Dziennikarz z Izraela, red. Ariel Bulshstein, poprosił mnie o komentarz do nowelizacji k.p.a., która wzbudziła tak wiele emocji. Zadał mi trzy pytania, a odpowiedź ukazała się na łamach gazety Israel Hayom (w wersji elektronicznej w dniu 19.8.2021 r ); miała być także publikowana w wersji papierowej) – relacjonuje prof. Ewa Łętowska dla konstytucyjny.pl
Jak ocenia Pani nową polską ustawę – dobrze czy źle?
Pomysł był dobry. Ale nowe prawo jest nieporadnie uchwalane. Wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 2015 roku (!) zobowiązywał do zerwania z bezterminową możliwością stwierdzania nieważności wadliwych decyzji administracyjnych z powodu poważnych wad prawnych. Unieważnienie takich starych decyzji było instrumentem wykorzystywanym do uzyskania odszkodowania za mienie utracone w czasie wojny i bezpośrednio po niej. Dotyczyło to wszystkich byłych właścicieli, nie tylko Żydów. Obecna nowelizacja ustawy wyznacza granicę 30 lat. I to można uznać za słuszne. Błędem jest to, że po pierwsze nowa ustawa z urzędu wygasza sprawy, które już toczą się w sądach. Sprawia to wrażenie, że chce pozbawić byłych właścicieli szansy na uzyskanie odszkodowania. A wielu z nich było ofiarami Holocaustu. Ustawa tak naprawdę nie była skierowana przeciwko Żydom, ani wbrew propagandzie, w żaden sposób nie deprecjonowała ofiar Holocaustu. Niestety, strona polska nie zadbała o to, by wyjaśnić to dużo wcześniej, jasno i z szacunkiem. Niezręczny tekst został wykorzystany do doraźnych rozgrywek politycznych. Pomysł był więc dobry, wykonanie – niestety – niedbałe: zarówno z punktu widzenia sztuki legislacyjnej, jak i z punktu widzenia wyjaśnienia, o co w tym wszystkim chodzi.
Dlaczego cała sprawa restytucji mienia żydowskiego wywołuje w Polsce tak emocjonalną dyskusję?
Zawsze wszystkie sprawy „sprawiedliwości trazycyjnej” w Polsce budziły i nadal budzą emocje. Na wrażliwość problemu ofiar Holokaustu nakłada się niewrażliwość, resentymenty, problem antysemityzmu, zarówno rzeczywistego, jak i wykorzystywanego przez populistyczną propagandę, oraz nieumiejętność poradzenia sobie z problemem, który powinien być załatwiony dużo wcześniej. Polityka strusia zawsze się mści.
Jak widzi Pani idealne rozwiązanie problemu restytucji?
Ponad trzydzieści lat temu byłam pierwszym polskim parlamentarnym rzecznikiem praw obywatelskich. Następstwa wojny stanowiły wówczas istotną część mojej pracy. Także kwestia dawnego mienia żydowskiego. Wielokrotnie mówiłam i pisałam: przede wszystkim dokładny bilans. Potem trzeźwa ocena. Polacy nie mogą ponosić odpowiedzialności za Niemcy hitlerowskie. Nadto w latach 60. wypłacono też odszkodowania obywatelom państw zachodnich, których mienie pozostało w Polsce; pośredniczyły w tym rządy państw zachodnich, w tym USA. Błędem polskich władz było to, że nigdy (mimo kilku nieudanych prób) nie stworzyły strategicznego programu restytucji. W miarę upływu czasu możliwość zwrotu mienia w naturze stawała się iluzoryczna. Niewielkim pocieszeniem jest fakt, że wada ta dotyczy również obecnych obywateli polskich i ich potomków. Lepsza byłaby ułamkowa, ale definitywne uregulowanie sprawy. Największym jednak błędem jest brak rozważności, bez względu na to, co się proponuje i jak zamierza się rozwiązać problem prawnie.