Na interesującym portalu „Prawo Rzymskie” ukazało się krótkie wspomnienie o wielkim polskim prawniku Aleksandrze Mogilnickim. Bardzo to aktualne wspomnienie, chociaż 150 rocznicę Jego urodzin obchodzić będziemy dopiero za dwa lata. Dlaczego aktualne?[…]
Przed trzema laty wydawnictwo Wolters Kluwer opublikowało reprint Komentarza do k.p.k. pióra Aleksandra Mogilnickiego. Spotkał mnie zaszczyt napisania obszernego (str. 5-37) „słowa wstępnego” do tego reprintu.
Oczywiście, lwia część tego słowa wstępnego poświęcona jest działaniom Mogilnickiego jako członka Komisji Kodyfikacyjnej oraz komentatora powstających kodeksów, ale w krótkich słowach nawiązałem w nim także do tej sfery Jego aktywności, która była i pozostaje szczególnie bliska memu sercu z uwagi na wykonywany zawód sędziego oraz pełnioną przeze mnie swego czasu funkcję w Izbie Karnej. Tej samej, której pracami przed laty kierował Aleksander Mogilnicki.
Ponieważ reprint Woltersa jest jednak pozycją niszową, może warto w tym miejscu przypomnieć, co napisałem w słowie wstępnym o poglądach ustrojowych Mogilnickiego:
„Po zamachu majowym 1926 roku, a w szczególności w latach 1927-1929, władza wykonawcza coraz bardziej ograniczała niezależność sądów i sędziowską niezawisłość. Aleksander Mogilnicki stał się w tym okresie wielkim orędownikiem idei, którą dziś nazwalibyśmy ideą wolnych sądów. Jeszcze przed odejściem – w wyniku usunięcia go wiosną 1929 r. z funkcji prezesa Izby Karnej – z Sądu Najwyższego, w roku 1928 opublikował cykl artykułów „Niezawisłość sędziów w nowym ustroju sądowym”, który powinien przestudiować także każdy współczesny sędzia, bowiem zawarte w nich myśli nie straciły na aktualności.
Myśli te rozwijał w licznych artykułach, zamieszczanych na łamach „Gazety Sądowej Warszawskiej”, pisanych już w czasie, gdy powrócił do adwokatury. W jednym z nich, a publikacja ta pochodzi z 1931 roku, zawarł słowa, które warte są wiernego zacytowania, bowiem nigdy dosyć powtarzania prawd fundamentalnych. Tym bardziej, gdy dla niektórych rudymentarność tych prawd oznacza banał, a stąd już tylko krok do powątpiewania, czy my, prawnicy XXI wieku, wieku elektroniki i psychotroniki, mamy na poważnie te fundamenty traktować.
Pisał zatem Aleksander Mogilnicki:
„Sędzia w chwili wykonywania swych czynności sędziowskich powinien być obcy wszelkim wpływom zewnętrznym. Tylko ustawa, sumienie i okoliczności sprawy mogą stanowić podstawę do wydania wyroku. Żaden zwierzchnik, czy to minister, czy prezes, czy sędzia wyższego sądu, nie ma prawa nakazywać, ani nawet zlecać sędziemu, żeby tak czy inaczej w sprawie orzekał (…) Żadna władza nie może nakazać sędziemu, jakie ma wydać orzeczenie; nie może mu zrobić zarzutu z powodu takiego czy innego wyroku, o ile tylko wyrok ten został wydany zgodnie z ustawą i sumieniem sędziego”.
I dodawał:
„Tak rozumiano stanowisko sędziego w odrodzonej Polsce w pierwszych latach jej niezależnego bytu i tak je dziś rozumieją ci, którzy zdają sobie sprawę z tego, że sprawiedliwość jest podstawą państw i że bezstronnie wymierzać sprawiedliwość może tylko sędzia naprawdę niezależny. A niezależność istnieje nie wtedy, gdy ją ustawy na papierze zapewniają, ale wtedy dopiero, kiedy cały układ warunków, w jakich sędzia pracuje, składa się na rękojmię prawdziwej niezawisłości, kiedy sędzia jest w ogólnej hierarchii państwowej tak postawiony, że niczego się od rządu nie spodziewa i niczego nie obawia, że może spokojnie, bez ryzyka osobistego, wyrokować tak, jak mu każą ustawa i sumienie”.
Tę część swego wywodu podsumowuje zaś w jakże wymowny sposób: „Niestety, nie wszyscy jeszcze tę prostą zasadę zrozumieli”.
Jakie to bliskie naszym dzisiejszym bojom o to, aby polscy sędziowie mogli pielęgnować ideę niezawisłości nie tylko w swych sercach i umysłach, aby także, aby obiektywne uwarunkowania, składające się na elementy tzw. niezawisłości zewnętrznej, temu sprzyjały. Jakie ważne w obliczu nader często i dziś spotykanych komentarzy przedstawicieli władzy wykonawczej, kierowanych pod adresem sądów lub pojedynczych sędziów w związku z tym, że wydane orzeczenie co prawda pozostaje w zgodzie z prawem, ale nie odpowiada preferencjom egzekutywy. Konieczne jest przywołanie jeszcze dwóch, ostatnich już cytatów, ukazujących jak wiele nieporozumień kumuluje się wokół stosunku sędziego, rozstrzygającego konkretną sprawę, do tzw. interesu państwa. Pisał zatem Mogilnicki, ukazując różnicę pomiędzy powinnością sędziego a powinnością urzędnika, że „…sędzia nie ma prawa kierować się w swoich czynnościach sędziowskich celowością, względami na interes państwa. Tylko ustawa i sumienie mogą być podstawą orzeczenia sądu”.
Zresztą, wobec takiego rozumienia interesu państwa, jakie zaprezentował Autor cytowanych tu zapatrywań w innym fragmencie swego artykułu, tak silne różnicowanie powinności sędziego i powinności zwykłej kadry urzędniczej nie jest nawet konieczne. Według Aleksandra Mogilnickiego bowiem:
„Rozumie się samo przez się i tego chyba bliżej uzasadniać nie trzeba, że działanie w interesie państwa nie powinno się zwyradniać w działanie w interesie osób, chwilowo stojących u steru władzy; że ponad potrzebami chwilowego interesu państwa zawsze stać powinny dwa zasadnicze wskaźniki wszelkiej działalności, zwłaszcza publicznej – ustawa i sumienie, że działalność przedsięwzięta na pozór w interesie państwa, a niezgodna z ustawą i sumieniem, zawsze się mści i prowadzi do wprost odwrotnych wyników – do szkodzenia interesowi państwa przez obniżenie poziomu moralnego i zachwianie poczucia prawa. O tym zawsze trzeba pamiętać, kiedy się ma interes państwa na widoku”.
Zatem także każdy sędzia, który – tak jak autor niniejszego słowa wstępnego – ma duszę państwowca i w tle każdego z wydawanych rozstrzygnięć postrzega jednak wzgląd na interes państwa, w którego imieniu orzeka, przy takim rozumieniu tego interesu nie popadnie w konflikt ani z ustawą, ani z własnym sumieniem.
Lektura słów Mogilnickiego pozwala zrozumieć, że uwzględnianie dobrze pojmowanego interesu państwa, w którym musi mieścić się poszanowanie dla ustaw, ale i dla tej ustawy, którą nie bez powodu nazywamy ustawą zasadniczą, czyli dla Konstytucji wraz z jednoznacznie w niej zapisaną zasadą trójpodziału władzy i zasadą niezależności władzy sądowniczej, nie powinno wcale powodować konfliktu sumienia, a co więcej, stanowi jasny drogowskaz, jak postąpić w tych nielicznych wypadkach, gdy ustawa nie odzwierciedla idei prawego prawa i przybiera postać ustawowego bezprawia”.
Stanisław Zabłocki
Tekst powyższy sędzia Stanisław Zabłocki opublikował na swoim profilu FB
Autor portretu: Anatoliusz Masłowski. Źródło: Wikimedia Commons