„Raport z wizytacji Zakładu Karnego w Możajsku pod Moskwą w grudniu 1990 roku” prof. Andrzej Rzepliński odnalazł w swoim archiwum przed kilku dniami. Marek Nowicki, działacz obrony praw człowieka i założyciel najpierw Komitetu Helsińskiego, a później – Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka oraz dr hab. Andrzej Rzepliński przeprowadzili opisaną w Raporcie wizytację w ramach szerszego programu badania stanu więziennictwa w krajach (byłych) komunistycznych dla Rady Europy. Postanowiliśmy udostępnić ten dokument, doskonale ilustrujący i ówczesny stan wciąż radzieckiego więziennictwa, i pośrednio radzieckiego państwa.
Zakład Karny (Ispravitielno-trudowoje uczreżdenije) w Możajsku znajduje się 115 km na zachód od Moskwy. Możajsk jest niewielkim (do 30 tys. mieszkańców) miastem powiatowym, położonym nieopodal szosy mińskiej. Więzienie w Możajsku jest jedynym z nielicznych, jakie pokazuje się cudzoziemcom w ZSRR. Dlatego nieraz dwa razy w tygodniu zjawiają się tam obcokrajowcy. Podejrzewaliśmy zatem, że jest to spec-uczreżdienije, może niewarte nawet zachodu.
Nasze starania o zgodę na wizytacje więzienia dla „szczególnie niebezpiecznych recydywistów” we Włodzimierzu (170 km na wschód od Moskwy), więzienia uznawanego za jedno z najcięższych w Rosji zakończyły się niepowodzeniem. zgodę dyrektora generalnego więziennictwa w MWD, gen. Ustinowa na wejście do włodzimierskiego zakładu załatwialiśmy poprzez p. Arsenija Borysowicza Roginskiego, pisarza, doradcę Komitetu Praw Człowieka Rady Najwyższej Federacji Rosyjskiej, jednego z czterech przywódców Memoriału. A. B. Roginskiego, byłego więźnia, izolowanego w łagrach dla kryminalistów. Odpowiada on za parlamentarne przygotowanie reformy więziennictwa w Rosji.
W rozmowach prowadzonych w Radzie Najwyższej RFSRR dowiedzieliśmy się, że oprócz departamentu więziennictwa (GUITU MWD) istnieje oddzielna, niezależna administracja kierująca, również w ramach MWD, tzw. leśnymi obozami (lesnyje lagieria). Podobnie wojska wewnętrzne, spełniające funkcje polskiej służby ochrony, nie podlegają GUITU i na terenie obozów są niezależne od więziennej administracji.
Uzyskaliśmy też informacje, iż oficjalnie przebywa we wszystkich jednostkach penitencjarnych w ZSRR 720.000 osób. Niekiedy, nieoficjalnie, podaje się liczbę 860.000 osób, naprawdę zaś przebywa w nich około 1.700.000 pozbawionych wolności.
Kierownictwo MWD deklaruje chęć oddania więziennictwa w gestię ministra sprawiedliwości. Ten ostatni broni się przed tym, bowiem więziennictwo swoją wielkością i wielością swoich problemów przytłoczyłoby spokojny byt administracji sprawiedliwości. W chwili obecnej wybuchają bunty skazanych. Zdaniem miejscowych specjalistów są one prowokowane przez siły konserwatywne, czym tłumaczą oni równoczesny wybuch buntu w Krasnojarsku i Charkowie. Więźniowie stawiają, jak na razie, postulaty ekonomiczne.
Na ukończeniu są prace nad projektem nowego isprawitelnotrudowogo prawa. Projekt ma być opublikowany w najbliższych tygodniach. Nowe prawo ma odpowiadać standardom Reguł Minimum ONZ.
Obecne kierownictwo gułagu zdeterminowane jest, zdaniem naszych rozmówców, ucywilizować system penitencjarny. Brak pieniędzy oraz powolność reformy ustaw karnych1 skłania do zmian „bezinwestycyjnych”.
Więzień wciąż traktowany jest w praktyce jak niewolnik państwa i cala energia służby więziennej idzie na wymuszenie respektowania upokarzających nakazów, np. tyczących przekraczania planów produkcyjnych czy długości włosów więźnia. Gen. Ustinow zatwierdził plan nowej struktury departamentu więziennictwa. Objąć on ma wszystkie służby, oprócz służby ochrony podległej nadal wojskom wewnętrznym MWD. Novum projektu stanowi włączenie jako „wydziału centralnego podporządkowania” ściśle do tej pory tajnej i nieznanej literaturze penitencjarnej ani sowietologicznej administracji łagrów leśnych2.
A. Roginskij jest przekonany, że więziennictwo rosyjskie jest otwarte na studiowanie doświadczeń obcych. Sytuacja więziennictwa zachodniego dalece odbiega [od] miejscowych doświadczeń, zaś polskie więziennictwo stanowić może dobry przykład wychodzenia z totalitaryzmu [i] przejścia od więziennictwa państwa partyjnego do więziennictwa państwa prawnego. Polskie doświadczenia ustawodawcze ostatnich dwóch lat będą z kolei, zdaniem A. Roginskiego i innych naszych rozmówców w Radzie Najwyższej Rosji, bardzo pomocne deputowanym tej Rady.
Zaoferowaliśmy gen. Ustinowowi, poprzez A. Roginskiego, przygotowanie obiektywnego raportu o stanie więziennictwa radzieckiego. Raport taki napisałoby czterech polskich specjalistów po dwutygodniowej wizycie w dept. więziennictwa MWD i swobodnie przez nich wybranych więzieniach i zakładach karnych. Zaproponowaliśmy Włodzimierz oraz kompleks instytucji więziennych w Mordowskiej ASSR oraz na półwyspie Komi.
Warunkiem naszego wyjazdu jest swobodny dostęp do wszystkich wybranych losowo instytucji penitencjarnych, osób, dokumentów prawnych i osobowych, oraz miejsc pobytu, pracy lub wykonania kar dyscyplinarnych wobec osób pozbawionych wolności. Zgadzamy się na nie upublicznienie naszego raportu i płynących z niego rekomendacji, pod warunkiem, że zostanie on opublikowany w wystarczającej liczbie egzemplarzy do użytku całej kadry kierowniczej więziennictwa do szczebla podstawowego włącznie.
Nasza wizyta powinna dojść do skutku na pocz. lutego 1991r. i jej jedynym celem byłoby służenie respektowaniu praw człowieka opisanych w MPPOiP oraz Standardowych Regułach Minimum.
Do Możajska pojechaliśmy z Moskwy mikrobusem należącym do GUITU. oprócz nas w mikrobusie była p. Marina Rukinskaja i p. Elena Stopanowa z utworzonej niedawno Patronażnoj gruppy dzialajacej w ramach Obszczestwiennogo centra gumanizacji penitencjarnoj sistiemy. Obie panie wiozły ze sobą odzież dla dzieci. Towarzyszyła nam także p. Svietlana P. Kolomieec, dziennikarka miesięcznika MWD Vospitanije i Pravoporiadok, rozprowadzanego wyłącznie między kadrą więzienną. Otrzymane przez nas egzemplarze tego dość obszernego (80 str.) miesięcznika z lat 1988-1990 wskazują na stałą tendencję wyzbywania się przez jego redakcję cech pisma partyjno-fachowego na rzecz pisma fachowego. Nadal jednak wszyscy redaktorzy należą do KPZR, poza p. Kolomieec, która wystąpiła z Partii w lipcu ’90. Do Możajska, wyraźnie w związku z naszą wizytą, jechał też potężnie zbudowany, ubrany w mundur prokuratorski ok. 30-letni absolwent wieczornych studiów w moskiewskim Wyższym Instytucie Prawniczym. Był on wiceprokuratorem Prokuratury obwodu moskiewskiego, odpowiedzialnym za nadzór nad instytucjami penitencjarnymi w tej guberni. Kierownikiem naszej grupy zdawał się być ubrany w zielony mundur ppłk MWD Aleksandr Ivanovicz Zaboczkin. Z wizytówki, którą nam wręczył, wynikało, że ppłk Zaboczkin pracuje w wydziale ds. wychowania MWD RFSRR, Głavnoje upravlenije vnutrennych deł, Mosoblispołkoma, Upravlenije po ispravitel’nym dełam. Do i z Możajska w mikrobusie był jeszcze fotograf Vospitanija i Pravoporiadka oraz jakiś młody cywil, który nie przedstawił się nam.
W Możajsku byliśmy w południe. Wprowadzono nas najpierw do piętrowego budynku administracji, do obszernego pokoju szkoleniowego. Przy wejściu do budynku zauważyliśmy, że olbrzymia trzymetrowa metalowa brama zawieszona w trzy i półmetrowej stalowej ramie jest wyraźnie na wyrost wobec dwumetrowego płotu drewnianego z grubych desek wspieranych na betonowych słupkach. Brama i płot otoczone były drutem pod napięciem. ITU w Możajsku otaczają dwa rzędy takiego płotu oraz, od wewnątrz, jeszcze jedna linia siatki drucianej; zaś między siatką a drugim płotem zawieszono nisko druty sygnalizacji mechanicznej. W murze nie ma wież strażniczych, znajdują się natomiast kamery.
W pokoju administracji było kilka wychowawczyń, które nie zwracając na nas uwagi, coś pisały lub malowały gazetki ścienne. Dziesięć ławek ustawionych było jak w klasie szkolnej. Na ścianach cytaty z dziel Lenina oraz purpurowy sztandar z wyszytym na awersie sloganem: „Pod sztandarem marksizmu-leninizmu; pod kierownictwem Komunistycznej Partii naprzód do budowy komunizmu”. Na rewersie wyszyte: „Proletariusze wszystkich krajów łączcie się”.
Wizytacja rozpoczęła się od ogólnej informacji naczelniczki więzienia, kobiety w stopniu ppłk (ona, ani żadna mundurowa nie przedstawiła się nam ani nie miała identyfikatora na mundurze). Naczelniczka sprawiała wrażenie surowej, kostycznej kobiety lat ok. 55.
Na wstępie zadaliśmy serię pytań dotyczących tego ITU. Przebywa w nim „ponad 800 skazanych” odbywających kary od roku do 15 lat bez względu na rodzaj przestępstwa i uprzednią recydywę. Z jednej strony przebywają tam kobiety skazane za naruszenie przepisów meldunkowych, a z drugiej zabójczynie. Więzienie ma pojemność 1.400 miejsc. W różnych okresach izolowano tam od 500 do 1000 osób. Ze skazanymi pracuje powyżej 400 funkcjonariuszy więziennych. Należy się domyślać, że liczba ta obejmuje także ochroniarzy (policję więzienną nie podlegającą naczelnikowi) i funkcjonariuszy przywięziennego zakładu pracy. Dyrektor zakładów konfekcji odzieżowej jest, zgodnie z regułą, zastępcą naczelnika ITU.
Wychowawczyń z wyższym wykształceniem pedagogicznym jest dziesięć. Każda z nich kieruje 70-80-osobowymi oddziałami więźniarek. Jednak każda zatrudniona wewnątrz ITU nosi tytuł wychowawczyni.
W oddzielnym domie rebionka przebywa 52 dzieci skazanych. Po ukończeniu trzech lat są one odsyłane do rodzin lub do zwykłych domów dziecka w miejscu ostatniego zameldowania matki. Do domów dziecka odsyła się około 10% dzieci, w 1990 roku skierowano tam pięcioro. Pani naczelnik bardzo krytycznie oceniała macierzyńskie uczucia skazanych. W więzieniu znajduje się sala porodowa. Powiedziano nam, że nie będziemy mogli zobaczyć dzieci, powodem jest epidemia grypy (ale już nie wśród kobiet). Na pytanie ile dzieci umiera rocznie, najpierw nastąpiło żachnięcie się a potem przyznanie, że zmarło w tym roku jedno trzymiesięczne niemowlę na skutek „zarażenia go przez wizytującego cudzoziemca”.
Opiekę lekarską, według p. naczelnik, sprawuje nad skazanymi i ich dziećmi dwóch pediatrów, trzech internistów, ginekolog, stomatolog i 25 pielęgniarek. Każdy z tych lekarzy ma być codziennie przez 7 godzin. Nadto zatrudnia się rzadszych specjalistów na godziny zlecone. Przyciśnięta do muru (także argumentem, iż w Polsce z lekarzami więziennymi są poważne kłopoty) szefowa tego ITU przyznała, że trudno znaleźć lekarzy w Możajsku, bo na wolności więcej zarabiają. Jeden z lekarzy więziennych jest pracownikiem cywilnym. Lekarstw, wg. p. naczelnik, wystarcza. Pytaliśmy o gruźlicę i AIDS. Gruźlica nie jest problemem, z AIDS nie zetknięto się dotąd ,każda nowo przyjmowana skazana badana jest na AIDS (SPIDA), krew przesyłana jest do analizy do Moskwy.
Pani naczelnik opuściła nas. Zadaliśmy kilka pytań prokuratorowi. Nie potrafił przypomnieć sobie, ile skarg napływa do niego z tego więzienia od skazanych ani kiedy ostatni raz przyznał rację skazanej i z jakiego powodu. Powiedział, że ma prawny obowiązek wizytować każdy Zakład penitencjarny co najmniej raz na 6 miesięcy i że postępuje zgodnie z tym obowiązkiem. Nie mógł nam pokazać żadnej skargi skazanej ani protokółu powizytacyjnego. Na to potrzebna jest zgoda naczelnego prokuratora guberni moskiewskiej. Z poddanych jego nadzorowi ITU, w których przebywa około 4 tysięcy ludzi, napływa około 50 skarg miesięcznie. Jedynie kierowana do prokuratora korespondencja więźnia nie podlega cenzurze.
Przepisy przewidują następujące kary dyscyplinarne:
1. rozmowa ostrzegawcza,
2. upomnienie,
3. dyskusja o wykroczeniu w brygadzie,
4. sprzątanie poza kolejnością,
5. nagana,
6. nagana z wpisem do akt,
7 pozbawienie prawa do zakupu w kantynie na 1 miesiąc.
8. pozbawienie prawa do najbliższej paczki,
9. pozbawienie prawa do najbliższego widzenia,
10. umieszczenie w celi izolacyjnej na czas do 15 dni,
11. umieszczenie w oddziale izolacyjnym na czas do 6 miesięcy.
12. przeniesienie do więzienia na czas do 3 lat.
O ostatniej z tych kar orzeka sąd. Wyjaśniono nam, że skazane umieszczone w celi izolacyjnej pracują w celi; nie wolno im palić papierosów ani spać w dzień, przysługuje im półgodzinny spacer dziennie. Pozbawione są prawa do zakupów w kantynie i prawa do widzeń. Kara ta w praktyce stosowana jest stale wobec 20-30 osobowej grupy skazanych. Za drobne czyny wypełniające znamiona przestępstwa skazane odpowiadają dyscyplinarnie.
Czas pracy podczas odbywania kary nie wlicza się do podstaw emerytury. Za zawiniona przez administracje utratę zdrowia więzień może dochodzić swoich praw przed sadem cywilnym. Nikt nie z naszych rozmówców nie znał przypadku takiej sprawy.
Członek personelu za przestępstwa, mówił prokurator, odpowiada przed sądem wojskowym. Od 1984 roku w obwodzie moskiewskim zdarzył się jeden taki przypadek. Funkcjonariusze mają prawo składać skargi do prokuratora.
Przeszliśmy do gabinetu kierownika sektora polityczno-wychowawczego, pani major, W gabinecie p. major nowoczesny odbiornik telewizji kolorowej i magnetowid produkcji francuskiej. Kilka dni temu Francuzi ofiarowali oba te urządzenia skazanym. Nad kierowniczką wisi stylizowany kreskowy portret Lenina. dowiedzieliśmy się, że wychowawcy tego ITU zarabiają mniej niż nauczyciele w miejskiej szkole i że interesów personelu broni rada pracownicza.
Lekarz więzienny zarabia 400Rb. a wychowawca 300-350Rb. Działa 80-osobowa rada wychowawcza personelu. Apteka więzienna jest lepiej zaopatrzona niż apteka w Możajsku. Zapytaliśmy, jaki jest podział kompetencji między sekretarzem KPZR w tym Zakładzie a panią major jako politrukiem. Dała niejasną odpowiedź, że ona zajmuje się wszystkim, co dotyczy nie tylko personelu ale i skazanych, jest po trosze związkiem zawodowym.
Każda osoba skazana na karę pozbawienia wolności traci automatycznie członkostwo KPZR, także za przestępstwo nieumyślne. Nie ma więc komórki partyjnej wśród skazanych. Na pytanie czy przyjęłaby do pracy oddziałową lub wychowawczynię, która należy do związku Demokratycznego lub do innej nie(lub) antykomunistycznej partii lub osoby, która z KPZR wystąpiła, pani major z uśmiechem odpowiedziała: oczywiście.
Fotograf Vospitanija i Pravoporiadka robił nam nieustannie zdjęcia.
W towarzystwie pani major, prokuratora, obu pań z Patronatu i redaktorki poszliśmy zobaczyć więzienie.
Tworzą je cztery piętrowe pawilony mieszkalne (okna są nieokratowane), łaźnia, szpitalik przywięzienny oraz oddzielone płotem dom dziecka i Zakład odzieżowy. Przez cały Zakład prowadzi szeroka aleja wysadzana kilkudziesięcioletnimi brzozami. Między drzewami tablice propagandowe ze stosownymi sloganami oraz teksty zobowiązań produkcyjnych więźniarek. Naszą uwagę zwróciła para marcujących się kotów. Zobaczyliśmy co najmniej cztery koty. Towarzyszka politruk nie zaprzeczyła, że skazane używają je do celów seksualnych.
ITU w Możajsku z perspektywy alei więziennej wyglądało jak typowe koszary, w których porządek utrzymywany jest przez przymusową pracę plutonu więźniarek.
Pierwszy budynek mieszkalny, jaki nam pokazano, został zbudowany w 1971 r. Pod czujnym okiem prokuratora, który kategorycznie prosił nas o nie wałęsanie się tam, gdzie nas nie prowadzą, o nie zostawanie z tylu, po bokach i nie wychodzenie do przodu. Zapewniał, że grozi nam poważne niebezpieczeństwo ze strony więźniarek, a gdyby nam coś się stało, będzie afera a on straci pracę. Byliśmy ciągle zganiani do kupy; w miarę, gdy coraz więcej „nielegalnie” oglądaliśmy i notowaliśmy, z coraz większą paniką.
W oglądanym najpierw budynku mieszkalnym nie było skazanych, poza dwiema sprzątającymi kobietami w klozeciarni. Pojemność budynku określono na 80 miejsc. W celi mieszkalnej na pierwszym piętrze było 48 równo posłanych łóżek. Biała bielizna pościelowa była świeżo wykrochmalona. Tak było we wszystkich innych celach do których nas zaprowadzono. W celi wyłącznie piętrowe metalowe łóżka oraz szafki do użytku przez dwie skazane. Do spania jeden koc. W szafce miska i łyżka, brak kubka. Brak wszelkich cech indywidualnych. według pani major 48-osobowa cela dla kobiet jest zbyt liczna. Jest to norma radzieckich zakładów męskich. W celi kobiecej powinno być, jej zdaniem, nie więcej niż 15 łóżek. Ubrania zimowe i buty trzymane są w oddzielnym pomieszczeniu. Drzwi do cel, jak do chlewika, byle jak zbite, krzywo zawieszone. Naprzeciw celi znajduje się pomieszczenie toaletowo-sanitarne. Cztery tureckie oczka, bez drzwi, jeden bidet, dwie umywalki z zimną wodą. Czuć silny zapach chloru.
W innym budynku pokazano nam bibliotekę więzienną i salę kinową. Całość robiła wrażenie gorsze niż gminny dom kultury w Polsce. Brud, zalane wodą i zjedzone przez grzybicę ściany, odklejona i wyszczerbiona terakota. W pamiętającej jeszcze czasy carskie szafie bibliotecznej komplet nieaktualnego już wydania czwartego dzieł wszystkich wodza. W samej bibliotece nie więcej niż 2 tys. egzemplarzy książek. W innej sali na stole rozłożone komplety kilku gazet. Nie czytane. Kiedy zapytaliśmy, dlaczego nikt ich nie czyta, politruczka gwałtownie zaprzeczyła. Nie skomentowała natomiast naszej uwagi, że inaczej wygląda gazeta nie czytana i czytana nawet przez jedną osobę. Brak było czasopism, które chciałyby czytać kobiety (np. w stylu naszej „Przyjaciółki”). W tejże sali zdewastowane pianino. Ludzkie wrażenie robi wycięty z periodyku kolorowy fotos aktora Schwarzeneggera.
W kolejnym budynku mieszkalnym znów prowadzeni jesteśmy na piętro. Na ponawianą prośbę o zobaczenie gabinetu oddziałowej i wychowawczyni oraz wybranych przez nas akt osobowych pada odpowiedź, że oba pomieszczenia są zamknięte, gdyż wychowawczyni już wyszła, a oddziałowa przygotowuje skazane do apelu wieczornego.
Wchodzimy do celi, w której znajduje się 116 miejsc do spania (58 podwójnych łóżek ustawionych w czterech rzędach). Wyposażenie identyczne, jak gdzie indziej. Przy dwóch łóżkach kolorowe fotosy. W „łazience” sześć klozetowych oczek tureckich, bidet i cztery umywalki.
Jednemu z nas udaje się na parę minut „urwać” spod opieki prokuratora. Pyta skazane, co jest najbardziej dokuczliwe. Skarżą się na wyżywienie (niesmaczne, z warzyw raz w miesiącu dostają kawałek buraka) i na to, że nawet poważnie chore wyganiane są do pracy. Na wizytę u lekarza czeka się do 10 dni. Zwolnienia lekarskie z pracy przyznawane są tylko wyjątkowo. W drugiej podobnej rozmowie potwierdzają się poprzednie skargi. Więźniarki podkreślają też, że w kolejce do toalety trzeba stać do dwóch godzin przed wyjściem do pracy i po powrocie z niej. Mówią, że mogą kupić w kantynie 6 paczek papierosów w miesiącu. W kantynie nie sprzedają herbaty, a za picie „skombinowanej” są karane. Zawsze rozmowy prowadzone nawet w nieobecności naszych opiekunów zaczynały się od spontanicznego oświadczenia skazanej, że nie ma ona o nic do nikogo pretensji, że one sama jest winna temu, że tu się znalazła. Czuliśmy, że były to wyuczone, setki razy powtarzane zdania, bez żadnego stosunku emocjonalnego do ich treści.
Więźniarki tymczasem były przepędzane na głównej alei przed nami jak owce przed wilkami. Odważniejsze przechodziły jednak przed nami. Ubrane w ciemno-granatowe chustki, kurtki i prążkowane pończochy. Z pod kurtek wystawały barchanowe spódnice, u młodych więźniarek bardzo krótkie na modłę znaną w Polsce. Część z nich było umalowanych (nie spytaliśmy, czy to wbrew regulaminowi).
Mimo, że nie mogliśmy z nimi rozmawiać ze względu na ostre tempo oglądania, wiedziały, że jesteśmy z Polski.
Kolejnym etapem jest szpitalik więzienny i przychodnia. W szpitaliku prokurator bez pukania wchodzi do celi, w której leżą dwie chore kobiety. Drzwi jak do chlewa. „Urywamy” się znów na moment naszej obstawie. Na korytarzu dwie chore informują nas, że na wizytę do internisty czeka się tydzień – dwa tygodnie. W gabinecie dermatologa nie ma ani instrumentów, ani medykamentów. W gablocie stoi stare wydanie podręcznika lekarza ogólnego. Naczelna lekarka więzienia zna trochę polski. Naciskana przez nas (także argumentem, że w polskich więzieniach też nie najlepiej z opieką lekarską), przyznaje, że nie ma w ogóle lekarstw i zgadza się sporządzić nam listę najbardziej potrzebnych specyfików.
Przechodzimy przez bramę w drewnianym płocie i znajdujemy się w „domu dziecka”. Tworzą go plac zabaw i dwie piętrowe, długie wille z werandami. Wille zbudowali, jak kilkakrotnie zaznaczono, jeńcy niemieccy. Wille świeżo pomalowane. Budynki są jednak zdewastowane. Od ziemi gryzie je grzyb. Rynny dawno znikły, Zamalowanie grzybicy muru na szerokości jednego metra od dachu do ziemi nie jest możliwe. W niektórych oknach brak szyb. Zatkane są tekturą. W bramie, przy wejściu na teren kryminału dyskretnie lekarka wręcza nam listę 25 najniezbędniejszych lekarstw.
Na nasze wyraźne i powtarzane życzenie, idziemy do łaźni. Budynek na uboczu, do którego wszystkie kobiety muszą dojść, także zimą. W łaźni znajduje się pralnia więzienna i pomieszczenie, z 28 prysznicami. Niektóre „oczka” były pozbawione sitek. W pomieszczeniu unosiła się para. Politruczka zapewniała, że w drugim końcu łaźni jest takie samo pomieszczenie. Prokurator przyznaje, że pierwszy raz zwiedzał „banie”. Dzięki nam i on coś się dowie o kryminale, który kontroluje co najmniej raz na sześć miesięcy.
Do przywięziennego zakładu produkcji konfekcyjnej szliśmy przez plac apelowy. Na placu odbywał się akurat apel wieczorny (była godzina 15:30). Stały cztery kompanie skazanych kobiet (w każdej kompanii ok. 100 osób). Zapytaliśmy jedną ze skazanych z szeregu o kilka danych o sobie (wiek ok. 35 lat). Zdołała powiedzieć, że jest z Moskwy, otrzymała wyrok siedmiu lat pozbawienia wolności za zabójstwo męża. Zaraz zagarnął nas prokurator.
Przywięzienny Zakład konfekcji odzieżowej składa się z dwu hal fabrycznych. Starej i nowej, dwa razy większej. W nowej hali znajduje się 170 różnych maszyn szwalniczych, ustawionych w trzech rzędach. Ze skazanymi pracuje ok. 10 pracowników „cywilnych”. Około 10% stanowisk pracy było wolnych (jest to pewnie wskaźnik absencji). W obu zakładach więźniarki szyją lekką konfekcję (tego dnia: koszule, kalesony) dla potrzeb MWD.
Na jednej ze ścian wypisany na kartonie tekst zobowiązania produkcyjnego. W sumie 15 punktów. W tym wykonanie 105% normy, uzyskanie tytułu brygady pracy socjalistycznej, uzyskanie 98% produkcji I gatunku, 100% obecności.
Jedna ze skazanych informuje nas, że od dawna nie otrzymują w pracy mleka, którego należy im się dziennie 180 ml. Politruczka wciska nam kalesony jako dar (od ITU czy od skazanych?). Nie chciała przyjąć zapłaty (jak by ją zaksięgowała?). Wcześniej dała nam lalkę wykonaną przez skazaną z odpadów produkcyjnych. Politruczka spytana o liczbę zwolnionych z pracy chorych robotnic, mówi, że tyczy to 3-4 skazanych.
O 16:00 kończymy naszą wizytę. Nie odnieśliśmy wrażenia istnienia jakiegoś napięcia w relacjach skazane-personel, ani aby skazane były traktowane świadomie w sposób podły przez personel. Wszystko sprawiało natomiast wrażenie bylejakości.
WIĘZIENNICTWO W ZSRR. wg. „WiP”
Status prawny zeka.
Przygotowany Jest projekt kodeksu. Zmiany w praktyce i w przepisach wewnętrznych rozpoczęły się w 1988r. „WiP” 1/90,4, 10/90,43
Podstawa socjalistycznej ideologii więziennej pozostaje nadal: reżym, praca, praca wychowawcza, szkoła i szkolenie zawodowe, choć świta powrót do tradycyjnych celów kary (odstraszenie sprawcy, społeczne oddziaływanie kary, resocjalizacja sprawcy) i stosowne do tego środki 10/90,7.8
Ponieważ prawo nie zabrania wyznawania religii, sk. mogą nosić krzyże, modlić się i mieć książki religijne wydane w ZSRR oraz być odwiedzani przez duchownych. Jest to obecnie ich sprawa osobista, 1/90,10,55-57, 10/90,39,44-49,
Rozkaz ministra dał sk. możność kupowania i parzenia czaju bez ograniczeń. Gdy czaju mało, można wprowadzić ograniczenia. 1/90,11,
Od lat 50-tych sk. za drobne przestępstwa odpowiada dyscyplinarnie (taka „tradycja”). Prowadzi to do nadużyć. Kary więzienne są połączone wówczas często ze stosowaniem siły. Niewinny sk. nie ma prawa obrony, 1/90,35,
Zek z guberni permskiej skarży się w liście, ze zbierano od nich pieniądze na remont bani i baraków. Nie wiadomo co się stało z pieniędzmi, 1/90,52
Budżet ZK wystarcza na pokrycie 10-15%, łącznie z remontami, 10/90,19,
Praca zeków
Brakuje niewolników do roboty, krowy są nie dojone, a SW musi dawać państwu mleko, Pomagają okolicznych kołchozom, Na ich prace SW patrzy nadal tak samo jak w latach 30i 40-tych. Praca tradycyjnie jest ekstensywna, źle zorganizowana, 1/90,9-10,64, 10/90,19,56
Dla większości sk. praca to kara. Praca jest prymitywna, 10/90,19
Zek pisze, ze często mimo pracy w ZK wychodzi bez grosza. Dostaje 27 Rb. z łaski, mało, 1/90,53,
FPU MWD zabiera 85 kop. z każdego rubla zysku, 1/90,64
Pracownicy cywilni biorą 80-120 Rb. premii, skazani za te sama prace: 3-5 Rb., Skazani otrzymują za swa prace okruchy, 1/90,65, 10/90,19
Statystyka
W 1989 przestępczość wzrosła o 14%, 1/90,51985-88, liczba sk. w ITU spadła do 40% poprzedniej, Likwidowano w związku z tym IZU lub przekształcano je LTP, 1/90,5
W 1987-88, szczególnie w wyniku amnestii ’87 liczba sk. spadła 2 razy. Obecnie (koniec ’89) rośnie i myślą o otwarciu zamkniętych łagrów, 1/90,12
W 1989r. liczba p-stw w zk. wzrosła o 26%, W tym roku popełniono w „koloniach” 3600 p-stw, w tym 238 zabójstw, 238 ciężkich uszkodzeń ciała, 301 p-stw p-ko klawiszom, 1/90,26,36
W ciągu 8-10 lat zwalnia się 15-19 milionów ludzi, 1/90,34
Recydywa nieletnich w ZP wynosi 19% 22 tys., (co by znaczyło, że siedzi tam 114.000 nieletnich), 1/90,36
SW
Klawisze z jednej strony są częściej atakowani przez sk, z drugiej przez prasę, z trzeciej uważają, że prawa otrzymują obecnie tylko sk. Nowy system wykonania PW najczęściej nie podoba się im, 1/90,5,11,32,36. 95% słuchaczy szkół dla klawiszy nie wierzy w jakąkolwiek poprawę sk. 10/90,7
Klawiszy wyposaża się w nowe miotacze gazu prócz dotychczasowych wynalazków; starannie się dba o to, by nie było żadnych kontaktów więźniów (szczególnie kobiet) z pracownikami cywilnymi, 1/90,34
W rejonach zagrożonych konfliktami rok służby liczy się obecnie za półtora. Brak ludzi do straży. W latach 1988-89 liczba podchorążych i żołnierzy służby zasadniczej w służbie ochrony zmniejszyła się do 33,6%. Oficerowie muszą stawać na wieżyczkach. 1/90, 8-9,
Klawisze pracują po 12 godzin bez płacenia im nadgodzin, 1/90,12
Więźniarki
W 1989r. min. Bakatin podpisał rozkaz o organizacji ITU zabezpieczającej godność kobiet. Mogą nosić własną odzież osobistą. Nie muszą nosić naszytych na ramieniu szmacianych identyfikatorów, ITU ma organizować świetlice, poradnictwo psychologiczne. Nowe normy bytowe, Rozszerzony został asortyment towarów, które mogą kupić w kantynie. Nakazano zorganizować im pomieszczenia do przechowywania żywności w szafkach na cztery osoby. Dalsza „gumanizacja” ograniczona jest przez kodeks. W Rosji i na Ukrainie rozszerzono prawa kobiet brzemiennych i matek. 1/90, 5-6, W Tomsku WTK nieletnie w PKO zarabiają 5-6 Rb.. Szyją na okrągło to samo dla MWD, Robota monotonna. Nic więcej poza obsługą jednej maszyny do szycia nie uczy się ich. AIDS się nie boją. Prowadzi się eksperyment tzn. zatrudnili psychologa. Ubrane ubogo. Bania stara, kapią się w niej raz w tygodniu. Nowe instrukcje nadal nie dopuszczają prawa do zindywidualizowania najbliższego otoczenia „kojki”, 1/90,46-60,
W ZAURALU, „WiP” 10/90,22-25
W CZELABIŃSKU, w ciągu 40 lat przez „dom rebionka” przewinęło się 10 tys. dzieci, co oznacza, że m-nie rejestrowano 21. 1.IV.90 były tam 43 matki, w tym 38 to recydywistki, 12 jest chorych wenerycznie, 5 to nałogowe alkoholiczki, zaś 35 pali. W 1989r. na 89 dzieci, jakie przewinęły się przez ten ITU 88 wykazywało objawy encefalopatii. Dzieci bardzo często chorują. Matka ma prawo do karmienia do 30 minut. Długość karmienia zależy od wieku dziecka. W 1989r. potrzeba było 12 tys.. RB na bieżące wydatki. Dom rebionka otrzymał 2 tys. (po 230Rb. na dziecko), Mają zacząć w tym ITU eksperyment humanizujący traktowanie kobiet i ich dzieci. 10/90,40-42
Marek Nowicki, Andrzej Rzepliński
1 W dziedzinie reformy prawa karnego obserwuje się raczej bezruch – a w niektórych przypadkach, jak na Litwie lub w Uzbekistanie separatystyczne czy separatyzujace się rady najwyższe wyraźnie zaostrzyły w końcu 1990r. system sankcji karnych.
2 A. Roginskij powiedział nam, że termin „lagry”, powszechnie używany w ZSRR działa na radzieckich klawiszy jak płachta na czerwonego byka, przypomina im okres ludobójstwa realizowanego przez ich firmę. Dlatego w rozmowach z nimi należy używać zwrotu „ITU” lub „ugolovnyje uczreżdenija”.
Zdjęcie ilustrujące: wnętrze żeńskiego baraku Gułagu, 1936-37, nieznanego autora. Źródło: Wikipedia.org (ros.)