Tarcze jak wiadomo służą ochronie. Ochronie biernej, bo można się za nie schować, skulić i łba nie wychylać z nadzieją, że wrogom minie zapał do walki. W obronie przydatne są tarcze wielkie, w ataku tylko małe. Generalnie tarczami nie wygrywa się wojen. Tych militarnych i tych gospodarczych.
Tworzonymi przez siebie tarczami rząd odgradza nas od realnego świata. Nie wiem, czy ktoś jest w stanie policzyć ile ich było. Są odpowiedzią na każdy problem, który się pojawia. Nie rozwiązują niczego. Czasem pozwalają na chwilę zapomnienia. Kolejnym tarczom towarzyszy nadzieja, że przecież nic nie trwa wiecznie.
Tarcze antycovidowe wprowadzono z przekonaniem, że pandemia minie i wszystko znów będzie cacy. Minęła. Pojawiła się inflacja, która też miała minąć, bo przecież w historii zawsze wzrost cen po jakimś czasie hamował. Obniżono więc m.in. niektóre podatki licząc, że szybko będzie można powrócić do ich pierwotnego poziomu. Niestety inflacja trwa. Część jej źródeł ma charakter trwały. Dotyczy to m.in. kosztów surowców energetycznych. Wzrost cen energii nie jest przejściowy. Oczywiście będą wahania na giełdach, skoki w górę i w dół, ale długookresowy trend jest oczywisty – tanio już nie będzie.
Wiem, że obywatele oczekują od każdego rządu, żeby coś „z tym” zrobił. Z drożyzną, brakami na rynku, niskimi płacami i emeryturami itp. I rząd musi jakoś reagować jeśli chce się utrzymać. Jak jest kompetentny to próbuje oddziaływać na źródła kłopotów co zazwyczaj wymaga długofalowej strategii. A tu kolejne wybory! Czasu nie ma. Czy uda się przekonać elektorat, że rozwiązanie problemów wymaga perspektywy dłuższej niż 4 lata?
Jeśli rząd jest niekompetentny (np. Kowalskiego pchniemy do rolnictwa – ha, ha, ha!) to długiego okresu w ogóle nie bierze pod uwagę. Łata pojawiające się dziury, jak drogowcy łatają jezdnie. Łata na łacie i pierwotnej nawierzchni po jakimś czasie nikt już nie dojrzy. I tak to się dzieje teraz. Spoza coraz liczniejszych tarcz coraz trudniej dostrzec rzeczywisty stan gospodarki. Tarcze tworzą iluzje. Jak leki łagodzące ból, które nie sięgają do przyczyn choroby. Są potrzebne, ale nie prowadzą do uzdrowienia.
W przypadku tarcz efekty są niepewne i ulotne, za to pewne i realne są koszty. Ochrona kosztuje, kosztuje coraz więcej. Coraz szczelniejsze zakrywanie realnego świata pochłania wielkie pieniądze. Rząd je na razie „produkuje” dość bezkarnie. To jednak kiedyś (ten moment zbliża się coraz szybciej) się skończy. Życie przez tarcze się przebije i bańka ułudy pryśnie.
Piotr Dominiak
Cotygodniowe komentarze „Rejsy po gospodarce” prof. dr. hab. Piotra Dominiaka, założyciela i pierwszego dziekana Wydziału Zarządzania i Ekonomii Politechniki Gdańskiej ukazywały się na łamach prasy gdańskiej od początku lat 90. Obecnie prof. Dominiak publikuje je na swoim profilu na FB