Sędzia Stanisław Zabłocki do sędziów łódzkich, 5 października 2018 r., Smardzewice
(serwis Sędziowie Łódzcy pisze: za wiedzą i zgodą autora publikujemy tekst z facebooka Pana Sędziego. Przy okazji jeszcze raz gorąco dziękujemy za przyjęcie zaproszenia na nasze szkolenie i wspaniałe wystąpienie. Co do gadulstwa autora, okoliczność rzeczywiście powszechnie znana, ale „takiego gadulstwa” można słuchać godzinami, dlatego nikt w Smardzewicach nie narzekał. Przypominamy też, że oba panele dyskusyjne z udziałem Pana Sędziego publikowaliśmy na naszej stronie 7 i 20 października 2018 r. (przedruki dostępne nadto na monitorkonstytucyjny.eu, a fragmenty ma też opublikować In Gremio ).
Nie będzie podsumowania tygodnia przy półce z dziełami mędrców dlatego, że całe piątkowe popołudnie i wieczór spędziłem w znacznie pożyteczniejszy sposób. Dzielni sędziowie łódzcy byli tak mili, że zaprosili mnie na konferencję, zorganizowaną przez nich w Smardzewicach, pod hasłem „Prawość sędziego w czasach chaosu”. Organizatorzy byli na tyle nierozsądni, iż obsadzili mnie jako dyskutanta w obu panelach. Oczywiście spowodowało to przeciągnięcie się obrad do 20.30. Mam o tyle spokojne sumienie, że moje gadulstwo stanowi notorium środowiskowe, a więc musieli liczyć się z takim ryzykiem. Na szczęście, mimo wszystko zdążyliśmy na kolację. Pierwszy z paneli zatytułowany był „Postrzeganie wymiaru sprawiedliwości przez społeczeństwo”, natomiast drugi „Dylematy sędziego w trudnych czasach”. Możliwość wymiany myśli w pierwszym panelu z Adamem Bodnarem i Marcinem Matczakiem, a w drugim z Beatą Morawiec, Krystianem Markiewiczem oraz Waldemarem Żurkiem była dla mnie prawdziwą przyjemnością. Zanim jednak doszło do polemik i wymiany poglądów (być może będą one dostępne, gdyż organizatorzy nagrywali przebieg obrad) miałem zaszczyt skierować do wspaniałej grupy sędziów wszystkich szczebli krótkie słowo wstępne, które organizatorzy zatytułowali w programie obrad „Niezależny Sąd Najwyższy filarem niezawisłości sędziowskiej”, a które tylko dość luźno związane było z tak zakreślonym tematem. Ten głos wstępny udało mi się, po porannym powrocie do Warszawy, dość wiernie – mam nadzieję – odtworzyć i niech on w tym tygodniu zastąpi rozważania nad wybranymi cytatami z dzieł filozofów.
„Szanowne Panie, Szanowni Panowie, a może jednak, pozwolicie Państwo, że rozpocznę inaczej – Drogie Koleżanki i Koledzy z apelacji łódzkiej. Mam nadzieję, że nie zabrzmiało to zbyt familiarnie; mam nadzieję, że zabrzmiało godnie, ale jednocześnie ciepło i serdecznie. Taka była bowiem moja intencja.
Bardzo chcę Wam podziękować za zaproszenie na to spotkanie, poczytuję je sobie bowiem – zapewne znacznie na wyrost – za wyraz zaufania. W końcu dopuszczacie mnie do tajemnic waszych wewnętrznych obrad. Ale poczytuję je także – i to już na pewno na wyrost – za wyraz nadziei, że możecie z moich ust usłyszeć coś ciekawego. Tego obiecać nie mogę, ale mogę obiecać coś innego, a mianowicie, że świadomy znaczenia moich słów i odpowiedzialności przed prawem, rozmawiając z Wami będę mówił szczerą prawdę, niczego nie ukrywając z tego, co mi jest wiadome. Nawet wówczas, gdyby moje zdanie mogło narazić mnie na nieprzyjemności, ale także nawet wówczas, gdybym miał świadomość, że moja opinia nie znajdzie uznania w Waszych oczach.
A teraz do tzw. ad remu. Otóż w stopniu minimalnym chciałbym skorzystać z możliwości złożenia zeznań w tzw. fazie spontanicznej, która została zakreślona przez organizatorów na 10-15 minut, natomiast wolałbym być bardziej wylewny w drugiej fazie obrad, jako uczestnik obu paneli.
Po pierwsze dlatego, że przyjechałem do Państwa nie po to, aby wygłosić jakiś regularny wykład, czy choćby mini-wykładzik, ale po to, żeby spotkać się z dzielnymi sędziami apelacji łódzkiej, aby móc uścisnąć dłoń panu prezesowi Kacprzakowi, aby móc bliżej poznać znanych mi dotąd tylko z publikacji panią sędziego (uwielbiam męskie formy) Maciejewską i pana sędziego Krawczyka, aby po prostu porozmawiać ze starymi znajomymi i z nowymi znajomymi, bo rozumiem, że w tej chwili wszyscy już jesteśmy nie tylko do końca obrad, ale i na przyszłość dobrymi znajomymi.
Po drugie dlatego, że gdy jadę na spotkanie z koleżankami i kolegami-prawnikami, a z koleżankami i kolegami-sędziami w szczególności, zawsze mam już nie wrażenie, ale wręcz pewność, że jeśli będę mówił o czymś, co ja uważam za ważne, to mogę strzelić przysłowiową kulą w płot, ale gdy będę odpowiadał na państwa ewentualne pytania bądź nawiązywał do zagadnień, które to Państwo będziecie uważali za ważne, może uda mi się trafić nie tylko w tarczę, ale i w dziesiątkę.
Po trzecie, i ostatnie, dlatego, że gdybym chciał dowodzić, zgodnie z tym, co w programie spotkania widnieje jako temat mego wystąpienia, iż to Sąd Najwyższy jest filarem niezawisłości sędziowskiej, to wykazałbym się wielką dozą megalomanii i zarozumialstwa. To, co w tej chwili powiem, proszę podkreślić w umysłach, albo w kajetach, wężykiem, jest to bowiem najważniejsza myśl, którą chciałbym w dniu dzisiejszym przekazać. Kto wie, czy nie jedyna mądra myśl, którą Państwo dziś usłyszycie z moich ust. Żyjemy w takim czasie, żyjemy już od kilkunastu miesięcy w takim czasie i w takich, jak mawia młodzież, niepowtarzalnych okolicznościach przyrody, że to wcale nie Sąd Najwyższy jest filarem niezawisłości sędziowskiej, nawet gdy tak pięknie, jak w tytule, opatrzymy ten Sąd przymiotnikiem „niezależny”. To nie jakikolwiek inny Sąd, czy twór instytucjonalny jest filarem niezawisłości sędziowskiej. Tym filarem w każdym czasie, ale w ostatnim czasie w sposób szczególny, jest charakter każdego z nas, charakter każdego sędziego. Jego niezależna myśl, podporządkowana rygorom prawa, ale także i ideałowi sprawiedliwości oraz wartościom konstytucyjnym, jeśli rygory prawa rozmijają się z tym ideałem lub tymi wartościami. Jego gotowość służenia idei wolnych sądów, a tym samym właśnie służenia społeczeństwu i wolnym ludziom tworzącym to społeczeństwo. To są prawdziwe filary niezawisłości sędziowskiej – na każdym szczeblu sądownictwa powszechnego w takim samym stopniu jak w Sądzie Najwyższym. Mówię to, proszę Państwa, nie po to, aby zyskać Waszą sympatię, że oto przyjechał sędzia Sądu Najwyższego, ale „taki z niego fajny, skromny, równy chłop”, iż zrównuje role sędziów sądów powszechnych z rolami sędziów sądu najwyższej instancji. Mówię tak dlatego, że jestem bardzo głęboko przekonany, iż jeśli mamy poszukiwać prawdziwych filarów sędziowskiej niezawisłości, to poszukiwać ich musimy w samych sobie, ale także i w sobie wzajemnie.
Cóż mam w tym momencie na myśli? Wzajemną sędziowską solidarność. Nie korporacjonizm, nie kastowość, nie obronę wewnętrznych interesów per fas et nefas, ale to, co składa się na najpiękniejsze pojmowanie słowa solidarność i co wybrzmiewa w nim wówczas, gdy przychodzą trudne czasy. Niech ta dobrze pojęta sędziowska solidarność, w której są już pewne elementy niezawisłości zewnętrznej, będzie równie silnym filarem sędziowskiej niezawisłości, jak klasyczna niezawisłość wewnętrzna. Łatwiej nam będzie, gdy będziemy przekonani, że to nie tylko my tak, a nie inaczej, pojmujemy ideę wolnych sądów i jesteśmy gotowi jej służyć, ale że ideę tę tak samo jak my pojmuje 80, 90, może 95 procent sędziowskiego środowiska i że tych 80, 90 procent środowiska także jest gotowe jej służyć, np. stając za nami murem, gdyby ktoś zmierzał ku naruszeniu niezawisłości wewnętrznej każdego z nas.
Tak więc, jak Państwo słyszycie, pamiętam o tym, że oprócz niezawisłości wewnętrznej, do której tak silnie w początkowym fragmencie swojego głosu nawiązałem, są także rozwiązania ustrojowe, które powinny sprzyjać formowaniu się niezawisłości wewnętrznej i stanowić jej instytucjonalne gwarancje, a zatem, że istotne są elementy owej obudowy, nazywane elementami niezawisłości zewnętrznej. Zastanawiałem się zatem, czy organizatorzy spotkania, tak a nie inaczej tytułując moją wstępną wypowiedź, chcieli mnie może zachęcić do tego, abym dowodził, iż to Sąd Najwyższy jest w stanie spełnić rolę takiego zewnętrznego filara owych elementów niezawisłości wewnętrznej. Jednak i co do tego, czy może on spełnić taką rolę, mam pewne wątpliwości. Tę instytucjonalną obudowę, ten pancerz gwarancyjny, tworzy bowiem przede wszystkim ustawodawca. Nie musimy zaś sobie chyba udowadniać, że rozwiązania nowych tzw. ustaw sądowych zmierzają raczej w odmienną stronę. Tę instytucjonalną obudowę, ten pancerz gwarancyjny, mogłaby też kształtować władza wykonawcza, uznając nie tylko w pustych słowach, ale i w czynach odrębność, samodzielność trzeciej władzy, czyli judykatywy. Chyba nie pomylę się zbytnio stwierdzając, że nie mogliśmy w ostatnim okresie na to liczyć.
Sąd Najwyższy ma w tym zakresie znacznie mniejsze możliwości, co nie znaczy, że nie posiada ich wcale. Wymienię je teraz jedynie tytułem sygnału, jako zagadnienia szczegółowe, do których bardzo chętnie powróciłbym już w bardziej wnikliwy sposób w dalszej części spotkania.
Sąd Najwyższy może starać się kształtować taką interpretację przepisów ustrojowych, która sprzyjać będzie zapewnieniu większej swobody orzekania. Tyle tylko, że przy rozwiązaniach nowej ustawy o Sądzie Najwyższym, która w olbrzymim zakresie monopolizuje wpływ na interpretację przepisów ustrojowych w rękach nowotworzonej Izby Dyscyplinarnej, obawiam się, iż znacznie większą rolę mogą odegrać w tej sferze sądy apelacyjne. Może warto porozmawiać, jak widzimy przyszłość w tym obszarze?
Sąd Najwyższy może podejmować trud wytyczania ścieżek wykładni uwzględniających uwarunkowania konstytucyjne i konwencyjne, traktatowe, ukazując rolę polskiego sądu w – jak mawiamy za panią profesor Łętowską – multicentrycznym systemie prawa, w którym się poruszamy i potwierdzając rolę sędziego polskiego, jako jednocześnie sędziego europejskiego. I chyba istotne kroki w tym zakresie Sąd Najwyższy poczynił, chociaż dosyć późno. Ale taki trud mogą i powinny podejmować także sądy powszechne. Może warto porozmawiać, jak możemy sobie w tym dziele pomagać?
Sąd Najwyższy może starać się dawać przykłady owej wewnętrznej solidarności, sprzyjającej hartowi ducha poszczególnych sędziów i umacniającej więzi mikro-społeczności sądowych – wzorcem może tu być jednomyślna uchwała Zgromadzenia Ogólnego Sędziów Sądu Najwyższego, co do roli, jaką de iure pełni pani profesor Małgorzata Gersdorf do dnia 30 kwietnia 2020 roku. Gdy czytam uchwały zgromadzeń ogólnych sędziów sądów okręgowych i apelacyjnych z różnych krańców Polski dochodzę jednak do wniosku, że Państwo czynicie w tym zakresie jeszcze więcej od nas. I że to Wy bardziej nas wspieracie nas, niż my to czynimy w odniesieniu do sądów powszechnych. Mówię to, jako bezstronny obserwator, a nie starając się zaskarbić sobie Państwa sympatię. Ale może i o tym warto podyskutować?
Możemy wreszcie my, sędziowie Sądu Najwyższego dawać wyraz temu, że wszyscy sędziowie mają prawo wypowiadać się nie tylko o sprawach istotnych dla sądownictwa, ale generalnie o problemach prawnych, o zagrożeniach dla obowiązującego porządku prawnego, dla zasad państwa prawa. I że sędziom wolno to czynić również w ramach debaty publicznej. Staramy się to robić, przede wszystkim ustami naszego niezrównanego rzecznika prasowego Michała Laskowskiego, ale także „ustami i piórami” innych sędziów z naszego grona. Nie sposób jednak nie podkreślić, że czynią to także i Państwo, wielu sędziów sądów powszechnych, w tym także z okręgu łódzkiego. Może zatem wymienimy wzajemne uwagi nie co do tego, czy – bo tu zapewne nie musimy się wzajemnie przekonywać – ale jak należałoby w dzisiejszych czasach prowadzić taki dialog ze społeczeństwem?
Kończę już tę wstępną wypowiedź. Miało być zwięźle i krótko. A wyszło, jak zawsze w moim wypadku, że nieco przynudziłem. Przepraszam. Chcę jeszcze tylko zwrócić Państwa uwagę na to, że wszystkie te przykłady zagadnień wartych omówienia, które od biedy można byłoby związać z szumnym tytułem „Niezależny Sąd Najwyższy filarem niezawisłości sędziowskiej”, zdecydowanie bardziej zależą od postaw poszczególnych sędziów tego Sądu, tak w procesie orzekania, jak i prezentowanych poza salą sądową, niż od możliwości oddziaływania Sądu Najwyższego „jako takiego”. Potwierdza to, Drogie Koleżanki i Koledzy, sygnalizowaną już na wstępie tezę, iż to nie ów twór instytucjonalny, noszący nazwę „Sądu Najwyższego”, może być filarem niezawisłości sędziowskiej, ale poszczególni sędziowie tego Sądu i że gwaranta niezawisłości możecie Państwo poszukiwać, także i na tym szczeblu hierarchii sądownictwa, przede wszystkim w sile charakteru poszczególnych sędziów, w umiłowaniu przez nich idei sprawiedliwości, godności i wolności, a także we wzajemnej solidarności sędziów Sądu Najwyższego i solidarności sędziów tego Sądu z sędziami sądów powszechnych. Tylko czy przy nowym składzie Sądu Najwyższego będzie to możliwe? Czy chociaż trochę będzie to możliwe?”
SSN Stanisław Zabłocki