Pomyłki sądowe podobnie jak błędy lekarskie zaliczają się do najbardziej brzemiennych w skutki. Błędne osądzenie sprawy karnej może zniszczyć komuś życie.
Nie ma ludzi nieomylnych. Taka nasza ułomna natura. Ale po to tworzy się dobre, mądre prawo, żeby sąd działając w jego ramach miał najlepsze warunki do ustalenia rzeczywistego przebiegu zdarzeń i wydania sprawiedliwego wyroku.
Temu samemu służy również racjonalna droga awansu zawodowego. Porównam to do dwóch innych zawodów: lekarza i pilota. Lekarz po studiach musi zdać egzamin państwowy, odbyć staż. I doskonalić się zawodowo. Z kolei zanim ktoś siądzie na fotelu kapitana za sterami Dreamlinera musi mieć wylatane ileś setek godzin na mniejszych samolotach, gdzie uczy się podstaw pilotażu, a następnie przejść regularne szkolenie do latania na większej maszynie.
Oczywiście powyższe warunki nie wyczerpują całości tego, co powinno być zapewnione, aby zminimalizować maksymalnie ryzyko pomyłki sądowej. Ale i dobre procedury i odpowiednie przygotowanie sędziów są warunkami nieodzownymi.
A jak powinno być w sądzie ? Sędzia rejonowy awansując do sądu okręgowego (często jest to poprzedzone okresem delegowania do orzekania w sądzie wyższego rzędu) nabywa umiejętności rozpoznawania spraw o innym ciężarze gatunkowym, jak choćby zabójstwa. Oczywiście kryteria i delegowania do orzekania w sądzie okręgowym i kryteria awansu powinny być jasne, uczciwe i konsekwentnie stosowane. Doświadczony sędzia sądu okręgowego z czasem może awansować do sądu apelacyjnego oceniającego prawidłowość wyroków sądów wydanych przez sąd okręgowy. Opisuję tu pewien pożądany model, wiadomo nie zawsze w życiu wszystko jest idealne.
Dlaczego o tym piszę ? Ano dlatego, że minister sprawiedliwości, a dokładnie działający w jego imieniu podsekretarz stanu uprawiają od jakiegoś czasu radosną, by nie powiedzieć lekkomyślną i niebezpieczną dla obywateli politykę kadrową. Oto bowiem, zarówno Prezes Sądu Okręgowego w Rzeszowie jak i Wiceprezes Sądu Okręgowego w Warszawie zostali nie tak dawno delegowani do orzekania w sądach apelacyjnych (w Rzeszowie i w Warszawie). Każdy z tych sędziów prawie nie orzekał w sądzie okręgowym w I instancji.
Cała Polska nie tak dawno żyła tragiczną pomyłką sądową. Człowiek, który okazał się niewinny, spędził niesłusznie w więzieniu kilkanaście lat pod zarzutem zabójstwa. I teraz wyobraźmy sobie, że w podobnej głośnej, medialnej sprawie o zabójstwo, w procesie poszlakowym sąd okręgowy wydaje wyrok. I prawidłowość takiego orzeczenia będzie oceniał ktoś, kto sam nigdy nie sądził podobnej sprawy, ktoś, kto nazywając rzecz po imieniu, nie ma zwyczajnie pojęcia o tym, jak się rozpoznaje sprawy o zabójstwo. Nie ma, bo nie sądził takich spraw.
Znów posługując się analogią, to tak jakby lekarza stażystę uczynić odpowiedzialnym za operację na otwartym sercu (i to nie w roli asysty ale głównego operatora), albo pilota awionetki z nalotem kilkuset godzin posadzić (bez żadnego przygotowania) na fotelu kapitana pasażerskiego odrzutowca, a w zasadzie to zrobić go od razu instruktorem latania na takim samolocie, którym sam nigdy latał. Czy przesadzam ? Chyba jednak nie. To jest po prostu igranie z bezpieczeństwem każdego z nas. I zwyczajne psucie Państwa.
*Autor blogu jest sędzią w jednym ze stołecznych sądów. Publikujemy za jego zgodą.