniższym zdjęciu (kot nie ma na imię Incitatus, ale nie będę ujawniał jego prawdziwych danych), to czy takie powołanie również nie podlegałoby wzruszeniu ?
W końcu prerogatywy są święte, zaś próba godzenia w ich istotę „oznaczałaby próbę pozbawienia możliwości wykonywania konstytucyjnych obowiązków przez Prezydenta RP”
A może raczej powinniśmy czytać art. 144 ust. 3 pkt 17 Konstytucji RP wraz z niewypowiedzianą tam treścią tj.: „Powołanie sędziego przez Prezydenta RP w zgodzie z wymogami prawa krajowego oraz przy uwzględnieniu wymogów właściwych dla wyłaniania sędziów w Unii Europejskiej nie wymaga dla swojej ważności podpisu Prezesa Rady Ministrów” ?
Michał Bober
Sędzia Sądu Apelacyjnego w Gdańsku
PS. od autora:
Muszę w tym miejscu dokonać pewnej korekty, albowiem wspominając o p. sędzi operującej tak wysublimowanym określeniem jak „bydło” względem grupy obywateli posiadałem informację o wskazaniu Jej kandydatury przez organ określany jako „KRS” w procedurze awansowej. Aktualnie dowiedziałem się, że p. sędzia uzyskała delegację Ministerstwa Sprawiedliwości do orzekania w Sądzie Okręgowym. Wpis jest więc co najmniej przedwczesny, choć mam takie przeczucie, że niedługo się zaktualizuje.