Paweł Styrna, szef neo-KRS, stwierdził, że sędzia nie powinien odpowiadać karnie za wydany wyrok. Jest to oczywiste, więc zgoda! Dodał jednak „chyba, że w trakcie procesu dopuścił się przestępstwa”. I właśnie to „chyba” – skoro wypowiadał się w kontekście znanej sprawy sędziego Tulei – jest zamierzonym ukłonem w stronę dysponentów politycznych. Jest więc tak, jak się spodziewałem.
Rada Wolności Słowa to nowy pomysł ministra Ziobro. Ma ona chronić obywateli, którzy podzielą los prezydenta Trumpa i zostaną zablokowani przez portale społecznościowe. Już sama nazwa tej instytucji jest godna Ministerstwa Prawdy z książki Orwella. Również kara za naruszenie niezbywalnych praw wypowiedzi (w tym do głoszenia rozmyślnych łgarstw) jest odpowiednio nadęta i wynosi 50 milionów złotych. A czemu nie 19,84?
Odroczenie posiedzenia w sprawie Rzecznika Praw Obywatelskich było oczywiście ruchem podyktowanym politycznie. Trybunał przy ulicy Szucha pilnie baczy, co zrobi Senat w sprawie p. Wawrzyka i liczy (bynajmniej nie po cichu) na to, że PiS-owi uda się pozyskać kilka brakujących głosów. Gdy to się uda, treść orzeczenia będzie już bez znaczenia, a jak nie – to wtedy ogłosi się opróżnienie urzędu RPO. Ze złości i za karę.
To słowa znane, ale warto je powtarzać: „Aby zło zatriumfowało, wystarczy, by dobry człowiek niczego nie zrobił”. Tę myśl Edmunda Burke`a dedykuję wszystkim przyzwoitym ludziom, którym wprawdzie nie podoba się łamanie Konstytucji i zawłaszczanie państwa przez partię rządzącą, ale przy tym uważają, że ich to nie dotyczy lub też – z bojaźni albo lenistwa – nie poczuwają się do obowiązku zaradzenia złu. To zaniechanie w ostateczności i tak zwróci się przeciw nim, bo w zdewastowanym państwie na nic zda się ich obrona ani w nikim nie znajdą wsparcia.
Otwieranie restauracji i klubów – mimo administracyjnych restrykcji – pod pretekstem zebrań tworzonych ad hoc partii siłą rzeczy powtarza pomysł francuskiej opozycji z roku 1848. Rząd zakazał wówczas zgromadzeń politycznych, więc natychmiast wymyślono bankiety, na których agitacja szła w najlepsze. Aż dziw, że żaden z naszych restauratorów nie wpadł na to, by co wieczór zapraszać klientów na wspólne oglądanie programu TVP Info lub telewizji ojca Rydzyka. W obu przypadkach firma miałaby święty spokój.
Komitet strajkowy w Gdańsku pośród 21 postulatów domagał się „wprowadzenia zasad doboru kadry kierowniczej na zasadach kwalifikacji, a nie przynależności partyjnej”. Może to właśnie z tej przyczyny nieustannie próbuje się wyrwać oryginalne tablice z żądaniami Polskiego Sierpnia 1980 z gestii Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku i umieścić je w specjalnie utworzonym muzeum z odpowiednio dobraną kadrą kierowniczą. Niechybnie p. Duda – przewodniczący „S” – nie odpuści.
Ósma w kolejności paremia na gmachu Sądu Najwyższego odnosi się do zwyczaju (consuetudo). Brzmi ona: Optima est legum interpres consuetudo. Jest to pochwała czynnika będącego „najlepszą wykładnią prawa”. W naszej polityce nie jest dostrzegany. Żadna z partii nie wpadła do tej pory na pomysł nazwać się np. „Zwyczaj i sprawiedliwość”. Musi być niezwyczajnie.
Łaskawym uchem można słuchać wypowiedzi pomniejszych oficjeli, ale tym ze świecznika już taki przywilej nie przysługuje. Otóż przywołany na wstępie felietonu szef neo-KRS tak odniósł się do losów swego poprzednika: „To odwołanie w mojej ocenie nie miało żadnych podstaw prawnych. Dlatego szanuję sędziego Mazura, że przerwał ten potencjalny pat i sam zrezygnował z funkcji, bo jego odwołania przez Radę nie dałoby się uznać za skuteczne”. Niezwykłe to wyznanie! Skoro na początku był akt bezprawia, to dlaczego nie słyszeliśmy o Reytanach? A skoro nawet szykowała się skuteczna obrona tego anty-dzieła, to czyimi rękami? O resztę nie mam ochoty pytać. Nawet o to, jak Styrna ocenia potarganie uchwał gremium sędziowskiego przez swego kolegę z KRS, Nawackiego.
Marian Sworzeń
prawnik, pisarz, członek PEN Clubu – autor książek „Dezyderata. Dzieje utworu, który stał się legendą”, „Opis krainy Gog”, „Czarna ikona – Biełomor. Kanał Białomorski. Dzieje. Ludzie. Słowa”.