Ogłoszenie wyroku jest konieczne dla jego zaistnienia. Samo napisanie sentencji nie wystarcza. Po piśmie muszą być słowa. Bywa, że sędzia ogłasza wyrok do próżnej sali. Nie na próżno.
Granica państwa i granice prawa. Oto głos Petrusa Suma: „Żandarmeria wojskowa na polecenie prokuratora zatrzymała trzech żołnierzy, którzy kilka dni temu oddali strzały w kierunku przekraczających granicę z Białorusią migrantów. Reakcja PAD-a na to zdarzenie nie dziwi: w swojej urażonej godności zgłosił pretensje, że nikt go o tym nie powiadomił. Dziwi za to i martwi reakcja premiera, który pozwolił sobie na publiczne skarcenie niezależnych polskich organów ochrony prawnej za działania leżące w ich kompetencjach. Proste stąd płyną wnioski: że buty Ziobry okazują się nad wyraz wygodne i że są ludzie, do których wolno bezkarnie strzelać. Brzydko, Panie Premierze”.
Łatwy do odczytania (duże litery), krótki (pięć znaków), z małym trikiem (4 / for) był antyunijny napis (NO4EU), który niedawno zobaczyłem. Rzucał się w oczy i miał doskonałą lokalizację. Na murze śmietnika. Sam się wyrzucił.
O ile „w sporze sądowym jeśliby strona powodowa co przeciwnego sobie usłyszała, na coby rozmyślenia potrzebowała, tedy sąd na odstąpienie i poradę jej z przyjacioły ma jej dopuścić najdalej na jedną godzinę”. To fragment dawnego Statutu Litewskiego wydanego pod koniec XVII wieku.
Statystyka z 1937 r. podaje, że do sądów grodzkich wpłynęło ok. 1,3 miliona spraw cywilnych. Te wielkie liczby pochodzą z „Małego Rocznika Statystycznego” wydanego w czerwcu 1939 r.
Zakup towaru, prócz faktury, poświadcza również paragon. Jego nazwa pochodzi od wiedeńskiej firmy działającej przed stu laty. Mam dodatkowe wytłumaczenie. Skoro paragon potwierdza również przejście własności, jego źródłosłów może być … ewangeliczny. Zwrot „i przechodząc” wielokrotnie pojawia się w ewangeliach. W greckim oryginale brzmi on: kaj paragon (np. Mt, 9,9).
Echo niezadowolenia (a może zachwytu) więźnia z nowego miejsca osadzenia pobrzmiewa w tym wersie: ALE CI CELA. Można dodać wykrzyknik. I trzeba też odczytać wspak, bo to przecież palindrom autorstwa prof. Tadeusza Morawskiego.
Nazywano ich „deputatami”. Mowa o sędziach wybieranych do trybunałów na sejmikach wojewódzkich. Jak pisze prof. Julian Krzyżanowski w swym zbiorze staropolskich facecji, mieli oni opinię mierną, a to z racji „nieograniczonych możliwości nadużyć, z czego aż nazbyt często korzystali”.
Ilość scen sądowych u Elji Kazana jest ogromna. Także przewrotnych komentarzy. Oto przykład. Alan Kidd, syn sędziego: „Mój ojciec zwykł był mawiać, że system działania ławy przysięgłych opiera się na absurdalnej przesłance, iż głupiec jest głupcem, ale dwunastu głupców jest mądrych”.
Echo skazania Joanny d`Arc: kat mówił z przejęciem, że spotkała ją „straszliwa śmierć, że spalił świętą”. Wydarzeniom z 30 maja 1431 r. poświęcam ten dziewięćsił:
C U D
K A T
Ł K A
W realiach wiejskich procesy gruntowe są czymś naturalnym. W dawnej Japonii spory szły o pola ryżowe. Mnich Kenkō opisał jeden z nich. Ktoś, przegrawszy sprawę o własność ziemi, szybko posłał sługi, by zebrali z niej plon. Ci poszli, pomylili pola i ogołocili cudze. Ciekawych finału sprawy odsyłam do „Zapisków dla zabicia czasu” (str. 152).
Yes, to znowu Ameryka. Tym razem lata 30-te, po Wielkim Kryzysie. Oto plan pewnego prawnika z opowiadania F. S. Fitzgeralda „Ostatni z wielkich”: „Gdyby armia buntowników zdobyła Waszyngton, prawnik zamierzał udać się czekającą na niego łodzią do Sacramento i po kilku miesiącach wrócić, »ponieważ oni po rewolucji zawsze potrzebują prawników, żeby rzecz zalegalizować«”. Jest w tym coś niepokojąco prawdziwego.
Rowerzyści wykłócają się nieraz z pieszymi, a ci nie zostają im dłużni. To nic nowego. Opis takiej awantury dał Tomasz Mann. Dawno temu, na początku ery rowerowej, w 1900 r. Zainteresowani bez trudu dojadą / dojdą do tytułu.
Oto jak autorzy Konstytucji 3 Maja pisali o sądownictwie zwanym wtedy „Magistraturą”: „Powinna być zaś tak do miejsc przywiązana, żeby każdy człowiek bliską dla siebie znalazł sprawiedliwość, żeby przestępny widział wszędzie groźną nad sobą rękę Krajowego Rządu”.
Kanoniczne prawo w kwestii właściwości sądu: „Z racji położenia rzeczy, stronę można pozwać przed trybunał miejsca, w którym znajduje się rzecz sporna, ilekroć sprawa dotyczy tej rzeczy albo chodzi o bezprawne pozbawienie”. „Rzecz sporna” w tymże kanonie nr 1410 zwie się res litigiosa.
Ułożona dobrze oferta zwiększa szanse na sukces. Wiedziano o tym już w czasach antycznych. Oto przykład: „Temistokles, sprzedając grunt, kazał pośród warunków sprzedaży obwieścić również, że ma także porządnego sąsiada.
Marian Sworzeń
prawnik, pisarz, członek PEN Clubu, autor książki „Dezyderata. Dzieje utworu, który stał się legendą”
Zdjęcie ilustracyjne: Sąd Grodzki w Krośnie, pocztówka. Domena publiczna – Muzeum Podkarpackie w Krośnie