Wydająca OKO.press Fundacja Ośrodek Kontroli Obywatelskiej, otrzymała pismo z Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Biuro Ministra informuje, że pełnomocnik Mirosława Koźlakiewicza zwrócił się do niego z „wnioskiem o podjęcie czynności w ramach nadzoru sprawowanego nad Fundacją”.
Resort Jarosława Gowina pisze, że „z treści otrzymanych dokumentów oraz ze stanu faktycznego” wynika, że Fundacja OKO nie zastosowała się do postanowienia sądu i nie usunęła z portalu OKO.press artykułu „Śmierdzący biznes za unijne pieniądze. Międzynarodowe śledztwo z udziałem OKO.press”. I zwraca się do Fundacji, o wyjaśnienie sytuacji.
Pełnomocnik Koźlakiewicza – a za nim resort nauki – powołują się na ustawę o fundacjach. Zgodnie z nią, minister nadzorujący daną fundację, może wystąpić do sądu o stwierdzenie „zgodności działania [tej] fundacji z przepisami prawa”. Jeżeli działanie zarządu fundacji „w istotny sposób narusza przepisy prawa”,
minister może wyznaczyć termin na usunięcie uchybień albo „żądać dokonania w wyznaczonym terminie zmiany zarządu fundacji”. A jeśli fundacja nadal nie usunie uchybień – „wystąpić do sądu o zawieszenie zarządu fundacji i wyznaczenie zarządu przymusowego”.
Zabezpieczenie roszczenia Koźlakiewicza
Sprawa dotyczy artykułu, który ukazał się na portalu OKO.press 24 kwietnia 2018 roku.
Publikacja była częścią śledztwa zespołu dziennikarzy z ośmiu państw UE, którzy chcieli sprawdzić, dokąd trafiają unijne dopłaty do rolnictwa i czy zapewniają racjonalny rozwój produkcji rolnej i poprawiają poziom ochrony środowiska. Okazało się, że jest odwrotnie. Na przykład w Polsce jedne z największych dopłat dostają przemysłowi hodowcy drobiu i trzody chlewnej, którzy są także największymi trucicielami środowiska. Produkują rocznie setki ton amoniaku, który zatruwa glebę, rzeki i powoduje upiorny smród w okolicy ferm.
Raport podsumowujący śledztwa dziennikarzy, którzy wzięli udział w projekcie, dostępny jest na stronie internetowej Greenpeace. Ta międzynarodowa organizacja była inicjatorem dziennikarskiego śledztwa.
W artykule dotyczącym Polski pisaliśmy m.in. o działalności firmy Cedrob, założonej przez z Mirosława Koźlakiewicza, w mediach nazywanego „królem drobiu”. Do 2015 roku w PO, był najbogatszym posłem VII kadencji w Sejmie, potem jego drogi z partią się rozeszły. Od kilku lat Grupa Cedrob jest jednym z głównych reklamodawców prawicowych mediów (m.in. tygodnika „Sieci”, należącego do spółki senatora Grzegorza Biereckiego i do braci Karnowskich) i sponsorem prawicowych imprez. Była np. partnerem wspierającym gali tygodnika „Sieci”, podczas której Julia Przyłębska została ogłoszona Człowiekiem Roku 2017.
30 kwietnia 2018 roku Koźlakiewicz wystąpił do Sądu Okręgowego w Warszawie o zabezpieczenie jego roszczenia. Domagał się, by sąd nakazał redakcji OKO.press usunięcie artykułu „Śmierdzący biznes za unijne pieniądze” na czas trwania procesu o ochronę dóbr osobistych, który zamierza wytoczyć Fundacji OKO.press . I żeby sąd zrobił to jeszcze „przed wszczęciem postępowania”. Zapowiedział, że w ciągu dwóch tygodni złoży pozew.
Procedura cywilna przewiduje takie przedprocesowe zabezpieczenie, by np. wierzyciel, który chce dochodzić pieniędzy, mógł wystąpić o ich „zamrożenie”, bez wiedzy dłużnika (by ten nie zdążył ukryć majątku). Postępowanie dotyczące zabezpieczenia toczy się więc bez udziału przyszłego pozwanego, by nie mógł udaremnić zabezpieczenia, a także wykonania przyszłego wyroku.
Postępowanie dotyczące zabezpieczenia roszczenia Koźlakiewicza, także toczyło się bez udziału i wiedzy Fundacji OKO.press. I nie miała ona możliwości przedstawienia swojego stanowiska w tej sprawie ani wykazania, że nie ma powodów, by usuwać artykuł.
Wniosek o zabezpieczenie rozpatrywała sędzia Joanna Kruczkowska, pełniąca funkcję wiceprzewodniczącej III Wydziału Cywilnego SO w Warszawie, specjalizująca się w sprawach o ubezwłasnowolnienia.
Sędzia Kruczkowska przychyliła się do wniosku Koźlakiewicza i nakazała usunięcie artykułu. Zaznaczając, że „na etapie rozpoznawania wniosku o zabezpieczenie sąd nie rozstrzyga sprawy merytorycznie, a jedynie dokonuje oceny uprawdopodobnienia istnienia roszczenia”.
Usuwanie publikacji ze stron internetowych, przed stwierdzeniem sądu czy faktycznie naruszają one czyjeś dobra, uznawane są przez organizacje stojące na straży wolności mediów i wolności słowa za jeden z przejawów prewencyjnej cenzury.
Wykorzystując takie zabezpieczenie, każda osoba opisana w publikacji w negatywnym świetle, może domagać się jej usunięcia na czas procesu, nie wykazując, że napisano o niej nieprawdę. Procesy o ochronę dóbr osobistych trwają zaś w Polsce po kilka lat. W tym czasie opinia publiczna może być więc pozbawiona dostępu do ważnych społecznie informacji.
Wyścig sądowy
Fundacja OKO zaskarżyła postanowienie sądu o zabezpieczeniu, występując równocześnie z wnioskiem o wstrzymanie wykonania zabezpieczenia.
Podnosiliśmy że:
- roszczenie Koźlakiewicza nie zostało uprawdopodobnione,
- przeciwko usunięciu artykułu przemawia ważny interes publiczny,
- sąd nakazał OKO.press usunięcie całego artykułu, mimo że sam Koźlakiewicz twierdzi, że jego dobra naruszają tylko niektóre fragmenty tekstu,
- artykuł ma zostać usunięty na nieokreślony czas, mimo, że zgodnie z prawem zabezpieczenie nie może trwać dłużej niż 1 rok.
A także, że zgodnie z wyrokiem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka z 2013 roku, nawet stwierdzenie w wyniku procesu nieprawdziwości fragmentów jakiegoś tekstu, nie jest wystarczającą podstawą dla usunięcia go z internetu. Według Trybunału, dla ochrony praw osoby, której dobra zostały naruszone, wystarczające jest opatrzenie publikacji wzmianką o nieprawdziwości zawartych w niej informacji lub toczącym się postępowaniu sądowym.
Nasze zażalenie dotąd nie zostało rozpatrzone przez sąd. Ma to nastąpić 17 października 2018 roku.
Nie doręczono nam również dotąd pozwu Koźlakiewicza – nie wiemy więc, czego się domaga i jakie dokładnie argumenty przedstawił, by wykazać, że artykuł naruszył jego dobra osobiste.
W międzyczasie jednak – w lipcu 2018 roku – sąd nadał postanowieniu o zabezpieczeniu klauzulę wykonalności. Na tej podstawie Koźlakiewicz może żądać egzekucji postanowienia.
Podkreślmy: chodzi o egzekucję przedprocesowego zabezpieczenia – wydanego przed zbadaniem przez Sąd Okręgowy w Warszawie, czy autorzy artykułu w jakikolwiek sposób naruszyli dobra Koźlakiewicza. W dodatku zabezpieczenia, które zostało zaskarżone do Sądu Apelacyjnego i które ten sąd ma zbadać w październiku 2018 roku.
Duszenie wolności słowa
Ponieważ sąd nie rozpatrzył dotąd zażalenia OKO.press i nie wstrzymał wykonania zabezpieczenia, jesteśmy zmuszeni usunąć artykuł.
Wierzymy jednak, że Sąd Apelacyjny w Warszawie nie podtrzyma postanowienia sędzi Joanny Kruczkowskiej i będziemy mogli ponownie opublikować tekst na naszej stronie. A także – że sam proces potwierdzi, że zawarte w artykule informacje o Koźlakiewiczu były prawdziwe.
O sprawie powiadomiliśmy zagranicznych dziennikarzy, którzy uczestniczyli w międzynarodowym śledztwie dotyczącym dopłat z UE. Stanowisko w tej sprawie przesłał nam Greenpeace Polska: „Raport, którego częścią są ustalenia dziennikarzy OKO.press mówi o rzeczach niezmiernie ważnych dla naszego zdrowia i dla stanu środowiska. Dzięki pracy dziennikarzy z ośmiu krajów UE dowiedzieliśmy się po pierwsze, że nasze podatki przekazywane jako wsparcie w ramach Wspólnej Polityki Rolnej finansują szkodliwe dla ludzi i środowiska zanieczyszczenia z wielkich ferm przemysłowych, a po drugie, że system kontroli tych zanieczyszczeń jest dziurawy – i to nie tylko w Polsce. To co powinniśmy zrobić, w Polsce i innych krajach unijnych, to zmienić funkcjonowanie Wspólnej Polityki Rolnej, by służyła ona naszemu zdrowiu i przyrodzie, a nie przede wszystkim wielkim przedsiębiorstwom, które – jak wynika z raportu – często są również wielkimi trucicielami”.
Greenpeace dodaje:
„Gorączka nie minie, kiedy stłuczemy termometr, gigantyczne fermy drobiowe nie przestaną być utrapieniem lokalnych społeczności, kiedy artykuł zostanie usunięty z sieci. Niezależne dziennikarstwo to często ostatnia nadzieja ludzi cierpiących z powodu bliskiego sąsiedztwa uciążliwych zakładów.
Jako organizacja pozarządowa, która zajmuje się działaniami na rzecz środowiska, bardzo doceniamy taką pracę”.
Bianka Mikołajewska
*Autorka Wicenaczelna i szefowa zespołu śledczego OKO.press. Dziennikarka „Polityki” (2000–13), krótko „GW”, a od wiosny 2016 roku – OKO.press. Dziennikarka Roku Grand Press 2016. Laureatka kilkunastu innych nagród dziennikarskich, m.in. Grand Press za dziennikarstwo specjalistyczne, Nagrody Radia Zet im. A. Woyciechowskiego, Nagrody im. Dariusza Fikusa, kilku nagród i wyróżnień SDP (przed jego przejęciem przez dziennikarzy „niepokornych”). Bałucki charakter.