Odwołanie wicepremiera Gowina wynikło zapewne z tego, że był niewystarczająco destrukcyjny. Oto dowód: minister Ziobro, czołowa postać w rządzie wedle kryterium destrukcji, ma się dobrze i jego pozycja nie jest zagrożona.
Rozmyślnym uderzeniem w wolność wypowiedzi, a inaczej mówiąc – podłożeniem jej świni, była ustawa przegłosowana w środę. Przy okazji… Po łacinie świnia to sus. Teraz już wiemy, w jaki sposób dobrano referenta tej sprawy.
Ze słów marszałek Witek wynika, że skorzystała z opinii pięciu prawników. Aż dziwne, że nie powołała się na uchwały uniwersyteckich wydziałów prawa. W dawnych czasach przesądzająca była opinia prawników z Sorbony. Za rok – jeśli tylko PiS utrzyma rządy – wystarczy opinia fakultetu prawnego uczelni firmowanej przez „Ordo Iuris”, przesłana sms-em w postaci emotikonu z uśmiechniętą buźką.
Elokwentny, a zarazem kontrowersyjny angielski socjalista z początku XX wieku, Sidney Webb stosował swoistą metodę prowadzenia prac w komisji parlamentarnej. Piszę o tym z pewną obawą, ale cóż… Otóż Webb, gdy widział, że gremium ma niechętny stosunek do jakiejś sprawy, umieszczał jej sporny punkt dwukrotnie w projekcie decyzji i otwierał dyskusję. Gdy zwrócono uwagę na ową kwestię, ustępował. Ustępował, ale… to nie kończyło sprawy. „Twierdził, że w dziewięciu przypadkach na dziesięć nikt nie zauważył, że ten punkt powracał później w tejże rezolucji” (vide Bertrand Russell, „Autobiografia”, Czytelnik 1971, tłum. Bronisław Zieliński).
Co mają z sobą wspólnego – prócz imienia Paweł – poseł Kukiz i bohater „Martwych dusz”, Cziczikow? Ano podniośle motywowaną skłonność do niejasnych interesów.
Zestawienie posiadaczy prominentnych posad, których główną cechą są wysokie pobory i nieliczne obowiązki, winno być poszerzone o kilkunastu członków Izby Dyscyplinarnej SN, jako że aktualnie – zachowując horrendalnie wysokie pensje (około 30 tys. miesięcznie) – nie muszą nic robić. Kto zaprzeczy, że tak właśnie wygląda urzędowe dolce farniente…
Eh, ta historia, i jej drwiny… Na kilka dni przed rocznicą zwycięstwa w roku 1920 nad bolszewicką Rosją, „pokonano” w Warszawie bidenowską Amerykę. Wtedy – rzeczywiście, teraz na papierze, bo – tak przypuszczam – ostatecznie z „lex TVN” nic nie zostanie. Poza wspomnieniem o jej orędowniku, Marku Suskim. On zaś, z zawodu charakteryzator teatralny, zwali wszystko na reżysera. A reżyser – na aktorów, ci zaś na widzów… Czyli na nas.
Nie tylko wyroki, ale i postanowienia należą do kategorii orzeczeń sądowych. Bywa tak, że postanowienie jest nawet bardziej istotne, jako że przygotowuje ono stronę do przyszłego zakończenia sprawy. I tak właśnie jest z postanowieniem TSUE w sprawie Izby Dyscyplinarnej SN. Gdyby szło o sam wyrok, to rząd RP mógłby latami przedłużać jego wydanie. A tu stało się inaczej – TSUE wydał postanowienie zabezpieczające z graniczną datą wykonania 16 sierpnia 2021 roku. Władze nie zrobiły do tej pory niczego, zaś prezes Manowska zapomniała nawet o tym, aby jej podwładni – idąc na luksusowe (bo pełnopłatne) wolne – uchylili przed wyjściem (oby bezpowrotnym!) wszystkie swoje nielegalne orzeczenia (choćby po to, by sędziowie Juszczyszyn i Tuleya mogli spokojnie wrócić do pracy). Na nic zdadzą się tłumaczenia, że jest środek lata, że wakacje, że upały… Będzie goręcej.
I oto pod rządami PiS pojawiła się nowa metoda kwestionowania zbiorowych decyzji. Wystarczyła skarga trzech posłów (którzy czegoś nie dosłyszeli), potem wniosek podpisany na chybcika przez trzydziestkę innych (którzy co prawda dosłyszeli, ale było im na rękę, że tamci [rzekomo] nie dosłyszeli), a finalnie – decyzja partyjnej koleżanki o ponowieniu głosowania. Notabene marszałek Witek najlepiej wiedziała, iż wszyscy wszystko dobrze słyszeli (i widzieli), skoro wcześniej formalnie zarządziła głosowanie nad sprawą, której przedmiot był wypisany na wielkim monitorze. Nie była to więc żadna reasumpcja, a raczej konsumpcja. Zjedzono bowiem, a dokładniej – pożarto z mlaskaniem – dobry obyczaj. Czkawka murowana!
Energicznie i dość głośno odezwali się ławnicy Sądu Najwyższego wydając oficjalne oświadczenie. W jakiej sprawie? Otóż stanowczo zażądali swego udziału w sprawach Izby Dyscyplinarnej. Do tej pory owi nominaci neo-KRS siedzieli cicho, a my – trzeba to przyznać – całkiem o nich zapomnieliśmy. Tak więc już wiadomo, że rząd Morawieckiego zapowie wielką reformę w postaci… dodania tzw. sędziom tzw. czynnika społecznego reprezentującego tzw. suwerena. Wiadomo też, że TSUE tego nie kupi. I to na bank.
Marian Sworzeń
prawnik, pisarz, członek PEN Clubu – autor książek „Dezyderata. Dzieje utworu, który stał się legendą”, „Opis krainy Gog”, „Czarna ikona – Biełomor. Kanał Białomorski. Dzieje. Ludzie. Słowa”.
Zdjęcie ilustrujące: 11 sierpnia 2021. Autor: Rafał Zambrzycki, Kancelaria Sejmu RP