Wszystkich, którzy dla dobra Trzeciej Rzeczypospolitej tę Konstytucję będą stosowali,
wzywamy, aby czynili to, dbając o zachowanie przyrodzonej godności człowieka,
Artykuł 30
Przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych.
2 kwietnia 1997 roku, po długotrwałej dyskusji, Zgromadzenie Narodowe przyjęło Konstytucję Rzeczypospolitej Polskiej. W 25 rocznicę tego fundamentalnego dla Polski wydarzenia przypominamy wykład prof. dr. hab. Mirosława Granata, wówczas sędziego Trybunału Konstytucyjnego, wygłoszony w maju 2011 roku, a opublikowany w Obserwatorze Konstytucyjnym w lutym 2012 r.
***
Pozwolę sobie na kilka refleksji wokół tematyki godności człowieka, zasad konstytucyjnych, a także konstytucyjnych wartości.
Moje wystąpienie będzie miało dwie części. W pierwszej części chciałbym powiedzieć o godności człowieka jako źródle jego praw oraz zapytać o relacje, jakie istnieją między tymi prawami a godnością. W drugiej części wystąpienia chciałbym zarysować pojmowanie systemu wartości konstytucyjnych, tak jak ja ten system widzę, i na tym tle spróbować odnieść się do pojęcia godności.
Najpierw należałoby poczynić uwagę co do tytułu mojego wystąpienia. Otóż w konstytucji, wbrew tytułowi referatu, nie występuje pojęcie godności osoby ludzkiej. Godność osoby i osoba nie pochodzą ze słownika prawa konstytucyjnego i z Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej. Nasz słownik nie zna indywidualnej jednostkowości człowieka jako osoby i jest to dla mnie spore utrudnienie w konstruowaniu dalszych wywodów. Bowiem pojęcie osoby ma zarazem sens i opisowy i normatywny, natomiast pojęcie „człowiek” jest bardziej neutralne.
Można oczywiście używać tych kategorii wymiennie, zachowując w pamięci, że w powszechnym przekonaniu te pojęcia mają różne zakresy. Oczywiście można o tym dyskutować. Jedni na przykład twierdzą, że godność przynależy każdemu człowiekowi i kto używa pojęcia osoby, to chce przemycić jakiś rodzaj dyskryminacji w cudzysłowie, na przykład, płód może być człowiekiem, ale czy spełnia cechy osoby? Z kolei inni akcentują, że godność nie przynależy ludziom ze względu na biologię, ze względu na egoizm gatunkowy, ale ze względu na to, że są osobami.
Podnosząc tę kwestię nie chcę wdawać się w polemikę o godności osoby i godności człowieka. Artykuł 30 Konstytucji stanowi o godności człowieka – Przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności praw człowieka i obywatela i jest ona nienaruszalna i jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych. Chcę zatem odnieść się do godności człowieka na gruncie artykułu 30 Konstytucji.
Po pierwsze, godność człowieka nie jest konstytucyjnym prawem lub wolnością człowieka. Godność nie jest synonimiczna wobec wolności lub praw. Pojęcie godności w naszej Konstytucji nie jest sprecyzowane, godność nie została zdefiniowana. Podobnie rzecz się ma z godnością w artykule 1 ustawy zasadniczej oraz w artykule 1 i preambule Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, a od niedawna także w artykule 1 Karty Praw Podstawowych. Nie potrafiłbym tutaj porównać wymienionych regulacji godności człowieka, aczkolwiek taka analiza byłaby potrzebna. Różnice między tymi przepisami są widoczne i zapewne mają swoje znaczenie. Chcę tylko tutaj zauważyć z satysfakcją, że w prawie konstytucyjnym – w jakikolwiek sposób godność nie byłaby wyrażana – nikt nie wpadł na pomysł jej skodyfikowania. Tę powściągliwość mojej dyscypliny prawa konstytucyjnego w podejściu do godności człowieka uważam za rzecz cenną. Wszelkie przytyki konstytucjonalistów wobec ustrojodawcy z 1997 roku, który nie dookreślił pojęcia godności w Konstytucji, są – moim zdaniem – bez sensu. Dobrze, że tak się nie stało. Jakże łatwo byłoby nam bowiem obejść godność człowieka zakleszczoną w jednym paragrafie konstytucji!
Nurtuje mnie pytanie, co to znaczy, że godność człowieka jest źródłem wolności i praw? Chodzi mi o to, o jaki rodzaj aplikacji wolności i praw zakłada źródło, jakim jest godność. Najpierw trzeba zauważyć, że źródło, o jakim stanowi artykuł 30 jest inną kategorią, aniżeli przyczyna czegoś, tu – wolności i praw. Źródło nie zakłada relacji wynikania lub tym bardziej konieczności wystąpienia określonego skutku, następstwa. Przyczyna lub wynikanie przenosiłaby cechy godności, jej właściwości na prawa i wolności człowieka i obywatela. Jeśli godność jest nienaruszalna, to moglibyśmy powiedzieć, że wolności i prawa winne być także nienaruszalne. Naruszenie wolności i praw powinno oznaczać naruszenie godności. Skoro godność jest wartością, to prawa i wolności człowieka także powinny być wartością, ale wiemy, że tak nie jest, że takiej współzależności nie ma.
Naruszenie moich praw, naruszenie praw człowieka nie musi oznaczać naruszenie godności osobowej człowieka. Ta metafora źródła, a nie przyczyny, dla wyjaśnienia artykułu 30 i roli godności wobec praw człowieka odpowiada mi, i dalej spróbuję ją nieco przeformułować czy uściślić. W tym momencie chcę zaznaczyć, że godność przynależy do świata wartości, a prawa i wolności człowieka przynależą do sfery stanowionego prawa. Ale to napięcie ukryte w metaforze źródła nie daje mi spokoju. Skoro godność człowieka jest nienaruszalna, jak głosi artykuł 30, to dlaczego ustrojodawca nakazuje jej szanowanie i ochronę? Są to obowiązki władzy publicznej, nota bene nakładające się na siebie i trudne do zróżnicowania lub choćby zniuansowania.
Sądzę więc, że relacja godności jako źródła oraz wolności i praw, praw i wolności człowieka i obywatela jest inna niźli wynikanie lub przyczyna. Jest ona swobodniejsza, jest chyba bardziej zbliżona do analogii korzenia i rośliny. Jakie są gałęzie, jaki jest ich stan, jakie są owoce, to tylko w pewnym stopniu zależy od ukorzenienia, współzależy zaś od wielu okoliczności zachodzących na zewnątrz tego organizmu.
To, że godność jest źródłem wolności i praw, a nie ich przyczyną oznacza, że godność jako źródło jest pierwotne wobec praw człowieka. Wobec tego godność człowieka musi być powszechna, a nie selektywna, nie wybiórcza. Inaczej nie mogłaby być podstawą wolności i praw wszystkich ludzi i każdego z osobna. Trzeba więc tutaj podkreślić, jak to piszemy w podręcznikach, podajemy na wykładzie lub głosimy na sali sądowej, że godność jest podstawą praw człowieka, a jeszcze bardziej fundamentem człowieka. To określenie bardziej mi odpowiada, bowiem zakorzenia prawa człowieka, a to oddaje wspomnianą metaforę o roślinie i gałęziach.
Takie wyjaśnienie szczególnego rodzaju zakotwiczenia wolności i praw człowieka w stosunku do godności człowieka wydaje mi się poprawne i bardzo bezpieczne. Ono jest niesłychanie akuratne na wszelkie okoliczności, pokazuje bowiem chwalebną rolę godności człowieka i mało kto się z tym nie zgodzi. Tym bardziej, że prawnik, a w szczególności konstytucjonalista do godności człowieka podchodzi zwykle w sposób bogobojny i gdy słyszy właśnie o roli godności jako fundamencie, akceptuje te słowa. Ale wydaje mi się, że mankamentem mówienia o źródle godności jako tylko o źródle jest to, że w warsztacie prawnika godność zostaje odrealniona, jest trochę jakby odcięta od rzeczywistości. I poprzestanie tylko na takim ujęciu jest demobilizujące. Po co myśleć i mówić o ochronie i poszanowaniu godności człowieka skoro i tak nie może być i nie będzie naruszana? Po co ją rozważać, skoro błogosławiona Matka Teresa i Josef Fritzl, potwór z Amstetten, czyli święta i pseudo człowiek mają tę samą, równą godność osobową?
W związku z tym dalej próbujmy zgłębić relacje godności i praw człowieka, nie poprzestając tylko na metaforze źródła czy fundamentu. Ta metafora nie wyjaśnia jeszcze stosunku praw człowieka do godności i vice versa. Idzie bowiem o to, czy to godność wyjaśnia prawa człowieka, czy też prawa i wolności człowieka obywatela wyjaśniają godność. Sądzę, że może wystąpić tu kilka ujęć, które są bardzo interesujące i krótko odniosę się do nich.
Po pierwsze, relację godności oraz praw człowieka mogę rozumieć w taki sposób, że celem praw człowieka jest zapewnienie godności człowiekowi. Prawa człowieka byłyby tutaj środkami, które służą do osiągnięcia celu, jakim jest godność człowieka. Jestem sceptyczny wobec tego wyjaśnienia, jednak oczywiście nie można zaprzeczyć temu, że wiele spośród wolności i praw służy bezpośrednio ugruntowaniu godności człowieka. Dla przykładu, przepisy dotyczące prawnej ochrony jego życia, a i inne w pośredni sposób przyczyniają się do osiągnięcia takiego celu, np. wolności i prawa ekonomiczne, socjalne, kulturalne.
Ale wobec takiego ujęcia relacji godności i praw człowieka, można mieć co najmniej dwie wątpliwości. Godność człowieka nie po to została przywołana przez ustrojodawcę w artykule 30, aby wolności i prawa lub inne regulacje służyły jej, skoro godność jest fundamentem. A jeszcze – jak wykazywałem – wcześniej godność znajduje się niejako poza prawem. Godność jest wartością, a prawa i wolności znajdują się wyłącznie w sferze regulacji prawa pozytywnego. To, że prawa i wolności człowieka miałyby służyć godności człowieka wydaje mi się trochę stawianiem sprawy na głowie. Po wtóre, można byłoby dobrać inne środki prawne, być może lepsze, które służą do osiągnięcia celu, jakim jest godność. Niewykluczone na przykład, że łagodny przymus albo perswazja spełniłyby lepiej takie zadanie, jakim jest zapewnienie godności, niźli taka lub inna wolność. Wiadomo skądinąd, że wolność pozostawiona człowiekowi nie zawsze musi służyć jego godności.
Drugie, ale zbliżone podejście, które występuje w dyskusjach na temat godności polega na tym, że godność człowieka przedstawiamy jako sumę wolności i praw człowieka. Ujęcie takie usiłuje wiązać ściśle godności i prawa. Godność miałaby się do wolności i praw, jak idea do jej wyrażenia, idea i jej realizacja. Jest to teza pozornie bliska Robertowi Adorno: right to have rights, godność jest to prawo do posiadania praw.
Moim zdaniem, nie można godności uznać za sumę praw człowieka. Prawa człowieka nie stanowią godności ani nie są jej automatyczną emanacją. Oczywiście sam pogląd Adorno jest do zaakceptowania, do dyskusji. Godność może być rdzeniem praw człowieka i do tego jeszcze nawiążę dalej.
Można jeszcze wyjaśniać godność tak, jak czyni to Jerry Waldron, odwrotnie niż ja. Według Waldrona godność jest pojęciem prawnym, godność ma status normatywny i wiele praw ludzkich może być rozumianych jako uszczegółowienie tego statusu. Waldron twierdzi, że godność przeszła do moralności, wiąże godność ze statusem osoby, z jej rangą, jest ona przede wszystkim właśnie statusem osoby.
Tutaj oczywiście można byłoby przywoływać inne jeszcze wyjaśnienia relacji godności i praw człowieka, można zapytać o źródło, jakim jest godność, o wolności i prawa człowieka. Czy godność wyjaśnia prawa i wolności, czy też jest na odwrót? Ja trzymam się tej metafory ze źródłem, z godnością jako źródłem, ale chcę ją lekko zmodyfikować. Powiedziałbym, że wolności i prawa, prawa konstytucyjne, które te wolności i prawa wyrażają są wyrazem godności człowieka. Prawa i wolności wyrastają z godności i są jej wyrazem. Ale nie dzieje się to automatycznie, gdyż przyjmują one własną, niepowtarzalną treść. Godność jest jak gdyby u spodu praw człowieka. Rozumiemy lepiej godność, jeśli wyrazimy ją poprzez system praw. Różnica wobec tej metafory ze źródłem czy z rośliną i z korzeniem polega na tym, że godność człowieka jest jedna. Natomiast konstytucje mogą być różne i w różny sposób kształtują wolności i prawa, rozmaicie rozwijają i ucieleśniają godność.
W wypadku naszego systemu prawa i naszej konstytucji godność jest wyrażana poprzez odniesienie do wybranych wartości z przeszłości. One są wyeksponowane w preambule, poprzez odniesienie do zasad konstytucji, a także poprzez wykładnię prawa, np. w wyrokach TK dookreśla się, jakie prawa i działania ustawodawcy stanowią atak na godność osoby. Moim zdaniem, tę metaforę można odnieść do muzyki. Wolność i prawa wyjaśniają godność tak, jak wykonanie koncertu wyjaśnia dzieło. Jednak oceniamy jakość muzyki wedle tego, jak rozumiem samo dzieło – mówimy: świetnie zagrali Chopina, ale to dzieło Chopina wyznacza standard wykonania.
Reasumując uważam, że prawnikom nie da się z godności człowieka uczynić porządnego, jednoznacznego pojęcia prawa konstytucyjnego i przyznaję, że taka sytuacja wcale mnie nie martwi. Jak już mówiłem, godność będąc źródłem wolności i praw sama znajduje się poza konstytucją. Wymyka się prawu konstytucyjnemu, mieści się w rzeczywistości przedprawnej i przedjurydycznej. Jest to wspomniana sfera zakorzenienia, od której prawnicy często stronią. Wydaje mi się też, że prawnicy często, traktując godność człowieka jako wtręt moralności w prawie, chcą ją wyrzucić, powiedziałbym, wręcz wyrugować z prawa lub załatwić problem z miejscem godności w prawie poprzez wywód, że jest ona ustanowiona w prawie jak wszystko inne.
Tu trzeba oczywiście przyznać, że godność jest mocno powiązana z moralnością, jest nią niejako nasycona. Ale gdyby moralność determinowała rozumienie godności, to może przemycać do systemu prawnego swoją hierarchię wartości. Godność w rozumieniu chrześcijańskim akcentuje to, że nawet najsłabszy człowiek jest cenny, ale godność np. u Nietschego przynależy tylko do tych, którzy mają silne i mocne strony, zatem zgodnie z tym system prawny broniłby wówczas tylko takich ludzi. Wydaje mi się, że wyjaśniając godność czynię zadość trafnemu powiedzeniu Dan Coen „niejasność idei godności jest jej wartością”, bo ta niejasność nie jest wadą. Początkowo tę myśl traktowałem sceptycznie, brałem ją za dowód słabości swoich dociekań. Obecnie w świetle tego, co już mówiłem, w większym stopniu jestem w stanie ją aprobować.
I wreszcie po trzecie, kończąc ten wątek źródła oraz wolności i praw człowieka chcę powiedzieć, że przy rozważaniu zasady godności człowieka mamy coraz mniej treści godności. Profesor Pichler pisze, bardzo trafnie, że im wyżej godność stoi w hierarchii prawa współczesnych źródeł prawa, tym ma słabszą treść. Wysławiamy godność, a odbieramy wolności i prawa. Z jednej strony jest ona mocno akcentowana, choćby w artykule 1 ustawy zasadniczej, a z drugiej godność do niczego szczególnego nie zobowiązuje. Pichler mówi pięknie „płukanie treści z godności, które przybiera postać rozdzielenia, tak jak treści od formy”.
Chciałbym jeszcze kontynuować ten wątek przenosząc go na grunt artykułu 30 Konstytucji dokonując egzegezy tego przepisu. Postawmy sobie pytanie, jaki jest rodowód godności człowieka, o którym mowa w artykule 30 Konstytucji. Nie potrafię tego rodowodu wyjaśnić i nie jest tak tylko dlatego że, jak sądzę, twórcy Konstytucji RP z 1997 roku przyjmując tę regulację nie rozważali tego, jaką wizję godności mają na myśli. Sądzę zatem, że problem wyjaśnienia źródeł godności w artykule 30 właśnie wiąże się ze złożonością tej wartości, jaką jest godność. Idzie o to, czy ustrojodawca w artykule 30 tę godność zaczerpnął z imperatywu kategorycznego Kanta, czy też, przeciwnie powiedziałbym, inaczej, z myśli chrześcijańskiej. Ujęcie godności u Kanta jest cenne i bardzo istotne, gdyż budował on ją na idei człowieczeństwa – człowiek ma być celem, nie środkiem, człowiek ma wyjątkową wartość, a godność jest wartością najwyższą.
Człowiek ma godność, bo ma rozum i wolę, co wyjaśnia, dlaczego jest tak wysoko postawiony wobec innych gatunków. Doskonale wiemy, że filozofia prawa oraz konstytucjonalizm w Niemczech i w Europie wiele czerpie właśnie z myśli kantowskiej. Przywołać tu można Beckenforda, ale do długu wobec Kanta przyznawali się również Karol Wojtyła i Józef Tischner.
Z kolei chrześcijańskie ujęcie godności, gdyby widzieć je w kontekście artykułu 30, jest również bardzo cenne. Jest ono oparte na starożytnej metafizyce, rozwiniętej przez Tomasza w XIV wieku. To nie godność wynika z bycia człowiekiem, ale godność jest fundamentem osoby, godność oznacza wyjątkowy sposób istnienia. Tu człowiek jest odbiciem Boga na ziemi, człowiek jest tak cenny, że za niego Bóg umarł na krzyżu. Oczywiście owe dwa podejścia do godności, kantowskie, oświeceniowe – akcentuję Kanta w takim miękkim, umiarkowanym, oświeceniowym ujęciu – i podejście chrześcijańskie, nie są tożsame, ale są bardzo zachęcające. Sądzę zatem, że można wyjaśniać genezę godności i jej znaczenie w artykule 30 w taki sposób, że ustrojodawca odwołuje się zarówno do tradycji chrześcijańskiej, jak i do myśli oświeceniowej reprezentowanej przez Kanta. Być może przepis ten ma takie właśnie, podwójne dziedzictwo. To podwójne dziedzictwo upatruję w artykule 30. Zasada godności może być rozwijana w kierunku szacunku dla życia, ale i nowożytnej tradycji i szacunku do praw jednostki. Równoważenie się tych koncepcji godności byłoby zaletą naszej Konstytucji.
Jeśli pozostawić tylko korzeń chrześcijański, to człowiek byłby szanowany od poczęcia do śmierci, ale możliwe, że kwestionowalibyśmy jego prawo do szukania własnej prawdy. Z kolei odrzucenie korzenia chrześcijańskiego grozi formalizacją godności, zagraża indywidualizmem, relatywizuje prawo jako zależne i pochodne tylko od woli parlamentu. Prowizorycznie przyjmuję, nie jestem tutaj w stanie takiej tezy do końca przeprowadzić, ale zakładam, że godność człowieka została w konstytucjach i w prawie przyjęta jednak ze słownika oświecenia. Kościół dopiero później dostrzegł bogactwo i potencjał własnej, starej wizji człowieka, że Bóg umarł za niego na krzyżu. Zwróćmy uwagę, że w relacjach z Soboru Watykańskiego II w latach siedemdziesiątych, godność pojawia się rzadko i wydaje mi się, że nawet nie jest wykazywana w hasłach rzeczowych. Pojawiła się za to od lat dziewięćdziesiątych w katechizmie kościoła katolickiego i jest jednym z centralnych pojęć właśnie nauki Kościoła.
Teraz chciałbym powiedzieć kilka słów na temat systemu wartości konstytucyjnych. Spróbuję wskazać na cechy tej kategorii i zastanowić się, w jaki sposób godność człowieka rysuje się na tle systemu wartości konstytucyjnych. Otóż termin system wartości konstytucyjnych w orzecznictwie trybunalskim funkcjonuje sporadycznie. Częściej występuje on w literaturze prawa konstytucyjnego, ale sadzę, że pomimo tego kategoria ta nie została jeszcze gruntownie przez nas przemyślana. Myślę, że trzeba tutaj wskazać trzy cechy, będące trzema trudnościami w podejściu do systemu.
Po pierwsze, ten zbiór wartości konstytucji trudno jest wyznaczyć, dlatego, że cechą wartości – to też jest zarzut wobec wartości – jest to, że są one z natury ogólne, a więc, że nie są konkretne w cudzysłowie. Trudno zaś by było mówić o wartościach, że są wieloznaczne, że pojęcia są wieloznaczne. Wartości bywają też zasadniczo odmiennych rodzajów. Zestawianie ze sobą różnych wartości w konstytucji jest też bardzo trudne dlatego, że spotykamy we wstępie do Konstytucji np. wartości estetyczne, jaką jest piękno i oczywiście wartości ustrojowe różnego rodzaju. Zestawianie tych wartości traci zatem sens. Pojęcie zaś systemu jako zbioru reguł wynikania pochodzi z nauk ścisłych i obejmuje zbiór, w którym każde zdanie jest sprawdzalne, a jego wartość logiczna rozstrzygalna. Wiemy doskonale, że przed Trybunałem nie zawisła jak dotąd żadna taka sprawa, w którą byłaby uwikłana jedna tylko wartość. Istotą sporu o wartości jest wielość porównywalnych ze sobą wartości. Chcę powiedzieć przez to, że „system wartości konstytucyjnych” – używam tej kategorii w cudzysłowie – jest niezupełny i nie mogę określić, co do niego należy, a co do tego systemu akurat nie należy. Systemowość oznacza właśnie bardziej, według mnie, zależność wartości i specyficzne relacje między nimi. Nie jest to wcale słabość systemu, ale jego swoistość.
Po drugie, chodzi o to, że pojęcie „system wartości konstytucyjnych” jest wątpliwe, dlatego, że zdaje się ono zakładać hierarchię wartości nim objętych lub przynajmniej pewien porządek tych wartości. Trybunał Konstytucyjny skłania się zaś w swoim orzecznictwie, moim zdaniem słusznie, do niehierarchizowania wartości konstytucyjnych, choć – podkreślam – system wartości zdaje się zakładać hierarchię wartości nim objętych lub przynajmniej pewien ich porządek. Zarazem oczywiście podejście Trybunału do wartości konstytucyjnych nie zakłada równości między wartościami, choć wartości mają swoją – jak mawiał Roman Ingarden – wysokość, albo jakość. To jest określenie Maksa Schelera, polemisty Karola Wojtyły, a Karol Wojtyła polemizował z nim przez dużą część swojego życia naukowego. I oczywiście wartości, jeśli mają pewną wysokość i jakość dają się porównywać ze sobą.
Po trzecie, system wartości konstytucyjnych wydaje mi się pojęciem miękkim, słabym, dlatego, że prawdziwy system wartości zakłada rozstrzygalność kolizji zasad prawa i wartości, jakie są związane z zasadami. Z zasadami prawa są związane wartości, nie używam terminu „wynikają”, ale są związane. Jedna wartość przed Trybunałem z tego systemu wartości nie może być wyzerowana na rzecz realizacji innej wartości, na przykład poświęcenia wolności jednostki na rzecz zapewnienia jej bezpieczeństwa. Takie rozwiązywanie konfliktów wartości konstytucyjnych w orzecznictwie nie jest możliwe, co moim zdaniem pokazuje, jak silnie wartości są ze sobą związane. Być może właśnie funkcjonowanie współzależności wartości dobrze pokazuje znany wyrok naszego Trybunału K 44/07 z 30 września 2008 roku, dotyczący zestrzeliwania samolotów.
Zatem reasumując, jeśli pojęcie systemu wartości konstytucyjnych zastajemy w orzecznictwie i w doktrynie, to sądzę, że ta kategoria winna być używana w węższym sensie, to znaczy, że istnieje związek pomiędzy wartościami konstytucyjnymi, że podstawowe wartości konstytucji są ze sobą powiązane. W systemie wartości, który funkcjonuje w orzecznictwie trybunalskim w konkretnych sytuacjach, jedne wartości są bardziej cenne, inne są mniej cenne.
Zatem zmierzam do tego, że system wartości konstytucyjnych w ujęciu orzeczniczym funkcjonuje inaczej, aniżeli jakikolwiek system wartości w analizie filozoficznej. W ujęciu ontologicznym terminowi temu odpowiadają rodziny znaczeń. Filozof może dyskutować o wartościach in abstracto, a wartości mogą być absolutne i obiektywne, może on swobodnie myśleć preferencyjnie o wartościach i ustalić sobie miarę wartości. Natomiast wartości funkcjonujące w orzecznictwie trybunalskim nie mają charakteru aksjomatycznego, z wyjątkiem właśnie godności człowieka i ich system jest ograniczony poprzez uzgadnianie wartości powiązanych z konkretnymi normami. Stąd wypowiedzi Trybunału dotyczące wartości i zasad, zasad i związanych z nimi wartości, zaopatrzone są przeważnie zwrotem do pewnego stopnia, w stopniu, w jakim uwzględnia itd.
Wracając do godności człowieka z artykułu 30, a więc na tle systemu wartości konstytucyjnych, który przyjmuję, ale w miękkim tego słowa znaczeniu, specyficzną rolę odgrywa zasada godności człowieka. Wydaje mi się, że pełni ona rolę horyzontalnego punktu odniesienia dla innych wartości konstytucyjnych. Szczegółowe zasady prawa, np. zasada wolności, odsłaniają, czym jest godność człowieka. Sędzia więc w odróżnieniu do filozofa przyjmuje, że wartości prima facie mieszczą się w ramach pojmowania konstytucyjnej zasady prawa. Wartość konstytucyjna ma charakter aksjologiczny, nie zaś normatywny, a więc taka wartość nie może być podstawą dla orzeczenia, rozstrzygnięcia wydanego przez Trybunał. Stosowanie wartości bezpośrednio jest bowiem niemożliwe. Zatem podkreślając miękkość kategorii „system wartości konstytucyjnych” zwracam uwagę na to, że przy tym wszystkim godność człowieka z artykułu 30 jest tym, co nazywam rodzajem macierzy wartości konstytucyjnych.
Umożliwia mi ona odczytanie innych wartości konstytucyjnych, na przykład równości, wolności, sprawiedliwości oraz zasad prawa, które te wartości ukonkretniają. Prawo ukonkretnia wartości, a nie je realizuje, to jest chyba lepsze ujęcie. Sądzę, że prawa konstytucyjne pozbawione odniesienia do godności tracą swój sens i zrozumiałość. Wartości, jak i zasady prawa ujmowane lub prezentowane poza godnością człowieka, nie mają bowiem sensu. A zatem, jeśli poza godnością człowieka inne wartości konstytucyjne, jak i zasady prawa nie mają sensu, gdyż godność jest ich warunkiem, to w takim znaczeniu mogę przyjąć za dowiedzione, że godność jest wartością, o której mówimy, że jest absolutna.
[Wykład opracował Jerzy Szczęsny]
Zdjęcie ilustrujące: Prof. Mirosław Granat w dniu uroczystego zakończenia kadencji sędziego Trybunału Konstytucyjnego 27 kwietnia 2016 roku. Autor: Jan Bogacz. Źródło: Trybunał Konstytucyjny: Zakończenie kadencji Sędziego Trybunału Konstytucyjnego (trybunal.gov.pl)