Wszyscy znamy wypowiedź Premiera Mateusza Morawieckiego dotyczącą sytuacji w wymiarze sprawiedliwości i porównania jej do sytuacji we Francji po upadku rządów Vichy. Odbiła się ona szerokim echem nie tylko wśród nas sędziów. Wypowiedzi te postanowił skomentować Przewodniczący neoKRS Leszek Mazur, który odnosząc się do słów premiera powiedział, że „premier nie musi przepraszać za swoją wypowiedź dotyczącą sędziów i sądownictwa” po czym dodał, że „wiele państw ma taki swój problem Vichy albo podobny, duży problem natury prawnoustrojowej, który wymaga rozwiązania”. Jego zdaniem po upadku komunizmu nie nastąpiło w sądownictwie odcięcie się, rozliczenie, wyraźna granica czy danie poczucia sprawiedliwości i satysfakcji. Podkreślił, że w latach 40-tych i 50-tych wydano 8 tysięcy wyroków śmierci związanych z działalnością skierowaną przeciwko reżimowi, a rozliczenie tego okresu miało charakter symboliczny. Zaznaczył, że w sądownictwie potrzebne jest rozliczenie, ale z uwagi na upływ czasu widzi to tylko w wymiarze symbolicznym. Zaznaczył, że nie czuje się urażony słowami premiera, a my jako sędziowie powinniśmy te słowa słyszeć po to, abyśmy jako środowisko nabrali więcej pokory. Sformułowanie premiera dotyczące dużego skorumpowania systemu, pan Leszek Mazur skwitował, stwierdzeniem, że nie dotyczy ono przestępczości korupcyjnej, a jednie wad systemu, niesprawności organizacyjnej związanej z efektywnością. Dodał na koniec, że taka wypowiedź premiera jest całkowicie zrozumiała (źródło portal ONET Wiadomości z 1.05.2019).
Przeczytałem tę wypowiedź Leszka Mazura. Czy się oburzyłem? Nie, bo zakładam, że Pan sędzia Leszek Mazur to człowiek wykształcony i doświadczony, więc wie co mówi. Czy zatem można się dziwić, że nie czuje się urażony?
Nie wiem, ale na wszelki wypadek proszę zajrzeć do życiorysu Pana Przewodniczącego Leszka Mazura w Wikipedii. Rocznik 1962. W 1986 roku ukończył z wyróżnieniem studia na Uniwersytecie Wrocławskim (serdeczne gratulacje), a w 1989 roku aplikację sądową (jeszcze większe gratulacje).
Przypomnę więc, że osoby, które kończyły studia w 1986 roku (w PRL) otrzymywały dyplom ich ukończenia z godłem orła, któremu korony brakowało. Nie wspomnę, czego tam uczono, bo i ja na kawałek wiedzy o urokach socjalizmu w latach 1985-89 też się załapałem, potem starałem się wyrzucić z siebie to błoto kończąc studia w 1991 roku, ale zapewne mi się nie udało. Tylko orzeł widniejący na moim dyplomie posiada już koronę.
Łączy nas z Panem Mazurem na pewno jednak to, że mimo iż jestem młodszy, w mym indeksie widnieje takie samo ślubowanie na socjalizm (w rozumieniu ustroju politycznego PRL).
Ukończenie aplikacji w 1989 roku ….. Cóż…
Ja przypomnę tylko, że odbycie aplikacji w PRL łączyło się z zaliczeniem szkolenia na WUML (Wieczorowy Uniwersytet Marksizmu – Leninizmu). Przypomnę też najważniejszy obowiązek aplikanta sądowego z lat 1987-1989: „Aplikant jest obowiązany wiernie służyć Polsce Ludowej, przestrzegać zasad praworządności ludowej…”. Nie będę natomiast wspominał o patronach, z których aplikant czerpał wzorce, bo i ja czerpałem. No i dotychczas myślałem, że to były dobre wzorce, a w każdym razie, że umiałem odróżnić dobre od złych. Ci moi patroni nauczyli mnie np. pisać uzasadnienia w terminie i wyjaśnili, że uchybianie temu terminowi oznacza brak szacunku dla stron postępowania oraz szarga godność urzędu. Nauczyli mnie też, czym jest niezawisłość sędziego. Najbardziej jednak żałuję, że wzorce te czerpałem w Elblągu a nie w Częstochowie, bo tam miałbym przyjemność czerpać wzorzec z Pana sędziego Leszka Mazura, który tam właśnie wykonywał obowiązki asesora w czasie, gdy ja byłem na aplikacji.
Trochę mi brakuje w życiorysie tego ukończenia studiów w PRL, edukacji na WUML, czy zdanego w PRL egzaminu sędziowskiego, bo pewnie bym jeszcze lepiej rozumiał to, z czym Pan Przewodniczący tak się zgadza.
W tym jednak kontekście jakże głęboko rozumiem tą myśl Pana Mazura, że cyt.: „…nie widać wyraźnej granicy oddzielającej tamten aparat sądowniczy od obecnego…”
No ale cóż, Pan Mazur wie, co mówi! Skoro ja rozpocząłem pracę w wymiarze sprawiedliwości w 1991 roku, zaś Pan Leszek Mazur (jeśli nie miał przerwy na aplikacji) w 1987, więc wiedzę i doświadczenie ma znacznie szersze od moich.
Że też tych faszystowskich kolaborantów z Vichy dotychczas nie rozliczono jak należy… (to oczywiście takie inteligentne nie-porównanie, taka śliczna przenośnia, którą zaczerpnąłem z naszego Premiera). Na szczęście dzieła tego podejmuje się Pan Premier Morawiecki przy wsparciu Pana Przewodniczącego Mazura.
Michał Bober
Sędzia Sądu Apelacyjnego w Gdańsku