Historia ma to do siebie, że nawet jeśli człowiek nie chce, to słuchacze szybko kojarzą sytuacje z omawianego tematu z dniem dzisiejszym. W zasadzie powinienem się cieszyć, bo po to w końcu uczymy się historii. Skojarzenia następują w nieraz bardzo nieoczekiwanych chwilach, czasem wręcz się narzucają.
Prowadząc kolejny wykład z cyklu „Historia kobiety” miałem akurat na tapecie starożytną Spartę i pokazywałem jak pełen pozornych paradoksów był jej ustrój, szczególnie w odniesieniu do roli i pozycji kobiety w tamtejszym społeczeństwie.
Grecy z innych polis, np. ze „światłych Aten” mieli Spartanom wiele do zarzucenia pod tym względem, a Spartanki nie cieszyły się w greckim społeczeństwie najlepsza opinią.
Swoboda obyczajowa posunięta bardzo daleko, prawo zarządzania rodzinnym majątkiem (wraz z prawem inwestowania go) bez konsultacji z mężem, wpływ na politykę (przypadek Agisa) – to wszystko były sprawy, które nie mieściły się w głowach Ateńczyków. To przecież ateńscy filozofowie (wyłączając Platona) ukuli tezę o „rozbudowanej sferze emocjonalnej kobiety i słabym jej umyśle”.
Atenka w polis, które zwykliśmy podziwiać, była kurą domową zamkniętą w złotej klatce. Spartanka wg słów Plutarcha, miała „większy wpływ na państwo, niż jej mąż na własne gospodarstwo domowe”. Arystoteles ze zgrozą informował, że „to Spartanki rządziły swymi mężami, a nie odwrotnie!”.
To jeden z tych „pozornych paradoksów”, bo przecież Sparta kojarzy nam się jako kraj wojowników, zdominowany przez uzbrojonych po zęby mężczyzn.
Tyle, że nie była wcale pierwszym krajem, w jakim ten „paradoks” występował. Wcześniej spotkaliśmy go w niezwykle wojowniczej Asyrii, w której mężczyzna od urodzenia znał swoje przeznaczenie (wojna), a ktoś przecież musiał trzymać w łapkach gospodarkę, by państwo w ogóle mogło funkcjonować.
Stąd wśród znalezisk archeologicznych mnóstwo glinianych tabliczek z rachunkami firm handlowych i produkcyjnych o międzynarodowym zasięgu prowadzonych przez asyryjskie kobiety.
Sparta w dużym stopniu szła właśnie tym śladem. W V w. p. n. e. 40% ziemi w Sparcie należało do kobiet!
Walka była przeznaczeniem mężczyzny. O tyle to ciekawe, że w spartańskiej polityce trudno doszukać się jakiegoś strategicznego celu, któremu ta walka miała służyć. Walka jako abstrakcyjny ideał, sposób na życie, wspierana przez państwo, nie pozostawiała mężczyźnie zbyt wiele czasu na zajmowanie się innymi sprawami. Stąd zupełnie inna pozycja kobiety, niż w pozostałych regionach Grecji.
Mogłoby się więc wydawać, że Spartanki miały taką wolność i swobodę (prócz praw stricte politycznych, ale to zrozumiałe), że powinny nie posiadać się ze szczęścia.
Czy tak było? Nie jestem przekonany patrząc na rozwiązania prawne, które pozornie tę swobodę jej zapewniały.
Otóż w Sparcie wszystko było podporządkowane państwowej ideologii i państwowym potrzebom. Kiedy przyjrzymy się uważnie to zobaczymy jak niewiele znaczył tam człowiek jako taki. Stopień tego podporządkowania zatrącał wręcz o patologię. Zresztą popatrzmy.
Polityka prorodzinna. To w Sparcie karano za bezżenność (agamia), a nawet za zbyt późny ożenek (opsigamia) i „zły ożenek” (kakogamia) czyli obliczony na powiększenie rodowego majątku.
Dlaczego? To dość oczywiste. Wojownicza polityka wciąż potrzebowała nowych rekrutów, a sposób ich pozyskiwania był wówczas tylko jeden, o in vitro jeszcze nie słyszano.
Państwo ingerowało więc w najbardziej intymne sfery obywatela by osiągnąć swój cel.
Ksenofont wspominał, że Likurg – wielki prawodawca Sparty – „zniósł zwyczaj, że każdy żeni się kiedy chce i z kim chce”.
Cóż to znaczy?
O nakazie ożenku już mówiłem, ale to nie wszystko.
Spartańskie wychowania i tryb życia młodzieży męskiej powodował, , że pewnym problemem był homoseksualizm. Państwo, które potrzebowało żołnierzy, zamiast zmienić tryb życia i wychowania młodych ludzi, zachęcało ich do zmiany orientacji organizując pochody nagich młodych dziewcząt „na wabia”, w nadziei, że niejeden poczuje „wolę bożą”.
A potem już tylko coraz ciekawiej.
Likurg nakazywał, by starszy mężczyzna, który ożenił się z młodą dziewczyną brał sobie do domu młodego mężczyznę „dla spłodzenia potomstwa”. Mężczyznę, którego „ciało i umysł podziwiał”. Państwu zależało bowiem na zdrowym i wartościowym (przede wszystkim fizycznie) potomstwie.
Szokujące? To jeszcze nic w porównaniu z zachwalanym przez państwo zwyczajem, by żonę po urodzeniu kilkorga zdrowych dzieci … odstępować przyjacielowi w podobnym celu.
Jeśli do tego dodamy dużą swobodę seksualną przed zamążpójściem, nie dziwota, że Spartanki w społeczeństwie greckim miały opinię „kobiet rozwiązłych.
W Sparcie natomiast jedynie kobieta, która zmarła w czasie porodu miała prawo do imiennego grobu na równi z poległymi wojownikami.
Regulacje państwowe w zakresie stosunków damsko męskich obejmowały właściwie wszystkie aspekty tego zagadnienia.
Zwolnienie z wojska otrzymywał obywatel, który dał państwu trzech synów. Nie wymyślono 500+, ale za to ojca czterech synów zwalniano z podatków, co w sumie na to samo wychodzi.
Wpadli nawet na coś co powtórzył to później jeden z carów z zesłańcami na Syberię.
Zamykano grupę chłopców i dziewcząt w ciemnej izbie i … czekano. Rano chłopak żenił się z tą, na którą akurat trafił po ciemku.
Można zwątpić w prawa kobiety spartańskiej widząc ten „zakład produkcyjny”, bo do tego w gruncie rzeczy sprowadzono społeczeństwo.
Czy w tej sytuacji w ogóle możemy mówić o prawach człowieka?
A jednak to na konstrukcje tego społeczeństwa powoływali się w XXw. i Hitler i Mussolini widząc w nim upragniony wzór.
Nawet dbałość o zdrowie fizyczne kobiet przejawiająca się w dopuszczaniu dziewcząt do wspólnych z chłopcami ćwiczeń jak np. rzut dyskiem czy biegi powodowana była przekonaniem, że służy to ich zdrowiu, a tym samym daje gwarancję urodzenia w przyszłości zdrowego potomstwa.
Ingerencja państwa w życie obywatela obejmowała wszystko, łącznie z kulturą.
Uczono chłopców muzyki, ale dlatego, iż panowało przekonanie, że „muzyka zachęca do walki i wpływa pozytywnie na psychikę wojownika”.
Niejaki Tyrteusz, ichni minister kultury i dziedzictwa narodowego, stworzył wzorzec „poezji patriotycznej”, któremu musiały być podporządkowane wszystkie utwory poetyckie, łącznie z … ilością zwrotek!
Odstępstwo od wzorca karano grzywną.
Nie będzie bez sensu pytanie, czy znają państwo jakiegoś wybitnego poetę, rzeźbiarza czy innego artystę wychowanego w Sparcie? Jeśli nie to wypadałoby zadać sobie pytanie: dlaczego? Moi słuchacze natychmiast i pytanie i odpowiedź przenieśli na grunt dnia dzisiejszego. Podporządkowanie kultury potrzebom państwa miało takie właśnie konsekwencje.
Co się stało z państwem, w którym człowiek podporządkowany był państwu nawet w bardzo osobistych sprawach? Bo przecież tak naprawdę nie miał prawa do „osobistych spraw”.
Miała Spartanka większe prawa, niż w innych częściach Grecji czy też nie miała ich w ogóle zważywszy czym powodowana była jej pozorna swoboda?
Sparta obumierała powoli, ale systematycznie. Jeszcze w VIII w.p.ne. na 36 zwycięzców olimpijskich 21 było Spartiatami. Potem ta liczba zmniejsza się szybko. Państwo coraz to bardziej usztywniało panujące zasady, a te obejmowały także zakaz małżeństw z obywatelami innych państw. Obcy byli niemile widziani.
Kiedy zaczął rosnąć Rzym, Sparta nie miała już żadnego znaczenia, także militarnego, choć przecież na nie stawiała wszystko. Rozsypała się sama.
Warto o tym pamiętać sycąc się bzdurnymi wezwaniami do „walki”, wspieranym przez państwo kultem „walki”, niesprecyzowanej, bez wskazanego ostatecznego celu, dławiąc kulturę, która ma odgrywać jedynie służebną rolę wobec państwowych potrzeb itd.
To wszystko już było.
I nikogo niczego nie nauczyło.
Jerzy Łukaszewski