Przeczytałem na FB na stronie Krzysztofa Króla post jego znajomego Przemka Francewicza.
To co robi PiS to nie tylko szalone, ale i podłe. To celowa realizacja antyeuropejsko-klerykalnej i nacjonalistycznej wizji Polski. To zagrożenie gorsze niż komunizm. PRL trwał niecałe 45 lat, zabory 123 lata.
Nasza kochana władza postanowiła wnieść zmiany do Ustawy o Karcie Polaka.
Odtąd nie będzie już można otrzymać Karty na podstawie polskiego obywatelstwa przodków, a jedynie na podstawie NARODOWOŚCI polskiej. Czyżbyśmy żyli w latach 30 XX wieku, i przechodzili test na aryjsk…. parodon, „polskość” oczywiście.
Pomyślmy chwilę.
Gdyby tak ktoś z potomków tych Panów widocznych na zdjęciach, jakimś pechowym zrządzeniem losu znalazł się na Białorusi, Ukrainie, Litwie, Rosji czy innych obszarze republik byłego ZSRR, już nie otrzymałby Karty Polaka. Czy osoby narodowości innej niż polska, na nią nie zasługują, choć byli przykładnymi obywatelami Rzeczypospolitej Polskiej?
Zapytajmy może więc Panią Senator Annę Anders? Jej ojciec, widoczny na zdjęciu, gen. Władysław Anders, wywodził się z Niemców inflanckich. A co na to rodzina Szwajcara, pułkownika Jana Zumbacha, bohaterskiego pilota Dywizionu 303, może wyciąć jego postać z filmu o dywizjonie, który teraz kręcą? A co powiedzą zwolennicy Narodowych Sił Zbrojnych na to, ze ewentualny potomek Żyda, majora NSZ Stanisława Ostwind-Zyzgi, który wolał umrzeć niż splamić się współpracą z bolszewikami nie dostałby Karty Polaka? Admirał Józef Unrug, Niemiec, bohaterski dowódca obrony wybrzeża w 1939, który lepiej mówił po niemiecku niż po polsku, ale w czasie wojny „zapomniał język niemiecki” i znosił niedolę niewoli w Oflagu razem ze swoimi oficerami, też jest niegodzien? A polski Tatar, ostatni dowódca 1 szwadronu tatarskiego, który wykonał ostatnią szarżę tatarską w Wojsku Polskim kpt. Aleksander Jeliaszewicz? A ostatni dowódca Korpusu Ochrony Pogranicza, bohaterski dowódca bitwy pod Szackiem wydanej Armii Czerwonej, Żyd, gen. Wilhelm Orlik-Ruckemann? Czy jego ziomek, gen. Bernard Mond, Żyd, legionista, który walczył za wolną Polskę od 1916 roku, dowódca 6 Dywizji Piechoty w Kampanii Wrześniowej 1939?
Wstyd mi za Rzeczpospolitą
Obywatele polscy wielu narodowości walczyli i ginęli za wolną Polskę. A teraz potomkom tych obrońców ojczyzny zamyka się drogę do otrzymania Karty Polaka
Czy Białorusini, Ukraińcy itd. których dziadkowie w polskim mundurze przechodzili gehennę Wojny Obronnej 1939 roku, stalagów, oflagów, gułagów, walczyli w Armii Andersa, w Polskich Siłach Zbrojnych czy nawet potomkowie „berlingowców” nie zasługują na to, by otrzymać choć niewielką rekompensatę w postaci Karty Polaka?
Czy ktoś wśród polskich polityków w ogóle ma sumienie?
Czy jesteśmy tacy sami, jak Alianci, którzy porzucili nas dwa razy, w 1939 i 1945? Też zapomnimy o swoich?
Jakoś nie chciało mi się wierzyć w to, co napisał na FB Przemek Francewicz, jednak szybka wizyta na stronie Sejmu moje niedowierzanie unicestwiła. Oto Druk Sejmowy nr 157, to jest projekt ustawy o zmianie ustawy o Karcie Polaka, wniesiony 16 grudnia 2015 r. przez Komisję Łączności z Polakami za Granicą, a w Druku punkt 13, który zacytuję w całości:
13) w art. 19:
a) wprowadzenie do wyliczenia otrzymuje brzmienie:
„Konsul lub wojewoda wydaje decyzję o odmowie przyznania Karty Polaka w przypadku, gdy:”,
b) pkt […] 3 otrzymują brzmienie:
[…] 3) wnioskodawca lub jego wstępni repatriowali się lub zostali repatriowani z terytorium Rzeczypospolitej Polskiej albo Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, na podstawie umów repatriacyjnych zawartych w latach 1944–1957 przez Rzeczpospolitą Polską albo przez Polską Rzeczpospolitą Ludową z Białoruską Socjalistyczną Republiką Radziecką, Ukraińską Socjalistyczną Republiką Radziecką, Litewską Socjalistyczną Republiką Radziecką i Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich, do jednego z państw będących stroną tych umów;”;
Uzasadnienie:
„W ust. 3 [art. 19] doprecyzowano grupę wnioskodawców, którym odmawia się przyznania Karty Polaka. Dotyczy to osób, które repatriowały się lub zostały repatriowane z Polski w latach 1944-1957, a także których wstępni repatriowały się lub zostały repatriowane. Chodzi o uniknięcie sytuacji, kiedy to wnioskodawca, nie wykazujący polskiej narodowości, powołuje się na fakt posiadania obywatelstwa polskiego przez wstępnych, którzy podlegali repatriacji z Polski jako osoby narodowości ukraińskiej, białoruskiej, rosyjskiej czy litewskiej. Doprecyzowane zapisy pełniej wpisują się w ducha ustawy.”
1 kwietnia 2016 w głosowaniu (439 za na 439 obecnych posłów, rządzący i opozycyjni jednogłośnie) ustawę przyjęto.
Tak oto w drodze ustawy Sejm VIII kadencji, 26 lat po upadku socjalizmu w Polsce, 22 lata po wyjściu wojsk sowieckich z naszego kraju zatwierdza czystkę etniczną, przeprowadzoną w naszym kraju przez władze komunistyczne w porozumieniu z hegemonem sowieckim. Jak głosi opowieść historyczna rządzącego od dwóch lat obozu, Polska nie była wtedy suwerenna. Dlatego też dopiero dziś, gdy 72 lata po zakończeniu wojny tę suwerenność zaczynamy podobno odzyskiwać, wypływa kwestia reparacji wojennych, których domagać się mamy od Niemiec, pomijając jednak ostrożnie Rosję. Dlaczego rząd Beaty Szydło uważa, że PRL w kwestii reparacji nie był suwerenny, ale gdy chodzi o odrzucenie uznania obywatelstwa potomków polskich obywateli narodowości litewskiej, białoruskiej czy ukraińskiej, przymusowo repatriowanych na Wschód – ustawa ma umowy niesuwerennego przecież państwa usankcjonować?
Ot, pytanie, na które nie spodziewam się zresztą odpowiedzi.
Musiałaby ona bowiem odwoływać się do definicji narodowości litewskiej, białoruskiej czy ukraińskiej, definicję pojęcia jakże nieostrego. Czymże jest, ta narodowość? Czymże jest naród, pardą, Naród?
Szukając definicji tego – stosując słowotwórstwo prezesa Prawa i Sprawiedliwości – makroagregatu, znalazłem ją w napisanym przez Jarosław Kaczyńskiego i opublikowanym 31 marca 2011 r „Raporcie o stanie Rzeczpospolitej”. Autor pisał, że chodzi mu o projekt „Narodu jako realnej wspólnoty połączonej więzami języka i – szerzej – całego systemu semiotycznego, kultury, historycznego losu, solidarności. Dzięki temu jednostka mogła się odnaleźć jako człowiek, jej życie nabierało sensu, a poprzez mechanizm demokratyczny państwa narodowego zyskiwała też podmiotowość we wspólnocie.”
Połączone kiedyś wspólnym losem, solidarnością, pozostające w obszarze jednej kultury europejskiej narody wolą niegdyś obcego hegemona zostały rozłączone, by dziś rządzący w Polsce obóz tę separację poprzez mechanizm demokratycznego państwa narodowego zatwierdził. I uznał, że potomkom obywateli Rzeczpospolitej Polskiej którzy tę Rzeczpospolitą budowali i o nią walczyli, narodowości litewskiej, białoruskiej, ukraińskiej, niemieckiej, rosyjskiej i pewnie żydowskiej Karta Polaka nie przysługuje, bowiem ze względu na język z Narodu są wykluczeni.
Prezes „Samo Dobro”, znany z wyrobienia kulturalnego i politycznego, jak już coś powie, to powie. Smacznie i tak mądrze, że są z niego tylko same pożytki. Życie nabrało sensu!
Niestety, ustawa o Karcie Polaka sens straciła, ale wpisała się za to w ducha słów, pisanych przed sześciu laty przez samego prezesa…
Piotr Rachtan