Minister Sprawiedliwości zaprezentował dwa projekty ustaw mających na celu przywrócenie konstytucyjności powołań sędziowskich i wyjście z kryzysu polskiego sądownictwa. Pojawiły się w sferze publicznej komentarze do tych rozwiązań. Nie jest moją intencją ocena merytoryczna obu tekstów. Wiem tylko, że są one czytelne dla prawników, ale mogą stwarzać problemy interpretacyjne czytelnikowi nie mającemu prawniczego przygotowania. Stąd moja próba prostego i czytelnego dla każdego odbiorcy wyłożenia problemu.
W hierarchii źródeł prawa najwyższym jest Konstytucja. Wszystkie inne prawa takie jak ustawy i rozporządzenia muszą być w zgodzie z przepisami i założeniami naszej ustawy zasadniczej. W art. 173 Konstytucji stwierdza się, że „Sądy i Trybunały są władzą odrębną i niezależną od innych władz” i „Wydają wyroki w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej” (art. 174). Art. 179 Konstytucji przewiduje, że sędziowie są powoływani przez Prezydenta na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa (KRS).
O tym jak wybiera się KRS stanowi art. 187 Konstytucji. W jej skład wchodzą Pierwszy Prezes SN, Minister Sprawiedliwości, Prezes NSA i przedstawiciel Prezydenta. Nadto z wyborów wchodzi 15 sędziów oraz 4 członków wybranych przez Sejm spośród posłów i 2 członków wybranych przez Senat spośród senatorów.
I tu pierwsza ważna uwaga. Proszę zauważyć, że w przypadku 15 sędziów Konstytucja mówi tylko spośród kogo zostają oni wybrani. Nie wskazuje ani trybu ich wyboru, ani organów, które tego wyboru mają dokonać. Tak było do 18.12.2017r. Do tego dnia sędziowie zgłaszali swoich kandydatów (sędziów) do KRS i sami wyłaniali w głosowaniach swoją 15 osobową reprezentację. Dopiero „twórcza” i niezgodna z Konstytucją zmiana dokonana 8.12.2017r. przeniosła kompetencje do wyboru sędziów do KRS na posłów.
Dlaczego zmiana ta była niekonstytucyjna? Z prostego powodu: Art. 187 Konstytucji wyraźnie w punkcie 3 stwierdza, że Sejm i Senat wybierają swoich przedstawicieli spośród posłów i senatorów. Nie daje takiej kompetencji do wyboru sędziów. Sejm uzurpował sobie prawo do wyboru sędziów do KRS i to uchwalił w noweli ustawy o KRS z 8.12.2017r. Prezydent, jak zwykle, nie miał żadnych zastrzeżeń do tego ewidentnego gwałtu na Konstytucji i ustawę podpisał.
Jakie miało to skutki? Dla praworządności – dramatyczne. Ale żeby je omówić należy zrobić niezbędne odwołanie do Konstytucji. Art.177 mówi, że „Sądy powszechne sprawują wymiar sprawiedliwości we wszystkich sporach z wyjątkiem spraw ustawowo zastrzeżonych dla właściwości innych sądów”. Wymiar sprawiedliwości sprawują sędziowie. I znowu Konstytucja – „Sędziowie w sprawowaniu swojego urzędu są niezawiśli i podlegają tylko Konstytucji i ustawom” (art. 178 ust. 1). To w tej dyspozycji leży sedno niezawisłości sędziów i niezależności sądownictwa.
I kolejny element tej układanki: Ustawa prawo o ustroju sądów powszechnych (usp), która realizuje postanowienia Konstytucji. Reguluje ona, kto i w jakim trybie może zostać sędzią. Mówi o tym art. 61 usp. Sędzią może zostać osoba, która:
- posiada wyłącznie obywatelstwo polskie i korzysta z pełni praw cywilnych i publicznych, a także nie była prawomocnie skazana za umyślne przestępstwo ścigane z oskarżenia publicznego lub umyślne przestępstwo skarbowe;
- jest nieskazitelnego charakteru;
- ukończyła wyższe studia prawnicze w Rzeczypospolitej Polskiej i uzyskała tytuł zawodowy magistra lub zagraniczne studia prawnicze uznane w Rzeczypospolitej Polskiej;
- jest zdolna, ze względu na stan zdrowia, do pełnienia obowiązków sędziego;
- ukończyła 29 lat;
- złożył egzamin sędziowski lub prokuratorski;
- zajmując stanowisko asesora sądowego, pełniła obowiązki sędziego conajmniej przez trzy lata.
Takie są warunki formalne, które dotyczą każdego kandydata na sędziego.
Poza tym o stanowisko sędziego mogą ubiegać się prokuratorzy, adwokaci, radcy prawni, notariusze i pracownicy naukowi nauk prawnych.
W dalszej kolejności usp opisuje tryb zgłaszania kandydatur na wolne stanowiska sędziowskie ogłaszane przez Ministra Sprawiedliwości. Pominę ten tryb jako niekonieczny w prowadzonych rozważaniach.
I wracamy do Krajowej Rady Sądownictwa. Art. 60 ustawy o KRS mówi, że „Krajowa Rada Sądownictwa rozpatruje kandydatury na stanowiska sędziów sądów powszechnych, w trybie określonym w odrębnej ustawie”. Ustawa o Krajowej Radzie Sądownictwa w art. 3 ust. 1 określa kompetencje Rady. W zakresie nas interesującym stanowi, że:
Do kompetencji Rady należy:
1) rozpatrywanie i ocena kandydatów do pełnienia urzędu na stanowiskach sędziów Sądu Najwyższego oraz stanowiskach, sędziowskich w sądach powszechnych, sądach administracyjnych i sądach wojskowych oraz na stanowiskach asesorów sądowych w sądach administracyjnych;
2) przedstawianie Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej wniosków o powołanie sędziów w Sądzie Najwyższym, sądach powszechnych, sądach administracyjnych i sądach wojskowych oraz o powołanie asesorów sądowych w sądach administracyjnych;
2a) przedstawianie Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej wniosków o mianowanie egzaminowanych aplikantów aplikacji sędziowskiej i aplikacji prokuratorskiej na stanowiska asesorów sądowych w sądach powszechnych”.
Zatem, by Prezydent RP mógł powołać osobę na urząd sędziowski konieczny jest wniosek w tej sprawie pochodzący od Krajowej Rady Sądownictwa.
I znowu dotykamy sedna problemu.
Zmiany w ustawie o KRS z grudnia 2017r. z organu opisanego w Konstytucji stworzyły wydmuszkę nazwaną później neoKRS. Podam przykład. Równie dobrze zmiana z 2017r. mogłaby przewidywać, idąc tropem myślenia ówczesnych „prawodawców”, że sędziowie, o których mówi w art. 187 Konstytucji to np. sędziowie sportowi. Wydaje się to absurdalne? Ale przecież znaleźliby się usłużni prawnicy, którzy przekonywaliby, że Konstytucja nie określa jacy to mieli być sędziowie. Tak jak przekonywali, że Konstytucja daje ustawodawcy możliwość uznania, że sędziów do KRS wybierają posłowie.
Takim to sposobem doszło do złamania Konstytucji.
I wracając do skutków tego zamachu na praworządność, nie ulega wątpliwości, mimo wielu zdań przeciwnych, że Krajowa Rada Sądownictwa przestała być organem opisanym w Konstytucji. Namacalnym dowodem tego stanu rzeczy była liczba kandydatów do niej. Na 15 miejsc „sędziowskich” zgłosiło się początkowo 18 kandydatów, by skończyć na 17. Na ok 10.000 sędziów. Te liczby mówią same za siebie.
Dalej, skoro w skład neoKRS weszło 15 osób powołanych w trybie nieznanym Konstytucji i stanowili oni większość jej składu, to w efekcie nie ukonstytuowała się Krajowa Rada Sądownictwa w kształcie przewidzianym w Konstytucji.
Zatem logicznym wnioskiem jest to, że wszelkie uchwały, stanowiska, wnioski i dezyderaty wychodzące z jej wnętrza nie mają żadnego znaczenia prawnego. Ten sposób rozumowania dość trudno przebijał się do świadomości społecznej. Swoją rolę w tym odegrały również niektóre media przekonujące społeczeństwo, że wszystko jest zgodne z konstytucją. Dołączył się do tego chóru prezydent dowodząc na każdym kroku, że skoro on wręczył akt nominacji sędziowskiej, to kreował tym samym sędziego i nikomu nic do tego. Powstała wtedy moda na pojęcie „wyłączna prerogatywa prezydenta”. Słowo kłamstwo, słowo wydmuszka.
I znowu wskazuje na to proste i uczciwe rozumowanie, jakiego uczy się prawników na pierwszych latach studiów. Skoro do powołania sędziego potrzebny jest wniosek organu konstytucyjnego – KRS-u, to w przypadku braku takiego organu (istnieje tylko wydmuszka konstytucyjna – neoKRS) pismo, które ten neoKRS wysyła do prezydenta nie jest „wnioskiem” tylko prywatną korespondencją nie mającą znaczenia prawnego. Ergo, prezydent nie mając wniosku pochodzącego od organu konstytucyjnego nie może powołać sędziego. Proste, prawda? Taka zabawa w głuchy telefon. Ale zabawa zabójcza dla praworządnego, demokratycznego państwa prawnego (art. 2 Konstytucji).
Wiemy dzisiaj, że od początku 2018r. prezydent nominował ponad 3000 … No właśnie, kogo? Odpowiedź na to pytanie należy poprzedzić analizą kwalifikacji tych nominatów.
Dwie grupy. Asesorzy. Młodzi sędziowie, którzy po zakończeniu asesury, takiego niejako okresu próbnego po nominacji, stają się sędziami sądów rejonowych. Zakładnicy nowego niekonstytucyjnego systemu. Stający przed diabelską alternatywą. Albo uznać, że proces nominacyjny jest konstytucyjną farsą i nie poddać się mu, albo zdecydować się po ponad 8 latach ciężkiej pracy na złożenie wniosku o nominację. I tu ważne zastrzeżenie. W przypadku asesorów KRS (ten konstytucyjny) był praktycznie tylko przekaźnikiem wniosku do Prezydenta. Nie oceniał kandydata.
Większość asesorów wybrała to drugie rozwiązanie. Nie oceniam ich wyborów, ale nie mogę nie stwierdzić, że z uwagi na niekonstytucyjność neoKRS ich nominacje są de iure nieważne.
I druga grupa. Ci, którym nie przeszkadzała niekonstytucyjność neoKRS. Ci, którzy mieli pełną świadomość udziału w konstytucyjnej farsie, by nie określić tego dosadniej. Ktoś może zapytać, skąd moje przekonanie, że wiedzieli, iż biorą udział w konstytucyjnej farsie? Z prostego powodu: każdy z nich skończył studia prawnicze i nawet gdyby nie uważał na zajęciach z prawa konstytucyjnego, nie może się tłumaczyć nieznajomością prawa. W tej grupie liczącej sobie ok. 1000 osób (to szacunkowa liczba) są sędziowie, adwokaci, radcy prawni, prokuratorzy, notariusze (pojedyncze przypadki) i pracownicy naukowi wydziałów prawa.
Może ktoś powiedzieć, no i co z tego? Skorzystali z nadarzającej się sposobności! Nie oni ją wymyślili. Z sądów rejonowych awansowali jak komety do SN. Z mało znaczących wydziałów prawa i nie tylko z takich, trafili do sądów różnych instancji. Z prokuratury rejonowej – do NSA. I znaleźli się tam tacy, co to uznali, że ich wiedza predysponuje ich od orzekania w SN. Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Izba Odpowiedzialności Zawodowej, spadkobierczyni niesławnej Izby Dyscyplinarnej (nota bene twory uznane przez trybunały międzynarodowe za nie mające cech sądów) są ich pełne.
Pan sędzia Piotr Mgłosiek podsumował ich kariery lapidarnie i bezbłędnie. Napisał, że „nieskazitelny charakter nie odrasta”. „Nieskazitelny charakter”. To o nim mówi art. 61 ust.3 usp. To cecha, którą musi mieć kandydat na sędziego i później sędzia.
Przymiotnik „nieskazitelny” oznacza, że dany charakter jest bez zarzutu, nienaganny czy wreszcie „niemający żadnej skazy moralnej”. Człowiek obdarzony nieskazitelnym charakterem to człowiek „wielkiej prawości, zacności, kryształowy”. Tyle słowniki. A w praktyce? Czy nieskazitelnego charakteru może być prawnik uznający łamanie Konstytucji dla własnych, prywatnych celów za słuszne i moralnie usprawiedliwione? Nie trzeba być filozofem, by jednoznacznie odpowiedzieć, że nie. I dalej, czy można mieć do takiego człowieka zaufanie, że orzekając w imieniu Rzeczypospolitej nie pójdzie na skróty lub komuś na rękę? Nie, nie można. I w tej ocenie nie może być usprawiedliwieniem jakiekolwiek twierdzenie, że było to „mniejsze zło”.
Tak, nieskazitelny charakter, gdy się go utraci, już nie odrośnie. I bezwzględnie eliminuje z możliwości bycia sędzią.
I tak powstali neosędziowie, których profesor Włodzimierz Wróbel nazywa „sędziami ustawowymi” odróżniając ich od sędziów konstytucyjnych, czyli tych prawdziwych.
CDN…
Jacek Tylewicz
Rzecznik Prasowy Stowarzyszenia Sędziów Themis