Nie ma rzeczy bardziej ponętnej dla każdej władzy, jak manipulowanie prawem (Janusz Ślęzak, „Tygodnik Solidarność” nr 11)
Praworządność w PRL, jej stan w komunistycznym państwie zbudowanym na teoretycznym fundamencie jednolitej władzy, prawa obywatela, wreszcie system wymiaru sprawiedliwości poczynając od rzeczywistości milicyjnej izby zatrzymań, przez postępowanie prokuratorskie, niezależność sądów po stan więzień to tematy stale obecne na łamach pierwszego „Tygodnika Solidarność”, ze szczególnym natężeniem w okresie I Krajowego Zjazdu NSZZ „Solidarność” w Hali Oliwii.
Po czterdziestu latach warto zajrzeć do starego Tysola, który obchodził wiosną swoją 40 rocznicę, i porównać tematy tam poruszane z tymi, które nurtują dzisiejszą opinię. Odkryjemy wtedy zdumiewające podobieństwo problemów, ocen i postulatów. Czyżbyśmy, po 40 latach, mimo nowej rzeczywistości społecznej, gospodarczej i politycznej, zatoczyli koło i znaleźli się w punkcie wyjścia? Czy to nie jest jednak zbyt daleko idąca analogia? Niech czytelnicy sami ocenią, co o praworządności i sądownictwie publikowano na łamach Tysola (pamiętajmy przy tym, że miał on nakład pół miliona egzemplarzy i był czytany przez kilka milionów ludzi; dziś mogą równać się z nim może tylko telewizyjne „Fakty” i, niestety, „Wiadomości”)
Pierwszy ważny dokument,
opublikowany w 3 numerze Tygodnika, zatytułowany był „Kierunki działania związku w obecnej sytuacji kraju”:
Krajowa Komisja Porozumiewawcza NSZZ „Solidarność” zleciła Ośrodkowi Prac Społeczno-Zawodowych opracowanie tez do ogólnozwiązkowej dyskusji nad programem działań „Solidarności”. Rada Programowo-Konsultacyjna poświęciła cztery kolejne posiedzenia pracom nad przygotowaniem dokumentu. Tekst, który powstał, został rozesłany wszystkim MKZ-om. Przedtem opracowanie wstępne, sporządzone przez zespoły autorskie, było przedmiotem dyskusji na posiedzeniu KKP 25 lutego 1981. Publikujemy obecnie pełny tekst dokumentu w przekonaniu, że powinien on stać się przedmiotem uwagi i dyskusji we wszystkich ogniwach naszego Związku. W ten sposób rysować się będzie program Związku w toku powszechnej dyskusji, w której „Tygodnik Solidarność” zapowiada swój aktywny udział.
Publikując opracowanie OPSZ Tygodnik zapowiadał swój dalszy, aktywny udział w debacie programowej. Tymczasem w rozdziale „Gwarancje na przyszłość” autorzy odnieśli się do problemu praworządności i pisali:
Za sprawy o podstawowym znaczeniu uważamy odbudowę pełnej praworządności w stosunkach między władzą a społeczeństwem i obywatelem, dalej – samorządności i jawności w życiu publicznym. Urzeczywistnienie praworządności jest niezbędne dla normalnej współpracy między „Solidarnością” a ogniwami władzy państwowej, dla wyjścia z kryzysu politycznego i gospodarczego, w jakim znajduje się Polska. Praworządność oznacza, że prawa powinny być wyrazem interesów i woli społeczeństwa, wiązać swoimi postanowieniami władzę i obywatela. Nikt nie może stać ponad i poza prawem. Rządy prawa winny panować nad aparatem władzy państwowej i administracją, nad aparatem gospodarczym. Podlegać im winni obywatele i ich organizacje. Wobec prawa wszyscy powinni być równi. Winno być ono jedno, sprawiedliwe dla każdego bez względu na zajmowane stanowisko społeczne i państwowe. Należy przywrócić wysoką rangę sądom jako organom powołanym do rozstrzygania sporów nie tylko między obywatelami, lecz także między obywatelem i jego organizacjami a organami państwa, albowiem sądy, będące instytucjami niezawisłymi, uważamy za naturalnych gwarantów praw i wolności obywatelskich.
Wymiar sprawiedliwości wymaga zgodnie z powszechnymi postulatami rozbudowy przez: 1) rozszerzenie właściwości sądownictwa administracyjnego do orzekania w sprawach naruszania politycznych praw obywateli (zrzeszania się, zgromadzeń, wolności słowa i druku itp.); 2) powołanie sądownictwa konstytucyjnego celem uczynienia z konstytucji prawa żywego, respektowanego; 3) powołanie Trybunału Stanu dla sądzenia osób, które, piastując najwyższe stanowiska, dopuściły się ich nadużycia, naraziły państwo na niebezpieczeństwo lub wielkie szkody. Popieramy głosy opinii społecznej, domagające się sądowego orzekania przy stosowaniu aresztu jako środka zapobiegawczego. Uważamy również. że należy wzmocnić nadzór prokuratury nad organami ścigania celem należytej ochrony praw podejrzanego, niezależnie od proceduralnego zapewnienia mu ochrony we wstępnych stadiach postępowania. Uważamy, że prokuratura powinna zostać włączona do resortu sprawiedliwości i poddana tym samym, tak jak rząd, kontroli Sejmu.
Wypowiadamy się za nieusuwalnością sędziów, a tym samym za zniesieniem powszechnie krytykowanej kadencyjności sędziów Sądu Najwyższego, która narusza zasadę sędziowskiej niezawisłości. Warunkiem jej są też odpowiednio wybierani ławnicy do różnych rodzajów sądów. Obecny sposób powoływania ławników nie gwarantuje właściwego ich doboru. Uważamy, że ławnicy powinni być wybierani w wyborach powszechnych łącznie z radnymi stopnia podstawowego i wojewódzkiego. Wymiar sprawiedliwości powinien być dostępny – dla wszystkich,
Juliusz Dankowski, „Jakie są gwarancje sędziowskiej niezawisłości”, nr 4
W 4 numerze, jakby rozwijając tezy programowe OPS-Z, prawnik, pisarz (i powstaniec warszawski) Juliusz Dankowski pisał w artykule „Jakie są gwarancje sędziowskiej niezawisłości”:
2. Zasada niezawisłości sądu powszechnie uznawana w cywilizowanym świecie, jest — oczywiście — przyjęta również w naszym ustawodawstwie. Konstytucja PRL, ustawa o ustroju sądów powszechnych, kodeks postępowania karnego, kodeks postepowania cywilnego proklamują tę zasadę jednoznacznie. Zdawać by się więc mogło, że pozostaje tylko stwierdzić, iż w zakresie uregulowań prawnych dotyczących naszego sądownictwa wszystko jest w porządku i nic nie wymaga uzupełnienia lub zmiany. Niestety, rzecz nie wygląda tak dobrze. Proklamowanie bowiem choćby w najbardziej uroczysty sposób jakiejś zasady nie wystarcza, by mogła ona praktycznie funkcjonować. Potrzebne są do tego jeszcze odpowiednie warunki faktyczne i prawne. W odniesieniu do zasady niezawisłości sędziowskiej warunki prawne to kompleks takich przepisów szczegółowych, które zdolne byłyby uniemożliwić albo przynajmniej utrudnić czynniknm zewnętrznym wpływanie na pracę sądu. W naszym systemic prawnym tego rodzaju gwarancje są zdecydowanie niedostateczne.
3. W przeważającej większości spraw nikt w prace sądu nie ingeruje. Nie chodzi jednak o ilość i o proporcje, lecz o to, by w każdej sprawie, bez względu na jej charakter i emocje, jakie budzi, sąd mógł orzekać zgodnie tylko ze swoim własnym przekonaniem, w sposób swobodny, nie obawiając się niczyjej presji. Oczywiście sędzia, którego cechuje duża odwaga cywilna i hart ducha, zawsze jest w stanie zachować bezstronność i nie ulec naciskom nawet w warunkach zagrażających jego zawodowej pozycji. Nic i nigdy nie może zwolnić sędziego od moralnej, a także i prawnej odpowiedzialności za to, co czyni. To wszystko prawda, ale się nie czarujmy: heroizm nie jest zjawiskiem powszechnym i choćby dlatego nie można na nim opierać wszystkich nadziei. Sędziowie są zwykłymi ludźmi, ich własny los nie jest im obojętny. Będą wydawać bezstronne wyroki, jeśli będą imieć pewność, że owa bezstronność nie spowoduje dla nich ujemnych konsekwencji. Jest to przyziemne, ale realistyczne spojrzenie na problem niezawisłości. A obecnie takie niekorzystne konsekwencje wobec sędziego mogą wystąpić na podstawie arbitralnych decyzji władz. Sędzia którego wyrokowanie nie znajduje uznania w oczach przełożonych, musi się liczyć z tym, że:
a) może zostać pozbawiony stanowiska na skutek oceny, iż nie daje rękojmi należytego wykonywania swoich obowiazków. Decyzję taką ma prawo podjąć Rada Państwa na wniosek Ministra Sprawiedliwości (art. 59 §1 ustwy o sądach powszechnych),
b) może być dyskryminowany w dziedzinie uposażenia, poniewat jest ono zróżnicowane dla sędziów sądu tego samego rzędu. Oznacza to, że np. sędzia Sądu Rejonowego może pobierać przez całe życie uposażenie według najniższej grupy, podczas gdy jego kolega będzie pobierać uposażenie według grupy wyższej,
c) może być szykanowany regularnym przydzielaniem mu spraw wyjątkowo pracochłonnych i wytworzeniem sytuacji, w której mimo statystycznych pozorów, że nie jest obciążony pracą bardziej niż inni, nie będzie w stanie podołać nałożonym obowiązkom, co w skrajnych wypadkach może skutkować pociągnięciem go do odpowiedzialności dyscyplinarnej,
d) jeżeli jest sędzią Sądu Najwyższego, musi się ponadto liczyć z tym, że po ukończeniu pięcioletniej kadencji może nie zostać powołany na następną kadencję.
5. Sam fakt istnienia takich zagrożeń stwarza możliwość wywierania nacisku na sędziów i manipulowania orzecznictwem z zewnątrz, Gdyby nawet założyć optymistycznie, choć niezbyt chyba realnie, że owe brzydkie praktyki w ogóle nie występują, to i tak społeczeństwo miałoby prawo nie ufać orzeczeniom wydawanym przez sędziów, którzy — według powszechnej opinii — nie są wolni od obawy o swoją zawodową pozycję, uzależnioną od oceny ich pracy przez władzę wykonawczą. W takiej sytuacji również wyroki sprawiedliwe pozbawione są moralnej siły oddziaływania. Niezmienna jest zatem ranga sędziowskiej niezawisłości dla życia publicznego. Dlatego też trzeba tę niezawisłość obwarować instytucjonalnymi gwarancjami i to w sposób dla każdego widoczny i przekonujący. Trzeba wprowadzić takie ustawowe gwarancje, które uniezależniłyby pracę sędziego oraz jego zawodową karierę od decyzji innych władz, które zapewniłyby sądom własną samorządność. Ten cel można osiągnąć przede wszystkim przez ustawowe usunięcie tych zagrożeń, o których poprzednio była mowa. Należy więc postulować dokonanie takich zmian w przepisach, które:
a) uczyniłyby realną zasadę nieusuwalności sędziego (oczywiście do wieku emerytalnego) przez przeniesienie na sąd dyscyplinarny uprawnień Rady Państwa do odwoływania sędziów ze stanowiska także w wypadku, gdy nie daje [on] rękojmi należytego wykonywania obwiązków (chodzi o to, by żadna władza zewnętrzna nie miała prawa do ingerowania w wewnętrzne sprawy sądu oraz przez zniesienie kadeneyjności urzędowania sędziów Sądu Najwyższego),
b) wprowadziłyby ustawową gwarancję, że sędziowie sądów tego samego rzędu będą otrzymywali jednakowe uposażenie zasadnicze oraz jednakowe będą wszelkie dodatki za pełnienie jednakowych funkcjt. Różnice w uposażeniach powinny wynikać wyłącznie ze stażu pracy, przy czym dodatki za wysługę lat należałoby przyznawać automatycznie po upływie ustawowo określonego czasu, niezależnie od tego, na jakim stanowisku sędziowskim sędzia przepracował dany okres;
c) ustaliłyby obiektywne kryteria, według których następowałby przydział spraw poszczególnym sędziom (np. według sygnatur, którymi oznacza się wpływające akta).
Ustanowienie takich gwarancji oraz rozbudowa uprawnień samorządu sędziowskiego kosztem zmniejszenia uprawnień prezesów i Ministra Sprawiedliwości, wprowadzenie zasady wysuwania przez wspomniany samorząd kandydatur na stanowiska sędziowskie i stanowiska prezesów, kadencyjność funkcji prezesa — oto podstawowe, ehoć nie jedyne, elementy zabezpieczenia niezawisłości sądów, której społeczeństwo ma prawo się domagać.
O praworządności pisał m.in. Marek Wąsowicz
w obszernym artykule, poświęconym potrzebie szerokich i dogłębnych reform prawa w PRL, poczynając od ordynacji wyborczej do Sejmu (tak, tak – można już było takie postulaty składać, przynajmniej w publicystyce) po szczegółowe przepisy kodeksu karnego. Pisał on:
O praworządności mówi się dzisiaj dużo. Na licznych zebraniach spotyka się co raz apel: „żeby było wreszcie sprawiedliwie i praworządnie”. Praworządność stała się także jednym z głównych zadań, jakie postawiła sobie w swym działaniu ,.Solidarność”. Poniewierana przez tyle lat, jest praworządność ludziom dziś potrzebna, by mogli stanąć na mocniejszym gruncie, by mogli zacząć budować od podstaw system zdrowych wartości moralnych i społecznych.
Z praworządnością jednak jak z demokracja: nie można jej zadekretować, zawarować normami prawnymi. Musi być oparta na szacunku dla prawa. Umacnia ją zaś zaufanie do ludzi, którzy je stosują. Dlatego też praworządność w naszym kraju nie uzyska nigdy właściwego wymiaru i miejsca, o ile do tego oddolnego nurtu nie dołączy sama władza, tzn. ludzie sprawujący w aparacie władzy funkcje kierownicze. O randze prawa decyduje też ranga organu stanowiącego prawo. Dopóki więc Sejm nie odzyska pełni autorytetu, dopóty i prawo nie będzie należycie respektowane.
W ścisłym związku z problemem praworządności pozostaje instytucja znacząca dla wymiaru sprawiedliwości: niezawisłość sędziowska. I ona ucierpiała mocno, i to nie tylko tam, gdzie w grę wchodził polityczny interes państwa. Niezawisłość sędziowska jest systematycznie podważana przede wszystkim przez zabójczą dla wszelkiej sprawiedliwości statystykę. Kiedy statystyka staje się głównym kryterium oceny pracy sędziego, kiedy krępują go wytyczne Sądu Najwyższego i instrukcje sądów wojewódzkich — gdzie tu miejsce na swobodną ocenę, na dobijanie się do prawdy materialnej, co jest celem każdego procesu?
Środowisko sędziowskie bardzo odczuwa tę presję statystycznych rozliczeń i wszelkie inne formy „zurzędniczenia” swego zawodu, łącznie z dokuczliwym ingerowaniem w kwestie merytoryczne aparatu administracyjnego sądów (zwłaszcza prezesów). Dlatego też podjęto pracę nad nowelizacją ustawy o sądach powszechnych, aby przez odpowiednie regulacje prawne dać sędziemu gwarancje niezawisłego orzekania. A w każdym razie, by zwiększyć, urealnić takie gwarancje. Bieżące wydarzenia wciąż unaoczniają całemu społeczeństwu wagę problemu niezawisłości sędziowskiej. W wielu artykułach, wypowiedziach, uchwałach powraca się do tego tematu. I na tym odcinku więc istnieje już oddolna inicjatywa, przybierająca obecnie formę konkretnego projektu. Czas by zyskała oficjalną aprobatę teza, że niezawisłość sędziowska jest podstawą wszelkiego sprawiedliwego orzekania. I że nic chodzi tu o kolejną deklarację, lecz o stworzenie takich reguł, w których niezawisłość ta stanie się możliwa. Nie wydaje się, aby obecne kierownictwo resortu sprawiedliwości w pełni uświadamiało sobie tę prawdę.
Adam Strzembosz,
wtedy docent, sędzia Sądu Wojewódzkiego w Warszawie w wywiadzie z Jolantą Strzelecką („Solidarność” pracowników wymiaru sprawiedliwości), w 10 nr Tygodnika :
19 listopada [1980 r.] rozpoczęły się rozmowy [z mistrem sprawiedliwości Jerzym Bafią]. Dalej domagamy się zmiany systemu wynagradzania sędziów, tak aby z jednej strony zapewniał on sędziom godziwe warunki materialne a z drugiej strony uniezależniał ich sytuację materialną od oceny orzeczeń, jakie wydają, przez administrację sądową. Domagamy się zniesienia nagród w sądzie, jako czegoś zupełnie niedopuszczalnego w ocenie pracy sędziów, chcemy, aby uposażenia sędziów danego sądu były jednakowe i zwiększane jedynie na skutek wysługi lat.
Postulujemy, żeby sędziowie żyli na właściwym poziomie, zresztą jest to żądanie wysuwane przez robotników. My je podtrzymujemy[…] dla dobra wymiaru sprawiedliwości. Jest to bowiem także istotny element niezawisłości sędziowskiej.
Chodzi o to także, by do zawodu sędziowskiego trafiali ludzie na zasadzie pozytywnej selekcji, a m. in. płace w sądownictwie wprowadziły selekcję negatywną. Chodzi nam o to, aby do sądu ściągnąć najlepszych prawników, a nie bazować na samych aplikantach, którzy nie mają odpowiedniego doświadczenia życiowego.
[…]do podpisania porozumienia nie doszło. Rozmowy rozpoczęte w listopadzie [1980 r.] początkowo przebiegały niezwykle łatwo i to w dobrym kierunku. Powałany przez ministra zespół dyrektorów ministerstwa uzgodnił z nami w zasadzie całe porozumienie, potem w stanowisku ministra Bafii nastąpił zwrot. Początkowo odnosiliśmy wrażenie, że minister pragnie zawrzeć z nami bardzo szerokie porozumienie, które dotyczyłoby nie tylko spraw socjalno-bytowych, nie tylko samorządności sędziowskiej, ale i innych ważnych dla funkcjonowania sądów w Polsce spraw (wzmocnienie nadzoru sądu nad śledztwem prowadzonym przez organa ścigania, zniesienia kadencyjności w SN). No ale potem minister zupełnie się wycofał z takiego stanowiska, chciał wszystko konsultować z prezesami sądów wojewódzkich i kolegium, jednak nawet i to, co zostało uzgodnione przez obie strony, nie zostało parafowane.„TS”. Co było uzgodnione?
AS: Wszystkie kwestie socjalno-bytowe nie napotkały większego oporu, ale nawet i tego minister nie chciał parafować.[….]
„TS”: „Solidarność” Wymiaru Sprawiedliwości bierze udział w rozmowach dotyczących preworządności. Czy może Pan powiedzieć coś o przebiegu tych rozmów?
AS: Problematyka praworządności wysuwana przez „Solidarność” sądową była i jest od początku uznawana za niezwykle ważną w skali całego kraju. Dowodem na to jest, że w drugiej turze naszych rozmów uczestniczył Andrzej Gwiazda. Gdy rozmowy były w impasie, kilkanaście zakładów pracy interweniowało u premiera, ministra i czynników rządowych właśnie popierając wnioski dotyczące gwarancji niezawisłości sędziowskiej. Również szereg MKZ wystąpiło z takimi żądaniami. Problematyka ta jest znana zakładom pracy. Wystarczy przypomnieć Hutę Warszawa, która miała własne doświadczenia w tym zakresie i własne usiłowania naprawy sytuacji (po aresztowaniu Jana Narożniaka w Hucie Warszawa został ogłoszony strajk)
Po wydarzeniach bydgoskich sprawa praworządności nabrała szczególnego znaczenia. Została doceniona bez wyjątku przez cały związek. Problematyka szeroko rozumianej praworządności, a więc nie tylko spraw ściśle sądowych, weszła na wokandę rozmów „Solidarności” z rządem. Przedstawiciele Krajowej Komisji Koordynacyjnej NSZZ „Solidarność” Pracowników Wymiaru Sprawiedliwości biorą udział w tych rozmowach w roli doradców, ekspertów. Cała nasza sekcja żywo interesuje się tymi negocjacjami. Jako ekspert ze strony „Solidarności” sądowej biorę udział w tych rokowaniach. Komisję Koordynacyjną Pracowników Prokuratury reprezentuje prokurator Herzog. Szczególnie ważną rolę w negocjacjach pełni doradca KKP, mec. Jan Olszewski. Ekspertem jest również dr Jacek Kurczewski.
[…]Mamy obecnie do czynienia z ogromną aktywizacją środowiska pracowników sądów, jest ogromny zapał do pracy nad stanem prawa polskiego, spontanicznie i bezinteresownie powstają społeczne projekty nowelizacji prawa, prowadzimy wykłady, prelekcje, dyskutujemy. Przełamują się także kastowe podziały, jakie dotychczas w sądzie istniały, na urzędników i sędziów i jest szansa na poprawienie atmosfery pracy, która zależy przecież od wzajemnego porozumienia współpracowników. W wielu Komisjach Zakładowych przewodniczącymi są sędziowie. Bo zawsze była grupa sędziów otaczana powszechnym szacunkiem. Sędziowie, którzy teraz są w „Solidarności”, dawniej też byli ludźmi niezależnymi od wszelkich zewnętrznych nacisków.
Różnymi formami nacisku na sędziów zajął się sędzia Janusz Ślęzak w obszernym artykule
„Dlaczego polskie sądownictwo powinno być samorządne”,
opublikowanym w 11 nr Tygodnika Solidarność, w którym pisał:
Po 1956 roku manipulowanie sądownictwem przybrało formy bardziej elastyczne i różnorodne, jednak równie skuteczne. Utrudniano dostęp do wymiaru sprawiedliwości tym, którzy mieli rodziny na Zachodzie lub jeżeli kandydat na sędziego miał w rodzinie osobę duchowną. Do absurdu doprowadzono troskę o tak zwaną czystość ideową sędziów. Uruchomiono mechanizmy, które uzależniały sędziów od polityki, partii, kadr, płac. Nieprawomyślność politycznopartyjna stwarzała poważne utrudnienia w awansach nie tylko do sądu najwyższej instancji, ale przede wszystkim w zajmowaniu stanowisk kierowniczych. W chwili obecnej prawie wszyscy przewodniczący wydziałów oraz prezesi sądów to członkowie PZPR. W awansach preferowano sędziów dyspozycyjnych, uległych. Niewygodnych przenoszono do innych wydziałów, niekiedy latami nie podwyższano im pensji, zmuszano do realizowania tzw. polityki karnej państwa, represyjnej zwłaszcza w okresie obowiązywania nowego kodeksu karnego, który w bardzo poważnym stopniu ograniczył możliwość wydawania wyroków zgodnych z sumieniem sędziego.
Jednym słowem, utrzymano ścisłe podporządkowanie wymiaru sprawiedliwości władzy, łamiąc jego samodzielność i niezależność. Są to mechanizmy nacisku pośrednie, jednak w sposób istotny naruszające niezawisłość sędziowską Najgroźniejszym zjawiskiem, bo funkcjonującym poza powszechną świadomością społeczeństwa, jest ta forma nacisku psychicznego na sędziów, która występuje w konkretnych sprawach i dotyczy konkretnych orzeczeń, zwłaszcza wówczas, gdy mamy do czynienia z zastępowaniem środków walki politycznej i ideologicznej wyrokiem sądu karnego. Ten nacisk psychiczny na sędziów często wywierany jest przez prezesów sądów, do których przekazywane są polecenia z różnych ośrodków władzy politycznej i państwowej w pionie i poziomie. Dotyczy on nie tylko samego skazania, ale i wysokości kary, a nawet wnika i w postępowanie dowodowe, wskazując, jakich świadków należy przesłuchać, a jakich nie, a także którym świadkom dać wiarę, a który tej wiary odmówić.
[…] Ten stan bez wątpienia wymaga pilnego uzdrowienia. Możliwe jest to poprzez samorząd sędziowski, którego podstawową funkcją winno być usunięcie źródeł nacisku pochodzącego od kierownictwa sądów, dotychczas powoływanego przez ministra sprawiedliwości. Decyzja w omawianym zakresie powinna zostać przekazana do organu samorządowego, za który należy uznać Zgromadzenie Ogólne sędziów danego sądu. Tezy do reformy prawa o ustroju sądów powszechnych (us.p.) ostatecznie [zostały] sformułowane i przyjęte do dyskusji na posiedzeniu Krajowej Komisji Koordynacyjnej NSZZ „Solidarność” Pracowników Wymiaru Sprawiedliwości[…].Nie należy jednak zamykać drogi w podejmowaniu starań o przyznanie Zgromadzeniu Ogólnemu uprawnienia do bezpośredniego wyboru prezesów sądów przy uwzględnieniu zasady primus inter pares[…]. Proponowana reforma zakłada powołanie na stanowiska prezesów sądów tych sędziów. którzy ze względu na swoje cechy osobowe, charakter i umysł, będą w stanie przeciwstawić się naciskom na sędziów, blokować wszelkie kanały ingerowania w funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości, a także sprzyjać kształtowaniu u sędziów postaw niezależności myślenia i niezawisłości w orzekaniu. Należy zauważyć, że w miarę demokratyzowania się naszego życia publicznego wszelkie formy ingerencji w działalność wymiaru sprawiedliwości będą słabnąć i tracić na znaczeniu. Jednak gorzkie doświadczenia kolejnego okresu „błędów i wypaczeń” nakazują pamiętać, że także wówczas dbałość o prawidłowe funkcjonowanie instytucjonalnych zabezpieczeń praworządności musi być zachowana. jako że nie ma rzeczy bardziej ponętnej dla każdej władzy, jak manipulowanie prawem.
Po 40 latach wciąż aktualne jest zakończenie artykułu Jolanty Strzeleckiej „Sędziowie” z tego samego 11 numeru tygodnika. Jej artykuł, krytycznie przedstawiający środowisko sędziów a zwłaszcza ich konformizm i oportunizm, wywołał burzliwą reakcję. Szczególnie chyba nieprzyjemny był poniższy fragment:
Nadzieją, że w Polsce będziemy mieli sędziów z prawdziwego zdarzenia, jest „Solidarność” pracowników wymiaru sprawiedliwości, którą założyli i w której są sędziowie, którzy potrafili być niezależni. Bo tacy byli zawsze. W sądach, w całej masie szarości i przeciętności nie dostrzegało się ich, bo byli zepchnięci na boczny tor, wyśmiewani za walkę z wiatrakami. Sądową młodzież uczono braku dla nich szacunku poprzez pokazywanie, że mało zarabiają, nie awansują, że są dziwaczni i nie potrafią się „ustawić w życiu”. Służyli społeczeństwu w szczególnie trudnych warunkach. Mieli przeciwko sobie krępujące ich niezależność przepisy (np. prawo karne, które nakazywało automatyzm w wyrokowaniu) i władzę, która starała się ich złamać. Muszę powiedzieć, że ich pracę zawsze podziwiałam dużo bardziej aniżeli działalność niezależnych oficyn wydawniczych, wolnych związków, obrońców praw robotników. W tych ostatnich można było działać w jednolitych grupach, wśród ludzi, którzy myśleli podobnie i pomagali utwierdzać się w przekonaniu, że postępują słusznie. Niezależni sędziowie zawsze toczyli swe boje samotnie, a to jest dużo trudniejsze. W nich jest teraz nadzieja dla wymiaru sprawiedliwości, nadzieja, że nie będzie już w Polsce sędziego, który powie, że wydanie wyroku śmierci jest jego obowiązkiem służbowym.
Na Zjeździe Solidarności
W czasie I Krajowego Zjazdu NSZZ „Solidarność” w Hali Oliwii w Gdańsku IX Zespół Programowy „Prawa obywatelskie i praworządność”, prowadzony przez Zbigniewa Romaszewskiego i Włodzimierza Blajerskiego, zajmował się koniecznymi reformami prawa, powołaniem rzecznika praw obywatelskich, potrzebą ratyfikowania protokołów fakultatywnych Międzynarodowych Paktów Praw Człowieka i Obywatela itp.
W relacji (w nr 26 TS) z posiedzeń Zespołu Jolanta Strzelecka zapisała o punkcie 7 propozycji do programu Związku:
Punkt sódmy podajemy w całości.
„Zasadniczym gwarantem praworządności jest niezawisłość sądownictwa, której gwarancje upatrujemy we:— wprowadzeniu pełnego samorządu sędziowskiego,
— nieusuwalności sędziów, którzy mogą być odwołani ze stanowiska jedynie w trybie dyscyplinarnym. W Sądzie Najwyższym konieczne jest zniesienie powoływania sędziów na okres kadencji.
— wyborze bezpośrednim ławników dla zwiększenia wpływu społeczeństwa na wymiar sprawiedliwości.
Postulujemy wprowadzenie jednolitego systemu sądownictwa z włączeniem do sądownictwa powszechnego sądów szczególnych (z wyjątkiem sądów wojskowych) oraz arbitrażu gospodarczego. Celem zapewnienia prawidłowego funkcjonowania organów wymiaru sprawiedliwości uważamy za konieczne:
— utworzenie instytucji sędziego śledczego, niezawisłego w swojej działalności, wchodzącego w skład określonego sądu,
— przeprowadzenie reformy prokuratury polegające na ograniczeniu jej roli w procesie karnym do funkcji oskarżyciela i podporządkowania jej ministrowi sprawiedliwości […]
Oświadczenie
Krajowej Komisji Koordynacyjnej NSZZ „Solidarność” Pracowników Prokuratury PRL z dnia 26 września 1981 r. w sprawie represji wobec prokuratorów, członków Związku
W ostatnich dniach w niektórych jednostkach prokuratury miały miejsce rozmowy kierownictwa tych jednostek z niektórymi prokuratorami, członkami NSZZ „Solidarność”. W rozmowach tajnych wzywano ich do tzw. samookreślenla się, stwierdzając całkowitą sprzeczność pomiędzy charakterem pracy w prokuraturze a przynależnością do „Solidarności”. Sugerowano wystąpienie ze Związku bądź zwolnienie się z pracy, a w niektórych przypadkach wręcz w sposób ultymatywny żądano zajęcia stanowiska w określonym krótkim okresie informując, że w razie dalszej przynależności do Związku zastosowane będą przepisy umożliwiające zwolnienie tych osób na podstawie tzw. nie dawania rękojmi należytego spełniania obowiązków. W trakcie rozmów stwierdzono, że prowadzone są one na wyraźne polecenie kierownictwa Prokuratury Generalnej. Wypada podkreślić, że te ostatnie fakty poprzedzone były wieloma przejawami wrogiego stosunku kierownictwa prokuratury do samego istnienia w tym organie „Solidarności” oraz działaniami podejmownnymi przeciw poszczególnym organizacjom i pojedynczym działaczom, noszącymi wszelkie znamiona utrudniania działalności statutowej Związku i szykanowania jego członków. W związku z powyższymi faktami KKK NSZZ „Solidarność” pracowników prokuratury PRL wyraża stanowczy protest wobec działań kierownictwa prokuratury. Uważamy, że stanowią one jaskrawe pogwałcenie obowiązującego prawa, a szczególnie postanowień Międzynarodowego Paktu Praw Społecznych, Gospodarczych i Kulturalnych oraz konwencji Nr 87 i 98 Międzynarodowej Organizacji Pracy, gwarantujących prawo do swobodnego zrzeszania się i ochrony przed dyskryminacją za działalność związkową. Z wielu docierających do nas sygnałów sądzić możemy. że takie działania w dalszej koleiności dotknąć mogą innych pracowników państwowych, członków naszego Związku. Wyrażamy przekonanie, że cały nasz Związek, i jego władze są w stanie zapewnić skuteczną ochronę ich statutowych praw wszystkim członkom NSZZ „Solidarność”.
Zbigniew Romaszewski, delegat na zjazd z Regionu Mazowsze, tak relacjonował na forum Zjazdu prace 9 zespołu tematycznego: prawa obywatelskie i praworządność (28 nr Tygodnika)
… podkreślił, że wszyscy uczestniczący w pracach zespołu [pamiętajmy, że uczestniczyli w nim także obaj bracia Kaczyńscy, i nie ma żadnego przekazu o ich odmiennych poglądach na praworządność oraz niezawisłość i samorządność sędziów – przyp. PR] uznali, że wciąż brakuje praworządności. Należy więc zmienić istniejące stosunki prawne. Kontynuowane są represje przeciw działaczom Związku i przeciw niezależnym inicjatywom. Związek zbyt mało zrobił w zakresie przywrócenia praworządności. Zespół omawiał następujące grupy zagadnień:
—System praw obywatelskich. Zmierzamy do zapewnienia całkowitej równości obywateli i instytucji społecznych wobec prawa,
—Niezależność sądów, nieusuwalność sędziów, samorządność sądownictwa. Obecnie prowadzona jest kampania przeciw pracownikom sądownictwa i prokuratury, którzy wspólpracuią z „Solidarnością”. Zapewnienie niezawisłości sądownictwa jest zadaniem szczególnie aktualnym.
Uchwała Zjazdu
W ślad za tym sprawozdaniem Zjazd przyjął fundamentalną dla przywrócenia praworządności „Uchwałę w sprawie niezawisłości sądownictwa”, którą powinno się złotymi literami wybić i dzisiejszej władzy Prawa i Sprawiedliwości (z jego prezesem na czele), tak skłonnej do odwoływania się do przeszłości, wciąż i nieustannie przypominać:
Pierwszy Zjazd Delegatów NSZZ „Solidarność” wyrażając przekonanie o niemożności naprawy Rzeczypospolitej bez zagwarantowania niezawisłego sądownictwa postanawia:
1. zwrócić się do wszystkich organizacji zakładowych o szerokie rozpropagowanie tych tez programu Związku, które dotyczą gwarancji niezawisłości sędziowskiej i zmian niezbędnych dla uzyskania sądownictwa w pełni samorządnego i niezależnego od władz politycznych i administracji państwowej;
2. zobowiązać władze Związku, a w szczególności Komisję Krajową do opracowania materiałów prezentujących całemu społeczeństwu historię sądownictwa w okresie powojennym oraz jego rolę zarówno pozytywną jak i negatywną, w walce o prawa człowieka i poszanowanie praw całego społeczeństwa;
3. zobowiązać Komisję Krajową do szczególnej aktywności w negocjowaniu zmian ustawowych, zawartych w programie Związku a zabezpieczających niezawisłość sądów. Zobowiązać wszystkich członków Związku do poparcia jej działań z akcją protestacyjną włącznie.
Przypomniał to zobowiązanie związku Jacek Ambroziak, który w nr 32 Tygodnika pisał:
Wszyscy ludzie w Polsce, którzy pragną polepszenia naszej obecnej sytuacji, zdają sobie sprawę, że głównymi gwarantami umów społecznych mogą być tylko autentycznie niezawisłe sądy. Teza 24 uchwalonego na I Krajowym Zjeździe Delegatów Programu NSZZ „Solidarność” głosi: „Sądownictwo musi być niezawisłe, a aparat ścigania poddany społecznej kontroli”. Związek nasz gwarancję tej niezawisłości widzi we „wprowadzeniu pełnego samorządu sędziowskiego, który m.in. miałby decydujący głos w powoływaniu na wszystkie stanowiska sędziowskie oraz mianowaniu prezesa sądu” oraz w „przestrzeganiu zasady niełączenia funkcji sędziowskiej z żadną inną służbą publiczną zwłaszcza w organizacjach politycznych, nleprzenoszenia i nieusuwania sędziów, którzy mogą być odwołani ze stanowiska jedynie w trybie dyscyplinarnym lub w związku z chorobą”.
Naciski
O problemach z niezawisłością i ujawnionych w tym czasie naciskach na sędziów pisała zasłużona sprawozdawczyni sądowa Wanda Falkowska w reportażu zatytułowanym „Votum nieufności” i opublikowanym w 33 numerze Tygodnika Solidarność.
Falkowska opisała praktyki, stosowane przez – wówczas – prezesa Sądu Wojewódzkiego, w Gdańsku sędziego Jędrzeja Witkowskiego, ujawnione w oświadczeniach 6 sędziów, złożonych w Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność” Sądów Okręgu Gdańskiego
W swym oświadczeniu sędzia Sądu Rejonowego Anna Kurska [napisała]: po proteście robotników w czerwcu 1976 uczestniczyłam w konferencji kilkunastu sędziów orzekających w Terenowej Komisji Odwoławczej do spraw Pracy przy Prezydencie Miasta Gdańska, której przewodniczył prezes Sądu Wojewodzkiego w Gdańsku Jędrzej Witkowski. Celem tego spotkania było udzielenie sędziom tzw. „wytycznych” jak mają ferować orzeczenia w sprawach odwołań robotników od zwolnień z pracy za udział w strajku dokonanych w trybie natychmiastowym. Pamiętan wypowiedź prezesa godzącą w niezawisłość sędziowską w dosłownym brzmieniu, gdyż głęboko mnie poruszyła….”Niech się nikt nie waży przywrócić robotnika do pracy, nie wyobrażam sobie, żeby mogło zapaść inne orzeczenie, niż oddalające odwołanie”.
„W okresie lipca 1978 przewodniczyłem składowi orzekającemu w Terenowej Komisji Odwoławczej — napisał sędzia Sądu Wojewódzkiego Janusz Sięzak — powierzono mi kilka spraw pracowników zwolnionych ze skutkiem natychmiastowym w związku z ich udziałem w strajkach… Przed każdym kolejnym terminem byłem wzywany na rozmowy przez prezesa Sądu Wojewódzkiego w Gdańsku Jędrzeja Witkowskiego. Przebieg rozmowy z prezesem Witkowskim i użyte przez niego argumenty… nie budziły dla mnie wątpliwości, że sprawy mają być rozstrzygnięte wbrew prawu, lecz zgodnie z obowiązującą wówczas tendencją tj. wnioski pracowników o przywrócenie do pracy miały być oddalone… Oświadczam, że presji nie uległem i sprawy rozstrzygałem zgodnie z własnym sumieniem”. Potem zresztą w dalszej swej pracy sędzia Ślęzak zetknął się z próbą podyktowania mu wyroku przez jednego z wiceprezesów. Było to w sprawie pewnego, zwolnionego za udział w strajku pracownika ZREMBU.Przykład, jak wiadomo idzie z góry.
Wanda Falkowska, relacjonując inne przykłady nacisków, także w sprawach karnych, także takich, w których zainteresowani byli lokalni notable partyjni, konkludowała:
Sprawa budzi też szersze refleksje i stanowi poważny przyczynek w toczącej się obecnie dyskusji na temat samorządu sędziowskiego, o którym pisaliśmy zresztą kilkakrotnie. Tylko dobrze działający samorząd sędziowski oceniający pracę sędziów i decydujący o awansach i obsadzie stanowisk może stanowić w przyszłości gwarancję prawdziwej niezawisłości, skoro zapisanie jej w ustawach okazało się nie dość skuteczna
Najobszerniej o niezawisłości sędziowskiej i samorządzie sędziowskim wypowiedział się
Adam Strzembosz w artykule „O samorządne sądownictwo w samorządnej Rzeczpospolitej”
Tytuł nawiązywał do tytułu programu Związku „Solidarność”: „Samorządna Rzeczpospolita”. Artykuł prof. Strzembosza, wtedy docenta dr. habilitowanego, sędziego Sądu Wojewódzkiego w Warszawie, opublikujemy osobno w całości. Tu powtórzmy dwie jego refleksje. Na wstępie pisał:
Nasze pragnienie przekształcenia Polski w Samorządną Rzeczpospolitą jest równocześnie dążeniem do takich stosunków społecznych i do takiego systemu prawnego, które zagwarantują podstawowe wolności obywatelskie, w których będzie respektowana zasada równości wobec prawa wszystkich obywateli, a także wszystkich instytucji życia publicznego. To dążenie, glęboko zakorzenione w naszej kulturze, zostało umocnione doświadczeniami ostatnich lat kilkudziesięciu. Nie tylko znalazło ono dobitny wyraz w programie Związku, ale ma za sobą poparcie całego narodu – wyjąwszy niewielką garstkę, która nadal korzysta lub wierzy, że znów będzie korzystać z przywilejów pochodzących — jak ktoś niedawno powiedział — z częściowej prywatyzacji naszego państwa w ostatnim dziesięcioleciu przez koalicję prywatnych interesów.
I dalej:
W realnych warunkach życia społecznego zawsze będą miały miejsce próby naginania orzecznictwa sądów do doraźnych interesów. Historia sądownictwa w Polsce powojennej jest pełna przykładów oddziaływania na pracę sądów poprzez obsadzanie ich ludźmi — dla określonych ośrodków władzy — w pełni dyspozycyjnymi, których zależność była podtrzymywana przez możliwość łatwego pozbawienia stanowiska, odpowiednią politykę awansową i płacową opartą na arbitralnej decyzji administracji sądowej i objęciu wyższych stanowisk tzw. nomenklaturą.
Wybory w warszawskim sądzie
Tymczasem 17 listopada w Sądzie Wojewódzkim w Warszawie rozegrało się bezprecedensowe w PRL wydarzenie: sędziowie wybrali kandydatów na prezesa tego sądu. Relację z wyborów, zatytułowaną „Sędziowski samorząd” nadesłała sędzia Kazimiera Machcewicz, tygodnik opublikował w nr 36.
Oto najistotniejsze fragmenty:
W myśl regulaminu, opracowanego przez władze Sądu Wojewódzkiego w Warszawie przy udziale przewodniczących organizacji związkowych i organizacji partyjnej, prawo do wysuwania kandydatów na stanowisko prezesa przysługiwało zarówno ministrowi sprawiedliwości, wszystkim organizacjom działającym na terenie sądów jak i poszczególnym sędziom (pod warunkiem zebrania co najmniej 10 podpisów). Spośród tych kandydatów, którzy uzyskają więcej niż 50 proc. głosów sędziowskich (50 proc. + 1 głos), minister sprawiedliwości dokona ostatecznego wyboru prezesa Sądu Wojewódzkiego w Warszawie. Do dnia 9 listopada 1981 (ostateczny termin zgłaszania kandydatów) wpłynęło 8 kandydatur. Trzech spośród nich zgłosił minister sprawiedliwości. Byli to: sędzia Sądu Najwyższego Ryszard Bodecki, wicedyrektor Departamentu Kadr Ministerstwa Sprawiedliwości sędzia Jerzy Kosiński oraz prezes Okręgowego Sądu Pracy i Ubezpieczeń Społecznych w Warszawie sędzia Kazimierz Michaluk. Społeczność sędziowska przedstawiła również trzech kandydatów: podstawowa organizacja partyjna sędziego Juliusza Sucheckiego, przewodniczącego wydziału cywilnego rewizyjnego, NSZZ Pracowników Wymiaru Sprawiedliwości sędziego Sądu Najwyższego Stanisława Rudnickiego, założyciela i przewodnicego organizacji zakładowej NSZZ „Solidarność” przy Sądzie Najwyższym (znanego czytelnikom „TS” ze swych publikacji). [sędzia Machcewicz pominęła, zapewne przez przypadek – osobę sędziego Józefa Wieczorka – przyp. PR] […]
Przewodnicząca komisji skrutacyjnej sędzia Aniela Popowicz ogłasza wyniki. Na ogólną liczbę 241 glosujących sędziów poszczególni sędziowie uzyskali:
1.sędzia Sadecki — 13 głosów
2.sędzia Michaluk — 23 głosy
3.sędzia Suchecki — 124 głosy
4.sędzia Wieczorek — 145 głosów
5.sędzia Rudnicki — 188 głosów
Wielka, dlugo nie milknąca burza oklasków i radości. Gratulacje dla tych kandydatów, którzy w wyniku wyborów zostają przedstawieni ministrowi sprawiedliwości celem mianowania z ich grona prezesa Sądu Wojewódzkiego w Warszawie. Jest ich trzech — tych, którzy uzyskali więcej niż 50 proc. głosów sędziowskich: sędzia Stanisław Rudnicki, sędzia Józef Wieczorek i sędzia Juliusz Suchecki. Wszyscy trzej wysunięci i rekomendowani przez środowisko sędziowskie. Opuszczamy salę powoli, wyczerpani tym niezwykłym dniem, pełni radości, z trudem jeszcze przyzwyczajając się do myśli, że już po wszystkim, że odnieśliśmy pełny, prawdziwy sukces. […] niezależnie od tego, jaka będzie ta decyzja [ministra] — sędziowie warszawscy tego dnia już nie zapomną. […] dał im poczucie własnej podmiotowości, współdecydowania o obliczu polskiego sądownictwa — a także, co równie ważne, poczucie wewnętrznej więzi i przekonanie, że możemy nawzajem na sobie polegać. Był to również dzień wielkiej satysfakcji dla tych, którzy tworzyli ,.Solidarność” w sądach warszawskich. […]
Post scriptum
życie dopisało bardzo szybko pointę do tego sprawozdania. W dniu dzisiejszym (18 listopada) Minister Sprawiedliwości przedstawił ministerialny projekt ustawy o ustroju sądów powszechnych, w świetle którego zgromadzenie sędziów warszawskich z dnia 17 listopada 1981 roku wygląda niestety tylko na eksperyment. Jeżeli Minister Sprawiedliwości zechce oprzeć się na tym właśnie projekcie — to niewykluczone jest, że prezesem Sądu Wojewódzkiego w Warszawie może zostać nawet ten spośród kandydatów, który uzykał najmniejszą ilość głosów.
PS. Minister Sprawiedliwości z przedstawionyeh sobie kandydatów mianował Prezesem Sądu Wojewódzkiego w Warszawie Sędziego Józefa Wieczorka
I na tym sprawozdaniu urywa się wątek praworządności i reformy wymiaru sprawiedliwości w PRL przewijający się na łamach „Tygodnika Solidarność”. Za 9 dni (36 numer tygodnika nosił datę 4 grudnia) – prowadzona w nim debata stanie się bezprzedmiotowa – stan wojenny przewróci dotychczasowe ustalenia i w jedną noc zmieni rzeczywistość całego kraju, a sędziów postawi przed znacznie trudniejszymi, niż do tej pory, wyborami. Minie osiem długich lat, nim temat wróci po raz pierwszy, i kolejne dziesięciolecia, do ostatniego okresu – by zacząć mówić o recydywie.
Piotr Rachtan
Autor był dziennikarzem Tygodnika Solidarność ’81