Przed 93 laty, 11 września 1930 roku urodził się Profesor Adam Strzembosz, prawnik, naukowiec, sędzia. Dla wielu pokoleń prawników wzór prawości. Już w epoce PRL nie wahał się wypowiadać głośno swoich poglądów na niezawisłość i niezależność sędziów, na kształt samorządności sądownictwa, na ułomności państwa prawa. Zamiast opowiadać Jego życiorys chcemy na dowód stałości poglądów Profesora ponownie przypomnieć artykuł opublikowany w 1981 roku w pierwszym Tygodniku „Solidarność” (publikacja w Monitorze Konstytucyjnym z 19 listopada 2021 r.).
AD MULTOS ANNOS, PANIE PROFESORZE!
Redakcja
*****
Tytuł artykułu opublikowanego przed 40 laty, 13 listopada 1981 roku w 33 nr Tygodnika „Solidarność” nawiązywał do tytułu programu NSZZ „Solidarność”: „Samorządna Rzeczpospolita”. Przypominając tekst prof. Adama Strzembosza, wtedy docenta dr. habilitowanego, sędziego Sądu Wojewódzkiego w Warszawie chcemy nie tylko przypomnieć istotny fragment drogi, jaką przeszło polskie sądownictwo, lecz także pokazać, że problemy, z którymi borykali się w PRL niezawiśli sędziowie, powróciły jak upiory, które znów straszą.
Nasze pragnienie przekształcenia Polski w Samorządną Rzeczpospolitą jest równocześnie dążeniem do takich stosunków społecznych i do takiego systemu prawnego, które zagwarantują podstawowe wolności obywatelskie, w których będzie respektowana zasada równości wobec prawa wszystkich obywateli, a także wszystkich instytucji życia publicznego. To dążenie, głęboko zakorzenione w naszej kulturze, zostało umocnione doświadczeniami ostatnich lat kilkudziesięciu. Nie tylko znalazło ono dobitny wyraz w programie Związku, ale ma za sobą poparcie całego narodu – wyjąwszy niewielką garstkę, która nadal korzysta lub wierzy, że znów będzie korzystać z przywilejów pochodzących — jak ktoś niedawno powiedział — z częściowej prywatyzacji naszego państwa w ostatnim dziesięcioleciu przez koalicję prywatnych interesów.
Nasze uparte staranie o nowelizację wielu dziedzin obowiązującego prawa pozbawione jest jednak złudzeń, że wystarczy je zmienić, a wtedy uzyskamy należne nam wolności, wykorzystamy drzemiące w społeczeństwie siły dla dobra wspólnego. podniesiemy poziom moralności społecznej przez odzyskanie jedności między obowiązującymi normami prawnymi i powszechnym przekonaniem względem tego, co jest dobre i sprawiedliwe.
Niewiele bowiem uda się nam zmienić, jeśli sądy nie będą miały autorytetu, opartego na powszechnym przekonaniu zarówno obywateli jak i przedstawicieli władzy, że działają wyłącznie na podstawie prawa, zgodnie z własnym głębokim przekonaniem sędziów — wolnych w orzekaniu, mądrych i zabezpieczonych przed wszelkimi zewnętrznymi naciskami.
Wśród wielu gwarancji przestrzegania prawa niezawisłe sądy odgrywają rolę szczególną, gdyż w ich rękach znajdują się decyzje stanowiące o naszym życiu, wolności, godności, najbardziej naturalnych prawach (chociażby do własnego dziecka), majątku.
Rola sądów stale zresztą wzrasta, One decydują obecnie w ostatecznej instancji o prawie do upowszechniania naszych myśli i przekonań, skoro rozpatrują odwołania od decyzji cenzury; one orzekają o legalności większości decyzji organów administracji; a dążymy do tego, by ich uprawnienia w przyszłości w tej materii zostały rozszerzone. Sądy winny przejąć w całości rozstrzyganie konfliktów powstałych na tle stosunku pracy — po zlikwidowaniu komisji rozjemczych i odwoławczych. Do nich winny należeć decyzje o sporach wvnikających ze szkód górniczych, geologicznych, łowieckich, powstałych na tle wynalazczości. Sądy uzyskały. na podstawie niedawno uchwalonej ustawy o samorządzie pracowniczym, prawo rozstrzygania o zasadności sprzeciwu od powołania konkretnej osoby na stanowisko dyrektora przedsiębiorstwa. Im już teraz przy niektórych typach konfliktów społecznych powierza się rolę arbitra, a ustawa o związkach zawodowych usankcjonuje tę nową rolę polskiego sądownictwa.
Zabiegi „Solidarności” o pełne gwarancje niezawisłości sądów rozpoczęły się w chwili powstania „Solidarności” w sądach — na początku września 1980 roku. Pod koniec października podstawowe zręby programu zostały opracowane na zjeździe w Poznaniu. O ich aprobatę wśród pracowników sądownictwa nie było trudno: podjął nasze żądania utworzony w tym czasie autonomiczny związek zawodowy sądownictwa, poparli sędziowie nie zrzeszeni w związkach zawodowych, adwokaci na swym zjeździe, wielu pracowników prokuratury. W tym samym duchu wypowiedział się Komitet Nauk Prawnych PAN, takie same uchwały podjęły wydziały prawa paru uniwersytetów, uczestnicy Ogólnopolskiego Forum w Krakowie i Poznaniu.
Ustawa o sądach była głównym punktem rozmów grupy roboczej Krajowej Komisji Porozumiewawczej ds. praworządności z Komisją Rządową. Na czym zatem polegają te gwarancje, w czym widzimy zagrożenie dla niezawisłego wymierzania sprawiedliwości w naszym sądownictwie? Moi koledzy pisali już o tym na łamach „Solidarności”. Teraz jednak nadszedł czas ostatecznych decyzji — prace nad ustawą są zaawansowane, a Związek na swym I Zjeździe w Gdańsku nie tylko jednoznacznie określił swoje stanowisko w tym przedmiocie, ale nawet podjął specjalną uchwałę czyniącą z gwarancji niezawisłości sędziowskiej — sprawę wszystkich organizacji zakładowych i wszystkich regionów, sprawę całego Związku.
W realnych warunkach życia społecznego zawsze będą miały miejsce próby naginania orzecznictwa sądów do doraźnych interesów. Historia sądownictwa w Polsce powojennej jest pełna przykładów oddziaływania na pracę sądów poprzez obsadzanie ich ludźmi — dla określonych ośrodków władzy — w pełni dyspozycyjnymi, których zależność była podtrzymywana przez możliwość łatwego pozbawienia stanowiska, odpowiednią politykę awansową i płacową opartą na arbitralnej decyzji administracji sądowej i objęciu wyższych stanowisk tzw. nomenklaturą. Wprowadzenie zasady powoływania sędziów Sądu Najwyższego na 5-letnie kadencje doprowadziło do braku poczucia stabilizacji zawodowej poprzez możliwość łatwego pozbycia się sędziów wydających orzeczenia niezgodne nie tylko z aktualną polityką kryminalną, gospodarczą czy społeczną ale również z interesami konkretnych osób znajdujących się na szczycie hierarchii organów władzy.
Przyjmowanie na aplikantów pozostawiono prezesom sądów wojewódzkich, ponieważ w wielu ośrodkach o etat aplikanta nie było łatwo, rozplenić się musiały protekcje nie zawsze sprzyjające wyborowi osób nawykłych do samodzielności w myśleniu i podporządkowaniu się pryncypiom moralnym.
Jedynym lekarstwem na niedomogi sądownictwa jest zatem samorządność sędziowska, jako najlepsza gwarancja niezależności wynikającej z tego, że wszystkie elementy kariery sędziego zależeć będą od opinii jego kolegów. Sprzyjać to będzie wytworzeniu się poczucia godności zawodu sędziego, współdziałaniu w obronie interesów wymiaru sprawiedliwości, podniesieniu poziomu orzecznictwa.
— Usunięcie przepisów pozwalających na odwołanie sędziego ze stanowiska w innym trybie niż dyscyplinarny. Chodzi przede wszystkim o bezwzględne usunięcie przepisu pozwalającego na odwołanie sędziego ze stanowiska, gdy „nie daje on rękojmi należytego wykonywania obowiązków sędziego (art. 59 §1 prawa o ustroju sądów powszechnych), a więc przepisu niezwykle niebezpiecznego; znaczne ograniczenie możliwości delegowania sędziego do innego sądu, wbrew jego woli lub przeniesieniu do innego sądu „dla dobra wymiaru sprawiedliwości” (art. 60 § 2 lit. d): zniesienie kadencyjności w Sądzie Najwyższym jest podstawowym warunkiem podniesienia autorytetu, zaufania społecznego i roli sędziów tego sądu w wymiarze sprawiedliwości.
— Zrównanie uposażeń sędziów określonych sądów, które zróżnicowane były jedynie przez dodatki za wysługę lat i ujednolicone dodatki funkcyjne. Automatyzm w podwyższaniu uposażenia, zniesienie nagród i równoczesne określenie wynagrodzenia sędziów na poziomie gwarantującym im niezbędny status materialny byłoby istotnym uniezależnieniem ich od przełożonych, gdyż
Jedynym lekarstwem na niedomogi sądownictwa jest zatem — samorządność sędziowska jako najlepsza gwarancja niezależności wynikającej z tego, że wszystkie elementy kariery sędziego zależeć będą od opinii o nim jego kolegów. Sprzyjać to będzie wytworzeniu się poczucia godności zawodu sędziego, współdziałaniu w obronie interesów wymiaru sprawiedliwości, podniesieniu poziomu orzecznictwa.
Ze względu na rolę samorządu sędziowskiego w systemie gwarancji niezawisłości sądów tej kwestii poświęcić musimy jeszcze kilka uwag. W programie Związku (teza 24) stwierdzono, że samorząd sędziowski (zgromadzenie ogólne wszystkich sędziów danego okręgu — zarówno wojewódzkich jak i rejonowych) winien mieć decydujący głos w powoływaniu na wszystkie stanowiska sędziowskie. Według bardziej szczegółowych ustaleń zgromadzenie ogólne w głosowaniu tajnym wybierałoby po 2 kandydatów na każdy wakujący etat sędziego — spośród osób o określonych kwalifikacjach, które zgłosiłyby się na wcześniej otwartą listę kandydatów, Z tych osób minister sprawiedliwości przedstawiałby jednego kandydata Radzie Państwa. Sędzią sądu rejonowego mógłby zostać asesor sądowy lub inna osoba o wymaganych kwalifikacjach dopiero po ukończeniu 30 lat życia, sędzią sądu wojewódzkiego — sędzia rejonowy po co najmniej 3 latach służby lub samodzielny pracownik nauki prawa.
Również prezesi i wiceprezesi sądów byliby mianowani przez ministra sprawiedliwości spośród dwóch kandydatów wybranych przez zgromadzenie ogólne. Stanowisko naszego Związku (i nie tylko naszego Związku) w tej ostatniej sprawie napotykało na szczególnie zacięty opór. Toteż należy uznać za ważne zwycięstwo przeforsowanie przez wszystkie działające w sądach warszawskich organizacje polityczne i zawodowe, zasad samorządnych wyborów prezesa Sądu Wojewódzkiego. Kandydatów na prezesa zgłosił minister sprawiedliwości, POP PZPR. Związek Autonomiczny i „Solidarność” okręgu warszawskiego. W wyborach wezmą udział wszyscy sędziowie, a nie tylko wojewódzcy. Minister powoła prezesa spośród kandydatów, którzy w tajnym głosowaniu uzyskają bezwzględną większość. Jeśli nikt takiej większości nie otrzyma głosowanie na tych samych kandydatów (po wyeliminowaniu dwóch z najmniejszą liczbą głosów) będzie mogło być powtórzone tylko raz. Jedyną zmianą w stosunku do projektu „Solidarności” jest możliwość przedstawienia ministrowi większej liczby kandydatów, a nie tylko dwóch. Samorząd sędziowski, choć z trudem, przebija się do praktyki dnia codziennego.*
Drugim ważnym organem samorządu jest w całości wybierane przez sędziów kolegium sędziowskie. Ono winno opiniować kandydatów na aplikantów i wnioskować kandydatów na asesorów sądowych, a także ustalać podział czynności tak ważny dla uniemożliwienia doboru konkretnego sędziego do konkretnej sprawy.
Podobne organy samorządu i podobne zasady powoływania na stanowiska prezesów i sędziów winny obowiązywać w Sadzie Najwyższym. Wówczas niezawisłość sądów uzyska pełną wiarygodność a sądy staną się istotnym czynnikiem stabilizacji społecznej — ich rozstrzygnięcia [zasłużą] na pełne zaufanie, będą likwidować nieuniknione spory, a autorytet sądu zastąpi konieczność odwoływania się do różnych form nacisku pozaprawnego wówczas, gdy prawo zostanie naruszone.
Samorządna Rzeczpospolita potrzebuje samorządnych sądów. Niezawisłe sądy są potrzebne nam wszystkim.
Adam Strzembosz
*Wybory w warszawskim Sądzie Wojewódzkim opisane zostały w zakończeniu artykułu Piotra Rachtana: 40 lat minęło… i historia zatoczyła koło. Sądy i praworządność na łamach pierwszego „Tygodnika Solidarność”
Portret prof. Adama Strzembosza – autorstwa Judyty Papp
w artykule jes powtórzenie akapitów
— Usunięcie przepisów …
— Zrównanie uposażeń…
—Jedynym lekarstwem
Dziękuję, powtórzenie zlikwidowane. Pozdrawiam,
Piotr Rachtan