Odczytałem na pasku TVP Info, że słowa premiera Morawieckiego wypowiedziane w Monachium znalazły uznanie 62,1 % Polaków. Z tegoż paska wynikało również, że nie był to bynajmniej wynik spontanicznej ulicznej sondy, ale pokłosie badań sondażowych firmy IBRIS. Nazwa ta nasunęła mi natychmiast na myśl podobne słowo, ale na wszelki wypadek sprawdziłem w słowniku. Zgadzało się, niestety… Hybris w starożytnej Helladzie oznaczało pychę władcy rozdętą do stopnia uniemożliwiającego mu prawidłowe rozeznanie sytuacji, w której się znalazł. Nie ma co udawać Greka – przedziwny to, i zastanawiający, kontekst…
Na 8 marca zapowiedziano złożenie przez polski rząd w Brukseli „białej księgi” związanej z reformami wymiaru sprawiedliwości. Jak usłyszałem, ma to rozwiać wszelkie wątpliwości Unii Europejskiej. Nie podzielam tego optymizmu i obawiam się, że ten sążnisty dokument wcale nie przyniesie rządowi chwały. Nie idzie mi o to, co będzie w nim napisane, lecz wyłącznie o to, czego tam nie będzie. Otóż z całą pewności zabraknie tam miejsca na idące w setki wypowiedzi godzące w sądy i sędziów pochodzące z ust obojga premierów i każdego niemal ministra, z ministrem sprawiedliwości na czele, takoż ich rzeczników prasowych i pomniejszych urzędników najrozmaitszych resortów. Nie będzie również opisu wymyślnych zniewag wobec wymiaru sprawiedliwości w kampanii billboardowej Polskiej Fundacji Narodowej, tak chwalonej przez stronę rządową. Nie będzie wypowiedzi prominentnych posłów partii rządzącej, nie będzie etc…
Na szczęście z tym długim korowodem białych plam w „białej księdze” będzie jak z równaniem o licznych niewiadomych – po spokojnej analizie z udziałem znawców (Komisja Wenecka przecież nie zmieniła swego zdania) uda się je rozwiązać, a następnie wystawić sprawiedliwą (czytaj: surową) ocenę. Można jednak tego dość łatwo uniknąć, i to z niewielkim nakładem sił, w dodatku całkiem dowcipnie i zgodnie z prawdą. W jakiż to sposób? Ano ponieważ w dniu składania księgi w Brukseli przypadnie równo 740 dni rządowego zwlekania z publikacją wyroku TK z 9 marca 2016 roku, niechaj więc oficjalna publikacja będzie liczyła dokładnie tyle samo stron, tyle że… idealnie pustych, białych jak śnieg. Za wyjątkiem pierwszej strony. Tam wystarczą trzy słowa: „We`re sorry”. Tego już nikt nie przekręci w tłumaczeniu…
A skoro już o marcu mowa… Miesiąc ten niezbyt sprzyja nominacjom – do dzisiaj pamiętamy termin „marcowi docenci”, choć bohaterowie tych przyspieszonych naukowych awansów z roku 1968 przeszli dawno na emerytury. Obecnie zaczyna się kolejna tura doboru członków do nowej KRS. Wedle ustawy kandydatami mieli być wyłącznie sędziowie o znaczącym dorobku, obejmującym (cytuję) „doniosłe społecznie lub precedensowe orzeczenia”, tymczasem wcale tak nie jest. Procedura trwa, jest już lista osiemnastu chętnych. Ponieważ w lutym jest niewiele czasu, a w marcowym garncu – z uwagi na fatalne skojarzenia – lepiej nie warzyć, rozsądek podszyty historią wskazuje na kwiecień. Ale kto to posłom ma rzec? Sami kandydaci? A może wciąż nieznani z nazwiska sygnatariusze list z ich zgłoszeniami? Cóż!, wygląda niechybnie na to, że będzie powtórka z marca…
*Marian Sworzeń, ur. 1954, prawnik, pisarz, członek PEN Clubu – niedawno ukazała się jego nowa książka pt. „Czarna ikona – Biełomor. Kanał Białomorski. Dzieje. Ludzie. Słowa”