Zamkowa przemowa prezydenta jest godna uwagi przez to, czego w niej zabrakło. Przyjrzyjmy się, jakkolwiek to nie zabrzmi, owym niewypowiedzianym słowom… Za wyjątkiem Lecha Kaczyńskiego, nie wspomniał ani jednego polityka czynnego po roku 1989. Przywołał „Solidarność”, ale bez Wałęsy. Nie padło zdanie o aktualnej konstytucji, choć wiele mówił o poprzednich. Wymienił Witosa jako premiera w roku 1920, ale zmilczał o jego emigracji po procesach brzeskich. Suma tych pominięć czyni, że po ludzku prawdziwy fragment orędzia –„Tu, na ziemi, nic nie jest wieczne ani trwałe. Każdy z nas znajduje się w drodze”– wygląda jak skopiowany z kazania prezydenckiego kapelana.
Władze zajmują się obecnie nie jakimś tam sądem na opłotkach Polski, ale Sądem Najwyższym, co ma swoje medialne przełożenie. Byle obywatel Zachodu nie musi znać struktury naszego sądownictwa, ale dobrze wie, że w Polsce jest „The Supreme Court in Warsaw”. Skutek tej wiedzy jest zaś taki, że jakiekolwiek wiadomości o konflikcie z sędziami najważniejszego sądu w kraju odbierane są fatalnie. Zasada „Jak spadać z konia, to tylko z wysokiego” nie pasuje do jeźdźców, ale do miłośników rodeo. Nie darmo prezes PiS wyznał niegdyś, że po trudach pracy lubi oglądać telewizyjne pokazy takiego właśnie sportu. Ma on do siebie, ten sport, że gdy jednym trzeszczą gnaty, inni na to spokojnie patrzą. Nie muszę dodawać, że jedną z jego form, tego sportu, są kunsztowne popisy w rzucaniu różnego rodzaju pęt.
Niedawno, bo 12 lipca, sąd administracyjny nakazał ujawnienie osób podpisujących zgłoszenia kandydatów do KRS. Ale cóż! Żaden z nich, przynajmniej na razie, nie odezwie się najmniejszym słowem (nadal nie wiadomo kim są), więc w ich imieniu zacznie się rozpaczanie innych członków KRS na niegodne praktyki sądowe w epoce RODO. Innych, to znaczy kogo? Ano nie tych, co musieli owe podpisy uzyskać (bo trochę głupio), lecz tych, co ich wcale nie potrzebowali – albo nominatki sejmu (Krystyna Pawłowicz) albo delegata prezydenta (Wiesław Johann). I chociaż posłanka Pawłowicz jest zawołaną specjalistką we wszystkich sprawach, stawiam mimo wszystko na jej kolegę, skoro potrafił poradzić nowemu rzecznikowi prasowemu KRS, by ten na początku urzędowania przetarł fotel po poprzedniku, sędzim Żurku. Zdanko drobne, taki żarcik między nowymi kolegami, lecz mówiący wystarczająco wiele… Mam więc nadzieję, że Watchdog Polska, autor omawianej skargi sądowej, na końcu dopnie swego. Wyrok na razie prawomocny nie jest, ale można być pewnym, że kancelaria sejmu wniesie od niego odwołanie. Czeka nas więc jeszcze kilka miesięcy niepewności. Niestety, nie tylko w tej sprawie.
*Marian Sworzeń ur. 1954, prawnik, pisarz, członek PEN Clubu – jego najnowsza książka pt. „Czarna ikona – Biełomor. Kanał Białomorski. Dzieje. Ludzie. Słowa” została ostatnio nominowana do literackich nagród: Gdynia, Angelus i im. Józefa Mackiewicza