Minister Ziobro przy odwoływaniu prezesów sądów posługuje się niemal wyłącznie faksem. Pozwala mu to unikać osobistego wręczania decyzji, gdyż w przeciwnym razie musiałby dodawać do jednozdaniowych formułek coś przekonywującego, o spojrzeniu w oczy adresata nie wspominając.
Faksy lecą więc nadal, najczęściej w piątek po południu, gdy wokandy już skończone, a ludzie w domu. Zastanowiło mnie jednak tłumaczenie ministerstwa, że przecież oto w ślad za faksem idzie i tak przesyłka kurierska z oryginałem dokumentu. A więc jest to świadoma metoda! Oto, com wydumał… Kiedyś pochodnie zapowiadały nadejście możnowładcy, a teraz dzieje się całkiem podobnie – najpierw pojawia się faks, czyli zapowiedź, a dopiero potem nadchodzi papier właściwy. Nie wszystko się zgadza? No tak, zapomniałbym! – „fax” to po łacinie pochodnia. Nasuwa się w takim razie pytanie, czy aby w ministerialnym składzie nie jest za dużo tych materiałów łatwopalnych? Taki nadmiar może okazać się niebezpieczny zwłaszcza teraz, kiedy to rozmaici rozrywkowi ludzie z zapałem szykują race i petardy, by je odpalić w sylwestrową noc. Koniecznie z wielkim hukiem, nie tak sobie, ale porządnie, by cała okolica popamiętała…
20 grudnia 1978 roku artysta Eugeniusz Get-Stankiewicz zawiesił we Wrocławiu kamienną tablicę ku czci prostych działań – jej treścią było równanie „1+1=2”. 20 grudnia 2017 roku prezydent Andrzej Duda podpisał w Warszawie ustawy sądowe, z których jedna doprowadzi do zmiany okresu urzędowania I Prezesa Sądu Najwyższego. I chociaż artykuł 183 Konstytucji mówi o „sześcioletniej kadencji”, to jednak liczenie wedle nowej ustawy – skoro pani prezes Małgorzata Gersdorf szefuje SN od roku 2014 – da całkiem inny wynik. Ktoś więc powinien już teraz zawiesić na Krakowskim Przedmieściu tablicę z napisem „6=4”. Proste działanie, nieprawda? Nieprawda. Jakby nie liczyć, nic nie pasuje…
Gdyby szło mi tylko o sformułowania prawicowej prasy, to jeszcze pół biedy!, ale mamy do czynienia z językiem członków rządu. Niektórzy z nich (w szczególności szef MSW), ilekroć mówią o opozycji, czynią to z dodatkiem „totalna”. Skąd im się to wzięło, trudno dociec – pewno z rozległej wiedzy filologicznej, a nie z utrwalonego przekazu rodem z czerwonych pasków TVP Info.
I na tym trzeba miłosiernie zakończyć (Święta!), albowiem brnąc dalej w przeszłość trafimy na grząski grunt przemów Józefa G., którego ulubionym słowem było właśnie owo „totalny/a” we wszystkich możliwych tonacjach, kolorytach i odmianach.
*Marian Sworzeń, ur. 1954, prawnik, pisarz, członek PEN Clubu – niedawno ukazała się jego nowa książka
pt. „Czarna ikona – Biełomor. Kanał Białomorski. Dzieje. Ludzie. Słowa”