Przedziwne jest, że politycy pomniejszający wagę wydarzeń odległego i minionego 4 czerwca 1989 roku oddają się zarazem bezgranicznej wierze w szczególną moc bliskiego 4 lipca roku bieżącego. Zajmują się tym głównie osoby z najwyższych kręgów władzy, od prezydenta i premiera poczynając, i za nimi powtarzają to samo ludzie z ich otoczenia. Przykładowo – wedle wypowiedzi szefa gabinetu prezydenta, „kiedy ustawa o Sądzie Najwyższym wejdzie w życie, skończy się w Polsce bezkarność”. Autor tych słów, profesor Krzysztof Szczerski, jest politologiem (a nie prawnikiem), i z tej to przyczyny, w zaufaniu do swych rozległych kompetencji, z niezwykłą łatwością dał nam tak radosną zapowiedź utrzymaną w poetyce świeckiej eschatologii. My zaś, niewierni adresaci tego przesłania, z równą lekkością natychmiast rozpoznaliśmy w tym oficjalnym orędziu klasyczny przykład pustosłowia zwanego również wietrzeniem ust. Jako podręczny wykrywacz intencji mówcy w podobnych sytuacjach doskonale sprawdza mi się rozprawka Harry`ego Frankfurta zatytułowana „O wciskaniu kitu”. Kto nie czytał, polecam – lektura trwa godzinę, a pożytek całe lata.
Zmieniając ustawę o Instytucie Pamięci Narodowej, sejm heroicznie zakwestionował własne uprzednie trudy, jak również zdezawuował zabiegi innego wpływowego politologa, Patryka Jakiego, który był promotorem przepisów w pierwotnej wersji. Ponieważ takie przymuszenie parlamentu do spektakularnej akrobatyki, i to na oczach świata, od USA po Izrael, musi skutkować wskazaniem biblijnego kozła ofiarnego, więc trzeba liczyć się z tym, że sprawca owego dość kompromitującego zamieszania zostanie odsunięty od pełnionej funkcji. Nada się temu pozory reprymendy, ale w gruncie rzeczy pójdzie o to, by mógł teraz spokojnie oddać się partyjnym zabiegom o fotel prezydenta Warszawy. Owszem, tak też być może, że sam zainteresowany poprosi o zwolnienie z ministerialnej funkcji. Tak czy inaczej, trzeciej drogi nie ma, choć… nie wykluczam jakiejś czwartej czy nawet piątej.
Minister Konrad Szymański – podczas unijnego wysłuchania – na dowód, że nie można upierać się przy sześcioletniej kadencji prezesa Sądu Najwyższego, powołał się na śmierć jako możliwą przyczynę jej przerwania. Ów argument został przedstawiony w rządowych mediach jako wyrafinowany majstersztyk i rozłożenie na łopatki niechętnych nam państw. Cóż, kiedy w ustach polskiego delegata zdał się na nic, skoro nie oddalił groźby zastosowania Artykułu 7 wobec naszego kraju. Konrad Szymański, chociaż ukończył swego czasu prawo, zapomniał był widocznie, że zdolność prawna człowieka – i to każdego bez wyjątku, nie tylko prezesa SN, ale również sołtysa w małej wiosce – kończy się z chwilą śmierci. Tak więc to, co miało być przesądzającym (i zwycięskim) szczegółem, okazało się najzwyklejszym (i grzebiącym szanse) ogólnikiem. Próba ukrycia jednoznacznego zapisu art. 183 naszej Konstytucji nie powiodła się.
Pozostaje jeszcze pytanie po co tak elokwentnemu ministrowi w kraju tak małym jak Luksemburg towarzyszyła tak wielka, bo aż piętnastoosobowa, delegacja. Czyżby przeczucie, że kolejnych wyjazdów już nie będzie…
*Marian Sworzeń, ur. 1954, prawnik, pisarz, członek PEN Clubu – jego najnowsza książka pt. „Czarna ikona – Biełomor. Kanał Białomorski. Dzieje. Ludzie. Słowa” została ostatnio nominowana do literackich nagród: Gdynia, Angelus i im. Józefa Mackiewicza