Do ostatniej chwili zdawało się, że kandydatów do KRS zgłosi tylko PiS. I choć Paweł Kukiz jeszcze pod koniec zeszłego roku nazwał tę partię bolszewicką, teraz został jej najcenniejszym „poputczikiem”. Paweł K. uznał nadto za stosowne wyjaśnić, że robi to „by jak najszybciej zakończyć działanie sądów, z których w ciągu dziesięcioleci stworzyły się mafie i gangi”. Czy aby słuch nas nie myli? – to przecież klasyka obelg miotanych niegdyś wobec carskiego sądownictwa. Wstąpiwszy na tę rewolucyjną ścieżkę, cóż znaleźliśmy? Ano nie darmo bohaterem bolszewickiej literatury był (i jest) ofiarny komsomolec Paweł K. z „Jak hartowała się stal”. Historia Pawki Korczagina jest do nabycia w każdym antykwariacie…
Słowne sztuczki premiera z pojawianiem się i znikaniem Polski zyskały teraz sankcję naukową. Pochodzi ona od profesora Ryszarda Legutki, wybitnego znawcy i tłumacza ojca idealizmu – Platona. Kilka dni temu eurodeputowany Legutko, podczas debaty w Parlamencie Europejskim w kwestii uruchomienia Art. 7 wobec naszego kraju, zarzucił Brukseli, że „krytykuje taką Polskę, której nie ma”. Pomimo tego praktyczni europosłowie nijak nie posłuchali naukowca z UJ i zdecydowaną większością podjęli uchwałę krytyczną wobec Polski. Tej, która jest.
Ledwo rząd dokonał ustaleń związanych z generalskimi degradacjami, a już nowy szef kancelarii premiera, Michał Dworczyk, wysłał otwartego tweeta, wedle którego „Rada Ministrów przyjęła ustawę”. Kto jak kto, ale autor tej wiadomości powinien dobrze wiedzieć, że – jak do tej pory – ustawy stanowione są gdzie indziej. Ta kolejna omyłka na tak wysokim szczeblu wręcz nasuwa pomysł napisania książki o sposobach wychodzenia (z twarzą) z podobnych sytuacji, a której przyszłemu autorowi doradzam tytuł – „Errorystyka”. Już teraz można temu dziełku zagwarantować popularność równą „Erystyce” Schopenhauera, choć ten wcale nie zachęcał do przyznawania się do porażek, a nawet doradzał, „że gdy zaczynamy przegrywać, to możemy zastosować dywersję, tzn. rozpoczynamy nagle mówić o czymś zupełnie innym”.
Mówiąc, że polityków należy oceniać za zdolności przewidywania, wzbogacamy ich sylwetki poprzez przypisanie profetycznych umiejętności. Słuszne to czy niesłuszne? Sprawdźmy… Latem zeszłego roku pewien znany poseł publicznie obraził innych posłów. Sprawa była oczywista, wszyscy słyszeli i widzieli, więc po pół roku deliberacji dostał… upomnienie. Wtedy to polityk ów stwierdził, że werdykt był do przewidzenia. A więc jednak prorok! Rzecz nie do przecenienia zwłaszcza teraz, gdy stawia się przed nami misję rechrystianizacji Europy.
*Marian Sworzeń ur. 1954, prawnik, pisarz, członek PEN Clubu – niedawno ukazała się jego nowa książka pt. „Czarna ikona – Biełomor. Kanał Białomorski. Dzieje. Ludzie. Słowa”