Rabinowicz dał podwyżkę pracownikowi. Za co? Zapytał zdumiony, ale i zadowolony pracownik. Uchronił mnie pan przed stratami. Kiedy zadzwoniłem zaczął pan zdanie od niestety. Wtedy odłożyłem słuchawkę i wycofałem pieniądze…
* * *
Niestety…
* * *
Nie skończymy na tym, bo to, co pozytywne jest dalej. Sędziego, który ukradł element do wiertarki Sąd Najwyższy przywrócił do zawodu. I to właśnie jest pozytywne. Minister Ziobro (czyt. J. Kaczyński) majstruje przy sądownictwie, a ostatnio także przy sądach na sędziów, czyli komisjach dyscyplinarnych, a tu proszę: SN okazał niezawisłość, wzniósł się ponad to i przywrócił. No bo co z tego, że sędzia ukradł?
* * *
Ano to – na co zwróciło uwagę dwóch adwokatów – że taki sędzia staje się automatycznie kolegą niektórych podsądnych, czyli złodziei. Ależ to byłyby fajerwerki humoru na sali sądowej: pełnomocnik, albo i sam oskarżony zwracaliby się co i rusz do sądu z argumentem ad humanum. Na przykład takim: każdy kradnie, co nie? Nazywa się to anomią, ale przecież nie dlatego sędziowie SN złodziejaszka przywrócili do zawodu. Po prostu żal im się chłopa zrobiło. A może go polubili?
* * *
Skąd na początku Rabinowicz? Bo go polubiłem za tę podwyżkę. Nie, nie mi ją dał. Znam sprawę ze szmoncesu. Szmoncesy też lubię. W jidysz szmonces znaczy błahostka. Zaraz idę do sklepu. Jakby co, bo mało mam forsy, może sąd mnie polubi, no bo za taką błahostkę…
Czesław Marian Ogórek
BARDZO SŁABY TEKST…BARDZO ROZCZAROWUJĄCY.