Jan Cipiur. Czy myśli ktoś, jak naprawić polskie sądownictwo?

5
(2)

Są narody, które takiej zasady przestrzegają, że gdy o sprawach wielkich i poważnych ma być mowa, najlepiej zacząć od historyjki, tudzież anegdoty. Sprawdza im się świetnie, więc w nadziei na dobry skutek zasadę ich co rusz małpuję.

Rozrzuciło w ostatnich dekadach mnóstwo Polaków po świecie. Nikt nie zbadał skutków tych wyjazdów dla Polski. Czy kraj stracił na tym, bo umiejętnościami i pracą nasi emigranci dzielą się z Anglią, Szkocją, Irlandią, Niemcami? Czy może zyskał, bo mniej mieszkań, szkół, szpitali nam teraz u siebie trzeba?

Odpowiedzi oczywiście nie będzie, bo u nas bada się bardzo dużo, tylko rzadko z szerszym pomyślunkiem. Jest jednak jeden namacalny pożytek z wędrówek ludów za chlebem, za słońcem, które grzeje bardziej lub tam gdzie zim w ogóle nie ma, jak również z ucieczek od szarości życia codziennego nad Wisłą. Wiemy mianowicie co nieco więcej o życiu codziennym w krajach nieodległych lub wręcz za miedzą, a jednak nie za dobrze nam znanych.

Pewien nasz rodak krótko przed czterdziestką, a więc tzw. stary-młody, czyli podatny jeszcze na „odpały”, mieszka w małym mieście w Nadrenii Północnej – Westfalii. Nie pytaliśmy go, dlaczego w ostatnich dniach poprzedniego roku trafił do szpitala w niedalekim mieście powiatowym, ale wiemy, że w Sylwestra pobyt (leczenie?) w nim zakończył. Udać się chciał do domu, zamówił więc taksówkę. Taryfa podjechała i rodaka i ku domowym pieleszom powiozła. Dystans był niedługi, ledwo kilkanaście kilometrów, więc i rachunek nie był jakiś wielki. Ot, 65,50 euro za tę przyjemność sylwestrową.

I byłby to koniec historii, dzięki której poznalibyśmy jedynie obecny poziom cen usług taksówkarskich w Niemczech, gdyby nie to, że nasz rodak za przejazd nie zapłacił i od początku płacić nie chciał. Nie miał czym, bo był – jak to się mówi – goły. Kierowca wściekł się. U nas być może w końcu ręką by machnął bez wiary, że sprawiedliwości gdziekolwiek i kiedykolwiek dojdzie, ale ten podał jednak przekrętacza do sądu.

Przestępstwo oszustwa z § 263 ust. 1, 73c niemieckiego kodeksu karnego nastąpiło 31 grudnia 2022 r. Do sprawy przystępuje prokuratura, potem sąd rejonowy. 24 lutego 2023 r., po 7 tygodniach (!!!) od zdarzenia, nie po siedmiu miesiącach, nie po siedmiu latach, na podstawie zeznań obwinionego i poszkodowanego nasz rodak-oszust otrzymuje wyrok nakazowy.

Zostaje uznany winnym i otrzymuje karę pieniężną w wysokości 10 tzw. stawek dziennych, czyli 250 euro (10 x 25 €), którą może spłacić w 10 miesięcznych ratach. Ponadto sąd orzekł konfiskatę 65,5 euro w celu zadośćuczynienia taksówkarzowi oraz obciążył skazanego kosztami postępowania, które w tym wypadku wynoszą (standard) – 77,5 euro. Jazda taksówką „na bezczelnego” kosztować zatem będzie co najmniej 327,50 euro ponad rachunek za przejazd.

Co najmniej, bowiem nasz rodak mógł się od wyroku nakazowego odwołać, ale raczej tego nie zrobił – szansa na uniewinnienie zerowa, doszłyby koszty adwokackie, do tego kolejna porcja kosztów sądowych, ale też „rozeźlony” sąd mógłby sobie pofolgować i dać wyższą karę.

Tryb nakazowy obowiązuje również w Polsce. Ostatnio, doświadczył go aktor Jerzy Stuhr, którego przewiny nastąpiły w połowie października 2022 r. Również w jego przypadku wyroki w trybie nakazowym (jeden za spowodowanie kolizji, a drugi za jazdę „po spożyciu”) też wydane zostały stosunkowo szybko, bo 1 marca – jeden i 31 marca – drugi.

Wydaje się zatem, że porównanie spraw z Niemiec i Polski na przykładzie Krakowa nie daje powodu do wytykania naszym sądom opieszałości, tak fatalnie wpływającej na poziom bezpieczeństwa i ładu. Również oficjalne statystyki (także te podawane przez instytucje europejskie, np. CEPEJ – European Commission for the Efficiency of Justice) nie rysują strasznego obrazu. Jednak uwaga o badaniach z pierwszych zdań tego tekstu nie była od rzeczy.

Statystyki potrafią świetnie zamgławiać rzeczywistość. Dominująca w obiegu wielkość statystyczna to średnia, niekiedy też mediana. Obie rysują obraz zbliżony do realiów wyłącznie wtedy, gdy znakomita większość zdarzeń ulokowana jest w pobliżu średniej. Gdy odległości od średniej są bardzo duże, jest jak z mrówką i słoniem, kiedy wielkość owada ocenianą podług średniej dla nich obu trzeba w tonach mierzyć.

Polskim problemem nie są sprawy załatwiane we wszystkich sądach średnio przez 7 miesięcy (dane za 2021 r.), a sprawy które ciągną się w nich latami. Warto byłoby znać zatem odsetek takich, które trwają np. 5 lat i dłużej. I to na podstawie np. tej lub innej, lepiej dobranej, wielkości oceniać stan i sprawność polskiego sądownictwa, a nie twierdzić, jak minister Sprawiedliwości, że jest nieźle, nawet dobrze, gdy jest często strasznie.

Najważniejszą przyczyną „ciężkiego kalectwa” polskiego sądownictwa i w ogóle wymiaru sprawiedliwości (prokuratura) są „obrażenia” odniesione przez ostatnie 8 lat rządów, ale trzeba pamiętać, że wcześniej doskonale bynajmniej nie było. Ocena przeszłości sprzed 2015 r. jest eufemistyczna, ale tylko dlatego, żeby nie wkładać czarnej mamby do jednego worka z ropuchami.

Toczą się gdzieś zapewne jakieś prace nad tym co trzeba zrobić i robić, żeby Polacy zaczęli lubić polskie sądy, a szacunek do nich nie był głównie formalny i fasadowy, ale rzadko o nich słychać. Niedługo np. minie półtora roku od prezentacji obywatelskiego projektu ustawy o zmianie ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa, ustawy o Sądzie Najwyższym oraz niektórych innych ustaw, ale nie wiem, czy nadal jest to projekt powszechnie popierany przez szeroko rozumianą opozycję. Jednocześnie prawdziwe zdaje się wrażenie, że prace koncepcyjne nie są intensywne i szeroko zakrojone. A niedługo wybory – nie wystarczy pomachać zestawem komunałów i haseł, że „po naszej wygranej z pewnością będzie lepiej”.

Nie powinniśmy oczekiwać manny, która spadnie z nieba, trzeba kaszkę samemu ugotować. Co równie istotne, nic co związane z prawem i jego egzekucją nie cierpi rewolucji, ta dziedzina stworzona jest do niespiesznej, stopniowej ewolucji.

Ale jak zawsze są wyjątki. Trybunał Konstytucyjny, Sąd Najwyższy, KRS… Z praworządnością i funkcjonowaniem tych instytucji czekać nie będzie można, ale reszta nie jest tak pilna, żeby ryzykować błędy i porażkę.

Nie oczekiwałbym więc natychmiast wielkiej księgi z detalicznym opisem polskich sądów na nowo. Wolałbym, żeby każdy szczegół i aspekt potencjalnych zmian i rozwiązań przed długim szeregiem malkontentów przeszedł najpierw. Nie ze wszystkim trzeba się z krytykantami zgadzać, ale często ich uwagi dawać mogą do myślenia. Nie od razu zatem Kraków zbudujemy, ale chcielibyśmy mieć pewność, że nie ruszymy do tej budowy na hurra, że działają już na zapleczu planiści, urbaniści, architekci, konserwatorzy, spece od wnętrz, rur i kabli…

Jeśli nic takiego się nie dzieje, to zacząć dziać się musi.

Jan Cipiur

Print Friendly, PDF & Email

How useful was this post?

Click on a star to rate it!

Average rating 5 / 5. Vote count: 2

No votes so far! Be the first to rate this post.

5 1 vote
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest

wp-puzzle.com logo

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments