Najłatwiej wyjaśnić sprawę tym, że zabójca prezydenta Adamowicza był chory psychicznie. Tragedia – powie ktoś tak myślący, – ale po krótkiej żałobie można przejść nad nią do porządku dziennego. To nie ma nic wspólnego z polityką. I nie ma nic wspólnego z czymkolwiek, co kiedykolwiek ktoś powiedział lub zrobił. To zabójstwo wydarzyło się w próżni, a jacyś oni chcą dochodzić czegoś więcej, psują tylko atmosferę i nawołują do podziałów.
Warto jednak przytoczyć pewne fakty, które – jeśli przyjąć hipotezę choroby psychicznej –choć może nie mają bezpośredniego związku z samym zabójstwem, to jednak warto o nich pamiętać.
Od momentu wygrania wyborów rządząca partia, opanowawszy publiczną telewizję i dysponując duża częścią prasy, prowadzi brutalną kampanię przeciw opozycji, która ma się składać ze złodziei i aferzystów, wyciągających miliardowe korzyści, spadkobierców morderczego komunizmu, agentów bezpieki takich jak Wałęsa i z ludzi, najogólniej mówiąc, gorszego sortu. Po roku 1989 nie odzyskaliśmy niepodległości, ale odzyskamy ją dopiero, kiedy pozbędziemy się tych zakłamanych elit, jakie rządziły w latach 1989-2015. To oczywiście nie ma żadnego związku z zabójstwem opozycyjnego polityka.
Członkiem rządu stał się polityk, były przewodniczący Młodzieży Wszechpolskiej, która wystawiła prezydentowi Adamowiczowi akt zgonu w imieniu narodu polskiego. Tenże dziś minister pisał, że Adamowiczowi należy się reprymenda i ma być postawiony do pionu. To tylko słowa i nie mają one żadnego związku z wydarzeniem.
Państwo zdystansowało się od akcji zbierania pieniędzy na szpitale i służbę zdrowia, jaką prowadzi Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy i klientela partii rządzącej sprzeciwiała się organizatorowi tej akcji uruchamiając systematyczną kampanię oszczerstw i podejrzeń. I na imprezie tej właśnie charytatywnej organizacji prezydent Adamowicz został zamordowany. Znów nie sposób ustalić w tym jakikolwiek sposób bezpośredniego związku.
Chorzy psychicznie podobno kierują się atmosferą społeczną i zbiorowymi nastrojami. Czy z takiej ogólnej przesłanki można wyciągnąć jakikolwiek wniosek? Prościej stwierdzić, że zabójca był sam i zabójstwo samo przyszło mu do głowy.
Dlatego też sympatycy PiS nie kwapią się do wyrażania żalu z powodu śmierci, a zajmują się raczej wypominaniem politykom opozycji, że oni też używali mowy nienawiści. Jeśli coś jest nie w porządku, to wszyscy są jednakowo winni.
Prezes rządzącej partii nie zjawia się w Sejmie, gdy ogłoszono tam minutę ciszy poświęconą zamordowanemu. Można zrozumieć to, jako robienie oka do tych, którzy tą śmiercią się nie przejęli a nawet wyrazili z tego powodu satysfakcję. To że polityk ten zaplątał się w sejmowych korytarza i nie zdążył jest mało przekonywujące. Jeśli jednak zabójca jest tylko chory psychicznie sprawa istotnie nie jest państwowej wagi.
I na tym sprawę można by zakończyć, jeśli winnym śmierci prezydenta Adamowicz jest jedynie chory psychicznie. Tak zdaje się twierdzić rząd. Opozycja twierdzi jednak, że rząd ponosi odpowiedzialność moralną. Spór jest pełen emocji, ale na gruncie faktów nierozstrzygalny.
Chodzi jednak o zabójstwo i wtedy bada się wszystkie hipotezy, nawet mało prawdopodobne i wszystkie wątki, nawet takie, jakie wydają się mało znaczące.
Jakie więc można mieć wątpliwości, że zabójca był chory psychicznie, a w każdym razie, że to wyjaśnienie winno nam wystarczać?
Kto nauczył zabójcę operować nożem w sposób tak precyzyjny? Uderzać z taką siła, aby przebić grube zimowe ubranie? Skąd wiedział, jak przecina się aortę? Są to umiejętności, jakie nie przychodzą same. Kto podpowiedział mu te i inne słowa, słowa ważące politycznie w ustach kogoś, kto się polityką nie zajmuje?
Czy mogło to być zabójstwo na zamówienie ? A jeśli tak, to kto je zamówił?
Politycy PiS nie stawiają takiego pytania, bowiem chce jak najszybciej uwolnić się od moralnej odpowiedzialności o jaką są oskarżani przez opinię publiczną związaną z opozycją. Opozycja nie stawia sobie takiego pytania, bowiem ma już winnego i chce na niego wskazać.
Jeszcze inni powiedzą, że takie pytania, to już początek teorii spiskowej.
W każdym śledztwie ważne jest jednak wstępne domniemanie, komu przestępstwo może przynosić korzyści. Taki ktoś w prawdziwym śledztwie jest podejrzany. Podejrzewanie PiS jest absurdalne, bowiem w nieunikniony sposób musi zapłacić ponosząc chociażby straty w sondażach. Tym bardziej trudno podejrzewać o to zabójstwo opozycji. Oskarża ona PiS, ale jeszcze bardziej może być przerażona możliwością, że to jest pierwsze z takich zabójstw?
Więc jednak może jest jakiś trzeci, któremu zależy, żeby Polska była podzielona, który potrafi na zimno wykalkulować, jak zareagują na taki mord poszczególne grupy społeczne i środowiska polityczne, który ma dostateczny aparat, aby wynaleźć „chorego psychicznie” i popchnąć go do morderczego czynu?
Polska pozostaje podzielona. Fatalnie podzielona. Tak podzielona, że nikt nie chce myśleć o tym, że podział ten ktoś z zewnątrz celowo wzmacnia i prowokuje. Strony oskarżają się nawzajem i to im wystarcza. Solidarne działanie przeciw temu trzeciemu jest jednak wciąż możliwe.
I teraz informacja, która może nasuwać wniosek z założenia hipotezy o „trzecim” zewnętrznym czynniku:
Trzech młody Polaków pojechało na ukraińskie Zakarpacie aby podpalić tam węgierski konsulat. Okazało się, że opłacił ich polityk partii, która żąda wystąpienia Niemiec z Unii Europejskiej. A ten z kolei polityk ma bardzo bliskie kontakty z pewnym polskim politykiem związanym z prorosyjskim środowiskiem w Polsce. Cóż to ma wspólnego z zabójstwem w Gdańsku ? Jeśli zabójca jest jedynie chory psychicznie, to nie ma co analizować okoliczności tej międzynarodowej prowokacji. A jednak ktoś taką prowokację zorganizował. Trzech młodych ludzi najpewniej nie wiedziało, na czyją rzecz działają. Niemiecki polityk też nie miał żadnych interesów na Zakarpaciu, a jednak ktoś go namówił i podsunął kontakty.
Zabójstwo w Gdańsku jest sprawą bez porównania poważniejszą. Śledztwo winno brać pod uwagę wszystkie wątki i hipotezy. Polska jest podzielona a ktoś pracuje nad pogłębianiem podziałów i budzeniem konfliktów w całej Europie, co już dobrze dziś wiadomo. To podejrzenie należy więc sprawdzić i być może odrzucić. Ale pomijać go nie należy…
Jeśli podobna zbrodnia powtórzy się, czy wystarczy wyjaśnienie, że to chory psychicznie? Czy ofiarą prowokacji, jaka może destabilizować kraj może paść jedynie polityk opozycji? Może więc trzeba już teraz zastanowić się, jak kierować tym śledztwem. I jaką ono ma wytworzyć atmosferę.
Kiedy zamordowano prezydenta Narutowicza endecy, dobrze wiadomo to z podręczników historii, prowadzący przeciw niemu kampanię kalumni i potwarzy, ogłosili hasło „ciszej nad tą trumną”. Wtedy był to spór dwóch obozów politycznych i wielu myśli, że i dzisiaj tak jest. Dziś jednak taka cisza może doprowadzić do zagrożenia dla naszej niepodległości, o ile prowadzący to śledztwo nie zabezpieczą nas przed możliwą następną prowokacją i dalszą destabilizacją kraju.
Kazimierz Wóycicki
Ja chciałabym zwrócić uwagę na jeszcze jedno.
Zabójca wykrzyczał dwa zdania: „Siedziałem niewinny w więzieniu. Platforma Obywatelska mnie torturowała.” Wszyscy teraz zwracają uwagę na to drugie zdanie. A tymczasem nie ma ono według mnie większego znaczenia. Nie ma w/g mnie tym samym większego znaczenia, co i jak w dyskursie publicznym mówi PiS na PO, a co mówi PO na PiS.
Ważniejsze jest to pierwsze zdanie. I wobec niego należy zadać pytanie, na ile zabójca miał świadomość i wierzył w to, że sędziowie, to „nadzwyczajna i bekarna kasta, i komunistyczne złogi”…