Gdy skuto obywatela Frasyniuka (ur. 1954), polityk Karczewski (ur. 1955) uznał za stosowne oświadczyć, że „każdy jest równy wobec prawa”. Marszałek senatu jest z wykształcenia lekarzem więc zapewne wie, że przed wojną było w Polsce dwóch medyków „robiących” w polityce. Jednym z nich był Felicjan Sławoj-Składkowski, minister spraw wewnętrznych i ostatni premier II RP, drugim – Bolesław Wieniawa-Długoszowski, kawalerzysta, poeta, generał, chwilowy następca prezydenta we wrześniu 1939. Obaj oni, choć tak całkowicie różni, bez względu na ocenę ich działalności byli bez wątpienia ludźmi dzielnymi, co poświadczyli walką w szeregach Legionów. Odwaga Stanisława Karczewskiego jest też niemałej próby, czego dowodem było wstąpienie do „Solidarności”… w roku 1989. Dziwne więc, że ten robotnik ostatniej godziny wygłosił deklarację o równości wobec prawa właśnie w dniu nękania robotniczego przywódcy swego dawnego związku, w którym było miejsce i dla kierowców autobusów, i dla lekarzy. A miał przecież ku temu doskonałą okazję przed rokiem, gdy nie dopuszczono adwokata do młodziutkiego kierowcy „seicento” podejrzanego o spowodowanie wypadku z udziałem pancernego „audi” premier Szydło… Czyżby człowiek tak odważny, w dodatku stojący na czele izby namysłu i refleksji, stał się do tego stopnia koniunkturalistą? Możliwe / Niemożliwe – proszę o podkreślenie właściwego słowa. Osoby nie będące senatorami mogą to zrobić bez namysłu.
Profesor Z. od początku tego roku obchodzi media nawołując do stworzenia konstrukcji jego pomysłu, a ponieważ jest również doradcą prezydenta, drzwi rozmaitych redakcji stoją przed nim otworem. To, co ma powstać, nie będzie bynajmniej bytem realnym, ale – jak wyjaśnił naukowiec – metaforycznym. Ma już toto swoją nazwę (Maszyna Bezpieczeństwa Narracyjnego) i oficjalny skrót (MaBeNa), zaś jego zadaniem ma być wzmocnienie rządowego przekazu w kraju i za granicą. Chociaż jestem zdziwiony, że twórca upiera się przy określeniu „maszyna” i pomija swojsko brzmiącą „tubę” (zgoda – to jego prawo), ale już kompletnie nie rozumiem, dlaczego zamiast „propagandowa” ma być ona „narracyjna”. Wszakże wystarczy nawet pobieżna znajomość języka naszych sąsiadów, by wiedzieć, że po niemiecku „Narr” to nic innego jak błazen – arcyważna postać w karnawale. Ponieważ zaczął się już Wielki Post, czas wielki rozstać się z figurami mięsopustu i skończyć ze słuchaniem ich podszeptów, choćby nie wiem jak były metaforyczne. Gdyby mimo tej rady ktoś jednak chciał koniecznie upamiętnić trudy prof. Z. przynajmniej przez symboliczne dodanie literki „Z” w skrócie nazwy maszyny, pogorszy tylko sprawę, bo efekt będzie beznadziejny – MaBeZNa. La commedia è finita!
*Marian Sworzeń, ur. 1954, prawnik, pisarz, członek PEN Clubu – niedawno ukazała się jego nowa książka pt. „Czarna ikona – Biełomor. Kanał Białomorski. Dzieje. Ludzie. Słowa”