Sędziowie powołani do służby po 2018, zostali powołani z nieusuwalną wadą. Stwierdzono to w wielu wyrokach i TSUE i ETPC i w licznych wyrokach sądów krajowych. Co z teraz zrobić? Jak przywrócić na tym odcinku stan praworządności, aby sądy mogły funkcjonować w konstytucyjnych obsadach?
Komisja Kodyfikacyjna Ustroju Sądów i Prokuratury, przygotowała dwa – alternatywne – projekty odpowiadające na te pytania. Jak wiadomo w procedurze nominacyjnej tej grupy uczestniczyła KRS, która sama straciła cechy organu konstytucyjnego. Kwalifikacji kandydatów do jej „sędziowskiej” części dokonał bowiem parlament, a nie środowisko sędziowskie – czego wymaga konstytucja. Jeśli się tu odrzuca koncepcję prezydenckiego podpisu, jako uniwersalnie sanującego wcześniejsze wady wyłaniania i opiniowania kandydatur, powoływanie sędziów z jej udziałem – ma wadę nieusuwalną.
Jak problem rozwiązują projekty Komisji Kodyfikacyjnej?
Zacznijmy od tego, że sam fakt wystąpienia z dwoma projektami uważam za wadliwy. Po to przecież się zwołuje grupę ekspertów, aby rekomendowali coś, co uważają za najlepsze. Tu natomiast sugeruje się istnienie alternatywy – zresztą fałszywej w założeniu: ale to inny problem, już zresztą trafnie krytykowany w dyskursie publicznym.
Oba projekty różni potraktowanie tych sędziów, którym z uwagi na wady powołania należy odmówić statusu sędziów konstytucyjnych, lecz co najwyżej trzeba widzieć w nich „sędziów ustawowych” wykreowanych ustawą, Chodzi tu o ustawę z 12.7 2017 r. zmieniająca – Prawo o ustroju sądów powszechnych (Dz.U. 2017, poz. 1452) oraz dwie ustawy z 8.12. 2017 r.: o zmianie ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa ( Dz.U. 2018, poz. 3) oraz o Sądzie Najwyższym (Dz.U. 2018, poz. 4).
Pierwszy projekt, wykorzystujący znany od dawna projekt Iustitii, przewiduje – co do zasady – powrót sędziów awansowanych po 2018 r. na dawne miejsca, na które w swoim czasie byli powołani w konstytucyjny sposób. Drugi – przewiduje, że sędziów, o których mowa, poddawano by procedurze weryfikacyjnej (vetting) dokonywanej przez KRS, powołaną już na nowo w konstytucyjnym trybie i składzie. Oba projekty różnią się w wielu innych jeszcze kwestiach. Projekt pierwszy daje jednak możliwość szybszego uruchomienia po uchwaleniu ustawy sądownictwa w prawidłowych składach, nie narażających na zarzut wadliwości postępowania. Uzyskujemy w ten sposób szybko funkcjonowanie sądów bez wad wynikających z udziału sędziów obciążonych wadą udziału niekonstytucyjnej KRS w ich powołaniu. Projekt drugi zmusza do wyczekiwania nie tylko na powołanie nowej KRS, ale i na końcowy efekt postępowania vettingowego.
W obu wypadkach przewiduje się też automatyczną konwalidację statusu (ok 1700 osób m.w. połowa wszystkich „sędziów ustawowych”) po raz pierwszy powołanych do służby oraz – co ważne dla obywateli – utrzymanie w mocy wyroków wydanych z udziałem sędziów nie mających statusu konstytucyjnego.
W projekcie pierwszym przewiduje się powrót ex lege awansowanych sędziów na dawniejsze miejsca służby – gdzie byli powołani w konstytucyjny sposób. Powrót oznacza konwalidację statusu do statusu konstytucyjnego. Jednocześnie otrzymywaliby oni czasową delegację na dokończenie referatów w dotychczasowych sądach. Nadto projekt przewiduje system wznowień dawnych postępowań kwalifikacyjnych (konkursowych). Jest to i skomplikowane, i czasochłonne.
I tu właśnie zaczynają się moje wątpliwości, czy to ostatnie w ogóle jest potrzebne.
KRS sama pozbawiona cech organu konstytucyjnego – w konsekwencji kreowała „ustawowych sędziów”
Jeżeli KRS działająca po 2018 r. stała się organem pozbawionym charakteru organu konstytucyjnego, to jej działania były działaniami organu ustawowego, a nie organu konstytucyjnego. Konkursy jakie ogłaszała, były rozstrzygane na gruncie ustawowym. Inna rzecz, że owa ustawa miała wady konstytucyjne – ale w praktyce się często się zdarza, że funkcjonują i wywierają skutki niekonstytucyjne ustawy czy podlegające uchyleniu akty. Konkursy kwalifikacyjne się odbywały, zostały rozstrzygnięte, a w ich wyniku narosła populacja „sędziów ustawowych”. Przecież także dalsze indywidualne decyzje prezydenta podejmowane w wykonaniu Uchwał tego KRS (powołania) nie były legitymizowane konstytucyjnie. (Argument o sanującej potędze podpisu prezydenckiego jest nieprzekonywujący, co do samej zasady).
Sędziowie powołani na mocy tych konkursów są sędziami ustawowymi, a nie konstytucyjnymi. To powoduje, że przed ustawowymi modyfikacjami ich statusu nie chroni ich gwarancja konstytucyjna. Można tu zmian dokonywać ustawowo w szerszym zakresie, niż to możliwe wobec sędziów konstytucyjnych. Oczywiście także „sędziowie ustawowi” muszą mieć zapewnione prawo do sądowej oceny zmian dotykających ich statusu. Tego wymagają standardy europejskie – o czym przypomniała nam Wspólna Opinia Komisji Weneckiej oraz Dyrekcji Generalnej Praw Człowieka i Zasad Prawa (DGI) w sprawie europejskich standardów regulujących status sędziów z dnia 14 października 2024 r. (Jakże lekkomyślnie i powierzchownie bywa ona traktowana jako „niezrozumienie” polskiej specyfiki; o tym dlaczego należy ją cenić, dlaczego jest ona „praworządnościowo” i pragmatycznie rozsądna – warto będzie kiedyś więcej napisać).
Ustawodawca zwykły ma wobec „sędziów ustawowych” znaczne możliwości regulacyjne. Może legislacyjnie przekształcać lub wygaszać trwające skutki wynikające z wadliwych konkursów (uchwał). W konsekwencji – przynajmniej wedle mnie – nie jest tu konieczne ani unieważnianie dawnych uchwał KRS, ani wznawianie postępowania konkursowego. Wystarczy rozpisać nowe konkursy, w konstytucyjnie aprobowanym trybie na wakujące miejsca (także te np. będące konsekwencją powrotu awansowanych na miejsca sprzed awansu). Dlatego projekt Komisji Kodyfikacyjnej można w tym zakresie znacznie uprościć, bez szkody dla jego treści, sensu i wymowy, a z zyskiem dla szybkości i łatwości operacjonalizacji reform.
Problem tych ”wstecznych wznowień” nie jest zresztą nowy. To odłam klasycznej kwestii, widocznej na styku prawa unijnego i krajowego: czy po zmianie prawa unijnego wolno lub nawet trzeba (i o ile) – wzruszać indywidualne akty zdziałane pod rządem dawnego prawa krajowego sprzed zmiany unijnej?
Tu dołącza się problem dodatkowy: a co, gdy dawny akt uchylono jako wadliwy (bo np. niekonstytucyjny)? W tej postaci problem znają także Trybunały Konstytucyjne. Muszą one przecież borykać się z pytaniem: czy i jak dalece stwierdzenie niekonstytucyjności wymaga wzruszenia indywidualnych decyzji i wyroków zapadłych pod rządem ustaw uchylanych z powodu niekonstytucyjności. Nie jest jednak zawsze konieczne wznawianie przeszłych postępowań kreacyjnych, czy ich wygaszanie ich skutków „od początku”. Czasem wystarczy coś uregulować albo zarządzić na nowo.
Ewa Łętowska
Zdjęcie autorstwa Judyty Papp
Problem z tym rozumowaniem jest taki, że koncepcja sędziego ustawowego jest po prostu koncepcją wymysloną. Nie ma sędziów ustawowych, są sędziowie. Cała reszta jest konsekwencją fałszywej przesłanki. Garbage in garbage out