Opozycja nie może pogodzić się z utratą władzy, w obu izbach parlamentu i w rządzie. Na podorędziu ma trochę własnymi drogami chodzącego prezydenta i wykorzystany jako niekonstytucyjna izba – tak zwany Trybunał Konstytucyjny.
W czasach mojej młodości opozycja działała w podziemiu, rzec można – w piwnicznej izbie. Dziś, gdy nawet najbardziej skrajne grupy mogą rejestrować się jako partie, tej potrzeby, zdawałoby się, już nie ma. Można działać na powierzchni, legalnie. O ile chce się przestrzegać ładu konstytucyjnego, który jest wyrazem umowy społecznej większości środowisk politycznych – tych u władzy i tych w opozycji. Tak też było do roku 2015, choć zwiastuny odmiennego pojmowania porządku politycznego i zapowiedzi instrumentalnego traktowania prawa czytelne i słyszane były od lat. Emitowało je środowisko Jarosława Kaczyńskiego, większość jednak i polityków, i komentatorów uważała je za tradycyjne polskie gadanie, z którego niewiele wynika, bo nikt nie jest zainteresowany gruntowną zmianą. Jak to się potoczyło, wiadomo. Dziś Kaczyński i jego kamaryla, gdy utracili władzę, nie potrafią się z tym pogodzić. Pozostawili jednak po sobie liczne wnyki, zastawione na następców, i wilcze doły, licząc, że rządząca od 13 grudnia 2023 r. Koalicja 15 października nie zauważy ich i w nie wpadnie.
Zacznijmy od samej nazwy, która bardziej określa nową opozycję, niż nową władzę: Koalicja 13 Grudnia. Nazwę, imputującą obecnej koalicji dziedzictwo junty generała Jaruzelskiego, a co najmniej PRON-u obecnej koalicji, której politycy, choćby z racji wieku, nie mogą mieć nic wspólnego, użył pierwszy bodaj Krzysztof Szczucki, który powiedział
„koalicja Tuska to koalicja 13 grudnia – zemsty i ośmiu gwiazdek – a nie koalicja 15 października”.
Większość dorosłych obywateli naszego kraju wie, co się 13 grudnia’ 81 wydarzyło: wojskowy zamach znokautował społecznych ruch ”Solidarności”, który znalazł się na deskach, ale wbrew oczekiwaniom generałów zachował dość społecznych aktywów, by odbudować swoją pozycję i po latach – zawrzeć historyczną umowę Okrągłego Stołu, ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Skoro dziś rządzi Koalicja 13 Grudnia, jak chce Prawo i Sprawiedliwość, wypada zapytać o opozycję, odpowiednio Opozycję 13 grudnia*). Słowa często nie tylko opisują, ale i tworzą rzeczywistość, inicjując lub dynamizując procesy społeczne. Wychodząc zatem od nazwy rządzącego obozu, używanej z upodobaniem przez ludzi Jarosława Kaczyńskiego można wnosić, że obecna opozycja, tak jak tamta po 13 grudnia 1981, chowa się w podziemiu (choć obserwując jej działaczy, jak wykłócają się w mediach, trudno w to uwierzyć), spotyka w kościelnych kryptach, a dokumenty i wydawnictwa magazynuje w piwnicach.
Trwając w podziemnym oporze Opozycja 13 grudnia pragnie jednak nie tylko wpływać – jak powinna demokratyczna opozycja – na społeczną i polityczną rzeczywistość – ona chce tę utraconą władzę przywrócić. Destruując po drodze, co jeszcze nie zostało zepsute, uniemożliwiając odbudowę zrujnowanego państwa. I wykorzystując kilka instytucji, w których okopała się z nadzieją, że stamtąd będzie mogła poprowadzić skuteczną ofensywę. Z tych ufortyfikowanych twierdz najważniejsza mieści się przy Alei Jana Chrystiana Szucha 12 w Warszawie. To tam jest właściwe podziemie, piwnica opozycyjna.
Potwierdza to zażarta aktywność mieszczącej się pod tym adresem instytucji, noszącej – dziś chyba na wyrost – nazwę Trybunału Konstytucyjnego.
Świadectwem są akty – wnioski do Trybunału składane prawie hurtowo przez prezydenta, posłów PiS, pseudo KRS i Sąd Najwyższy, a następnie wydane, nieliczne jeszcze wyroki i postanowienia –, których treść wprost prowadzi do wniosku, że obecna władza, pochodząca wszak z demokratycznego wyboru, jednak – zdaniem opozycji i jej eksponentów, trwających na Szucha, jest nielegalna. Wystarczy przejrzeć katalog spraw Trybunale, z których poważna część (15) za pretekst wzięła wygaśnięcie mandatów Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika.
Katalog, który robi wrażenie:
*) Niektórzy żartownisie dopełniają tę nazwę rymem: „- spałem do południa”