Cicho zniknął BOR, zastąpiony od lutego przez SOP. Zamiast „biura” jest „służba”, wcześniej chroniony był (tylko) rząd, a teraz (aż) – państwo. Nie będzie borowików, a ich miejsca zajmą… sopraniści. I choć to tylko pierwsze skojarzenie – sopran jest pięknym głosem wyłącznie kobiecym – to lepszy już związek nowej nazwy z tak wysokimi rejonami sztuki niż z przyziemnymi oponami, których wady były zmorą poprzedniej formacji.
Z białej księgi w sprawie polskiego sądownictwa, otwartej grzecznościowym „Szanowni Państwo!”, wybieram fragment zawarty w akapitach 119-120. Otóż powołując się na wypowiedź prof. Andrzeja Rzeplińskiego z roku 2004, autorzy rządowego dokumentu skromnie określili zakres właśnie przeprowadzonych zmian jako węższy od sugerowanego wówczas przez profesora, zaś jako powód zbożnego samoograniczenia podali… wymogi konstytucji. Ta ostentacyjnie przewrotna argumentacja sprawiła, że postrzegam skuteczność białej księgi, mającej zatrzymać procedurę art. 7, w jeszcze ciemniejszych barwach. O dalszych wrażeniach z lektury (nie tylko własnej, ale i kompetentnych „Ladies and Gentlemen” z Unii) będę Szanownych Państwa co jakiś czas powiadamiał…
Po zmianie ustawy o IPN, Reduta Dobrego Imienia pozwała wydawcę argentyńskiego portalu internetowego pod zarzutem szkalowania Polski. Wówczas to kilkanaście pism w Argentynie natychmiast umieściło zakwestionowany tekst na swoich łamach. W medialnym szumie nikt nawet nie spytał, przed sądem jakiego państwa owa sprawa została wszczęta. Wedle mnie – jeśli w Argentynie, to proces potrwa dłużej niż u nas, jeśli w Polsce, to będzie ciągnął się dłużej niż tam. Ponieważ jedna z części tej tezy dopiero w przyszłości okaże się prawdziwa (która?), proponuję sprawę czym prędzej zakończyć, cofając pozew – w przeciwnym razie trzeba będzie konsekwentnie pozywać wszystkie inne gazety, które tekst powieliły. Jak widać, obok powagi sprawy, idzie też o pieniądze… Po staropolsku reduta znaczyła zarówno budowlę obronną, jak i kosztowną zabawę. Nie zaszkodzi mieć na uwadze i to drugie znaczenie.
Premier – zwalniając część wiceministrów nominowanych przez poprzedniczkę – robi przykrość pani wicepremier, gdyż publicznie wykazuje zbędność jej decyzji. Z drugiej strony operacja dokonywana nie jej rękami uwalnia Beatę Szydło od tłumaczeń przed swoimi niegdysiejszymi wybrańcami. Przed nami nie zamierza tego robić, czego przykładem jest jej milczenie po nagrodzeniu swego ministra od wycinek (ten zresztą też nic nie mówi). Skoro nagabywanie ich o wypowiedzi jest teraz niczym wołanie na biblijnej pustyni (lub puszczy), pozostaje nam po cichu czekać na finalne orzeczenie trybunału w Luksemburgu dotyczące Białowieży. Po wyroku w sprawie naszej puszczy usłyszymy ich niezawodnie, i to obojga.
*Marian Sworzeń ur. 1954, prawnik, pisarz, członek PEN Clubu – niedawno ukazała się jego nowa książka pt. „Czarna ikona – Biełomor. Kanał Białomorski. Dzieje. Ludzie. Słowa”