Z lekkim zażenowaniem przeczytaliśmy polemikę prof. Mariusza Muszyńskiego z naszym tekstem. Liczyliśmy na dyskusję na poziomie merytorycznym, obowiązującym w kręgach akademickich. Tymczasem zaprezentowany w polemice styl i język wypowiedzi oraz argumenty ad personam umocniły nas w przekonaniu, że jej autorowi nie chodzi o poszukiwanie prawdy i właściwej wykładni prawa, lecz o podważenie autorytetu TK z czasów, gdy ta instytucja autorytet jeszcze posiadała.
Jak inaczej bowiem wyjaśnić to, że bohaterem polemiki stał się nieoczekiwanie ostatni prezes TK prof. Andrzej Rzepliński, o którym nawet nie wspomnieliśmy? I co wspólnego z naszym tekstem mają zarzuty pod jego adresem, np.: „Prezes Rzepliński do pomiaru swego sędziowskiego ego używał jako jednostek posłów RP” […] O wynagrodzeniu, zwłaszcza takim, które miałoby rzekomo powodować nabycie statusu sędziego TK przez przypadkowe osoby, w ogóle nie wspominaliśmy.
Nie jest prawdą, jakobyśmy zarzucali M. Muszyńskiemu, że wypowiada się „jako sędzia na łamach prasy”. Zarzucamy mu, że nie jest sędzią TK, a zarzut ten opieramy na wykładni art. 194 ust. 1 konstytucji w związku ze skutkami wyroku z 3 grudnia 2015 r., K 34/15. Jako osoba niebędąca sędzią M. Muszyński może publicznie krytykować działania TK, o czym już pisaliśmy, choć celowość publikowania przez niego raz w miesiącu artykułu powtarzającego tezę, że jest on sędzią TK, budzi nasze wątpliwości.
[…] Podobnie teza głosząca, że art. 197 konstytucji zakazuje TK bezpośredniego stosowania konstytucji, została w doktrynie prawa słusznie zakwestionowana, choćby przez prof. Piotra Radziewicza na łamach renomowanego czasopisma „Państwo i Prawo”. Stwierdził on bowiem: „Nie ulega wątpliwości, że Konstytucja jest stosowana bezpośrednio (…). Bez znaczenia jest przy tym, czy równocześnie obowiązują regulacje ustawowe na ten sam temat lub czy Konstytucja odsyła do unormowania określonej materii w ustawie (np. art. 197 Konstytucji). Okoliczności te ani nie wyłączają, ani nie ograniczają bezpośredniego stosowania Konstytucji” […]Teza głoszona przez M. Muszyńskiego jest również sprzeczna z poglądami TK wyrażonymi w kilku orzeczeniach wydanych w 2016 r., z którymi warto się zapoznać, zwłaszcza że zostały ogłoszone w Dzienniku Ustaw. […]
Doceniamy konsekwencję M. Muszyńskiego w forsowaniu tezy, że jest on sędzią TK, zwłaszcza że musi to być niełatwe w sytuacji, gdy konstytucja, orzecznictwo TK oraz krajowe i zagraniczne autorytety prawnicze tezy tej nie podzielają. Warto jednak pamiętać, że w demokratycznym państwie prawnym sędziowie TK nie muszą wykazywać na łamach prasy swej legitymacji do orzekania. Nie muszą też dowodzić, że są sędziami TK.
[…]M. Muszyński zarzuca nam błędną wykładnię art. 194 ust. 1 konstytucji, choć przepis ten rozumie dokładnie tak samo jak my. Stwierdza bowiem, że „wybór [sędziów TK] w Sejmie przeprowadzany jest co do zasady przed upływem kadencji sędziego, który kończy urzędowanie”. I tego nie kwestionowaliśmy. Nawet więcej: sami wskazywaliśmy, że Sejm nie może wybrać kolejnego sędziego TK „jeśli kadencja wcześniej wybranego sędziego TK nie dobiega końca lub nie doszło do wygaśnięcia jego mandatu przed upływem kadencji”. […]Sejm nie mógł zatem w grudniu 2015 r. wybrać kolejnych pięciu sędziów TK, bo były to osoby wybierane ponad konstytucyjnie dopuszczalną liczbę 15 sędziów (w domyśle – orzekających), a żaden z wcześniej wybranych sędziów TK – używając sformułowania M. Muszyńskiego – nie „kończył urzędowania”.
[…]Sejm nie może wybierać dowolnej liczby osób na różne stanowiska tylko dlatego, że zostało mu przyznane prawo do obsadzenia tych stanowisk. Zgodnie z art. 7 Konstytucji RP musi on działać na podstawie i w granicach prawa. Skoro art. 194 ust. 1 konstytucji przyznaje Sejmowi prawo do wyboru 15 sędziów TK, to nie ma on kompetencji do wyboru kolejnych sędziów ponad tę liczbę tak długo, aż – jak wskazywaliśmy – „kadencja wcześniej wybranego sędziego TK nie dobiega końca lub nie doszło do wygaśnięcia jego mandatu przed upływem kadencji”.Kolejną kwestią poruszoną przez M. Muszyńskiego jest zarzut dotyczący oceny wyroku TK stwierdzającego niekonstytucyjność podstawy prawnej wyboru sędziów do Krajowej Rady Sądownictwa. Autor zarzuca nam niekonsekwencję, ponieważ z jednej strony podważamy skuteczność wyroku wydanego z udziałem dwóch osób niebędących sędziami TK, w tym M. Muszyńskiego, a z drugiej strony nie kwestionujemy faktu jego ogłoszenia. Co ciekawe, autor nie podważa naszej tezy o wadliwości tego wyroku, stwierdzając jedynie, że „nawet jeśli by tak było, to przecież został ogłoszony”. Tymczasem czym innym jest obowiązek ogłoszenia wyroku w dzienniku urzędowym, a czym innym wadliwość prawna tego wyroku.
[…] ustrojodawca nie przewidział, że w państwie prawa w składzie orzekającym TK mogą pojawić się osoby niebędące sędziami TK. Niektórzy autorzy (wśród nich sędziowie SN prof. Tadeusz Ereciński i prof. Karol Weitz) twierdzą, że wyroki wydane z udziałem takich osób są wyrokami nieistniejącymi. Teza ta opiera się na znanej polskiej teorii prawa koncepcji tzw. nieaktu.Inni autorzy, do których sami się zaliczamy, głoszą, że postępowanie z udziałem osób niebędących sędziami jest nieważne (co wynika z art. 379 pkt 4 k.p.c.), ale w obecnym stanie prawnym nie ma procedury pozwalającej na instytucjonalne, a nie tylko doktrynalne stwierdzenie wadliwości wyroku wydanego w tym postępowaniu. […] W postępowaniu przed TK nie ma wszak „sądu drugiej instancji”.
[…] Ogłoszenie nieaktu nie będzie przecież konwalidowało jego wadliwości.Powracając do zarysowanej przez M. Muszyńskiego paraleli obydwu wyroków, z których jeden (K 34/15) dotyczy go osobiście, a drugi (K 5/17) został wydany z jego udziałem, trzeba jeszcze raz podkreślić, że ich skutki prawne były zupełnie inne. Pierwszy wyrok stwierdzał zgodność z konstytucją relewantnego elementu podstawy prawnej wyboru trzech sędziów TK w październiku 2015 r., co w konsekwencji przesądziło o tym, że wybór następnych trzech osób na te same stanowiska w grudniu 2015 r. (w tym M. Muszyńskiego) został dokonany niezgodnie z prawem, bo przez Sejm, który w świetle art. 194 ust. 1 konstytucji nie miał takiej kompetencji.
Z kolei wyrok dotyczący podstawy prawnej wyboru sędziów do KRS zawierał rozstrzygnięcie zmierzające w odmiennym kierunku. Tym razem TK uznał, że zakwestionowane przepisy są niekonstytucyjne. Nie oceniał natomiast prawidłowości wyboru sędziów obecnie zasiadających w składzie KRS, bo jako sąd prawa uczynić tego nie mógł. […]
Na koniec musimy sprostować nieprawdziwą informację zawartą w polemice. Otóż nikt z nas nie był w grudniu 2015 r. asystentem sędziego Stanisława Biernata i nie uczestniczył w przygotowywaniu projektu orzeczenia K 34/15. Co więcej, w składzie orzekającym w tej sprawie nie było sędziego Biernata, więc zapewne jego ówcześni asystenci w przygotowaniu tego projektu również nie uczestniczyli. M. Muszyński, podając nieprawdziwe informacje, wprowadził w błąd czytelnika. Nie podejrzewamy, że nie sprawdził, kto „w tym czasie” był asystentem wspomnianego sędziego. Byłby to przecież przejaw braku elementarnej rzetelności. Mamy nadzieję, że publicznie przeprosi za podanie nieprawdziwej informacji czytelników i osobę wskazaną w jego tekście, której dobra osobiste – jej zdaniem – zostały naruszone.
*dr hab. Monika Florczak-Wątor jest adiunktem w Katedrze Prawa Konstytucyjnego Uniwersytetu Jagiellońskiego, członkiem Rady Programowej Archiwum Osiatyńskiego
dr hab. Piotr Mikuli, jest kierownikiem Katedry Prawa Ustrojowego Porównawczego Uniwersytetu Jagiellońskiego Autor – KONIEC: Autor – KONIEC: Tym tekstem kończymy dyskusję
Rzeczpospolita 8 stycznia 2018, „Mariusz Muszyński zaklina rzeczywistość”