[Król do szambelana:] No, no, no… Każ podać karasie. I zaproś najznakomitszych dostojników, tych wytrawnych, starych onieśmielaczy, tych praktyków, co to umieją sparaliżować jak sto tysięcy diabłów. (…)
[Król do królowej:] Umyj się, kocmołuchu, wyglądasz jak nieboskie stworzenie. Włóż swoją adamaszkową suknię – pokaż, stara, co umiesz ! (…) Przyjęcie ma być świetne, z damami, nie z kocmołuchami. Sprowadź gości i każ zastawić stoły, o resztę niech cię głowa nie boli, resztę sam zrobię! Z góry, z góry – z majestatem! (…)
* * *
Tyle było tego majestatu, onieśmielania i świetności, że Iwona, świeżo mianowana księżniczka Burgunda udławiła się ością i umarła.
* * *
Ale z Iwoną można było zrobić wszystko. Kłuć szpilką, prowadzać na smyczy, przedrzeźniać.
Z Tomaszem Komendą też robiono wszystko: bito, opluwano, nie dostarczano listów do rodziny. Strażnicy odwracali się, gdy współwięźniowie znęcali się nad człowiekiem. Ale Komenda wytrzymał, dożył wolności.
* * *
Załatwiono go wcześniej, z góry, z góry – w majestacie prawa.
* * *
Najpierw dziarscy chłopcy z wydziału zabójstw tłukli go w ramach rozpytania. Potem prokurator oskarżał. Co więcej prokurator wiedział, po jakichś dziesięciu latach od skazania, że Komenda jest niewinny… Teraz mówi, że jakby spotkał go na ulicy, podałby mu rękę. Już nie z góry?
* * *
I sądy – przyklepały sprawę. Z góry? A adwokatura? Też z góry, z góry?
Czesław Marian Ogórek