9 stycznia 2019 r. mija 5-ta rocznica śmierci Ś.P. Stanisława Dąbrowskiego, Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego.
Pięć lat temu, w dniu 9 stycznia 2014 r., zmarł Stanisław Dąbrowski, Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego. Obchodzimy tę rocznicę, pamiętając o naszym Przyjacielu, Koledze, Wybitnym Sędzim i Dobrym Człowieku.
Minęło zaledwie pięć lat, a tak wiele zmieniło się wokół nas, w sądownictwie, w Sądzie Najwyższym. Stale więc myślimy, jakby było, gdyby Stanisław Dąbrowski był z nami w tym trudnym okresie. Jakby reagował, co zrobiłby w krytycznych momentach… Oczywiście, byłby niezłomny – prawdziwie niezłomny – jak zawsze. Dobrze to wiemy, ale jednak dręczy nas pytanie: co zrobiłby, z jaką siłą przeciwstawiłby się „dobrym zmianom”? Przecież na Jego oczach burzyłby się ustrojowy porządek, który w wolnej Polsce współtworzył.
W latach 1989–1991 był posłem „Solidarności” na Sejm X Kadencji; działał w komisji sprawiedliwości oraz komisji prac ustawodawczych i jako wytrawny już prawnik miał istotny wpływ na powstanie zrębów nowego ustroju, także ustroju sądowego. Pracował m.in. przy ustawie o Krajowej Radzie Sądownictwa, dbając o niezależność tego organu i bezwarunkowo demokratyczny tryb wyboru jego członków, potwierdzony później przez Konstytucję. Doskonale wiedział, że tylko Rada w pełni niezależna, reprezentowana przez najlepszych, mających szerokie zaufanie środowiska sędziów, wyłonionych w demokratycznych wyborach, jest gwarantem niezależności i niezawisłości.
Tak się stało. Po dekadzie sędzia Stanisław Dąbrowski – wybrany przez Zgromadzenie Ogólne Sądu Najwyższego – sam został członkiem Krajowej Rady Sądownictwa, a potem jej przewodniczącym i umocnił jej pozycję. Odcisnął także silne piętno na wizerunku Sądu Najwyższego, wespół z innymi prezesami i sędziami kształtując sędziowski etos, w którym apolityczność, bezstronność i poczucie sprawiedliwości to bonum supremum.
Zasługi Stanisława Dąbrowskiego dla ugruntowania niezależności sądów, dla trójpodziału władzy, dla wymiaru sprawiedliwości i dla dobra Rzeczpospolitej są w środowisku sędziów i w opinii publicznej niekwestionowane. Zbliżając się do nieuniknionej, naznaczonej ciężką chorobą śmierci stawał się jednak umiarkowanym pesymistą; przeczuwał, że niedocenianie istoty oraz znaczenia władzy sądowniczej w ustroju państwa zaczyna przekraczać zwykłą miarę, a opresja władzy wykonawczej w stosunku do sądów i sędziów zbliża się do punktu krytycznego. Tym bardziej więc wraca pytanie: co zrobiłby teraz, rok temu, dwa…?
Wierzymy, że patrzy gdzieś z góry, cierpi, ale jest dumny z sędziów, ze swoich kolegów w Izbie Cywilnej i Sądzie Najwyższym, a szczególnie ze swojej Następczyni na stanowisku Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego. Jesteśmy Jego cząstką, a pamięć o Nim dodaje nam wszystkim mocy i wytrwałości.
Pamiętamy Staszku. Nie zawiedziemy Cię. Będziesz dumny.
Niektórzy jednak powinni się wstydzić…