W procesach dotyczących odpowiedzialności Kościoła za delikty księży (ale także zakonników i zakonnic) odmienność stanowisk prawnych stron wynika przede wszystkim z niedostrzegania przez stronę kościelną zmian w zasadach odpowiedzialności deliktowej osób prawnych, jakie dokonały się w ostatnim półwieczu.
Niniejszy artykuł stanowi kompilację tez postawionych w dwóch publikacjach prof. Ewy Łętowskiej: „Odpowiedzialność Kościoła za szkody wyrządzone przez księży”[1] oraz „Odpowiedzialność „za” księży – dyskusja ciągle nie zakończona”[2] (Redakcja Konstytucyjny.pl)
„Ksiądz zawsze na służbie”
Ksiądz jest zawsze na służbie, podobnie jak np. zawsze na służbie jest policjant. W sferze prawnej powoduje to, że ekskluzywna osobista odpowiedzialność bezpośredniego sprawcy szkody będzie wyjątkiem – np. gdy szkodę wyrządzono poza kręgiem osób wiedzących, kim jest sprawca deliktu, w warunkach nieświadomości poszkodowanego co do tego, z kim ma do czynienia (wyłączenie wsparcia budzącym zaufanie autorytetem wynikającym ze stanu duchownego). W wypadku działań wobec osób „słabszych”, poddanych pieczy sprawcy szkody, tj. wychowanków, uczniów, chorych poddanych pieczy, a nawet parafian (piecza duszpasterska), ksiądz, niezależnie od miejsca i okoliczności wyrządzenia szkody, prima facie przynajmniej, jest zawsze „na służbie”.
Do przyjęcia odpowiedzialności deliktowej Kościoła za działania księży nie jest konieczne, aby czyn został zdziałany przez osobę uprawnioną do reprezentacji kościelnej osoby prawnej. Wręcz przeciwnie, jeżeli tylko zachowano związek miejscowy, czasowy albo wykorzystano do popełnienia deliktu okoliczności wykonywania przez sprawcę funkcji w ramach danej struktury, struktura ta będzie ponosić odpowiedzialność odszkodowawczą. Wynika to z ewolucji rozwiązań cywilnoprawnych, która z jednej strony zmierza ku rozwiązaniom korzystnym dla poszkodowanego, ułatwiających mu uzyskanie odszkodowania od pewnego, wypłacalnego dłużnika, a z drugiej – ujmuje bardzo wąsko eksces powodujący pojawienie się własnej odpowiedzialności sprawcy, jako odpowiedzialności ekskluzywnej. Jest to konsekwencja przyjmowania przez ustawodawstwa i judykaturę perspektywy postrzegania działania sprawcy przez poszkodowanego (stwarzanie przez sprawcę uzasadnionego wrażenia działania w ramach struktury, wykorzystanie jej renomy lub autorytetu). Powoduje to odpowiedzialność struktury kościelnej na zasadzie ryzyka, przy winie bezpośredniego sprawcy szkody przybierającej nierzadko zobiektywizowaną postać winy anonimowej.
Jak Kościół się broni
Obserwacja praktyki wskazuje, że Kościół skłonny jest kwestionować własną odpowiedzialność deliktową za osoby działające w jego strukturach, uznając, że odpowiedzialność ponosi jedynie bezpośredni sprawca szkody. Stanowisko takie jest anachroniczne i błędne de lege lata. Niezależnie od jego pragmatycznego znaczenia na użytek konkretnych strategii procesowych, wskazuje to na nieprzebycie drogi ewolucyjnej, jaką kwestia odpowiedzialności osób prawnych przeszła w Europie i w Polsce na przestrzeni drugiej połowy XX w. aż do naszych czasów. Droga ta była inspirowana myślą (która powinna być bliska właśnie Kościołowi, z uwagi na jego doktrynę i misję) o potrzebie ułatwienia sytuacji poszkodowanego przez dostarczenie mu pewnego, wypłacalnego dłużnika i wprowadzenie prostych przesłanek indemnizacyjnych.
Wyobrażenia i oczekiwania co do odpowiedzialności deliktowej funkcjonariuszy Kościoła są w procesach poddawane podwójnemu zafałszowaniu. Kościół, w obawie przed falą roszczeń – np. perspektywa reparacji za czyny pedofilskie – skłonny jest negować samo istnienie własnej odpowiedzialności za czyny kapłanów w ogóle. Powoływane są argumenty o rzekomej odpowiedzialności zbiorowej, o konieczności specjalnej ustawy (rzekomo w obliczu niedostatku istniejących podstaw normatywnych), o braku zdolności deliktowej. Jeżeli zaś następuje odwołanie do uniwersalnych podstaw odpowiedzialności w kodeksie cywilnym (art. 416, 429, 430), to przy ich ahistorycznym, bardzo wąskim ujęciu.
Kościół hołduje przestarzałej zasadzie wąsko rozumianej, specjalnej zdolności osób prawnych, w wersji kwestionującej wręcz możliwość popełnienia deliktu przez osobę prawną. Traktuje zachowanie księdza jako działanie poza zakresem działania osoby prawnej, na własny rachunek, jako wykorzystanie jedynie sposobności funkcjonowania w ramach osoby prawnej. To zaś, w myśl tego założenia, nie pozwala na angażowanie odpowiedzialności samej struktury.
Kościół uważa więc, że odszkodowawczo za księży odpowiada mniej intensywnie niż inne osoby prawne za swój personel, a Skarb Państwa za funkcjonariuszy. Nie dostrzega odejścia przy konstrukcji tego typu odpowiedzialności od teorii organów osoby prawnej, odejścia od indywidualizacji winy (wystarczalność winy anonimowej/organizacyjnej w różnych postaciach), czy występowania prawnie relewantnego stosunku podporządkowania między sprawcą a strukturą, w której ramach działa.
Dlaczego odpowiada Kościół „jako taki”?
Teza o generalnym braku odpowiedzialności deliktowej Kościoła za czyn osoby działającej w jego strukturach jest współcześnie nie do utrzymania. Dotyczy to zarówno odpowiedzialności parafii za czyny księży działających jako organy parafii (bo osoba prawna odpowiada za delikt swego organu), jak i kurii za księży podlegających hierarchicznemu zwierzchnictwu biskupów w ramach art. 430 k.c. oraz kurii za winę w wyborze i nadzorze (czyn własny osoby prawnej; wina biskupa – art. 429 k.c.). Nie jest też wykluczony zbieg kilku podstaw odpowiedzialności przy tej samej szkodzie. Oczywiście, pokrycie ewentualnej szkody otwiera także drogę do regresu wobec bezpośredniego sprawcy szkody.
Księża (lub zakonnicy i zakonnice) działają w strukturze organizacyjnej Kościoła, podlegają zwierzchnictwu hierarchicznemu biskupów (lub przełożonych zakonnych), którym są winni posłuszeństwo (np. składanie przez każdego duchownego przysięgi na wierność i posłuszeństwo biskupowi, pełnia władzy przysługującej biskupowi, możliwość tworzenia i znoszenia parafii, powoływania i odwoływania proboszcza, przenoszenia między parafiami księży, możliwość wymierzania kar). Zatem ich sytuacja wykazuje identyczne cechy jak sytuacja osób podwładnych, w stosunku do których aprobuje się myśl o ponoszeniu odpowiedzialności za wyrządzenie przez nie szkody „przy wykonywaniu” powierzonych czynności. Jest to formuła szersza niż sformułowanie „przez wykonywanie” powierzonych czynności, co ogranicza zakres objęty nieodpowiedzialnością za szkody powstałe „przy okazji” powierzenia czynności. Nie tyle bowiem istotne jest, czy dana konkretna czynność szkodząca została powierzona (jest oczywiste, że nikt nie „powierza” innemu dokonania przestępstwa), ile to, czy wykonywanie powierzonych czynności było czynnikiem miejscowo i czasowo umożliwiającym typowy sposób działania, którego efektem było wyrządzenie szkody. Przesłanka wyrządzenia szkody w ramach „powierzonych czynności” zachodzi, gdy służyły one jako środek niezbędny do wyrządzenia szkody, gdy sprawca wykorzystuje ułatwienia, jakie się łączą ze sprawowaną funkcją, gdy wykorzystuje zaufanie, jakie budzi jego funkcja (misja), gdy niewłaściwie wykorzystuje margines swobody pozostawionej mu przy sprawowaniu funkcji, gdy chodzi o czyny, których sprawca nie mógłby się dopuścić, gdyby nie powierzono mu funkcji. To ostatnie oznacza bowiem uzyskanie środków do zrealizowania deliktu, co obejmuje także zaufanie, jakie jest związane z powierzoną funkcją. Wystarczy, że praca (misja) ułatwiła pozyskanie okazji i środków do wyrządzenia szkody. Dlatego uzasadnieniem odpowiedzialności jest sam status „księdza”, „zakonnika” czy „zakonnicy”, do których poszkodowany ma zaufanie. Dodatkowo, może być to zaufanie wykreowane przez miejsce wyrządzenia szkody (plebania czy teren gdzie ksiądz sprawuje swoją misję, podobnie jak dla lekarza szpital czy dla policjanta posterunek lub miejsce interwencji) czy ubiór (sutanna, habit) w jakim sprawca występuje.
Podobnie jak członkowie umundurowanych służb, tak też noszący sutanny i koloratki księża (a zakonnicy i zakonnice habity), należą do funkcjonariuszy obdarzanych szczególnym zaufaniem społeczeństwa. Np. policjant, zwłaszcza wykonujący czynności urzędowe, umundurowany, jest zawsze na służbie. Niektóre zawody, zwłaszcza gdy funkcjonariusz występuje w umundurowaniu lub specjalnym ubiorze (milicjant, żołnierz) są zawodami szczególnego zaufania. W związku z tym zwierzchnicy ponoszą szczególne ryzyko nadużycia tego zaufania. Taka jest odpowiedzialność władzy za jej personel, gdy wyrządza on szkodę. Nie ma powodu, aby Kościół, jako specyficznie rozumiana władza, był tu wyjątkiem.
Odpowiedzialność Kościoła za osoby działające w ramach jego struktur nie dotyczy działalności religijnej, ale ma związek z inną aktywnością kościelnych osób prawnych: oświatową, zdrowotną i opiekuńczą. Dotyczy to zarówno działalności prowadzonej w ramach misji Kościoła, jak i komercyjnie. Podobnie, Kościół odpowiada za działalność prowadzoną autonomicznie (np. kształcenie swoich w seminariach), jak i przy współpracy instytucjonalnej (np. poprzez obsługę administracyjnych skierowań do zakładów opiekuńczych, domów małego dziecka), poprzez wykonywanie kontraktów medycznych zawartych z władzą publiczną czy świadczenie usług komunalnych w zakresie chowania zmarłych. Specjalny wypadek dotyczy odpowiedzialności za szkody związane z wadliwością asysty przy zawieraniu tzw. małżeństwa konkordatowego.
Odpowiedzialność kościelnych osób prawnych najniższego stopnia
Jeżeli zdarzenie szkodzące wydarzyło się w miejscu funkcjonowania kościelnej osoby prawnej, w czasie jej funkcjonowania, zaś sprawcami były osoby pełniące funkcje organów czy personelu tej osoby prawnej, działając przy wykonywaniu swych funkcji w ramach wspomnianej osoby, to osoba ta będzie odpowiadała „za” sprawcę, nawet gdyby motywy jego działania były czysto egoistyczne. Zasady ogólnej odpowiedzialności deliktowej osób prawnych wymagają odrzucenia tezy o ekskluzywności odpowiedzialności deliktowej Kościoła, gdy u genezy czynu leżały osobiste interesy i potrzeby sprawcy. Co więcej, unitarność koncepcji deliktowej odpowiedzialności osoby prawnej zmusza do akceptacji niewygodnego i – w wypadku Kościoła – paradoksalnego poglądu, iż kościelna osoba prawna w takim wypadku dopuściła się deliktu „jako taka”.
Obok samego sprawcy, w pierwszej kolejności odpowiedzialność deliktową będzie ponosić konkretna kościelna osoba prawna. W przypadku Kościoła katolickiego struktura takich osób prawnych jest rozbudowana, złożona i doprowadzona do jednostek niskiego szczebla. Zatem delikt księdza czy innej osoby duchownej będzie przypisany osobie prawnej najniższego szczebla. Technicznie bowiem będzie tu chodzić o odpowiedzialność osoby prawnej, w ramach której sprawca działał lub której był przypisany. Będzie to zazwyczaj parafia lub inna niskiego szczebla struktura „operacyjna”.
Zasada odpowiedzialności diecezji i innych kościelnych osób prawnych wyższego stopnia
Powyższe nie sprawia, że odpowiedzialność jednostek kościelnych wyższego szczebla jest wyłączona, a to z uwagi na fakt, że kościół jest strukturą wysoce scentralizowaną, co wyraża się w szerokich kompetencjach biskupa diecezjalnego wobec księży inkardynowanych w jego diecezji. Hierarchiczność kościoła i rygorystyczna podległość księży władzy zwierzchniej (kanon 381) powoduje, że zwierzchnik, stojący zresztą najczęściej poza jednostką w obrębie której działał sprawca szkody, ma szczególne obowiązki nadzorcze i kontrolne. Podporządkowanie księży rzutuje na obowiązki ich zwierzchnika diecezjalnego. Powinien on aktywnie oceniać kwalifikacje księży, którzy mają pracować z dziećmi i młodzieżą, a przede wszystkim reagować na doniesienia o nieprawidłowościach zachowania wobec osób powierzonych ich pieczy (ministranci, uczniowie, chorzy, seminarzyści itd.). Wyrządzenie szkody deliktowej przez osoby duchowne każdorazowo zatem aktualizuje pytanie, czy i o ile nie doszło tu do zaniedbania organów zwierzchnich (kanony 381, 368) w zakresie aktów staranności w wyborze personelu, reagowania na niepokojące sygnały, w sprawowaniu bieżącego nadzoru nad ryzykiem osobowym. Gdy do takich sytuacji dojdzie – odpowiedzialność będzie ponosiła za czyn własny osoba prawna (diecezja), w obrębie której ów zwierzchnik niestarannie działał. Podobnie kwestia odpowiedzialności będzie wyglądać w przypadku zaniedbań zwierzchników zgromadzeń zakonnych.
Szersze włączenie Kościoła w bezpośrednią działalność świadczącą (usługi oświatowe, zdrowotne, opiekuńcze) wiąże się ze zwiększonym ryzykiem szkód deliktowych związanych z niewłaściwym stosunkiem do podopiecznych. Podkreślić trzeba, że chodzi tu o sytuacje, gdy poszkodowany jest poddany władztwu zakładowemu (szkoła, szpital, zakład opiekuńczy), realizowanemu przez sprawcę szkody, dodatkowo korzystającego z autorytetu Kościoła. To mocne uzależnienie poszkodowanego, przy jednoczesnym hierarchicznym uzależnieniu sprawcy od władzy swego zwierzchnika diecezjalnego, wymaga dostrzeżenia i zaakceptowania (także przez sam Kościół) odpowiedzialności nie tylko samych sprawców szkód (księży), ale i ich zwierzchników; w tym ostatnim wypadku majątkową odpowiedzialność poniesie ta kościelna osoba prawna, w obrębie której ów zwierzchnik działa.
***
O tym, że wyżej prezentowane koncepcje nie są niczym nowym, świadczy choćby cytat z polskiej literatury przedmiotu z lat. 70-tych, stanowiący podsumowanie ewolucji rozwiązań prawnych poprzednich 30 lat. J. Kosik w artykule „Odpowiedzialność za funkcjonariuszy państwowych w kodeksie cywilnym z perspektywy trzydziestolecia” (PiP 1974, nr 7, s. 91) pisał: Wzgląd na daleko idące zaufanie wymaga, aby uznać odpowiedzialność za szkodę wyrządzoną przez milicjanta obywatelowi nawet wtedy, gdy milicjant działał w celu osobistym (….) choćby nawet nic nie można zarzucić organowi przełożonemu, obywatel poszkodowany podczas kradzieży, popełnionej przez milicjanta nie może być odprawiony słowami, że sprawca ukradł tylko “przy sposobności wykonywania”.
Zauważmy, że to rozumowanie pochodzi z okresu Polski Ludowej i zostało zaaprobowane w ówczesnym orzecznictwie SN. Przykro stwierdzić, że władza kościelna jest o wiele mniej humanitarnie i przychylnie nastawiona wobec poszkodowanych, niż ówczesne sądy Polski Ludowej orzekające o odpowiedzialności państwa za funkcjonariuszy PRL.
[1] E. Łętowska, Odpowiedzialność Kościoła za szkody wyrządzone przez księży, PiP 2015 nr 3 s. 6-20.
[2] E. Łętowska, Odpowiedzialność „za” księży – dyskusja ciągle niezakończona, w: Czynić postęp w prawie. Księga jubileuszowa dedykowana Profesor Birucie Lewaszkiewicz-Petrykowskiej, red. M. Pyziak-Szafnicka, W.J. Katner, Łódź 2017, s. 295-310,
Ewa Łętowska