Niechlujstwo legislacyjne państwa PiS ma oczywiście ogromne negatywne skutki, ale też jedną niezamierzoną zaletę – wpędza różne dziwne postaci w pewną pułapkę, która odsłania ich pokrętny stosunek do prawa. Typowym przykładem jest ustawa o SN i jej zapisy dotyczące przechodzenia sędziów w stan spoczynku.
Trwa ping-pong dotyczący tego, co w sensie formalnym powinien zrobić prezydent. Sasin, Wójcik, Dera et consortes prześcigają się w tłumaczeniu, że przejście w stan spoczynku następuje z mocy prawa po osiągnięciu 65 roku życia (niektórzy nawet z uczonym dodatkiem – ex lege). Jeśli tak, to właściwie prezydent nie musiałby robić nic – skutek i tak nastąpił. I tutaj zaczynają się schody, ponieważ art. 39 ustawy o SN brzmi: Datę przejścia sędziego Sądu Najwyższego w stan spoczynku albo przeniesienia sędziego Sądu Najwyższego w stan spoczynku stwierdza Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej.
No tak, ale nie przewidzieli, że u prezydenta tlą się jeszcze jakieś szczątki prawniczego wykształcenia i w związku z tym nie chce pozostawiać za sobą śladów działań konstytucyjnie wątpliwych w postaci formalnych postanowień. Dokonał więc ciekawego zabiegu językowego – uznał, że „zawiadomić” znaczy to samo co przewidziane w ustawie „stwierdzić”, chociaż na gruncie najprostszej wykładni językowej to bez sensu. Zawiadamiać bowiem nie musi – przecież jeśli ex lege, to sędziowie sami sobie mogą przeczytać w ustawie. Ma więc stwierdzić, a jeśli stwierdzić, to postanowieniem i to z kontrasygnatą premiera. Jednak tlące się jeszcze resztki wiedzy prawniczej prezydenta spowodowały, że dostrzegł pułapkę, jaką na niego w swoim niechlujstwie zastawili PiS-owscy legislatorzy i nie zamierza nadstawiać własnej … (przepraszam – nie dokończę).
Niby proste jak budowa cepa, ale przecież nie mogę wymagać od Sasina, by wiedział co to jest np. skutek konstytutywny czynności konwencjonalnej (Panie Sasin – przepraszam, ale taki już jest nasz teoretyczno-prawny „żargon”).
Jerzy Zajadło (na FB)