Funkcjonująca obecnie Konstytucja – ustrojowe zasady autorytarnej Polski PiS – obejmuje trzy grupy norm.
Po pierwsze, są to normy powstałe w wyniku radykalnej reinterpretacji przepisów odziedziczonych po demokratycznej III RP (w tym tekstu z 1997 r.) przez funkcjonariuszy obozu Zjednoczonej Prawicy.
Po drugie, mamy normy ustaw o charakterze ustrojowym, np. ustawę o prokuraturze, Krajowej Radzie Sądownictwa, Sądzie Najwyższym, Trybunale Konstytucyjnym czy o Radzie Mediów Narodowych, też w znacznej części uchwalone po 2015 r.
Po trzecie, chodzi o ukształtowaną w tym samym okresie praktykę ustrojową.
Te trzy elementy tworzą podwaliny obecnej Konstytucji RP. Oczywiście, jest to wciąż Konstytucja „nowa”, cementująca dopiero swoją treść, co po części wynika ze specyfiki jej wprowadzenia w życie na drodze pozaprawnej rewolucji konstytucyjnej, a nie formalnej nowelizacji dokumentu z 1997 r. Niemniej jednak, widać już wyraźnie kluczowe elementy obowiązującego w Polsce ustroju, a w szczególności znaną już z PRL zasadę przewodniej roli kierownictwa politycznego Prawa i Sprawiedliwości w systemie organów państwa.
Czy „wolno nam mówić” o reformie tej autorytarnej Konstytucji? Do pewnego stopnia wciąż tak, choć przykłady nękania Obywateli RP, a także sędziów domagających się powrotu do ustroju demokratycznego państwa prawa, wskazują, że elementem naszego obecnego, autorytarnego ustroju staje się w coraz większym stopniu ograniczenie możliwości kwestionowania założeń tego ustroju.
Czy „powinniśmy mówić” o tej reformie? Jako naukowcowi pracującemu na wiedeńskim uniwersytecie trudno mi tutaj pouczać czytelników, z których wielu w poczuciu patriotyzmu ryzykuje wiele by o powrocie do demokracji mówić (a nawet krzyczeć). Kolejny raz w polskiej historii (tak jak w latach 30-tych czy w okresie PRL) stajemy przed wyborem: czy zaakceptować niedemokratyczny ustrój Polski i starać się wspierać nasz kraj takim jaki jest, czy walczyć o powrót demokracji, która w polskiej historii była raczej epizodem aniżeli regułą.
Ja osobiście nie jestem w stanie zaakceptować Polski PiS ani nawet wyobrazić sobie, że zaakceptuję ją w przyszłości.
Ostatnią kwestią, którą być może mają na myśli autorzy pytania 7. jest to, na co mamy zmieniać obecną autorytarną Konstytucję, gdyby pojawiła się szansa na taką zmianę. W szczególności pytanie tutaj czy zmiana ustrojowa powinna polegać na powrocie do ustroju Polski z lat 1997-2015.
Zupełnie nie widzę sensu takich powrotów. Skoro, po ewentualnym odsunięciu PiS od władzy, obecną autorytarną Konstytucję (raz jeszcze, rozumianą jako tekst z 1997 r. w obecnej interpretacji, ustawy okołokonstytucyjne i praktykę ustrojową) i tak będzie trzeba zmienić, to czy nie lepiej – tak jak w 1921 czy grudniu 1989 roku – ukształtować ustrój na nowo, patrząc w przyszłość a także wyciągając lekcje z błędów przeszłości?
Nie ulega bowiem wątpliwości, że Konstytucja III RP okazała się słabo zabezpieczona przez autorytarną rewolucją: zarówno w obszarze jej formalnych instytucji, które okazały się łatwe do przejęcia, jak i w obszarze głębokości społecznego poparcia dla demokratycznych zasad gry. Pojawiające się głosy o tym, że sposób ukształtowania instytucji III RP „nie miał znaczenia” dla sukcesu rewolucji PiS, ponieważ „jak ktoś chce złamać Konstytucję to i tak ją złamie”, są dowodem albo ignorancji, albo świadomego nihilizmu instytucjonalnego, które to oczywiście same w sobie są symptomami słabości naszych tradycji demokratycznych.
Dorobek nauk społecznych z ostatniego pół wieku wskazuje, że zmyślnie ukształtowane instytucje mają fundamentalne znaczenie dla rozwoju państw, społeczeństw i gospodarek. Konkretne przykłady państw, których demokracje „przetrwały” w ostatnich latach liderów o autorytarnych ciągotach (USA, Austria, Włochy) pokazują, że dobrze skonstruowane instytucje mogą przez długi czas zapobiegać autorytarnej transformacji ustrojowej. Nawet przykłady państw takich jak Turcja, które po pewnym czasie uległy populistom cieszącym się podobnym do PiS poparciem społecznym, pokazują, że tempo dezintegracji systemu konstytucyjnego III RP było wyjątkowo gwałtowne.
Oprócz względów pragmatycznych, to jest konieczności stworzenia silniejszej, trudniejszej do obalenia, demokratycznej konstytucji, jest też wzgląd polityczny: inkluzyjna, obywatelska dyskusja o nowej, demokratycznej Konstytucji może być inspirującym spoiwem patrzącej w przyszłość opozycji. Pomijając polskie podwórko, świat zmienił się od lat 90-tych. Na gruzach ustroju państwa PiS mamy szansę stworzyć nowy, demokratyczny ustrój odpowiadający na wyzwania dojrzałego już XXI wieku – nową Konstytucją, z której wszyscy będziemy mogli być dumni.
Maciej Kisilowski
Autor jest profesorem prawa i strategii na Uniwersytecie Środkowoeuropejskim w Wiedniu.