Gdyby patrzeć na zmiany w prawie o zgromadzeniach wyłącznie w literalny sposób, to na pozór brzmią normalnie. Ale jest jeszcze kontekst przyjęcia tej regulacji: najpierw prowadzi się politykę antagonizującą społeczeństwo, w ramach tego antagonizmu faworyzuje się określone grupy i interesy, a później przyjmuje się ustawę mającą to sankcjonować i jeszcze tworzy się warunki nie pozwalające na rzeczywiste zbadanie jej konstytucyjności..Prawo to nie jest jednak tylko kartka papieru zapisana konwencjonalnym tekstem i ten kontekst ma znaczenie. Nie mydlmy sobie oczu – de facto opracowano tę regulację pod konkretną manifestację i dla komfortu jednego człowieka uciekając w eufemizmy w rodzaju „zgromadzenie cykliczne” etc. W tym sensie jest to rodzaj specustawy, jej generalno-abstrakcyjny charakter to tylko skutek uboczny. W ostatecznej instancji pod pozorem zapewniania społecznego spokoju (legendarne 100 metrów), celowo pogłębia się antagonizm, ale być może o to właśnie chodzi.
Zarządzanie strachem – problem polega jednak na tym, że Polacy już od dawna przestali się bać i to jest największy problem tej władzy, Przyjmuje więc wprawdzie regulację ustawową i na tej podstawie angażuje tysiące policjantów, ale tylko po to, by jeden ogarnięty manią prześladowczą facet mógł przez 10 minut w sposób niezakłócony powtórzyć po raz kolejny swoje chore brednie i komunały. W jakimś symbolicznym (nie dosłownie Radbruchowskim) sensie jest to w demokratycznym państwie prawa ustawowe bezprawie. No właśnie – w demokratycznym państwie prawa, w niedemokratycznym państwie bezprawia jest to normalne. Przykładów w historii aż nadto.
Czy przepis o 100 metrach odległości jest racjonalny? Oczywiście tak, tylko dlaczego w ogóle jest potrzebny, kto i co spowodowało, że trzeba w Polsce A.D.2017 oddzielać od siebie demonstrantów? Nie jestem kompetentny do odpowiedzi na to pytanie, musiałbym być psychologiem lub psychiatrą, gotowym do poruszania się po zakamarkach jednego chorego umysłu.
Uchwalanie ustawy pod dewiacje jednego człowieka jest z pewnością ciekawym fenomenem badawczym dla teoretyka i filozofa prawa, dla społeczeństwa – jest po prostu upokarzające.
[Komentarz z profilu prof. J. Zajadło na FB za Jego zgodą; tytuł od redakcji MK]