Czy widziałeś jak wieszają przestępcę? – pytano przestępców, którzy niebawem mieli być powieszeni. Odpowiedzi były jednoznaczne. Widzieli, przeważnie niejeden raz. Pytali działacze, którzy w wiktoriańskiej Anglii optowali za zaprzestaniem publicznych egzekucji, ulubionych widowisk ludu od czasów starożytnych, do dziś jeszcze w wielu miejscach na świecie.
Działacze twierdzili, że egzekucje budzą niezdrowe emocje, a niczego nie uczą kolejnych kandydatów na szubienice.
Prawnicy by powiedzieli, że prewencja ogólna okazuje się mało skuteczna. Co może warto wziąć to pod uwagę, gdy skóra jeszcze na niedźwiedziu, a opozycja już jest zajęta dyskusją o tym, jak będzie karać PiS po zwycięskich dla niej wyborach.
Dura lex sed lex.
Czyli prawo jest prawem. Dobre czy złe, ale przestrzegać trzeba. Wśród zwolenników tej zasady wzorcowym jej wyrazicielem jest prawnik, profesor Marcin Matczak. Jest on zdecydowanym przeciwnikiem PiS, uważając jednocześnie, że istnieje ciągłość prawna obejmująca i to panowanie, więc volens nolens, opozycja, stając się władzą musi działać w ramach prawnych, ustanowionych przez PiS, czyli zachować jego instytucje i wszystko to zmieniać w sposób, jaki nakazuje prawo. A tego się nie robi z dnia na dzień.
Kosztem tego stanowiska byłoby spowolnienie pozytywnych przemian, które są palące i tolerowanie przez jakiś czas dalszego niszczenia Polski, przez byłą już władzę. Chwyt martwej ręki, czy jakoś tak.
Dura lex no lex,
takie stanowisko zdaje się przeważać wśród dyskutantów. Tu takim wyrazicielem jest też prawnik, profesor Wojciech Sadurski. Instytucja powołana, czy skompletowana z naruszeniem prawa, nie jest instytucją prawną i bezprawne jest jej działanie. Nawet jeśli ma atrybuty prawa. Wzorcowym obiektem sporu jest instytucja podająca się bezprawnie za Trybunał Konstytucyjny, kierowana przez mgr. Julię Przyłębską.
Jako przykład bezprawnego prawa jest podawana rasistowska ustawa norymberska, łamiąca podstawowe kanony cywilizacji. Ale jest jeszcze jeden przykład, bardziej prawny i przez to klarowny. To ustawa Reichstagu, stanowiąca, że wola Führera jest prawem w III Rzeszy. W ten sposób parlament, ustanowiony – choćby formalnie – przez suwerenny naród, sam się unieważnił, przekazując suwerenność Hitlerowi, czego prawo nie przewidywało. Reichstag pozbawił mocy prawnej swoje własne postanowienia.
Jeśli się głębiej zastanowić, to można powiedzieć, że Reichstag, wybierany w warunkach terroru powstającej III Rzeszy, nie był prawdziwym parlamentem i wszystko, co postanowił było pozbawione mocy prawnej, Jak wyroki wydawane przez naszych nowych sędziów, których wybór nie spełnia właściwych warunków
Ad extremum et absurdum.
Rozumując dalej w ten sposób, można by stwierdzić, że bezprawne jest całe ustawodawstwo PRL, państwa, w którym nigdy nie było prawdziwych wyborów. Dotyczyłoby to nawet czerwcowych wyborów w roku 1989, które doprowadziły do likwidacji PRL. Bezprawnie zlikwidowały bezprawne państwo? Tu już chyba zaczyna się kretynizm prawniczy. A to nie tylko inwektywa. Oznacza trzymanie się litery prawa, które nie pasuje do rzeczywistości.
Leszek Moczulski w początkach Trzeciej RP miał pomysł, żeby reaktywować prawnie Drugą, a wszystko, co potem – nieważne. To by znaczyło, że naród funduje sobie przerwę w ciągłości jako zorganizowana zbiorowość na całe pół wieku, od 1939 do 1989. Moczulskiemu zwracano uwagę, że straciłby ważność jego dyplom z UW. A przecież nie straciły ważności akty cywilne nawet z czasów Generalnej Guberni. Ludzie się rodzili, żenili, sprzedawali i kupowali − pod władzą Hitlera i Stalina. Jeśli już nie będzie rządził PiS, to przecież w żadnym trybie nie będą anulowane wszystkie akty prawne z tego okresu.
Mamy nadzieję na zmianę władzy w roku 2023. Nadzieja to nie gwarancja. Każda władza się prędzej czy później skończy. A jeśli ta skończy się później niż wcześniej, powiedzmy, że za piętnaście, dwadzieścia lat? Zgniłe reżimy trzymają się niekiedy bardzo długo. Czy nie trzeba będzie uprawomocnić neosędziów, jeśli będą stanowić dwie trzecie w sadownictwie? Strach pomyśleć przed nocą.
Profesor Matczak zna się nie tylko na prawie, ale także na życiu. Przypuszcza, że jeśli zmieni się władza, to ludzie o giętkich kręgosłupach, a takich w aparacie władzy zawsze jest większość, nie będą hamowali koniecznych przemian, a raczej zechcą się nowej władzy przysłużyć. Ja bym w takiej roli widział p.o. prezydenta, Andrzeja Dudę, co już parokrotnie i w różnych miejscach uzasadniałem.
Jak już przychodzi do zmiany władzy, to w cywilizowanych krajach naród lubi spokój, nawet jeśli wcześniej widziały mu się szubienice. Wtedy warto by przy udziale psychologów przepytać kto chciałby wieszać swoimi rękami. I tych, którzy by chcieli, trzeba pilnować i izolować, żeby uniknąć wojennego komunizmu czy nocy długich noży.