Gdy w listopadzie 22 roku wstępujący na urząd nowo mianowany minister sprawiedliwości, Yariv Levin, ogłosił urbi et orbi swój plan „reformy” systemu sądowniczego w Izraelu, napisałem [….], że „system sądowniczy a z nim ustrój państwowy Izraela stanął przed krytycznym wyzwaniem i wielu Izraelczyków patrzy z obawą w przyszłość i boryka się z pytaniem – quo vadis Izraelu” [Stanisław Shpetner: Izrael chyżo podąża śladem Polski. Na marginesie artykułu Tomasza Tadeusza Koncewicza].
Po mniej więcej pół roku w maju 2023, gdy dzięki masowemu protestowi udało się zahamować proces legislacyjny, zatytułowałem mój drugi wpis z pewnym ostrożnym optymizmem: zatrzymaliśmy węgierski blitz, teraz trzeba się ustrzec od polskiego salami. Jednocześnie jednak wyraziłem sceptycyzm co do powodzenia negocjacji w sprawie osiągnięcia kompromisu, prowadzonych, pod egidą prezydenta Izraela, przez polityków z koalicji i opozycji.
No i stało się. Koalicja, wykorzystując, według niektórych pochopną decyzję opozycji by zawiesić tymczasowo negocjacje, wycofała się z nich zupełnie i ze wzmożonym zapałem powróciła do dzieła przepchnięcia „reformy”. Tym jednak razem, koalicja, wyciągając wnioski z błędów poprzedniego etapu, gdy próbowała przebić się z całym pakietem projektów radykalnych ustaw, poskromiła swoje ambicje i przeszła na proces stopniowy.
Jako pierwszy rzucono „na rożen” projekt nowelizacji ustawy zasadniczej regulującej orzecznictwo Sądu Najwyższego, pozbawiającą go prawa stosowania w jego orzecznictwie zasadę braku racjonalności (roztropności /rozsądku – hebrajskie słowo „swirut” jest bardzo trudne do dokładnego przetłumaczenia) decyzji podjętej przez organ wykonawczy. Prawdą jest, że podczas wspomnianych wyżej negocjacji właśnie w tej kwestii doszło do pewnych porozumień, jednakże z jednej strony opozycja postawiła warunek, że nie ma porozumienia w żadnej kwestii, o ile nie osiągnie się porozumienia we wszystkim. Z drugiej strony przedłożony, przegłosowany i zatwierdzony w Knesecie projekt nowelizacji nie zawierał jakichkolwiek wcześniejszych porozumień i był sformułowany w jego skrajnej początkowej wersji z pewnym istotnym dodatkiem, o którym szerzej nieco później. Oto treść poprawki w moim nieco swobodnym tłumaczeniu na język polski:
Proponowana poprawka do art. 15 Ustawy Zasadniczej: Sądownictwo – „Po podpunkcie (d) nastąpi: „(d1) Niezależnie od postanowień niniejszej Ustawy Zasadniczej, podmioty uprawnione do orzekania zgodnie z prawem, w tym Sąd Najwyższy, działający w charakterze Wysokiego Trybunału Sprawiedliwości, nie będzie rozpatrywał w sprawie racjonalności decyzji rządu, premiera lub innego ministra i nie będzie orzekał w takiej sprawie; w myśl tej poprawki: „decyzja” – to każda decyzja, w tym w sprawach nominacji [na urzędy publiczne] lub decyzja o wstrzymaniu się od wykonania funkcji wynikającej z kompetencji urzędu.”
Z tekstu usunięto słowa: „oraz innego wybranego funkcjonariusza publicznego określonego w ustawie„.
Są komentatorzy, którzy twierdzą, że zatwierdzenie pozbawienia SN możliwości unieważnienia decyzji z powodu braku racjonalności nie jest zbyt daleko idące i mowa o stosunkowo niedużym ograniczeniu kompetencji SN. Nie podzielam tej opinii. Moim zdaniem jest to poważne ograniczenie SN w sferze dokonywania przez niego wykładni prawa, z jednej strony i danie możliwości organom wykonawczy wydawania samowolnych decyzji, z drugiej. Za przykład może tu służyć fakt , że obecnie, zgodnie z tą ustawą, możliwa jest nominacja na ministra, także finansów, niejakiego Arye Deryi, dwukrotnie skazanego za defraudację i korupcję. Postawiony po raz trzeci przed sądem, oskarżony o takie same przestępstwa, wywinął się od kary pozbawienia wolności na mocy porozumienia pozaprocesowego, w ramach którego zobowiązał się do wycofania się z działalności publicznej. Nie upłynęło wiele czasu i Arye Deryi, przywódca religijnej partii „Shas”, aktywnie włączył się w działalność polityczną w czasie ostatnich wyborów parlamentarnych. Z tego powodu próba jego nominacji na ministra kilka miesięcy temu została odrzucona przez Wysoki Trybunał Sprawiedliwości (WTS). Po zatwierdzeniu omówionej wyżej nowelizacji, odwrócenie tego orzeczenia WTS jest możliwe.
Tuż przed drugim i trzecim czytaniem cytowanej propozycji i ostatecznego jej zatwierdzenia przez Kneset, z inicjatywy ministra sprawiedliwości Yariva Levina, dodano istotną frazę, tę podkreśloną przeze mnie wyżej: „decyzja o wstrzymaniu się od wykonania funkcji wynikającej z kompetencji urzędu.” Możliwość wstrzymania się ministra od podjęcia decyzji, do podjęcia której jest zobowiązany ponieważ wynika ona z kompetencji urzędu, który sprawuje, pozwala właśnie Yarivovi Levinowi nie zwoływać sesji Komisji ds. Mianowania Sędziów, dopóki nie zostanie zmieniony jej skład i sposób mianowania przez nią sędziów, szczególnie sędziów SN zgodnie z poglądem ministra. Yariv Levin nie kryje swoich zamiarów o wprowadzeniu do składu komisji większej liczby polityków, w celu polityzacji procesu nominacji i ograniczenia w nim wpływu sędziów SN. Jednocześnie Yariv Levin ignoruje fakt, że tak długa przerwa w działalności Komisji powoduje chaos i ogromne opóźnienia w pracy sądów wszystkich instancji, ze względu na brak sędziów. Obecnie w izraelskich sądach nieobsadzonych jest 90 etatów sędziowskich, co stanowi 10% kadr. Jednakże dla koalicji i ministra opanowanie przez nich tej Komisji jest jednym z najważniejszych, o ile nie najważniejszym elementem „reformy” sądownictwa.
Warto zaznaczyć, że niedługo, bo już w pierwszej połowie września obie części omawianej tu nowelizacji, zostaną skonfrontowane z poważnym wyzwaniem prawnym:
– 7 września WTS będzie rozpatrywał kasację przeciwko ministrowi sprawiedliwości w sprawie wstrzymywania się przez niego od zwołania sesji Komisji ds. Mianowania Sędziów, właśnie pod zarzutem braku racjonalności w zachowaniu ministra;
– 12 września SN/WTS w pełnym, bezprecedensowym 15. osobowym składzie, będzie rozpatrywał kasację całej nowelizacji, pod zarzutem jej niezgodności z prawem, w tym również braku racjonalności.
Trudno przewidzieć jakie będzie rozstrzygnięcie i orzeczenie WTS. Już teraz rozlegają się wśród koalicji głosy, że w przypadku, gdy WTS orzeknie niezgodność z prawem co najmniej jednej z nich (będzie to pierwszy, jak dotychczas, przypadek unieważnienia przez SN legislacji ustawy zasadniczej), koalicja nie zastosuje się do orzeczenia. W tym wypadku Izrael wkroczy w poważny, o ile nie krytyczny kryzys konstytucyjny, którego konsekwencji nie można przewidzieć.
Wszystko to dzieje się na tle wzmożonego protestu społecznego. Gdy piszę te słowa (5 sierpnia 2023), zaliczono już 31 tygodni masowych demonstracji we wszystkich większych ośrodkach miejskich w Izraelu. Wraz z tym pogłębia się coraz bardziej pęknięcie w społeczeństwie, wzrasta wprost nienawiść między grupami i warstwami społecznymi. Narasta niepokój o przyszłość państwa, szczególnie w sferze gospodarczej, ale również o jego bezpieczeństwo. Proces niestawiennictwa się rezerwistów do służby ochotniczej w lotnictwie i w innych rodzajach wojsk, nasila się. Kilka tysięcy lekarzy bada możliwości relokacji do innych krajów, co – gdy się zrealizuje – zagrozi rozpadem służby zdrowia w Izraelu. Prestiż Izraela na arenie międzynarodowej spada gwałtownie. Relacje z gwarantem bezpieczeństwa i rozwoju gospodarczego Izraela, Stanami Zjednoczonymi, stoją pod znakiem zapytania. Fakty te nie skłaniają jednak koalicji rządzącej do zatrzymania się i dokonania realistycznej oceny sytuacji; ignoruje ona jednocześnie wszystkie ostrzeżenia ekspertów ds. gospodarczych, bezpieczeństwa, polityki i prawa.
Gdy zważy się to wszystko z dzisiejszej perspektywy, moje pytanie sprzed kilku miesięcy quo vadis Izraelu nie napawa zbytnim optymizmem.
Stanisław Shpetner
Tel Aviv, 05.08 2023