W czwartek 11 stycznia 2024 r. instytucja kierowana przez Julię Przyłębską wydała rozstrzygnięcie (sygn. akt K 23/23), które miało zablokować pociągnięcie do odpowiedzialności konstytucyjnej obecnego prezesa NBP. Jednak skutki mogą być odwrotne do zamierzonych przez wnioskodawców – stwierdza dr Marcin Krzemiński w konstytucyjny.pl
Czy to wyrok Trybunału?
Pierwszą kwestią, jaką będzie trzeba w praktyce rozstrzygnąć, jest określenie, czy rozstrzygnięcie z 11 stycznia br. jest wyrokiem TK. Co prawda w składzie orzekającym nie zasiadali tzw. dublerzy, czyli osoby niebędące sędziami, ale nie brak wśród konstytucjonalistów głosów, że instytucja kierowana Julię Przyłębską nie jest Trybunałem Konstytucyjnym w rozumieniu Konstytucji, a zatem też wytwory jego pracy nie wywołują skutków prawnych. Zobaczymy co zrobi z tym rząd, który wydaje Dziennik Ustaw, w którym publikuje się wyroki TK dotyczące ustaw. Brak publikacji oznacza brak utraty mocy prawnej przepisów uznanych za niekonstytucyjne (art. 190 ust. 2 i 3 a contrario). Jakby wynikało z adnotacji przy opublikowanym wyroku z dnia 5 grudnia 2023 r., do tej pory za wadliwe uważano wyroki wydane z udziałem dublerów.
Zresztą niezależnie od tego, czy rozstrzygnięcie zostanie opublikowane czy nie, kolejna weryfikacja może mieć miejsce w Sejmie.
Trybunał wyrzucił normę szczególną, więc ma zastosowanie norma ogólna
Natomiast zakładając, że jest to wyrok TK i wywołuje skutki prawne, to konsekwencje będą odwrotne do tego, co chcieli osiągnąć wnioskodawcy.
Wyrok zawiera trzy punkty, z których najistotniejszy jest pkt 2, który „wyrzuca” z ustawy o Trybunale Stanu normę określająca większość i kworum potrzebne do postawienia Prezesa NBP przed Trybunałem Stanu (tj. bezwzględna większość głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów). W sytuacji braku określenia tych wymogów w ustawie, znajduje zastosowanie ogólna norma art. 120 Konstytucji, zgodnie z którą, jeżeli ustawa lub uchwała Sejmu nie stanowi inaczej, Sejm podejmuje uchwały zwykłą większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów.
Zawieszenie w czynnościach prezesa NBP skutkiem podjęcia uchwały większością zwykłą
Przechodząc dalej: pierwszy punkt wyroku odnosi się do normy wynikającej ze związku w/w przepisu ustawy o Trybunale Stanu z art. 11 ust. 1 zdanie drugie tej ustawy, która stanowi, że uchwała Sejmu o pociągnięciu do odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu powoduje zawieszenie w czynnościach osoby, której dotyczy. Zamiarem wnioskodawców było uniemożliwienie zawieszenia w czynnościach Prezesa NBP wskutek podjęcia uchwały dotychczas przewidzianą większością. Jednak uchylenie tej normy będzie dotyczyło tylko uchwał podjętych większością bezwzględną, co wprost wynika też z sentencji rozstrzygnięcia. Skoro jednak, jak napisałem wyżej, zadziała nam ogólna norma konstytucyjna, przewidująca większość zwykłą, to uchwała podjęta przy zastosowaniu rygoru większości zwykłej będzie wywoływała skutek w postaci zawieszenia Prezesa NBP w czynnościach, ponieważ rozstrzygnięcie z 11 stycznia jej nie dotyczy.
Rozstrzygnięcie Trybunału nie tworzy prawa
W końcu, trzeci punkt rozstrzygnięcia dotyczy tego, że skład orzekający życzyłby sobie, aby większość dotycząca pociągnięcia do odpowiedzialności przed TS wynosiła tyle, co w przypadku członków rządu, czyli, 3/5 ustawowej liczby posłów (tj. co najmniej 276 głosów – zapewne nieprzypadkowo jest to większość, którą obecna koalicja rządowa nie dysponuje). Jednak jest to rozstrzygnięcie dot. tzw. pominięcie ustawodawczego, które nie uchyla ani nie kreuje żadnej nowej normy, a jedynie jest wskazaniem dla ustawodawcy.
Skąd ten absurd?
Zdaję sobie sprawę z tego, że jeśli uznać to rozstrzygnięcie za prawnie wiążące, to jego skutki są absurdalne, bo obniżyły rygory dla postawienia Prezesa NBP przed TS do najniższych z możliwych. Jednak jest to konsekwencja tego, co tu naprawdę zaszło – szybkiego procedowania zamówień politycznych przez osoby o wątpliwych przymiotach.