W wielu komentarzach bardzo często pojawia się zarzut, że sędziowie są odrealnieni. Mam wrażenie, że doszło już do takiej sytuacji, w której jedna strona uznaje, iż jest to tak absurdalne, że nawet nie ma co z tym polemizować, zaś druga strona jest zdania, że jest to takie oczywiste, że nie trzeba tej tezy udowadniać. Prawda być może, jak często zresztą, leży gdzieś pośrodku. Jeśli tak faktycznie jest, to – jakby to dopowiedział Arystoteles – „może dlatego wszystkim zawadza”. A może to po prostu niezrozumienie sytuacji, w jakiej znajduje się sędzia?
Nieznajomość branży
Najczęściej zarzut odrealnienia pojawia się przy okazji rozpatrywania spraw, w których uczestnikami są osoby funkcjonujące na co dzień w jakieś branży. Można tutaj wspomnieć o lekarzach, budowlańcach, architektach, spedytorach, przewoźnikach itp.
Oczywiście nie da się ukryć, że są sytuacje, które nie tylko wymagają wsparcia biegłego sądowego, ale i choćby nieco szerszego poznania tła zagadnienia, czy danej branży. Najczęściej jednak jest tak, że i w tego typu sprawach spór koncentruje się wyłącznie wokół kwestii prawnych. Niestety, ale nawet w takiej sytuacji daje się odczuć poddenerwowanie stron procesu, które starają się przekonać sąd, że ich sprawa jest szczególna ze względu na wyjątkowość profesji, którą się zajmują.
Zdarza się, że rozstrzygnięcie sprawy ociera się o znajomość praktyki, pragmatyk zawodowych, czy zwyczajów. Strony konfliktu zapominają jednak, że te zwyczaje trzeba co najmniej przywołać, a nawet udowodnić. Okazuje się, że strona procesu powołuje się na „oczywistą” praktykę, której jednak nie jest w stanie w żaden sposób wykazać ani posiłkując się literaturę przedmiotu, ani nawet świadkami.
Pytania sędziego
Mam też wrażenie, że pytania sędziego mogą się wydawać dziwne, nieprofesjonalne, czy wręcz głupie z punktu widzenia stron procesu, do których są one kierowane. Zakładają bowiem, że takie pytania może formułować wyłącznie ktoś, kto nie zna specyfiki tematu. Następnie pojawia się wnioskowanie, że skoro nie zna tematu, to z całą pewnością sprawa będzie poprowadzona nierzetelnie, zaś wyrok, który zapadnie, będzie nieprawidłowy i niesprawiedliwy.
Zapomina się jednak o tym, że to co wydaje się dziwne z punktu widzenia specjalisty w danej dziedzinie, wcale takim nie jest z punktu widzenia prawnika. Najłatwiej to zobrazować na przykładzie błędu w sztuce lekarskiej. To co dla lekarza może być dopuszczalnym wypadkiem przy pracy, z punktu widzenia prawa może być zdarzeniem, z którym wiąże się kogoś odpowiedzialność np. cywilnoprawna.
Nawet nie ma dzieci
Ileż to razy zarzuca się sędziom rodzinnym, że orzekają w sprawach rodzinnych, choć sami nie mają rodziny albo dzieci. Inny argument zamyka się w zdaniu: „teoria teorią a w praktyce to się nie sprawdza”.
Wychodzi się bowiem z bardzo prostego założenia, że na wychowywaniu dzieci zna się tylko ten, kto sam wychowuje swoje dzieci. Choć pewnie praktyka może być pomocna, to jednak jej brak nie musi być przeszkodą w prawidłowym rozstrzyganiu tego typu spraw. To trochę tak, jakby ornitologowi zarzucać, że nie umie latać.
Sędzia nie rozumie, jak to jest
Oczywiście często jest i tak, że strony procesu starają się uzasadnić zarzut odrealnienia przywołując dość osobliwą argumentację. Gdy sędzia np. pyta dlaczego przedsiębiorca podpisał umowę bez jej przeczytania, to przedsiębiorca argumentuje, że nie miał na to czasu. Zaraz dodaje, że każdy tak robi. Innym razem przedsiębiorca stwierdza, że wykonywał usługę bez pisemnej umowy, bo gdyby zażądał umowy na piśmie, to nigdy by nie dostał kontraktu.
Jednakże te wszystkie przykłady nie świadczą o tym, że sędzia, który wyda wyrok niekorzystny dla takiego przedsiębiorcy, jest odrealniony. To jest po prostu sytuacja, w której strony procesu nie chcą zaakceptować faktu, że same postąpiły nieprawidłowo, lekkomyślnie, czy wręcz niezgodnie z prawem. Nie ma to jednak nic wspólnego z tym, czy sędzia jest odrealniony czy też nie.
Co począć?
Z całą pewnością są sytuacje, które obnażają brak specjalistycznej wiedzy sędziego. Być może jest to też efektem braku zaufania wobec sądu, sędziów, biegłych sądowych. Myślę jednak, że w wielu przypadkach chodzi o niezrozumienie roli sędziego, jego pracy.
Pamiętam sprawę z zakresu prawa budowlanego, w której po wielu pytaniach dotyczących wad, usterek, nieprawidłowości na budowie, inspektor nadzoru wyraźnie rozdrażniony odpowiedział: „Te pytania świadczą o nieznajomości tematu. Nie ma bowiem budowy bez wad i usterek”. Co ciekawe, inspektor nadzoru nic nie odpowiedział na kolejne pytanie: „Czy Pana uwagi sprowadzają się do konstatacji, że skoro w każdy proces budowy wpisane są wady i usterki, to należy te wady i usterki zaakceptować?”.
Tak to niekiedy jest z tym odrealnieniem …. No właśnie. Kogo?
Artur Mączyński