Katarzyna Wesołowska-Zbudniewek: Opowieść o tym, o czym niektórzy nie chcą słyszeć

5
(2)

– Wysoki sądzie, czy mogę uścisnąć dłoń, bo to jest najszczęśliwszy dzień w moim życiu? – Tak kończy się proces o ustalenie płci. Jednak zacznijmy od początku.

To był zwykły dzień, na wokandzie kolejne sprawy i jako ostatnia w tym dniu sprawa Damiana, który urodził się jako Anna.
Rozpoczynam proces. Na salę wchodzi młody człowiek, mężczyzna i wnosi o ustalenie, że rzeczywiście nim jest.
Sądząc tego rodzaju sprawy staram się zminimalizować stres i nie zadaję zbędnych pytań, mam wystarczającą ilość dowodów w aktach sprawy. Proces ma trwać szybko. Nie tym razem jednak.

Młody człowiek wstaje i mówi:
– Wysoki sądzie ja muszę opowiedzieć swoją historię.

I tu zaczyna się jego opowieść.

Urodził się w małej miejscowości położonej w centrum Polski. Rodzice na chrzcie dali mu imię Anna. Aby się utrzymać ojciec prowadzi gospodarstwo rolne, mama dodatkowo pracuje na etacie w pobliskiej fabryce.
Z pozoru szczęśliwa i kochająca się rodzina. Wszystko zaczyna się zmieniać, gdy Ania nie chce zakładać pięknych kolorowych sukienek, woli spodnie, zaczyna zachowywać się jak chłopiec.
To wtedy, stojąc pod prysznicem po raz pierwszy patrzy z obrzydzeniem na własne ciało.
To wtedy, koledzy i koleżanki po raz pierwszy rzucają w jej kierunku te okropne słowa:

-Ale ty jesteś dziwadło!

W domu ojciec, który zawsze pragnął mieć córkę, zmusza Anię do ubierania się jak dziewczynka, nie wolno jej ścinać włosów. Kiedy Anna głośno wyraża swój sprzeciwu, ojciec bije ja po raz pierwszy.
Oprócz złości pojawia się, strach, bo bita jest także mama, która staje w obronie kochanego dziecka. Potem takie sytuacje stają się normą w tym domu. Jeszcze wówczas nikt nie wie, że to nie tylko problem Anny, ale całej rodziny, a ona usprawiedliwia ojca, mówiąc „przecież mnie kocha, to ja jestem zła”.

Wtedy Anna podejmuje próbę samobójczą po raz pierwszy. Wydaje jej się, że skoro jest dziwadłem i że zawiodła swoich rodziców, to nie może żyć. Trafia do szpitala, ale nikt jej nie pyta szczegółowo dlaczego, dostaje leki i wraca do domu. Problem jednak nie znika. Odsuwają się od niej nie tylko rodzice, ale też i koledzy w szkole. Tam wszyscy wiedzą, że Anna jest „inna”, więc trzeba trzymać się od niej z daleka.

Zostaje sama. Przychodzą kolejne próby samobójcze, jest ich w sumie pięć.

Wreszcie trafia do specjalisty, który po raz pierwszy diagnozuje transpłciowość. Anna ma nadzieję, że to koniec koszmaru, niestety to dopiero początek. Ojciec na wieść o tym, że jego ukochana córka tak naprawdę jest synem, bije ją po oraz kolejny, a mama ze strachu nie staje w jej obronie ( jakież to typowe, nieprawdaż?)

Wtedy też padają z ust ojca te okrutne słowa

WYNOCHA Z MOJEGO DOMU!

Anna zabiera swoje rzeczy, ale tylko te najbardziej osobiste, na więcej ojciec nie pozwala. Opuszcza dom, ogrania ją strach, jest sama, wydaje jej się, że wokół panuje ciemność, z której nie ma już ucieczki.

Wtedy pojawiają się w jej życiu dobrzy ludzie, wyciągają pomocną dłoń i wszystko zaczyna się zmieniać. Rozpoczyna diagnostykę, a później terapię hormonalną, przyjmuje nowe imię Damian. Pracodawca przedstawia go jako mężczyznę, ukrywając przed kolegami jego płeć metrykalną. Damian chcąc zakończyć ten proces, wreszcie składa pozew.

Teraz, po odczytaniu wyroku, pyta:
– Czy mogę uścisnąć dłoń, bo to najszczęśliwszy dzień w moim życiu, czuję się wolny, czuję się szczęśliwy.

Ściskamy sobie dłonie. On zaś zdradza, że ma już dziewczynę, która go kocha.
Życzę mu powodzenia.

Zadaje sobie po raz kolejny pytania, czy musiało tak być? Czy my nie możemy zrobić więcej, żeby tym ludziom pomóc?

My, sędziowie, musimy ich po prosu słuchać, nie pouczać. Tu dużo do zrobienia ma ustawodawca. Niestety jeszcze nie teraz.

Pamiętając tę historię z obrzydzeniem słucham słów polityka, który opowiada:
-Ja nie jestem Władysław, ja teraz jestem Zosia. No bo, może jutro będę z powrotem Władysławem.
i dalej:
– Musimy bronić się przed tym szaleństwem.

I wszystko w imię obrony rodziny. Kolejny z nich mówi, że LGBT to ideologia.

Zamykają się drzwi sali rozpraw, gaśnie światło, a ja nie wstaję, nie zdejmuję łańcucha, który wtedy wydaje sie być bardzo, bardzo ciężki, w uszach nadal brzmi ta opowieść pełna bólu i już wiem, że pozostanie ze mną do końca życia.

Katarzyna Wesołowska-Zbudniewek

Opowieść Pani Sędzi wzięta z Jej profilu na FB.

Imiona bohatera zostały zmienione

Print Friendly, PDF & Email

How useful was this post?

Click on a star to rate it!

Average rating 5 / 5. Vote count: 2

No votes so far! Be the first to rate this post.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest

wp-puzzle.com logo

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments