Odpowiedź wolontariuszy z organizacji pozarządowych, od dwóch lat zaangażowanych w pomoc uchodźcom ukraińskim na Dworcu Wschodnim PKP w Warszawie, na stanowisko Wojewody Mazowieckiego przedstawione Rzecznikowi Praw Obywatelskich, opublikowane na internetowej stronie Rzecznika w tekście zatytułowanym „Sprawa likwidacji punktu recepcyjnego dla uchodźców z Ukrainy na dworcu Warszawa-Wschodnia. Odpowiedź wojewody” https://bip.brpo.gov.pl/…/rpo-ukraina-uchodzcy-punkt…
Piszą oni:
Rzecznik Praw Obywatelskich oraz Wojewoda Mazowiecki
Jako przedstawiciele organizacji faktycznie zajmujących się relokacją i recepcją uchodźców, zobowiązani jesteśmy stanowczo zareagować na mijające się z rzeczywistością informacje zamieszczone na stronie RPO w odpowiedzi Wojewody Mazowieckiego w sprawie konsekwencji likwidacji ostatniego ośrodka recepcyjno-relokacyjnego dla uchodźców ukraińskich przy Dworcu Wschodnim w Warszawie.
Po pierwsze: Serdecznie dziękujemy Rzecznikowi Praw Obywatelskich za dostrzeżenie kryzysu humanitarnego, do jakiego dochodzi w związku z likwidacją tego ośrodka. Mamy też wielką nadzieję, że zaangażowanie RPO w tę sprawę pomoże jak najszybciej rozwiązać dramatyczną sytuację uchodźców, dla których Warszawa jest największym hubem przesiadkowym w drodze na Zachód (wedle naszych danych obecnie 95% nie chce lub nie może zostawać w Polsce), a którzy realnie zostali pozbawieni pomocy państwa.
Po drugie: Relokacją i recepcją uchodźców z samej Ukrainy, terenów tymczasowo okupowanych oraz Rosji, dokąd wedle danych UNHCR pod przymusem wyjechało ponad 2,8 mln ukraińskich obywateli, zajmują się współpracujące ze sobą od dwóch lat organizacje: fundacja Rubikus (zarejestrowana w Niemczech), Kanfei Emuna Association i fundacja Asymetryści (Warszawa). Wraz z innymi NGO-sami, np. ukraińskim Helping to Leave, przede wszystkim w oparciu o zlikwidowany ostatni ośrodek recepcyjno-relokacyjny przy Dworcu Wschodnim, tylko w ubiegłym roku relokowaliśmy do bezpiecznych i zamożnych krajów europejskich blisko 40 tysięcy uchodźców.
Po trzecie: Relokacją tych uchodźców w żaden sposób nie zajmują się Wojewoda Mazowiecki, Kamiliańska Misja Pomocy, Miasto Stołeczne Warszawa ani Norwegian Refugee Council (tudzież UNHCR czy IOM). Mimo że ich pomoc byłaby nieoceniona. Ale ponieważ jej nie ma, wszelkich informacji dotyczących choćby autobusów ewakuacyjnych z uchodźcami mogą udzielać jedynie ci, którzy je organizują i za nie odpowiadają, czyli wyłącznie Rubikus, Kanfei Emuna Association i Asymetryści. Informacje z innych źródeł nie mają żadnego związku z rzeczywistością.
Po czwarte: Od 20 lutego, czyli od momentu zamknięcia ośrodka przy Wschodniej, nasi wolontariusze zmuszeni są do przyjmowania transportów ewakuacyjnych dosłownie na ulicy, wielokrotnie w odległości kilkunastu metrów od okien „punktów informacyjnych” wojewody, które na tę sytuację nie reagują w żaden sposób, mimo że były przez nas informowane o przyjazdach.
Obecnie sytuacja uchodźców chorych i z niepełnosprawnością jest dramatyczna z uwagi na podjętą bez konsultacji z nami decyzję o utworzeniu kolejnego punktu informacyjnego w miejsce recepcyjnego. Na skutek tej zmiany osoby w najcięższym stanie zmuszone są oczekiwać na ewakuację często na terenach przyfrontowych, ponieważ w Warszawie nie mamy możliwości ich zakwaterować i zapewnić im opieki.
W ostatnich dniach są to m.in.:
- niewidoma, niechodząca kobieta w wieku 84 lat, z demencją, która wyjechała z Nowej Kachowki i musi oczekiwać na ewakuację na terenach okupowanych;
- starsze małżeństwo z Zaporoża, mężczyzna jest niewidomy, kobieta z amputowaną nogą, oboje nie w pełni samodzielni;
- starsza kobieta z Dniepra z podejrzeniem raka płuc, niechodząca, z cukrzycą, arytmią, uszkodzeniem stawów (wymaga hospitalizacji po przyjeździe, a następnie zakwaterowania w dostosowanym miejscu – jedyne takie miejsce, którym dysponowaliśmy, jest teraz zajęte przez ewakuowanego niedawno mężczyznę z rakiem kręgosłupa);
- samotna leżąca kobieta z obwodu charkowskiego, z uszkodzonym kręgosłupem, wymaga rehabilitacji, oczekuje na ewakuację w szpitalu na terenach przyfrontowych.
Przed likwidacją centrum tranzytowego wielokrotnie ewakuowaliśmy osoby w podobnej sytuacji. Dzięki obecności medyków w punkcie i możliwości tymczasowego skorzystania z łóżka medycznego (wypożyczone przez Asymetrystów) lub zakwaterowania razem z opiekunem w pobliskim hostelu, osoby te mogły bezpiecznie oczekiwać na dalszy transport. Samotne osoby wymagające opieki przywoziliśmy (często prywatnym transportem sanitarnym) do domu Wspólnoty Chleb Życia (miejsce zaproponowane przez siostrę Chmielewską bez udziału miasta i województwa).
W tej chwili wolontariusze muszą przyjmować autobus medyczny na ulicy, bez możliwości sprawdzenia stanu pacjentów po przyjeździe i bez możliwości zaczekania na transport sanitarny w bezpiecznym miejscu (nie jesteśmy w stanie zamówić takiego transportu z wyprzedzeniem, ponieważ czas przyjazdu autobusu zależy od sytuacji na granicy). Nie ma też możliwości przeniesienia pacjentów na noszach od autobusu do hostelu, ponieważ w takiej sytuacji trzeba by zostawić bez opieki pozostałych pasażerów, których, jak już wspomnieliśmy, trzeba przyjąć na ulicy. Pod hostelem z kolei nie ma parkingu, na którym może się zmieścić autobus.
Po piąte: „Punkty informacyjne” wojewody po prostu nie niosą realnej pomocy uchodźcom w zakresie zapewnienia realizacji ich podstawowych potrzeb (schronienie na czas pobytu w Warszawie, jedzenie, pomoc medyczna, kompetentna informacja na temat relokacji czy np. pomoc osobom niepełnosprawnym lub seniorom w dotarciu choćby na peron dworca, nie wspominając o pomocy w transporcie w samej Warszawie). Tym wszystkim zajmujemy się nadal właśnie my, mimo że musimy obyć się bez rzeczy oczywistej w czasie trwania wojny, czyli właśnie ośrodka recepcyjno-relokacyjnego (są takie np. Niemczech, Danii, Norwegii i Finlandii).
Do tej pory Rubikus i Helping to Leave oraz Asymetryści ewakuowali setki uchodźców z niepełnosprawnością, przewlekle chorych i wymagających opieki. Organizowaliśmy im transport do domów opieki, ośrodków leczniczych, specjalistycznych punktów recepcyjnych lub do krewnych w innych krajach. Tam chorzy otrzymywali odpowiednie leczenie, niektórych udało się wyleczyć w zaawansowanych stadiach raka, inni odzyskiwali sprawność dzięki rehabilitacji lub operacjom (np. plastyka czaszki po odłamkowym ranieniu).
W obecnej chwili osoby w najcięższym stanie nie mogą być ewakuowane z powodu braku warunków w Warszawie, która jest dla nich koniecznym przystankiem z wielu względów (konieczność wyrobienia dokumentów, jedyny dofinansowany lot do Finlandii, wyjazd z okupacji itd.). Dla wielu osób oczekiwanie w miejscach bez odpowiedniej opieki medycznej to poważne zagrożenie zdrowia i nawet życia.
Miedzy rzeczywistością a fikcją
Komentujemy odpowiedź wojewody punkt po punkcie:
1. Infolnia wojewódzka dla uchodźców prowadzona jest po polsku (!). W naszych organizacjach z uchodźcami rozmawia się w ich języku. Inna rzecz, że merytorycznie nie jest w stanie zrobić nic więcej, niż skierować do „punktu informacyjnego”, który z kolei jest w stanie jedynie skierować ludzi do jakiegoś ośrodka poza Warszawą (bez zapewnienia im transportu), czego nie potrzebuje 95% nowo przybyłych uchodźców.
2. Wojewoda podjął decyzję o utworzeniu „punktu informacyjnego” w miejsce ośrodka przy Wschodniej absolutnie wbrew naszym opiniom i przedstawionemu przez nas zakresowi realnie potrzebnej pomocy. Kompletnie pominął stan fakyczny, który mu zaprezentowaliśmy zarówno w trakcie spotkań w urzędzie, jak i pisemnie, na jego żądanie. W dodatku decyzja ta zapadła bez naszego udziału, w gronie organizacji, które nie mają nic wspólnego z utrzymywaniem autobusów ewakuacyjnych i ich recepcją w Warszawie.
3. Wojewoda oznajmia, że podjął decyzję o przekierowaniu autobusów ewakuacyjnych ze Wschodniej na Zachodnią. Organizatorom autobusów ewakuacyjnych nic o tym nie wiadomo. Na nic takiego się nie zgadzaliśmy, ponieważ Wojewoda nie może zaoferować nowo przybyłym uchodźcom potrzebnej im pomocy niezależnie czy będzie to Zachodnia, czy Wschodnia. Autobusy po staremu jadą tam, gdzie wysyłają je organizatorzy, a gdzie możliwy jest bezpieczny rozładunek i rozwiezienie uchodźców do miejsc tymczasowego zakwaterowania w Warszawie naszym transportem. Przy czym miejsca te pozyskujemy dzięki organizacjom, z którymi wojewoda w tym zakresie obecnie nie współpracuje, więc nie mógłby tam kierować uchodźców.
4. W piśmie mowa o spotkaniach z „władzami miasta i innymi organizacjami pozarządowymi zaangażowanymi w działania pomocowe w tym zakresie w celu omówienia aktualnej sytuacji i skali napływu uchodźców docierających na warszawskie dworce kolejowe w poszukiwaniu schronienia przed wojną w Ukrainie”.
Nawiasem: na samym początku kryzysu apelowaliśmy do Wojewody o stworzenie przy urzędzie forum, w którym brałyby udział wszystkie zainteresowane problemem organizacje. Skończyło się to w ten sposób, że jak już pisaliśmy, spotkania, na których podejmowano decyzje, odbywały się bez naszego udziału. Tymczasem realnie na dworcach w Warszawie obecni są właśnie nasi wolontariusze robiący wszystko i są punkty „informacyjne wojewody”, które staruszce nawet walizki do pociągu nie zaniosą.
Tymczasem nasze statystyki są potwierdzalne obiektywnie, choćby w oparciu o rachunki za zakupione dla uchodźców bilety i listy pasażerów.
5. Wojewoda pisze, że zwrócono się do nas w sprawie informowania z wyprzedzeniem o przyjazdach autobusów ewakuacyjnych „z uwzględnieniem stanu zdrowia uchodźców”.
No to informowaliśmy.
Problem w tym, że Wojewoda nie ma żadnych miejsc dla ciężko chorych czy niepełnosprawnych, choć ich przynajmniej szuka. Zresztą w ogóle nie ma potrzebnej liczby miejsc w Warszawie, bo tu muszą przebywać uchodźcy w tranzycie (tu załatwiają dokumenty, etc.), a pisanie o tysiącach miejsc poza nią niczego nie rozwiązuje. Z kolei informowanie Misji Kamiliańskiej, prowadzącej „punkty informacyjne” Wojewody, skończyło się tym, że odpowiedziano nam, że organizacja ta ma zadania wyznaczone przez Wojewodę, a wśród nich nie ma recepcji autobusów ewakuacyjnych ani nawet obowiązku rejestracji liczby przybywających do Warszawy uchodźców.
Proszę zwrócić uwagę na to ostatnie: przez to administracja państwowa nie ma żadnego narzędzia do badania realnej liczby uchodźców przybywających do Warszawy, największego hubu przesiadkowego dla 90% ukraińskich uchodźców. Nic dziwnego, że potem Wojewoda czy miasto twierdzą, że „nie ma żadnych uchodźców”, bo dysponują jedynie danymi z punktów, z których uchodźcy nie korzystają, bo nie ma tam dla nich nic przydatnego.
6. W powyższym kontekście zdumiewająco brzmią frazy:
W utworzonym punkcie informacyjnym dla uchodźców z Ukrainy przy Dworcu Wschodnim w Warszawie w chwili obecnej nie funkcjonuje punkt medyczny. Służby Wojewody analizują tę sytuację i będą reagować na bieżąco zgodnie z potrzebami.
Wielokrotnie informowaliśmy województwo o konieczności stworzenia warunków dla uchodźców z niepełnosprawnością, przewlekle chorych i rannych.
W korespondencji z pracownikami Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego 16 lutego otrzymaliśmy informację, że województwo nie dysponuje ośrodkiem, który mógłby regularnie przyjmować osoby przewlekle chore. Po miesiącu nic się w tej kwestii nie zmieniło.
11 marca poinformowaliśmy Centrum Zarządzania Kryzysowego, że przetransportowaliśmy do Warszawy leżącego uchodźcę z rakiem kręgosłupa, który musi pozostawać na miejscu co najmniej miesiąc ze względu na konieczność wyrobienia dokumentów, których nie miał możliwości uzyskać na terenach okupowanych. Mężczyzna został dzięki nam zakwaterowany w domu Wspólnoty Chleb Życia. Pracownicy CZK nie byli w stanie znaleźć innego zakwaterowania w Warszawie z warunkami odpowiednimi dla osoby w podobnym stanie. Jedyną propozycją było miejsce w dwunastoosobowym pokoju męskim i zakwaterowanie osobno mamy, która opiekuje się leżącym synem.
Cała zorganizowana relokacja uchodźców odbywa się całkowicie poza systemem państwa, którego punkty w niczym nie mogą pomóc uchodźcom, więc są przez nich omijane, w dodatku z założenia nie rejestrują realnej liczby uchodźców, a służby na podstawie danych z nich mają coś analizować? Jak zawsze zachęcamy do zapoznania się z naszymi statystykami, a nie z fikcją.
Nb. skandal z brakiem punktu medycznego nie zaczął się w momencie likwidacji ośrodka NRC. On trwa od lipca zeszłego roku, kiedy to Norwegian Refugee Council podjęła wbrew naszym gorącym apelom i przedstawiany statystykom świadczącym o wzroście liczby uchodźców (najbiedniejszych, tych, którzy stracili wszystko w wyniku powodzi powstałej w wyniku wysadzenia tamy w Nowej Kachowce przez Rosjan) decyzję o likwidacji punktu medycznego, zmniejszeniu o 80% liczby miejsc noclegowych i pozbawieniu uchodźców wyżywienia. Kiedy potem organizacja wynajmująca miejsca dla uchodźców w tranzycie w pobliskim hostelu zwróciła uwagę na to, że uchodźcy są głodni, usłyszała od pracowniczki NRC, że uchodźcy w hostelu nie są już pod opieką jej organizacji. Doszło do tego, że wolontariusze Asymetrystów, Rubikusa i Humanitarnych musieli wziąć na siebie i obowiązek dostarczenia uchodźcom jakiegoś w ogóle jedzenia, co udało się rozwiązać dzięki Foodsharingowi.
Dopiero w ostatnich miesiącach NRC zaczęło znowu zamawiać 150 porcji obiadowych na trzy dni. A punkt medyczny miała zastąpić wzywana tylko na czas przyjazdów autobusów ewakuacyjnych karetka, której jednak nie wykorzystywano do przewiezienia do miejsc zakwaterowania osób wymagających transportu medycznego (zdarzyło się to dwa razy, za wszystkie inne transporty musiały zapłacić nasze organizacje).
Praktyka była więc taka, że – jeśli odbywało się to poza naszą wiedzą – NRC nakazywało swoim pracownikom wręczać np. kobiecie z podejrzeniem złamania nogi bilet na tramwaj i pokazywać jej adres najbliższego SOR-u.
Osobami niepełnosprawnymi lub leżącymi bez opiekunów zajmowaliśmy się wyłącznie my. I nadal tak jest. A odsetek wymagających pomocy niepełnosprawnych i chorych dobija obecnie do 10%.
7. Polemika z statystkami przytaczanymi przez Wojewodę to jak walka z wiatrakami:
a) porównywanie danych z 2024 z danymi z 2022 roku nie ma najmniejszego sensu, nie wspominając już o tym, że od co najmniej półtora roku Wojewoda nie ma żadnych narzędzi do pozyskiwania wiarygodnych danych, co już tłumaczyliśmy wyżej;
b) w portalu samorządowym miasta Warszawy można znaleźć informację, że ruch uchodźców przez stolicę to ok. 1000 osób na dobę. Skąd te dane? Nie wiemy, samym pociągiem z Kijowa przyjeżdża codziennie ponad 500 osób, oczywiście nie wszyscy to uchodźcy, a na Zachodnią dociera olbrzymia liczba autobusów rejsowych z Ukrainy oraz niezbadana liczba autobusów płatnych rosyjskich przewoźników, którzy za 350-500 dolarów od osoby wywożą ludzi z Rosji i spod okupacji, do tego należy dodać od 3 do 7 naszych autobusów ewakuacyjnych tygodniowo w zeszłym roku (w zależności od sytuacji na froncie i naszych możliwości finansowych), a nie zapominajmy przy tym, że są jeszcze inne organizacje humanitarne, które organizują autobusy, o których wiemy i które jadą przez Warszawę do Berlina lub tylko do Warszawy.
W każdym razie, co to w ogóle za rozumowanie, że setkom tysięcy ludzi trzeba pomagać, a już dziesiątkom tysięcy nie?
c) paradoks liczb polega również na tym, że im mniej jest możliwości zapewnienia miejsc z wyżywieniem dla uchodźców w tranzycie w samej Warszawie, tym musimy ich szukać dalej od niej, co powoduje wzrost kosztów i tym samy brak środków na bilety na Zachód. A więc więcej osób może utykać zupełnie niepotrzebnie w Polsce. 1400 wolnych miejsc w ośrodkach wspominanych przez wojewodę (wszystkie one są poza stolicą), może wypełnić się w jeden dzień, jeśli zdarzy się coś złego na froncie. Warszawa nie zatkała się uchodźcami do tej pory – nie są to słowa na wyrost – głównie dzięki naszej działalności.
Której państwo ani miasto, oraz wielkie korporacje humanitarne, nie tylko nie wspierają w żaden sposób, ignorując ją praktycznie, ale potrafią w niej skutecznie przeszkadzać.
*****
Na spotkaniach w urzędzie wojewódzkim przedstawialiśmy plany zorganizowania tymczasowego ośrodka relokacyjno-recepcyjnego w oparciu o lokal, który Wojewoda a priori przyznał już Misji Kamiliańskiej, która nie jest w stanie w niczym nas zastąpić. Nikt nie był tym w żaden sposób zainteresowany. Mamy oczywiście gotowy kosztorys koniecznego ośrodka recepcyjno-relokacyjnego przy Wschodniej, który za pieniądze mniejsze od kosztów NRC będzie zaspokajał 100% więcej potrzeb uchodźców. Mamy doskonałe kadry, składające się w większości z uchodźców, którzy w dwa lata nauczyli się w dziedzinie pomocy uchodźcom więcej niż Polska machina urzędnicza od 1989 roku. Mamy know-how i kontakty od Uralu po Nowy Jork. Sieć, w której działamy, potrafi w ciągu kilku dni uratować uchodźcę spod ostrzału i pod opieką przewieźć go do ośrodka recepcyjnego w Europie Zachodniej.
I cały czas jesteśmy gotowi pomóc państwu w uporaniu się z największym kryzysem humanitarnym w historii powojennej Europy. Wystarczy chcieć.
Agata Malec, Rubikus
Kajetan Wróblewski, Asymetryści
Zdjęcie: Ratownicy medyczni przenoszą panią Tetianę z medibusa do karetki by ją zawieźć do hostelu