We wtorek 16 stycznia 2018 r. pojawiła się w mediach informacja, że nowy minister spraw zagranicznych rozważa zwrócenie się do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej o zbadanie wniosku Komisji Europejskiej do Rady UE dotyczącego wszczęcia postępowania na podstawie art. 7 TUE przeciwko Polsce. Rzecz jednak w tym, że Trybunał Sprawiedliwości nie ma takich kompetencji.
Stosownie do art. 269 Traktatu o Funkcjonowaniu UE: „Trybunał Sprawiedliwości jest właściwy do orzekania w sprawie legalności aktu przyjętego przez Radę Europejską lub Radę zgodnie z artykułem 7 Traktatu o Unii Europejskiej wyłącznie na wniosek Państwa Członkowskiego, którego dotyczy stwierdzenie Rady Europejskiej lub Rady, oraz wyłącznie w odniesieniu do przestrzegania postanowień czysto proceduralnych przewidzianych w tym artykule. Wniosek taki musi być złożony w terminie miesiąca od daty tego stwierdzenia. Trybunał orzeka w terminie miesiąca od daty wniosku”. Z przytoczonego przepisu wynika, że wniosek Komisji do Rady UE złożony na podstawie art. 7 TUE nie podlega zaskarżeniu do trybunału. Skarżone mogą być późniejsze decyzje Rady UE lub Rady Europejskiej i to tylko w zakresie zarzutów proceduralnych, a nie co do meritum, tj. co do stwierdzenia wyraźnego ryzyka poważnego naruszenia przez państwo członkowskie wartości, o których mowa w artykule 2, albo poważnego i stałego naruszenia przez to państwo członkowskie powyższych wartości,
wreszcie, co do zawieszenia niektórych praw wynikających ze stosowania traktatów dla tego państwa członkowskiego. Tak więc skarga Polski do Trybunału Sprawiedliwości zostałaby odrzucona.
W tym samym dniu pojawiła się wiadomość, że Parlament Europejski odstąpił od zamiaru wystąpienia z wnioskiem o wszczęcie procedury na podstawie art. 7 TUE. Według niektórych komentatorów miałoby to świadczyć o zaaprobowaniu stanowiska Polski o braku uzasadnienia dla takiego wniosku. Taka interpretacja jest jednak nietrafna. Parlament odnosi się bardzo krytycznie do stanu praworządności w Polsce, czemu dał wyraz w trzech rezolucjach w latach 2016–2017, ostatni raz 15 listopada 2017 r. Zapowiedziane zostało przyjęcie niedługo kolejnej rezolucji. Rezygnacja z zamiaru wystąpienia z wnioskiem do Rady UE wynika stąd, że wcześniej taki ruch wykonała już Komisja, więc dublowanie procedur byłoby zbędne.
Krytycy kolejnych opinii Komisji Weneckiej czy zaleceń Komisji Europejskiej twierdzą, że są to dokumenty motywowane politycznie, sporządzone bez należytej znajomości prawa polskiego i bez stosownej merytorycznej argumentacji. Tak mogą uważać tylko ci, którzy dokumentów Komisji Weneckiej czy Komisji Europejskiej nie czytali. O ile wiem, w większości nie są one dostępne w języku polskim.
Ostatnia opinia Komisji Weneckiej z grudnia 2017 r. dotycząca nowych ustaw o władzy sądowniczej liczy 27 stron, z kilkudziesięcioma rozbudowanymi przypisami i drobiazgową analizą prawną nowych ustaw i ich oceną w świetle wcześniejszego dorobku komisji oraz z obszerną listą konkretnych wskazań adresowanych do władz polskich. Z kolei zalecenie (rekomendacja) Komisji Europejskiej z 20 grudnia 2017 r., już czwarte w ciągu półtora roku, ma 20 stron, ponad 80 przypisów i jest równie szczegółowe i kończy się siedmioma rozbudowanymi rekomendacjami dotyczącymi ustaw o TK, SN, KRS i sądach powszechnych. Wreszcie sam wniosek Komisji Europejskiej o wszczęcie procedury z art. 7 TUE liczy ponad 40 stron i szczegółowo dokumentuje przebieg dyskusji na temat praworządności w Polsce od 2016 r.
Pojawiła się wiadomość, że w ramach dialogu z Komisją Europejską polski rząd ma zamiar udzielić dodatkowych informacji o sytuacji władzy sądowniczej w Polsce i sporządzić w tej sprawie tzw. białą księgę. O ile dialog jest niezbędny i leży w najgłębszym interesie państwa, o tyle wątpię, czy uda się przekazać instytucjom Unii Europejskiej jakieś informacje, które nie są im dotąd znane.
*Stanisław Biernat – profesor nauk prawnych, sędzia (wiceprezes) Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku, kierownik Katedry Prawa Europejskiego Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Artykuł prof. S. Biernata opublikowany w Dzienniku Gazecie Prawnej 18 stycznia 2018 r. udostępniamy za zgodą autora.